środa, 17 grudnia 2025

Labirynt Luster - Rozdział 41



x



Hinata nowe wydanie rusza do akcji. Byłam niesamowicie podekscytowana całym swoim pomysłem na przechytrzenie bystrzaków. Gdyby nie zajęcia z nauki kłamania, nie wiem czy dałabym radę zamaskować swoje wewnętrzne uczucia. Kurenai obserwowała mnie, zapytała nawet jak minął mi dzień. Okłamałam ją, twierdząc że spędziłam miło czas z Sakurą. Wyrzuty sumienia uderzyły mnie, kiedy zobaczyłam jak ucieszyła się moją poprawą humoru. Może powiedziałabym jej prawdę, ale przede mną było starcie z Nejim i próba wyciągnięcia z niego informacji. Gdyby Kurenai dowiedziała się o moim planie, to zapewne dotarłby on również do Kacpra, a to zniweczyłoby cały mój pomysł. Musiałam więc grać dalej, wierząc że nigdy się nie wyda, bądź, że moja opiekunka to zrozumie. W swoim pokoju w końcu mogłam otworzyć magazyn i sprawdzić jak wyglądają zdjęcia z pokazu. Byłam pewna, że podobieństwo będzie na tyle duże, iż większość ludzi zaczęło już coś podejrzewać. Oglądając kolorowe pisemko w którym i ja i Hanabi mamy bardzo mocne makijaże, ze zdziwieniem, a zarazem ulgą doszłam do odmiennego wniosku. Podobieństwa nie było. Żadne zdjęcie nie przedstawiało zbliżenia na twarz, co było zrozumiałe, bo tematem głównym był pokaz mody, a nie modelek. Na zdjęciu, na którym ja stałam koło projektanta, było głównie widać moją figurę. Kobieta jaką byłam w wcieleniu Hyuga była seksowną szatynką, a finezyjnie zrobioną fryzurą i odwagą, jaką nie grzeszyła Terumi. Odetchnęłam z ulgą. Łączyło nas jedynie imię. Chociaż chciałabym triumfować, czułam, że fakt, iż różnice są tak duże nie jest moją zasługą, a tych osób które dbają o to aby nikt nie odkrył kim jestem. Wynika to z faktu, że Hanabi była na tych zdjęciach bardzo niepodobna do siebie. Czyli ktoś odpowiednio przerobił fotografie.

 

Po analizie magazynu i ostatecznym pozbyciu się strachu związanym z możliwością mojego odkrycia, poczułam się pewniej. Przechytrzyłam Kurenai i miałam w sobie dużo determinacji, aby teraz utrzeć nosa Nejiemu. To mogło się udać. Rozmyślałam cały wieczór jak podejść mojego braciszka. Kładąc się do łóżka miałam plan, który należało jedynie wprowadzić w życie..

Rankiem zadzwoniłam do Kacpra, informując go, że chcę dziś udać się do rezydencji i planuję spędzić w niej weekend. Dołożyłam wiele starań do tego, by zabrzmieć zdecydowanie i tak, jakbym robiła to z czystej chęci popływania w basenie i rozkoszowania się tym miejscem, a nie dlatego, że czuję się podle, bądź coś wyprowadziło mnie z równowagi. W domu przywitałam się z pracownikami i dość szybkim krokiem udałam się na basen. Chciałam wskoczyć do basenu zanim spotkam braciszka. Rzuciłam szlafrok w pobliżu drabinki i wskoczyłam do basenu. Dzisiejszego dnia się nie forsowałam. Przemierzając basen raz w jedną, raz w drugą stronę odtwarzałam w głowie swój plan. Podpływając w pobliże bloków startowych zwróciłam uwagę na kształt siedzącej osoby na swoim stałym miejscu. Nie musiałam widzieć jego twarzy, by mieć pewność, że już przybył i zajął swoją pozycję. Na szybko powtórzyłam w głowie słowa jakimi planuję zacząć i nie zwlekając aż stchórzę, a co gorsza w siebie zwątpię, ruszyłam do drabinki. Cały manewr wyjścia wykonałam tak sprytnie, że Neji nie podszedł na tyle wcześnie, aby samemu podać mi szlafrok. Zerwał się jednak z miejsca i podchodził do mnie z uśmiechem na twarzy, kiedy i ja zaczęłam iść w jego stronę. Moja mina musiała być sugestywna, bo kiedy ją dostrzegł, jego wyraz twarzy się zmienił, a on sam wydawał się bardziej spięty i czujny. Stanęłam przed nim i zaczęłam się mu bacznie przyglądać. Przechyliłam głowę, jednocześnie wyciągając ją do przodu, tak jakbym próbowała dostrzec czy nie ma czegoś za uchem. Zdziwienie na twarzy mojego brata się potęgowało. Trzymał jednak fason, jedynie lekko marszcząc czoło. Wyprostowałam się, po czym powtórzyłam ten sam ruch, przyglądając się jego prawej stronie twarzy.

- Co ty robisz? 

Jego pytanie, to moje mikro zwycięstwo. Widziałam, że jest już zdezorientowany moim podejściem. 

- Próbuję dostrzec różnicę.

- Dobrze się czujesz?

Nie takie miało być jego pytanie, to też musiałam improwizować.

- No cóż, może kiedyś nauczę się to rozróżniać, ale widocznie nie dziś.

Nie patrząc dłużej na niego, odwróciłam się i zaczęłam wkładać szlafrok. Specjalnie się przy tym nieco od niego oddalając. Kiedy skończyłam, zaczęłam iść w stronę wyjścia pewnym, zdecydowanym krokiem, nie racząc go choćby spojrzeniem. Starałam się trzymać kamienny wyraz twarzy. Twarzy wyrażającej rozczarowanie, sugerującej że jestem na niego zła i nie zamierzam mu nic mówić. W sercu błagałam aby to zadziałało. Byłam dla niego ważna i to właśnie teraz próbowałam wykorzystać, mając niesamowicie wielkie wyrzuty sumienia. Neji zareagował, łapiąc mnie za ramie i stając przede mną.

- Powiesz mi w końcu o co chodzi, dlaczego tak mnie traktujesz? – Był zły, ale i zagubiony.

- Pytasz jako kto? – Nic nie odpowiedział, a ja zaczynałam pękać. Odgrywanie takiej sceny było dużo trudniejsze niż myślałam. Czy miałam prawo mu to robić? Podstępem wykradać informację. – Stoisz przede mną jako mój ochroniarz, czy brat?

- A co to za różnica? W każdej chwili jestem jednym i drugim.

- Nie wiem czy można być jednocześnie tym i tym.

- O co ci chodzi?

- O to, że jako mój ochroniarz powinieneś trzymać się na uboczu, bo gdybyś faktycznie był mi bratem, to nie ukrywałbyś przede mną faktu, że za tym wszystkim stoi Itachi i że to on zablokował forum. Skoro nie była to sprawka mojej ochrony, jaki sens było to przede mną ukrywać?

Przyglądał mi się ze złością w oczach. Jego uścisk zelżał, ale szczęka się zacisnęła. Miałam racje, nie musiał mi potwierdzać ani zaprzeczać. To było dzieło Itachiego. Nie wiedziałam dlaczego to zrobił i na czym polegał szantaż, ale ta jedna informacja była pewna. Uchiha w jakiś sposób znalazł możliwość wejścia na forum, usunięcia wszystkich postów i umieszczenia tylko jednego, po czym zablokował możliwość dodania czegokolwiek. Chociaż jedna z informacji się potwierdziła, to pojawił się inny problem. Wypowiadając te ostre słowa wobec Nejiego, uświadomiłam sobie, jak bardzo się na niego złoszczę.

- Może powinieneś skończyć przyjeżdżać tu za każdym razem, kiedy i ja tu jestem. – Oswobodziłam się z jego uścisku i ze łzami w oczach zaczęłam iść do swojego pokoju.

- Hinata. – Echo jego głosu rozeszło się po pomieszczeniu, ale bez kroków sugerujących, że za mną idzie.

 

Nie poszło tak jak bym tego chciała. Zaliczyłam porażkę z przytupem. Potwierdziłam tylko to co wiedziałam, w dodatku chyba można powiedzieć, że pokłóciłam się z bratem. Taki to był ze mnie bystrzak. Niczym fajerwerk, który wybucha jak zwyczajna petarda i zaraz gaśnie, bez pięknego widowiska, bez szału, a pozostaje jedynie niesmak niespełnionych wrażeń.

W pokoju rzuciłam się na łóżko, momentalnie zakopująć się w pościeli. Chciałam wyć i krzyczeć. Czułam się taka samotna. Tak jakbym skłóciła się z całym światem. Tylko Neji wiedział jak totalnie popaprane jest moje życie, on znał obie strony mojej osobowości. Był jedyną osobą, której mogłam zwierzyć się prawie ze wszystkiego, ale jak się okazało, nie mogłam mu ufać. 

W ten weekend zarówno przyjaźń z moim bratem jak i z Sakurą została nadszarpnięta. Skoro w tych obu relacjach zgrzytało, a ja byłam punktem stałym, to ewidentnie we mnie musiał tkwić problem. 

Nie zeszłam na obiad. Ktoś przyniósł mi coś do zjedzenia do pokoju, a ja podniosłam się tylko po to, by czegoś się napić. Jedzenie stanęłoby mi chyba w gardle. 

W porze podwieczorku pojawiła się nowa taca, a stara zniknęła. Tym razem zmusiłam się, by coś zjeść. Nie chciałam zamartwiać ludzi, którzy nie mają nic wspólnego z moją sytuacją, a którzy martwią się, widząc nietknięte jedzenie. To też na pewno dociera do Kacpra i mojego ojca. O ile mój szef ochrony zapewne najbardziej martwi się o swoją posadę, to ojciec musi się wściekać, bo zdrowie i komfort życia jego ukochanych córek był dla niego zawsze na pierwszym miejscu. W zasadzie nie kojarzę taty rozgniewanego. Słyszałam jednak, że gdy się wścieka, ludzie schodzą mu z drogi najszybciej jak się da. Ciekawa jestem, czy kiedykolwiek będzie mi dane widzieć go wściekłego i raczej wolałabym nie.

Kiedy ponownie zakopałam się w pościeli, rozbrzmiało pukanie do drzwi.

- Mogę wejść? - Zza drzwi zabrzmiał głos mojego braciszka.

- Proszę. - Odpowiedziałam zaskoczona i zmieszana. Nie wiem czemu, nie liczyłam, że się pojawi.

On wsunął się do pokoju, nie patrząc na mnie. Usiadł na moim łóżku tyłem do mnie, ze spuszczoną głową. Przez chwilę panowała cisza. Chciałam go przytulić i przeprosić, a jednocześnie wykrzyczeć, że czuję się zdradzona przez bliską osobę.

- Masz rację. Nie potrafię tego rozdzielić. - Dłońmi przetarł twarz w górę, przeczesując kosmyki włosów do tyłu. - Chciałbym być dla ciebie jak najlepszym bratem i ochroniarzem, a okazuje się, że we wszystkim jestem do kitu.

- Neji. - Chciałam coś dodać, ale mi nie dał.

- Nie przerywaj mi, proszę. Daj mi powiedzieć do końca. - Zamilkłam więc, dając mu czas na wypowiedzenie swoich słów. - Pamiętasz ten dzień, gdzie miałem karę razem z Itachim? Tego dnia przed rozwaleniem worka powiedziałem mu, że nie zasługuje na ciebie, że jego bierność jest dowodem na to, że nie zależy mu na tobie. Że gdyby zrobił porządek z plotkami przed moim powrotem, porozmawiałbym z nim jak facet z facetem, ale ponieważ tego nie zrobił, nie dał mi wyboru. Powiedziałem też, że pokażę mu jak postępuje prawdziwy mężczyzna, który nigdy nie powinien stać z boku pozwalając na oczernianie kobiety, zwłaszcza takiej jak ty. Potem zawołałem Kibę. Wiedziałem, że on rozpowie wszystkim moje słowa ochoczo. Powiedziałem, że wszystkie oskarżenia wobec ciebie są kłamstwem, Itachi potwierdził, a ja obiecałem, że każdy, który będzie cię oczerniał, skończy jak ten worek. No i kopnąłem z całych sił. - Ponownie przeczesał włosy. - Zaplanowałem to nie tylko jako brat, ale również jako ochroniarz, zaraz po tym, gdy wyszło na jaw jaką będziemy mieć karę. Wykorzystałem środki, które posiadam jako Hyuga, aby ktoś szepnął słowo gdzie trzeba i by ten worek pojawił się na twoich zajęciach. Musiałem mieć tylko nadzieję, że Itachi jest równie uparty jak ja i nie odpuści aż do twoich zajęć. Zebrałem niezłą burę od szefa za ten popis. W zasadzie zastosował karę podobną do pomysłu Kakashiego, tylko że przyszło mi ją odbyć z ASem.

- AS ci pomógł i dlatego został ukarany?

- Szef tak myśli, chociaż nie wie na pewno.

- A jak było naprawdę?

- Nie wiem jak on to robi. We wszystkim jest najlepszy. Wie najwięcej i pomaga nawet nic nie robiąc. Nie ma żadnych słabości. To nie tak, że on coś zrobił. On tylko zasugerował mi kierunek. Pewnie dużo lepiej sprawdziłby się jako twój brat.

- Nie mów tak. Relację jaką mamy między sobą nie da się zbudować na kłamstwie.

- Wracając do tego co mówiłem. Tamtego dnia dałem Itachiemu do myślenia, a on szybko zrozumiał błędy jakie popełnił. Zaczął się spotykać z Tsukino, chociaż każdy w szkole wiedział, że to ona zawsze uganiała się za nim, a on nigdy nie był nią zainteresowany. Ściągnął w ten sposób plotki na siebie i Tsukino. To było dobre posunięcie. Musiał chyba domyślać się, że forum to jej sprawka. Nawet gdybym miał wątpliwości, to po jego SMSie byłem pewny, że coś planuje.

- Napisał do ciebie? - Zaskoczył mnie tym, że utrzymywali kontakt.

- Nie do mnie, tylko do ciebie.

- CO?! - O czym on mówił?

- Nie widziałaś go?

Złapałam za telefon i szybko weszłam w wiadomości. Nie było żadnych nowych SMSów od Itachiego. Uparcie nie chciałam spojrzeć wyżej na wiadomość którą wysłałam mu po tym jak dowiedziałam się, że szantażuje Tsukino.

- Niczego mi nie napisał.

Neji wyjął mi telefon z dłoni, a po chwili pokazał mi wiadomość jaką otrzymałam przed wysłaniem swojej wiadomości z poniedziałku. Na ekranie widniało zdanie: "Nie wszystko jest takie, jak się wydaje na pierwszy rzut oka."

- Kiedy ja go dostałam i dlaczego nic o tym nie wiedziałam?

- W piątek, tej nocy, kiedy spaliśmy razem. Spałaś kiedy przyszedł.

- No ale jak, przecież.... - Czy to jest możliwe, że grzebał w moim telefonie?

- Przepraszam. Odczytałem go, w obawie, że to co napisał narobi Ci w głowie jeszcze większy bałagan.

- No ale hasło, przecież nie mogłeś to po prostu wejść w mój te... - O zgrozo! Mógł? Nie był tylko moim bratem, ale i ochroniarzem. Czy oni grzebią w moim telefonie i wszystko wiedzą? - Każdy z ochrony może grzebać mi w telefonie? - Byłam zła.

- Nie. To nie tak jak myślisz.

- Więc skąd znasz hasło?

- Nie znam. Nie było mi potrzebne. Byłaś tuż obok, a razem z Tobą twoje palce. Miałem dziesięć prób, ale większość ludzi ustawia dwa.

- Czemu nie powiedziałeś mi nic o tej wiadomości później? Na przykład rano?

- Zastanawiałem się czy to dobry pomysł, a później liczyłem na jakąś okazję, ale ona nie przyszła. Wyglądało że masz się lepiej, a taka informacja mogła pogorszyć twój humor. Sądziłem też że jeśli będziesz o nim myśleć to zajrzysz do telefonu i może sama znajdziesz tą wiadomość.

- Czy Kacper wie co zrobiłeś?

- Ciężko powiedzieć. Z tą wiadomością nie koniecznie, a nawet raczej nie, ale cała reszta pewnie już tak.

- I pewnie mu się to nie spodobało.

- Sama to zauważyłaś. Nie potrafię rozgraniczyć tych stref. Jestem zarówno twoim bratem jak i ochroniarzem, co powoduje że popełniam błędy. Muszę nauczyć się rozgraniczać te światy.

Poderwałam się z miejsca. Stanęłam przed nim z założonymi rękoma a on spoglądał się na mnie zaskoczony.

- Co jeśli ja tego nie chcę? - Jego uniesione brwi niemo pytały mnie co mam na myśli. - A może nie warto to rozdzielać na siłę. Nie wyobrażam sobie abyś miał się stać jedynie moim ochroniarzem, rezygnując w tym czasie z bycia moim bratem. Spoglądał na mnie rozmyślając nad tym co mówię. - Nie chciałabym, abyś kiedykolwiek odsunął się ode mnie, ani rezygnować z tego co mamy, z takich chwil jak ta. Chcę wiedzieć jeśli jest ci źle albo ciężko i móc ci powiedzieć kiedy mnie będzie ciężko. Nie jako człowiekowi, który ma dbać o moje bezpieczeństwo, ale jako osobie, która jest dla mnie ważna. Skoro ty tak bardzo chcesz być szefem mojej ochrony, to czemu nie można tego połączyć? Wcale nie czuję się komfortowo nie wiedząc, ani nie znając człowieka, który odpowiada za mój pobyt tutaj. Nie ufam mu i nie będę w stanie się podzielić z nim tym co mnie trapi. No i cała ta akcja jaką sam wymyśliłeś. Neji, to nie był błąd. Czy właśnie nie tak powinien postąpić prawdziwy szef? Podjąłeś szybką decyzje i sprawnie wprowadziłeś ją w życie. Nikt nie domyślił się, że cokolwiek było zaplanowane, wyszło naturalnie, a twoje czyny pchnęły inną osobę do działania. Itachi zablokował plotki, ale nie zrobiłby tego, gdybyś go do tego nie popchnął. Kiedy wymyśliłeś i wprowadziłeś plan w życie byłeś jednocześnie moim bratem i ochroniarzem. Co więc jest złego w tym połączeniu? Może zamiast to rozdzielać, wystarczy jedynie dopracować?

Neji wstał i zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku.

- Dziękuję. - Cichutko wyszeptał mi do ucha. - Masz rację. Muszę znaleźć swój sposób na bycie szefem, aby móc połączyć obie funkcje.

- Jestem pewna, że ci się uda. W końcu jesteś geniuszem.

Tej nocy również spaliśmy razem w jednym łóżku. Tylko teraz już nie wtuleni w siebie, a koło siebie. Oboje rozmawialiśmy do późnej godziny, wspominając wiele zabawnych historii z naszego życia. Zadzwoniliśmy nawet do Hanabi. Włączyliśmy kamerki i mogliśmy się z nią zobaczyć. Kiedy robiliśmy to będąc we dwoje, ona zawsze mówiła, jak nam zazdrości, że mamy siebie i że chciałaby, abyśmy wrócili już do domu rodzinnego. Ja odpowiadałam jej, że jestem w domu rodzinnym, a w zasadzie jednym z nich i że zawsze może do nas dołączyć. Była jednak zbyt zajęta, aby zrobić to w najbliższym czasie. Dała jednak słowo, że to zrobi jak tylko będzie mogła. Znając moją siostrę, za pewne któregoś dnia po prostu się pojawi i zawoła "niespodzianka".

W niedzielę kiedy Neji poszedł na trening, ja rozsiadłam się w ogrodzie. Miałam czas aby zastanowić się nad tym czego się dowiedziałam. Popełniłam błąd nie dając Itachiemu szansy na rozmowę. Prawdopodobnie chciał mi powiedzieć co planuje, oraz dlaczego zaczął spotykać się z Tsukino, a ja tymczasem całkowicie zdeptałam jego starania. Zarzucałam mu bierność, gdy nie reagował, a skarciłam kiedy przeszedł do działania. Ponownie spojrzałam na telefon z wysłaną do niego wiadomością. „Doprowadziłeś do tego, że żałuję wszystkiego co wiążę się z imprezą u Sasuke.” Czy takie słowa można cofnąć? Wiem, że nie. Jeśli chociaż trochę mu na mnie zależało, to zraniłam go. Jakie jest prawdopodobieństwo, że będzie próbował jeszcze raz ze mną porozmawiać? Westchnęłam ciężko, przypominając sobie zimno jakie od niego emanowało, gdy zabierał rzeczy ze schroniska. Tyle niewykorzystanych okazji. Dlaczego to tak bardzo boli? Nie mogę porównać tego co teraz czuję do tego co przeżywałam, gdy Naruto nie zwracał uwagi na moje uczucia do niego. Czuję jakby moje serce było pełne bólu, a jednocześnie puste, bo ktoś z niego coś zabrał i nie wiem czym je wypełnić, aby uzupełnić ten brak. Czy gdybym napisała do niego, że żałuję i jestem gotowa wysłuchać co ma mi do powiedzenia, to dałby nam jeszcze jedną szansę? Czy mam do tego prawo, aby prosić go o szansę po tym wszystkim? Chciałam coś do niego napisać. Podjęłam próbę, ale niczego nie wysłałam. Nie wiedziałam jakich słów mogłabym użyć, by chociaż w jakimś stopniu wytłumaczyć moje zachowanie. Ostatecznie niczego nie wysłałam. Aby ukryć napuchnięte oczy, poszłam popływać. To był chyba pierwszy raz, kiedy braciszek mnie nie obserwował. Myślę, że i on miał wiele do przemyślenia. Postanowiłam, że tą noc spędzę w mieszkaniu z moją opiekunką. Widziałam jak mi się przyglądała, ale nie zapytała, za co byłam jej wdzięczna, bo sama nie chciałam rozmawiać. W głowie rozważałam różne scenariusze jakie mogą mieć miejsce w nadchodzącym tygodniu. Jak mogłabym dać brunetowi znać, że chcę z nim rozmawiać, że wysłucham teraz wszystkiego co ma mi do powiedzenia. Czy może wystarczy na niego spojrzeć, jeśli tylko podejdzie.

 

* * *

Myślałam, że poniedziałek ponownie będzie dla mnie ciężki, że może znowu ktoś wytknie mnie palcami, będzie się śmiał, a może zaatakuje. Tego dnia mogłabym nazwać się niewidzialną. Ludzie zachowywali się tak jak kiedyś, gdy nie zwracali na mnie uwagi. Sasuke był obojętny jak zawsze, Sasori nie podszedł ani razu, a Itachiego nie widziałam. Powinnam się cieszyć, a tymczasem było to jakieś przygnębiające.

We wtorek przekonałam się jak podobni są bracia Uchiha. Starszy z rodzeństwa miał kamienny wyraz twarzy. Nie chciałam się na niego gapić, a jedynie próbowałam dostrzec w jego oczach zainteresowanie. Przez całą przerwę nie spojrzał w moją stronę ani razu, tak jakbym była niewidzialna, a on kimś dla mnie nieznajomym. Każdego dnia czułam się coraz bardziej niedostrzegalna i nieobecna. Sakura próbowała wyciągnąć mnie z marazmu w jaki wpadałam, a ja chciałam tylko aby wszyscy dali mi święty spokój. Kilka razy widziałam Sakurę rozmawiającą z Sasorim. Zawsze przychodził sam, o nic mnie nie pytał, czasem widziałam jak mi się przyglądał, ale ja wtedy odwracałam głowę. Neji widząc mój stan, coraz częściej spędzał przerwy razem ze mną. By jakoś funkcjonować musiałam czymś zająć myśli. Postanowiłam, że może zacznę uczyć się nowego języka. Pomysł może i był dobry, ale postępy miałam prawie że zerowe. Zaczęłam więc słuchać audiobooki. Po jakimś czasie na swój sposób wróciłam do stanu sprzed czasu poznania kapitana Akatsuki, tak przynajmniej myślałam, ale moi bliscy nie powielali mojego zdania. Nauka kłamania okazywała się teraz bardziej przydatna. Pomagała mi maskować to, co nie chciałam aby inni widzieli.

 

* * *

- Hinata, mam nadzieję, że pamiętasz, że obiecałaś mi dzisiejszy dzień spędzić razem ze mną.

Spojrzałam na przyjaciółkę, starając się ukryć fakt, że kompletnie nie pamiętam składania takiej obietnicy.

- Ach, jak ja nie mogę się doczekać. Będzie cudownie zobaczyć te wszystkie piękne rzeczy. - Wyglądała na zachwyconą i przeszczęśliwą. - Patrzysz jakbyś nie miała pojęcia o czym mówię. - Rzuciła w moją stronę nieco mniej przychylnym tonem.

Uśmiechnęłam się tak jak to mnie uczono, czyli przepraszająco, ale i uroczo. Całe szczęście na Sakurę działały wszystkie wyuczone sztuczki, więc szybko się rozpromieniła i złapała mnie pod pachę.

- Ruszamy.

Po chwili stanął przed nami Sasori. To był chyba pierwszy raz od nie wiem kiedy, gdy obdarzył mnie swoim uśmiechem i uwagą. To co rzuciło mi się w oczy, to opatrunek na jego nadgarstku.

- Idziemy? - Zapytał, kierując pytanie w naszą stronę.

Stanęłam, zastanawiając się jak wykręcić się z tego w co ta dwójka próbowała mnie wciągnąć.

- No dalej, idziemy. Nawet nie próbuj mnie teraz wystawić, bo ci tego Terumi nie daruję. Wystarczająco długo znosiłam twój posępny humorek. Dziś idziemy się świetnie bawić.

- Nie chciałaś, abyśmy poszły tylko we dwie? - Zapytałam, dość cicho, ale nie liczyłam, że nie zostanie to usłyszane przez chłopaka nam towarzyszącego.

- To wystawa sztuki. Nie jestem pewna czy będziesz potrafiła docenić to co tam zastaniemy, za to Sasori owszem. Moglibyśmy nie iść razem, ale i tak byśmy się tam spotkali, to też sama rozumiesz, nic by to nie zmieniło. - Wzruszyła ramionami, po czym pochwyciła mnie pod ramię i przyspieszyła kroku w stronę głównej sali.

Ciężko było dyskutować z takimi argumentami. Szłam posłusznie, zastanawiając się jak to się stało, że umknął mi fakt, iż to akurat w naszej szkole coś takiego robią, a ja nie widziałam żadnych przygotowań, ani ogłoszeń na korytarzach. Czy faktycznie byłam aż tak nieprzytomna w ostatnim czasie? Cieszyłam się, że to już piątek i będę mogła zaraz po tym czymś wyjść i jechać prosto do rezydencji. Tłum wchodzący na salę zasłaniał mi widok, a ja starałam się na nikogo nie wpaść. Sakura złapała mnie jeszcze mocniej. Może nie chciała abyśmy się rozdzieliły. Dałam się ciągnąć do momentu w którym dostrzegłam, że nie ma żadnych stoisk z wystawami, a na boisku rozgrzewają się chłopcy z dwóch drużyn. Kiedy chciałam przystanąć, pod drugie ramie złapał mnie Sasori, nie dając mi szans na zatrzymanie się, ani ucieczkę, dwójka moich towarzyszy zapakowała mnie na jedno z krzesełek na trybunach. Po chwili siedzenia, chciałam się podnieść, ale oni trzymali mnie zbyt mocno, abym mogła się wyrwać, nie robiąc przy tym żadnej sceny.

- Nawet nie próbuj, Terumi. Dziś tu zostajesz i oglądasz.

- Puśćcie mnie.

- Jesteś mu to winna. - Odezwał się Sasori. - Ten jeden raz, zwłaszcza, że to prawdopodobnie ostatni jego mecz w tej drużynie.

 

 

* * * * * * * * *

Minęło sporo czasu od ostatniego wpisu. Nie wiem czy ktokolwiek jeszcze pamięta co działo się w tej historii. Fajnie było znowu poczuć tą historię, po takim czasie, dać jej kolejny etap i stworzyć jedno z kolejnych wrednych zakończeń, dających duże pole do popisu wyobraźni.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz