sobota, 13 października 2018

Poświęcenie - Rozdział 5


Takiego podekscytowania dziewczęta nie czuły od dawna. Ich nocne wyprawy zawsze niosły ze sobą pewne ryzyko. Dotychczas chodziło o to, aby cichaczem wydostać się z posiadłości i najlepiej nie dać się nikomu zauważyć. Całą trójką wybierali miejsca oddalone od domostw i uczęszczanych szlaków. Tym razem miały nie tylko dać się dostrzec, ale i przeprowadzić śledztwo, co prócz lekkiego stresu, wywoływało również dreszczyk ekscytacji. W końcu po długim czasie mogły zrobić coś pożytecznego, pomagając temu, który był w potrzebie. Gdy tylko znaleźli się w bezpiecznym miejscu, Asasin udzielił im przestrogi, aby nie dawały chłopu kosztowności, ani pieniędzy. Wiedział, że potrafią być hojne, to też zamiast kilku najmniej wartych monet, dałyby kilka złotych, a to byłoby wyraźnym śladem, gdzie szukać szczodrego darczyńcę.
Kiedy dojechali na miejsce, okazało się, że plac był pusty. Tropiciel, który dostał za zadanie, obserwować pobitego mieszkańca z terenów posiadłości należących od pokoleń do rodziny Hyuga, poinformował towarzyszy, że osoby, która ich interesuje, nie ma już od przeszło godziny. Uwolnił go jeden z ludzi Gaary, jak tylko zaszło słońce, a mrok zgęstniał na tyle, że nikt nie krzątał się po okolicy. Zakapturzonemu przyjacielowi udało się dosłyszeć, że strażnik przyniósł mu również mały bukłak z wodą, z przykazem, by nikomu o tym nie wspominał, bo Gaara zabronił udzielania jakiejkolwiek pomocy skazanemu. Gdy tylko rozkuto dyby, chłop runął na ziemię. Jego organizm był zbyt wyczerpany, by umożliwić mu zachowanie pionowej postawy. Tego dnia świeciło intensywne słońce, a on nie otrzymał nawet kropli wody od innych. Ludzie bali się, że skończą podobnie jak osądzony, jeśli tylko okażą łaskę. Niewygodna pozycja podczas uwięzienia, odbiła swoje piętno, czego skutkiem były zesztywniałe i obolałe mięśnie. Mężczyzna w pierwszej chwili nie wyobrażał sobie powrotu do domu. Odczekał pół godziny, zbierając resztki sił i pełen determinacji zaczął niepewnie kroczyć, skąd przybył tego ranka. Musiał to zrobić dla żony i piątki ich dzieci. Domowników na pewno zaniepokoiła jego nieobecność. Bał się też tego, co mógł zrobić szlachcic, którego nie tak dawno oskarżył przed hrabią. Mężczyzna bywał mściwy, a chłop miał starszą córkę, na którą poborca podatków nie raz spoglądał lubieżnym wzrokiem. Nie darowałby sobie, gdyby coś stało się któremukolwiek z jego dzieci podczas jego nieobecności. Był jednak tylko zwykłym, biednym chłopem, który w razie kolejnej wizyty szlachcica, nie mógł nic zrobić, ani liczyć na pomoc. Tego dnia boleśnie uświadomił sobie, że jest pozostawiony sam sobie, bo nikt i nic nie może mu pomóc. Wracał więc do domu bez niczego, niosąc same złe wieści. Dodatkowym utrudnieniem, były rany na plecach. Hrabia kazał go wychłostać, a strażnik przydzielony do tego zadania, okazał się nader sumienny. Dołożył mu kilka dodatkowych uderzeń batem, aby więcej nie zawracał głowy hrabiemu. Po mimo upływu wielu godzin, z jego pleców dalej sączyła się świeża krew, a zaschnięte strupy, były jeszcze zbyt delikatne. Przemierzanie nocą lasu w takim stanie, niosło wiele zagrożeń. Nie ulegało wątpliwości, że prędzej czy później wilki wyczują zapach i podążą jego śladem. Musiał więc w miarę szybko dostać się na miejsce. Po krótkim czasie uświadomił sobie, że to niemożliwe. Gdy posłyszał odgłosy nadciągającego zagrożenia, było już za późno na ucieczkę. Schował się w krzakach. Świadom tego, że to żadna ochrona, zasłonił twarz rękoma, próbując osłonić się przed przybyszami. W głowie mu szumiało, a panika odebrał resztę zdrowego rozsądku. Jęczał, kiedy dwie pary silnych dłoni wyciągnęły go z zarośli.
- To ten? - Wypowiedział jeden z mężczyzn, silnym i stanowczym głosem.
- Zdecydowanie. - Odrzekł mu drugi z ludzi.
- No to pierwszy krok za nami. - Asasin spojrzał na chłopa, który wydawał się tak spanikowany, iż zdawało się że jakikolwiek kontakt z nim, był teraz niemożliwy. Stosując jedną z najbardziej znanych mu metod cucenia, wymierzył mu siarczysty policzek.
- Błagam, nie bijcie. Ja wszystko odwołam. Nic, więcej nic, ja już nigdy nie powiem złego słowa na pana. Będę płacił, tylko nie bijcie. Błagam. - Chłop był przekonany, że dopadli go ludzie wynajęci przez poborcę podatków. Jego głos łamał się, sugerując, że w każdej chwili jest w stanie rozpłakać się jak mały chłopiec, nie mogący już znieść więcej zadawanego mu bólu. W tej chwili przyznałby się do wszystkiego, nawet tego czego nigdy nie zrobił.
- No już spokojnie. - Tym razem Asasin poklepał go delikatnie po zaczerwienionym policzku, starając się odrobinę uspokoić trzymanego mężczyznę. - Nie jesteśmy wrogami. Chcemy ci pomóc, więc weź się w garść i zacznij współpracować, zanim skończy nam się cierpliwość i zostawimy cię tu samego sobie.
- Nic złego więcej nie powiem. Pan jest dobry. Ja wszystko zmyśliłem. - Chłop zdawał się nie rozumieć słów Asasina, to też brew bruneta nieco zadrżała z rozdrażnienia.
- Jaki dobry? To kawał chuja! Zobacz w co cię wpakował. - Na głośno wypowiedziane słowa Hanabi, spanikowany mężczyzna zaniemówił. Nie był teraz pewny co ma powiedzieć, aby nikt go już nie skrzywdził.
- Co ja ci mówiłem o twoim słownictwie? - Ze zrezygnowaniem odezwał się brunet do najmłodszego członka wyprawy.
- Przypominam ci, że wolno mi mówić co chcę i kiedy chcę. - Dumnie odparła Hanabi, prostując się przy tym. W jej głosie dało się dosłyszeć nutkę zadowolenia z siebie.
Asasin zagryzł wargę. Choć nie do końca podobała mu się jej postawa, to wiedział, że takim zachowaniem nikt nie połączy jej z hrabiną, która postrzegana jest jako dama z nienagannymi manierami. Ton jej głosu sugerował, że to nie był tekst rzucony po prostu, a celowy zamysł. Słyszał w myślach, jak szepcze mu: "W pałacu jestem damą, ale tu, w lesie, w męskim przebraniu, z maską na twarzy, jestem buntownikiem tak jak ty i nie możesz mi tego zabronić, bo to idealna przykrywka, aby nikt nie odkrył prawdy."
- Podaj wodę, łobuzie. - Odrzekł do niej sarkastycznie, a ona ochoczo wykonała jego polecenie. Znała go wystarczająco dobrze, by wyczuć źdźbło aprobaty na jej poczynania. W końcu spanikowany mężczyzna przestał gadać bzdury, a to kolejny krok do przodu.
- Proszę bardzo. - Odrzekła zbyt dziewczęco, nie mogąc ukryć radości jaka ją przepełniła, bo jej plan się powiódł. Po czym sprostowała się, modulując głos na bardziej chłopięcy. - No to co z nim zrobimy?
- Dobre pytanie. - Asasin ponowienie skupił swoją uwagę na chłopie. - Mamy do pogadania. Najpierw trzeba cię jednak doprowadzić do względnego porządku. Śmierdzisz tak bardzo, że już pewnie mamy nie jedną watahę na ogonie. Trzeba zdjąć ci te łachmany.
Po tych słowach wyciągnął sztylet i z jego pomocą ściągnął resztę ubrań z mężczyzny, łącznie z bielizną. Hinata odwróciła się, a Hanabi wręcz przeciwnie. Jej ciekawość wzmogła się, a ona wytężała wzrok, aby dostrzec jak wygląda mężczyzna bez ubrania. Najchętniej zsiadłaby z konia, aby podejść nieco bliżej. Obie jednak miały zakaz opuszczania siodła. Asasin i Tropiciel zgodnie z ustaleniami zajęli się mężczyzną, a one w razie, gdyby ktokolwiek się pojawił, miały się ulotnić jak najszybciej. Pilnowały też okolicy, nasłuchując, czy nie zbliżają się dzikie zwierzęta, polujące nocą. Mężczyźni przemyli pobieżnie ciało chłopa, a później polali jego rany spirytusem. Chłop zagryzał knebel, jaki włożył mu jeden z przybyłych chwilę wcześniej w usta, wydając z siebie dźwięki, świadczące o przeszywającym go bólu. Nie skarżył się jednak. Wiedział, że to dobry sposób, aby odkazić rany. To mogło mu ocalić życie. Pomyślał również, że skoro marnują na niego spirytus, to oznacza, że nie planują go zabić. Zabieg jaki przeprowadzili Asasin z Tropicielem miał za zadanie nie tylko odkazić rany, ale i zabić zapach krwi. Na końcu dali mu czyste ubranie. Chłop nie wiedział co o tym myśleć, ale bał się sprzeciwić, wiedząc, że ich przewaga nie daje mu żadnych szans. Na koniec Asasin i Tropiciel pomogli mu wsiąść na konia. Przed nim usiadł brunet, każąc mu się dobrze trzymać, aby nie spadł.
- No to gdzie mieszkasz? - Padło pytanie z ust opiekuna dziewcząt.
- Na skraju lasu, w pobliżu bagien.
- Spory kawałek. Ruszamy. - Polecenia Asasina nie trzeba było powtarzać. On jechał jako pierwszy, za nim Hanabi, Hinata, a pochód zamykał Tropiciel, pilnując tyłów.
Na miejscu znaleźli się dopiero po godzinie. Noc nie pozwalała dostrzec szczegółów, ale było widać, że chata jest niewielka, prawdopodobnie dwuizbowa. Ogrodzenia praktycznie nie było, poza zabezpieczonym wybiegiem dla zwierząt. Można więc było szybko ocenić, że chłop nie posiadał zbyt dużego inwentarza.
W oknie domostwa świeciło się słabe światło dogorywającej świecy. Żona poszkodowanego chłopa wspólnie z najstarszą córką czekały na powrót pana domu. Tak jak przewidział chłop, zamartwiały się, bojąc się, że mąż i ojciec już nigdy nie wróci. Obie popędziły mu na przywitanie. Jego skrzywiona postawa i odgłosy cierpienia, zostały zagłuszone szlochem młodszej z kobiet.
- Odradzałbym tak gorączkowe przywitanie. - Tropiciel rzadko się odzywał, to też jego wypowiedź zdziwiła również hrabianki.
- Wszystko w porządku? Hrabia cię wysłuchał? - Zapytała żona, odciągając córkę z ramion męża. Widząc w słabym świetle świecy jego zbolałą minę, domyśliła się, że rozmowa nie poszła tak jakby tego chcieli.
- Nie pomoże nam. - Odrzekł, spuszczając wzrok i mając nadzieję, że nie pociągną tego tematu, przyjemniej w obecności dziecka.
- No ale jak to? Przecież musi nam pomóc. - Młodsza kobieta nie potrafiła zachować spokoju.
- Córko, idź się połóż. - Rzekła do niej matka.
- Nie. Pójdę tam i mu powiem co o tym myślę. Jeśli nic z tym nie zrobimy, to niedługo umrzemy z głodu.
- Słuchaj się matki i ruszaj spać.
- Nie. - Dziewczyna ponownie zaczęła płakać, nie mogąc pohamować łez. - Tak nie można. 
- Dość! - Wrzasnął ojciec, uderzając w stół. - Idź spać, bo dorośli muszą pogadać.
Młoda dziewczyna rozejrzała się po obecnych, po czym posłusznie odeszła, zamykając za sobą drzwi. Hanabi przez chwilę myślała, że spotkała osobę podobną do siebie. Ona jednak by nie odpuściła, albo przynajmniej wyszła komentując sytuację. Wzruszyła więc tylko ramionami i podeszła bliżej Asasina. Lubiła gdy był władczy i męski, a on teraz zachowywał się jak prawdziwy wojownik-zabójca. W takich chwilach inni się go bali, a jej imponował swoją twardą postawą, co skutkowało zazwyczaj przyjemnym uciskiem w podbrzuszu, w połączeniu z pojawianiem się kudłatych myśli. Choć cała ich czwórka miała osłonięte twarze, to i tak była w stanie wyobrazić sobie jaką miał teraz minę, a jego usta wykrzywiały się w geście dezaprobaty, gdy małżeństwo opowiadało o swoich ostatnich problemach.
Sprawa zaczęła się około dwóch lat wcześniej. Początkowo szlachcic przychodził sporadycznie po dodatkowe pieniądze. Zawsze podawał jakieś wytłumaczenie, w które oni nie śmieli wątpić. Mówił o dodatkowych wydatkach hrabiego, o potrzebie pomocy ludziom, którzy zamieszkują tereny przygraniczne, gdzie często rozbójnicy atakują chłopów i ich rodziny. Nikt nie śmiał się sprzeciwić, więc każdy płacił, albo popadał w długi. Rodzina chłopa żyła biednie, ale ich ziemie obradzały o wiele lepiej od innych, dzięki czemu zawsze jakoś się udawało im opłacać wszystkie zbierane składki. Szlachcic z każdym kwartałem chciał więcej i więcej. Najgorzej miały rodziny, w których mieszkała ładna panna. Tam pojawiał się znacznie częściej, aż w końcu chłopi nie mieli już czym zapłacić. Wtedy szlachcic zostawał w domu z najładniejszą z kobiet, a reszta mieszkańców opuszczała na krótko chatę. Po takiej wizycie szlachcic wychodził spocony jak świnia, ale umarzał część długów jakie miał chłop na rzecz hrabiego. Choć opowiadający nie powiedzieli dokładnie co działo się za zamkniętymi drzwiami, to łamiący się głos chłopa doskonale uświadamiał prawdę. Mężczyzna szukał pomocy, bo poborca podatków teraz upatrzył sobie jego córkę, a on nie chciał, aby podzieliła los innych dziewcząt.
Hinata przerwała ciszę jaka nastała w pomieszczeniu. Przypominając sobie to co zrobił jej Gaara, poczuła jak przerażenie i strach ponownie odradza się w niej. Przed oczami stanęła jej chwila, gdy pierwszej nocy wsunął w nią rękojeść sztyletu, oraz to jak przyprowadził Molierda. Nie mogła pojąć, dlaczego mężczyźni byli tacy okrutni. Dlaczego wykorzystywali kobiety w taki sposób? Jakie uczucia nimi kierowały, gdy traktowali kobiece ciała jak swoją własność, z którą mogą robić co tylko zechcą? Targana nieprzyjemnymi wspomnieniami, nie mogła, nie zareagować. Mogła przecież pomóc tej rodzinie już dziś. Sięgnęła do kieszeni płaszcza.
- Jak wiele jest takich rodzin w potrzebie? - Nie próbowała nawet zmienić swojego głosu. Tak bardzo przejęła się losem biedaków, że zapomniała o wszelkich radach udzielonych przez Asasina.
- Zbyt wiele. - Smutno odparł chłop.
- W takim... - Nie dała rady dokończyć, gdyż Asasin przerwał jej, domyślając się co chciała zrobić. Widział, jak wyciągała coś z kieszeni, to też złapał ją za rękę, uniemożliwiając jej ten gest.
- Do kogo najczęściej przychodził szlachcic? - Rzekł twardo i rzeczowo. Zawiało nawet lekką grozą.
- Do kogo aktualnie miał ochotę. - Tym razem słowa padły od chłopki.
Asasin wyciągnął z kieszeni odręcznie przerysowaną mapę pobliskich wiosek.
- Jesteśmy tutaj. - Palcem wskazał miejsce usytuowania domostwa, w którym się znajdowali. - Tu znajduje się pałac hrabiego, a z tego co udało mi się dowiedzieć, poborca mieszka gdzieś tu. - W ten sposób nakreślił najbardziej charakterystyczne punkty. - Chcę wiedzieć, gdzie mieszkają rodziny, które wykorzystał najbardziej. - Chłop zawahał się.
- U naszych sąsiadów bywał często. Jedna z dziewcząt po jego wizycie chodzi z brzuchem. - Odrzekła żona chłopa, na co on sam spojrzał na nią przestraszony.
- Po co wam te informacje? - Niepewnie dopytał zmęczony całym minionym dniem. Rany dalej go piekły, a on czuł jak reszta jego sił uchodzi bezpowrotnie.
- Potrzebujemy dowodów, bądź więcej świadków. Hrabia nie uwierzył jednej osobie, ale jeśli zbierzemy więcej odważnych, oraz jakieś zapiski potwierdzające, że zbiera pieniądze częściej, to może uda się powstrzymać poborcę.
- Ludzie się boją. Nikt też nie chce o tym mówić. - Odrzekła smutno kobieta. - Dziewczynek, które wykorzystywał poborca nikt nie chce, wytykają je palcami, a i one same izolują się od ludzi. Choć nie są niczemu winne, inni już przypięli im łatki kobiet, które kończą w domach uciech.
- No dobra, przejdźmy do konkretów. - Na pierwszy plan wybiła się Hanabi. Asasin już chciał ją powstrzymać, ale ona była szybsza, odsuwając się na bezpieczną odległość od niego. - Załóżmy, że moglibyśmy Wam pomóc. Sposoby są różne, a gdy po dobroci się nie da, są też inne metody. Problem w tym, że nie jesteśmy siostrami miłosierdzia. My coś dla was, a wy coś dla nas.
- Kiedy my nic nie posiadamy. - Chłop zdawał się przestraszony słowami młodzieńca. Małżeństwo było pewne, że to jeszcze gołowąs, który właśnie przechodzi mutację, stąd też jego dziwny głos, który nie pasował ani do kobiety, ani do mężczyzny.
Asasin nie wtrącał się, czując niebywałe oszołomienie. Hanabi, ta wybuchowa dziewczyna, która stwarzała więcej problemów od niejednego nicponia, zdawała się przejść przemianę, tak jakby ktoś rzucił na nią zaklęcie. W jej podejściu dostrzegał samego siebie. Właśnie tak planował poprowadzić tą rozmowę, no ale przecież nikomu nic nie mówił. Nie dzielił się swoim planem z kompanami. Napomknął tylko coś Rycerzowi. Szczegółów nie ustalał z nikim, bo chciał najpierw wybadać sytuację. Wiedział, że Tropiciel zwyczajnie nie będzie się wtrącał. Hinata miała za miękkie serce, dlatego cały czas obserwował ją kątem oka, a Hanabi choć była dobrą i pomocną dziewczyną, nie wątpił, że nie zrobi nic, czego jej zabronił. Przeprowadził z nią wystarczająco dosadną rozmowę przed wyruszeniem z pałacu. Zaskoczyła go jednak swoją postawą. Czegoś ją nauczył i był sam z siebie dumny. W myślach z aprobatą spojrzał na nią, szepcząc do swojego wewnętrznego ja: Jeszcze będą z ciebie ludzie, Mała. 
- Może i macie niewiele, ale że jest was więcej, to coś się pewnie uzbiera. Nie zapominaj, że wiele ryzykujemy. Za wtrącanie się w sprawy hrabiego, grozi stryczek. Nawet nie wiesz jak lubię swoją szyję, tym bardziej głowę. Może nie jestem nadto urodziwy - ostatnie słowa podkreśliła dużo bardziej, tak aby dwójce słuchających ludzi wbiło się to głęboko w pamięć. Wypowiedziała się jak mężczyzna, skreślając możliwość, iż jest kobietą - mimo tego się przywiązałem do samego siebie.
- Panie, ale jak? Kto wysłucha biednego, pokrzywdzonego chłopa? Ludzie zamykają się w domach, bojąc się gniewu poborcy.
- No cóż, to wasza sprawa. 
Asasin poczuł, jak Hinata ponownie chce coś powiedzieć. Ścisnął mocno jej ramie, odciągając nieco na bok. Wykorzystał chwilowy brak zainteresowania jego osobą i szepnął hrabinie, by się nie odzywała. Szybko mogła popsuć to, co udało się osiągnąć młodszej z dziewcząt, a on był ciekaw jak zakończy tą rozmowę. W końcu zmierzała w dobrą stronę, a gdyby coś jej nie poszło, zawsze mógł się wtrącić i naprostować wszystko na dobry tor. On był starszy i nie wątpił, że chłop prędzej dogada się z nim, niż z jakimś młokosem.
- Oddamy wszystko co mamy, tylko błagam, pomóżcie. - Kobieta zaniosła się łzami. - Inni też coś dołożą.
- Jak wykarmisz dzieciaki? - Zapytał swoją małżonkę chłop. W jego głosie dało się dosłyszeć zrezygnowanie.
- Tak przynajmniej...
- Dość tego! - Wypowiedź kobiety przerwał Asasin. - Czas już na nas.
- Panie, ale... - Ponownie nie było dane chłopce dokończyć.
- Nie będziemy brać udziału w waszych kłótniach. Załatwcie to między sobą i pogadajcie z innymi rodzinami. Powrócimy za dwie noce. Jeśli zgadzacie się na nasze warunki, to dobijemy targu.
Nie mówiąc nic więcej, Asasin opuścił komnatę ciągnąc za sobą Hinatę, aby nie zrobiła czegoś głupiego na sam koniec, psując ich starania. Wyszedł jako pierwszy, pomagając dziewczynie wsiąść na konia. Hanabi przechodząc koło nich, klepnęła opiekuna w pupę.
- Dobra robota. - Wypowiedziała swoim chłopięcym głosem.
Miał ochotę ją za to skarcić, ale powstrzymał się, widząc małżeństwo stojące w drzwiach chałupy. Wsiadł na swojego konia i rozejrzał się do koła. Poczuł coś na kształt zaniepokojenia. Jego szósty zmysł odezwał się, przepowiadając kłopoty. Nie zwlekając pognał konia, prowadząc kompanów. Niespełna sto metrów dalej, na drodze stanęła im postać.
- Panie, proszę o pomoc w imieniu wszystkich mieszkańców. - Przybyła zwróciła się bezpośrednio do Asasina. Po głosie rozpoznał, że to młoda dziewczyna, która przywitała ich, razem z żoną chłopa. - Obiecuję, że się odwdzięczę. Nie mam co prawda nic, ale jeśli zechcesz, oddam ci siebie. Zostanę twoją nałożnicą, w zamian za uratowanie moich bliskich.
Hanabi zacisnęła pięści. Miała ochotę zsiąść  z konia i dopaść dziewczynę, a następnie potraktować najgorszymi z zagrań, jakie nauczył ją opiekun.
- Chyba śnisz! - Wysyczała młoda hrabianka, zbliżając się do córki chłopa.
- Nie zwykłem brać do łóżka dzieci. - Odpowiedział nieco rozbawiony Asasin. Jego instynkt najwyraźniej zaczynał zawodzić, skoro pojawienie się tej młodej osóbki, przewidział jako ewentualne zagrożenie. - Kładź się spać. Późno już, a na gospodarstwie zawsze jest dużo pracy. Kogut nie zapieje później ze względu na ciebie. Ruszamy! - Nie mówiąc nic więcej, pognał dalej przed siebie. 
Hanabi burknęła pod nosem kilka obraźliwych słów w stronę chłopki i pognała za brunetem. Hinata nieco zwolniła, ponownie sięgając do kieszeni. Chciała dać coś młodej dziewczynie, ale ku swojemu zdziwieniu, materiałowy worek w płaszczu był pusty. Nie mogąc pomóc, pognała Gwiazdę, aby zrównać się z innymi. 
Nie stawali po drodze. Chcieli jak najszybciej znaleźć się w bezpiecznym miejscu. Nie odzywali się też do siebie. Każdy z czwórki jeźdźców był pogrążony w swoich rozmyślaniach. Gdy znaleźli się wystarczająco daleko, a po młodej chłopce nie pozostał żaden ślad, zakapturzony mężczyzna zeskoczył z drzewa. Cicho jak myszka podszedł do domu, zaglądając przez okno. Ujrzał dwójkę ludzi, rozgoryczonych swoim losem. Kobieta ściągnęła zakrwawioną koszulę z męża, opatrując mu rany po bacie. Płakała, nie mogąc opanować nagromadzonych w niej emocji. Najstarsza córka weszła do izby, nic nie mówiąc, zdjęła garnek z gorącą wodą, nalała do miski i podeszła do matki, zastępując ją. Kobieta poszła przyrządzić posiłek dla męża. Domownicy nie mieli pojęcia, że w tej samej chwili, ich poczynania obserwuje para zielonych oczu. Mężczyzna nie przyglądał się zbyt długo. Odszedł głęboko w las, wsiadł na swojego konia i pognał w przeciwnym kierunku, niż nocni jeźdźcy.
Hanabi choć milczała, to czuła jak jej emocje szaleją. Czekała na pochwałę, jakiś znak, że postąpiła dobrze tej nocy. Ułożyła sobie plan jak odpowie, bądź zareaguje, kiedy w końcu opiekun skupi się na niej. On jednak był dziwnie milczący. Gdy dotarli do pałacu, nic nie mówiąc, złapał Hinatę za ramie i pociągnął w stronę jej komnaty. Krew w żyłach młodszej Hyuga zagotowała się. Ukucie zazdrości zmieszało się z rozczarowaniem, rodząc coś na kształt nienawiści do siostry, ale i do opiekuna. Już chciała iść, aby nagadać obojgu, za to jak ją traktują i pomijają przy ustalaniu planów, gdy na jej drodze stanął Tropiciel.
- Daj mi przejść. - Warknęła niemiło na jednego z przyjaciół.
- Gdzie chcesz pójść? - Lakoniczny głos Tropiciela, był ledwo słyszalny, mimo tego bez trudu zrozumiała każde ze słów.
- Tam. - Odburknęła mu, wskazując kierunek ruchem głowy.
- Na twoim miejscu trzymałbym się od nich teraz z daleka. - Mężczyzna spojrzał przez ramie, w miejsce gdzie niedawno zniknęła dwójka jego kompanów.
- Tak? A to niby czemu? - Odparowała mu nieprzyjaźnie, młoda dama.
- Po co masz oberwać za coś, czego nie zrobiłaś?
- Oberwać? - Hanabi wykrzywiła usta w niezrozumieniu.
- Asasin jest wściekły. O dziwo nie na twój krnąbrny język, a na Hinatę. Póki się nie uspokoi, bez kija nie podchodź.
Hanabi stała przez chwilę, analizując słowa przyjaciela. Prawdą było to, że gdy opiekun się złościł, to zamykał się w sobie, albo klął jak szewc. Ona mu nie podpadła, a świadomość, że tym razem do takiego stanu doprowadziła Asasina jej starsza siostra, spowodowała pojawienie się uśmiechu triumfu. W tym rozdaniu była górą. Nie życzyła siostrze źle. Nawet trochę jej współczuła. Szybko jednak zaczęła zastanawiać się, jak wykorzystać sytuację, w której to ona okazała się tą lepszą z dziewcząt.
Asasin praktycznie wepchnął Hinatę do jej komnaty. Ostrożnie zamknął drzwi, starając się nie narobić hałasu, po czym podszedł do podopiecznej.
- Ile zrozumiałaś z tego co tłumaczyłem przed wyruszeniem? - Zapytał nieprzyjaznym tonem.
- Myślę, że wszystko. - Odpowiedziała mu starając się zachować postawę dzielnej osoby.
- W takim razie powiedz mi, co to ma być? - W górę uniósł sakiewkę wypełnioną monetami, którą wyciągnął z jej płaszcza jeszcze w domu chłopa.
- Zrozumiałam co mówiłeś, ale się z tobą nie zgadzam. Zanim znajdziemy coś, co by pogrążyło poborcę, to tym ludziom może się stać krzywda.
- Jeśli dasz jednemu pieniądze, bo został ofiarą nieuczciwego poborcy, to za chwile pojawi się chmara takich ludzi, tym bardziej, gdy mowa tu o całej sakiewce monet. - Asasin otworzył skórzany worek, wysypując zawartość na łóżko hrabiny. W blasku księżyca, wpadającego do komnaty, dało się dostrzec srebrne i złote kręgi. - Za tyle pieniędzy, to i poborca zgłosiłby się jako poszkodowany. - Mężczyzna rzucił pustą sakiewkę na łóżko. - Widzę, że nic nie zrozumiałaś z moich słów. Jeśli jeszcze raz tak postąpisz, wykluczę cię z tych wyjazdów. - Nie czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia, czy odpowiedź, Asasin opuścił komnatę Hinaty, udając się do siebie.
Nie chciał być dla niej niemiły. Kochał ją jak córkę, a miłość wiąże się również ze strachem o dobro i bezpieczeństwo bliskich. Starał się nie dopuścić do sytuacji, aby spotkało ją coś złego ze strony męża, dlatego nie mogło się wydać, że to oni sami planują wymierzyć sprawiedliwość. Próbując się uspokoić, stracił czujność. Dopiero otwierając drzwi do swojej komnaty, zorientował się, że nie jest w niej sam. Szybkim ruchem złapał nieproszonego gościa, dociskając go do ściany. Sporo niższa osoba nawet nie pisnęła. Dopiero po chwili dostrzegł, kto jest jego gościem.
- Co tu robisz, łobuzie? - Zapytał z lekkim rozbawieniem. Niezadowolona mina dziewczyny, wywołała u niego jeszcze większy uśmiech.
- Tak witasz wszystkich gości? - Hanabi zapytała z udawaną urazą w głosie. Byli blisko siebie, on dociskał ją do ściany, a jej robiło się bardzo gorąco.
- Tylko tych, którzy wchodzą nocami bez pukania.
Puścił ją i już chciał się odsunąć, kiedy objęła go mocno w pasie, przylegając całym swoim ciałem do niego. Policzkiem przytuliła się do jego klatki piersiowej, z rozkoszą wsłuchując się w mocne bicie serca. Jej biło znacznie szybciej. Jego było silne i głośne, ale spokojne.
- Co się stało? - Zapytał zaskoczony jej zachowaniem.
- Nic. - Odszeptała po chwili ciszy. Nie chciała, aby ten moment się skończył zbyt szybko. Pragnęła, aby ją objął równie mocno jak ona jego, a później szepnął jej na ucho, że jest kobietą jego życia.
- To ciekawe.
Brakowało mu słów. Nie spodziewał się takiego zachowania. Poczuł stres, kiedy przyszła mu do głowy myśl, że ma jakieś problemy kobiece i będzie oczekiwała od niego pomocy. On był facetem i nie znał się na babskich sprawach. Kiedy Hinata pierwszy raz zaczęła miesiączkować, Hanabi przybiegła do niego krzycząc, że jej siostra jest ranna i wykrwawia się na śmierć. On wpadł do pokoju z widelcem w ręku, gotów rzucić się na napastnika choćby gołymi rękoma. Zamiast groźnego zbira, w pokoju zastał skuloną na łóżku dziewczynkę, zasłaniającą się zakrwawioną koszulą nocną. Momentalnie kolory zniknęły z jego twarzy. Był jeszcze bardziej zażenowany od Hinaty. Hanabi ciągnęła go za rękaw, a on stał jak słup z widelcem w ręku i nie wiedział co zrobić. Chwilę później do pomieszczenia weszła jedna z sióstr zakonnych. Po głowie dostał jakąś szmatą, co go ocuciło. Nie protestował, kiedy dorosła kobieta wygnała go za drzwi. Był jej wdzięczny, że wogóle się pojawiła. Owszem wiedział co dolegało starszej Hyudze, ale nie miał pojęcia jak mógłby jej to wytłumaczyć. Gdy wrócił do kuchni, dokończyć posiłek, trójka jego przyjaciół, z trudem pohamowywała śmiech. Pierwsza wybuchła Łuczniczka, a za nią pozostała dwójka. Oni domyślili się tego, czego Asasin nie wiedział, pędząc na ratunek podopiecznej. Rycerz ze śmiechu zakrztusił się śliną, na co Tropiciel z przesadną siłą przywalił mu w plecy. Ich jedyna towarzyszka mocno wytargała czarną czuprynę Asasina, głośno komentując: "Dobrze wiedzieć, że znowu na kimś ci zależy." On siedział ze spuszczoną głową, udając, że go to nie rusza. Po chwili sam się uśmiechnął, wyobrażając sobie jak to musiało wyglądać.
Teraz czuł się podobnie. Hanabi, którą uważał za twardą osobę, nigdy nie zachowywała się w taki sposób. Nie wiedział jak zareagować, aby nie uciekła.
- Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć. - W jego głosie dało się posłyszeć pewność wypowiedzianych słów. On jednak modlił się w duchu, aby nie potraktowała jego wypowiedzi zbyt dosadnie i oszczędziła mu trudnych dla niego tematów.
- Wiem, ale nie chcę mówić.
- Powiesz mi chociaż co się stało?
- Przytul mnie, proszę. - Odrzekła cicho, a on spełnił jej prośbę.
Serce dziewczyny szarżowało jak oszalałe. Jej marzenia się spełniały. Byli sami, przytulali się, nikt nie powinien im przeszkodzić, a ona chciała więcej, dużo więcej. Na końcu języka pałętało jej się zdanie: "Pocałuj mnie". Uniosła głowę w górę, aby przysunąć się do jego ust. Wyczuł ruch i spojrzał w dół. Żałowała, że nie widzi jego twarzy. Uwielbiała spojrzenie czarnych, hipnotyzujących oczu. Chciała wyciągnąć dłoń w górę, by pogładzić go po policzku i sprawdzić czy jego jednodniowy zarost jest twardy i sztywny, czy może miękki i przyjemny.
- Nieźle się dziś spisałaś. Moje nauki nie poszły w las. - Uniósł dłoń, czochrając ją po głowie, tak jak to kiedyś robiła grupa jego przyjaciół jemu samemu.
- Uczę się od najlepszych. - Odparła mu dumie, ciesząc się, że ją pochwalił. Liczyła na takie słowa od wyjścia z chaty chłopa.
- No ale nad twoim słownictwem trzeba jeszcze popracować. Nie zapominaj, że jesteś damą.
- Nie jestem, znaczy się, nie chcę być. - Miła atmosfera minęła, a oni odsunęli się od siebie na odległość metra. - Ja w ogóle nie chcę być hrabianką. Chcę razem z tobą podróżować po świecie. Zwiedzić dzikie i fantastyczne miejsca, nauczyć się posługiwać każdą bronią jaka istnieje, pobić choć raz w tygodniu jakiś złych facetów, skroić kilka sakiewek ze złotem tym, którzy mają go za dużo, cudzołożyć i bawić się do rana, każdego dnia.
Po pokoju rozniósł się cichy, męski śmiech.
- Może w następnym wcieleniu będziesz miała jakieś szanse. W tym jesteś i masz być damą, która wyjdzie za jakiegoś ważniaka, będzie mu wierna i nie będzie się narażać na jakiekolwiek niebezpieczeństwa.
- To nie sprawiedliwe. Ty jesteś kim chciałeś być, a mi tego zabraniasz?
- Zapłaciłem wysoką cenę za bycie tym kim jestem. Prawdopodobnie do końca życia, będę pokutował za swoje decyzje sprzed lat. Nie powielaj moich błędów.
- Ja nie uważam, że popełniłeś błąd. Jesteś wspaniały i cudowny. Marzenie każdej kobiety.
- Kiedyś, gdy byłem młody i głupi, też tak myślałem. Jednak kobiety nie potrzebują takich, którzy gonią po świecie, a tych, którzy są przy nich w zdrowiu i chorobie, w nędzy, czy też bogactwie. Nie chodzi tu o to, aby być wspaniałym, odważnym wojownikiem, a po prostu być i nie myśleć o podróżach i wojaczce. Wojownicy są samotnikami, którzy zazwyczaj krótko żyją.
- Nie musisz być samotnikiem. Możesz się związać z kimś.
- Jestem już za stary na takie rzeczy. - Odrzekł stanowczo, licząc, że temat się urwie.
- To nie prawda. Ile starych pryków bierze sobie za żony młode panny? Przecież ty też tak możesz zrobić. - Po tych słowach, Hanabi poczuła jeszcze większą falę gorąca. Nie była przygotowana do tej rozmowy. Bała się, że palnie coś głupiego i wszystko popsuje.
- Powinnaś już iść spać. Jest późno i niedługo będzie trzeba wstawać.
- Dlaczego zmieniasz temat? - Wypowiedziała zdanie z wyrzutem.
- Bo jest bez sensu i do niczego nie powadzi. - Asasin odparł zmęczonym i zniechęconym głosem. Podszedł do szafy z ubraniami, po czym niedbale wrzucił do niej płaszcz, a obok drewnianego szczytu zostawił swoje obuwie. - Może pogadamy o tym, że to twój czas na wciśnięcie się w ślubną kieckę. Twoje zamążpójście rozwiązałoby kilka z problemów.
- Połączmy więc te dwie sprawy. Pobierzmy się i każdy będzie zadowolony. - Odpowiedziała tonem pełnym zadowolenia. Nie sądziła, że rozmowa może potoczyć się tak korzystnie dla niej.
- Idź do siebie, zanim moja cierpliwość się skończy. - Jego ton był coraz bardziej surowy i stanowczy.
- A może ja nie chcę iść do siebie. Mam dość tego miejsca, ciągłych rozkazów i nakazów. Myślałam, że gdy już będę Hanabi Hyuga, to będę miała cokolwiek do powiedzenia.
- Cóż takiego chciałabyś powiedzieć, hrabino? - Asasin pokusił się o nieco szyderczy ton. On również miał dość tego miejsca, a od dłuższego czasu ręka niebezpiecznie go świerzbiła, gdy myślał o aktualnym gospodarzu domostwa.
- Chcę spać dziś z tobą… w łóżku. - Dopowiedziała po chwili, aby nie zrozumiał opacznie jej słów. Na jakiekolwiek kontakty cielesne było jeszcze zbyt wcześnie. Wystraszyłaby go, a tego przecież nie chciała. On miał się w niej zakochać, a takich relacji nie buduje się od razu. Szczególnie, gdy chodzi tu o kogoś takiego jak Asasin.
Brunet przyłożył rękę do skroni, próbując ją rozmasować. Nie miał ochoty na kłótnie, ani ochoty na rozmowę podążającą w tym kierunku. W końcu spojrzał na nią, zbierając w sobie resztki spokoju.
- Hanabi, pochwaliłem cię dziś, bo pokazałaś, że jesteś dojrzałą, mądrą kobietą. Jeśli chcesz, abym dalej tak myślał, wyjdź proszę i udaj się do swojej komnaty. Jest wiele powodów dla których nie możesz tu zostać, a ja przytoczę tylko jeden z nich. Jeśli ktokolwiek nakryłby nas razem, w południe będziesz mogła oglądać, jak dyndam za głowę na linie. To też jeśli życzysz mi śmierci, zapraszam. - Dłonią wskazał na swoje łóżko, dając jej wolną rękę w wyborze.
Dziewczyna opuściła głowę. Zacisnęła pięści z całej siły, aż poczuła paznokcie wbijające się boleśnie w skórę. Mogła spędzić cudowną noc z mężczyzną, którego kochała, tylko za jaką cenę? Nie mówiąc nic, odwróciła się i wyszła bez słowa. Asasin runął na łóżko. Obserwował sufit, wspominając twarz kobiety, która wiele lat temu skradła mu serce i którą stracił, bo chciał zostać najlepszym wojownikiem na świecie.

* * * * *
Następny dzień minął im w niecierpliwym oczekiwaniu na to co miało się stać kolejnego wieczoru. Gaara nie wyglądał na przejętego ostatnim incydentem. Nie wezwał poborcy na rozmowę, ani nie zapytał o biednego chłopa, którego ukarał za szczerość. Hinata rozważała, czy nie poprosić męża o ponowne przemyślenie swojego postępowania. Może udałoby się jej przekonać go, że sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. To było jednak duże ryzyko. Gdyby hrabia nie zareagował, a oni przeprowadziliby swój prywatny osąd, to mogłoby się to spotkać z niezadowoleniem Gaary. Bała się, że jej postępowanie, doprowadziłoby męża do wniosku, iż to oni mieli coś wspólnego z całą akcją, a stawka w jej przypadku, była zbyt wysoka. Już wystarczająco ryzykowała, udając, że Molierd jest jej kochankiem. Wystarczyłoby, aby tylko raz wszedł do komnaty razem ze stajennym, a całe ich oszustwo wyszłoby na jaw. Dlatego ugryzła się w język, starając się niepotrzebnie nie wpaść na Gaarę.

Gdy w końcu nadszedł wieczór na jaki czekali, Wyruszyli w trzyosobowym składzie. Asasin, Hanabi i Hinata mieli spotkać się z chłopstwem, aby wysłuchać co mają im do powiedzenia. Tropiciel, Łuczniczka i Rycerz, mieli za zadanie udać się do poborcy i tam zrobić małe rozpoznanie. Mieli też ich ostrzec, gdyby okazało się, że szlachcic coś wie i kombinuje na boku. Gdyby jednak uznali, że nic nie grozi trójce ich przyjaciół, mogli wrócić do siebie.
Droga minęła im bez problemów. W chacie chłopa, który dwa dni wcześniej został wychłostany batem, zgromadziło się sporo osób. Wszyscy mile ich powitali. Dziewczęta, które uparły się, aby przyjechać tego wieczoru na spotkanie z pokrzywdzonymi, zachowywały się zgodnie ze wskazówkami swojego opiekuna. Cierpliwie i bacznie, słuchały każdej historii o poborcy, starając się nie uronić ani słowa. Większości usłyszały to, co małżeństwo opowiedziało im dwa dni temu. Asasin jedynie udawał, że jest równie mocno zainteresowany jak jego towarzysze. Coś mu nie pasowało, a świadomość, że nie wiedział co było nie tak, jedynie pogarszała sytuację. Momentami, gdy było to możliwe, skracał wypowiedzi innych, przyspieszając całe zebranie. Ostatecznie rzucił kwotę, jaką chcą za pomoc. Przez chwilę chłopi się z nim targowali, aż w końcu udało się wszystkim osiągnąć kompromis. Nie przedłużając, wypchnął dziewczęta na dwór i kazał dosiąść koni. Jego przeczucie biło na alarm, każąc uciekać ile tchu. Dlatego też wybrał inny kierunek, od tego, jakim przybyli do chłopskiej chaty. Nie zupełnie w drugą stronę, ale na tyle okrężnie, aby nie wyjechać naprzeciwko komuś, kto mógł tam na nich czekać. Ujechali zaledwie trzysta metrów, kiedy dało się dosłyszeć za nim tupot innych kopyt. Ich ostatnie poczynania okazały się zbyt śmiałe. Asasin obawiał się tego, że Gaara w którymś momencie zainteresuje się tym co dzieje się na jego terenie. Nie obstawiał jednak, że nastąpi to aż tak szybko. W myślach przeklinał samego siebie. Na szali po ich stronie leżało zbyt wiele. Uciekali galopując w pobliski las.
- Musimy się rozdzielić. - Hinata krzyknęła na pozostałych towarzyszy.
- Wy do pałacu, a ja ich zmylę. - Asasin wykrzyknął w stronę podopiecznych, wskazując im drogę, którą mają pognać swoje konie.
- Tylko mój koń przeskoczy strumień nocą.  - To wypowiedziawszy Hinata pociągnęła za lejce, zwalniając Gwiazdę.
- Kurwa! - Wrzasnął Asasin. Nie taki miał plan działania. To on miał narażać siebie, a nie pozwolić którejkolwiek z dziewcząt na postawienie się w bezpośrednim zagrożeniu.
- Co robimy? Wracamy do niej i walczymy? - Hanabi poczuła lekki strach. Nigdy nie walczyła z prawdziwym przeciwnikiem i choć wierzyła w swoje umiejętności, to niekoniecznie chciała je sprawdzać nocą, w obliczu prawdziwego zagrożenia. - Gwiazda jest szybsza niż nasze konie. Da radę! - Stanęła po stronie siostry, kiedy doszło do niej jaki plan miała Hinata, wierząc, że to w tej chwili najlepsza z możliwych opcji.
- Do pałacu. Trzeba przygotować wszystko zanim do nas dojedzie. - Rozkazał Asasin kierując się w stronę, którą wcześniej wskazał.
- To znaczy co? - Zapytała zdezorientowana.
- Uśpić strażnika. Nie będzie czasu na ciche skradanie się.
Zawracanie koni i próba przekonania Hinaty, do zamiany ról, to najgorszy z możliwych pomysłów. Pościg był zbyt blisko, a ich niezdecydowanie poskutkowałoby złapaniem całej trójki. Choć jemu ewentualna walka nie wydawała się niczym trudnym, to wolał nie sprawdzać, jak poradziłyby sobie hrabianki. Musiał zawierzyć starszej z dziewcząt, że da radę zgubić pościg i choć bał się o nią, to wiedział, że da radę. Jej brawura, którą cechowała się, podczas jazdy na koniu, choć raz mogła się bardzo przydać.

Hinata celowo dała się zauważyć i pognała w stronę, gdzie drzewa gęściej rosły. Z grupki pięciu mężczyzn dwoje znacząco zwolniło, bojąc się o własne bezpieczeństwo. Z zadowoleniem zaobserwowała zmniejszający się pościg. Strach jaki odczuwała, nie paraliżował jej. Adrenalina pobudzała do szybszych reakcji, a pęd kopyt dodawał odwagi i ekscytował. Cała sytuacja mogłaby się jej zacząć podobać, gdyby nie fakt, że nie czas był jeszcze na oklaski i fanfary. Dojeżdżali do końca lasu. Dystans jaki dzielił ją od pogoni nie malał, ani nie wzrastał. Kiedy znalazła się na polanie, popędziła Gwiazdę bardziej.
- No dalej, kochana. - Wypowiedziała uspokajająco, przywierając odrobinę do jej grzywy. - Robiłyśmy to już wiele razy. Ten strumyk jest tylko troszkę szerszy.
Klacz odważnie dobiegła do skraju strumienia i odbiła się mocno. Przeskoczyła bez najmniejszych oporów i odbiegła kawałek dalej. Hinata przystanęła, aby sprawdzić jaki kierunek obiorą goniący ją mężczyźni, kiedy zdadzą sobie sprawę, że nie poradzą sobie z przeszkodą. Na przedzie widziała trójkę jeźdźców. Dwoje z nich powściągnęło lejce, ale trzeci wyraźnie nie zamierzał rezygnować. Nabierał pędu, co zaniepokoiło hrabinę. Zapobiegawczo zaczęła oddalać się, ciągle obserwując poczynania jednego z mężczyzn. Rozum podpowiadał jej, że nie da rady. Jeździec był zbyt ciężki, a takich koni jak Gwiazda, które daleko skaczą, było bardzo mało. On jednak poradził sobie. Hinata ponownie pognała swoją klacz, próbując uciec przed ostatnim z goniących ją mężczyzn. Gdyby nie przystanęła po skoku, miałaby większe szanse na ucieczkę. Błąd jaki popełniła, mógł ją wiele kosztować, zwłaszcza, że jak było widać, na ten numer nie dało się nabrać pozostałego pościgu. Tym razem poczuła przerażający strach.
- Stój! - Wykrzyczał mężczyzna zbliżający się do niej.
Głos zmroził jej wszystkie włosy na skórze. Rozpoznała go od razu. Była w prawdziwych tarapatach. Musiała coś zrobić, ale nie wiedziała czy cokolwiek będzie w stanie. Z Gaarą nie było żartów i nie dało się go w żaden sposób przekupić ani przechytrzyć.
Usłyszała świst, a chwilę później poczuła ciepłą ciecz spływającą po lewym ramieniu. Adrenalina nie dała jej odczuć bólu, po rozciętej skórze. Nie zamierzała jednak stawać. Próbowała jeszcze bardziej przyspieszyć.
- Daję ci trzy sekundy. - Głos był wyraźniejszy i bliższy.
Koń Gaary był szybszy, dzięki czemu dzielący ich dystans ciągle malał. Ona nie odezwała się, nie chcąc się zdemaskować. Gdy czas minął, Gwiazda zarżała, zaczęła niekontrolowanie podskakiwać i zrzuciła dziewczynę z siebie, odbiegając dalej. Hrabia chwilę krążył wokół leżącej osoby, obserwując czy się poruszy. Widząc jak zamaskowana postać rusza ręką i próbuje się podnieść, zeskoczył ze swojego konia. Podszedł dość ostrożnie. Spodziewał się, że drobna postać może go zaatakować, choć nie wierzył, że mogłaby mu cokolwiek zrobić. Księżyc wyraźnie, jak na tą porę nocy, oświetlał łąkę i dwójkę mierzących się wzrokiem osób. Czerwonowłosy nie wiedział z kim ma do czynienia. Czarna chusta przewiązana na twarzy, zasłaniała wszystko poza oczami. Zapobiegawczo, Gaara wyciągnął swoją broń i podszedł krok do przodu.
- Zdejmij maskę! - Powiedział twardo, ale nie uzyskał niczego swoim poleceniem. - Zdejmij, albo sam ci ją ściągnę. - Warknął ponownie.
Hinata była zbyt przerażona, aby zareagować. Przed oczami przebiegło jej wiele czarnych scenariuszy, jakie czekały ją i jej siostrę, a można nawet Asasina, za to, że pozwoliła sobie na wtrącanie się w sprawy męża. Nie mogła dostrzec jak bardzo Gaara był na nią zły, gdyż stojąc nad nią, twarz miał ukrytą w cieniu.
Hrabia nie mogąc doczekać się reakcji, kucnął i mocno złapał nocnego jeźdźca za ranne ramię. Zamaskowana postać pisnęła z bólu, nie odrywając swojego wzroku od hrabiego. Z bliska dostrzegł blask księżycowych oczu. Przerażenie jakie w nich ujrzał, było odurzająco znajome. Poluźnił uścisk na ramieniu. Złapana osoba nie stawiała oporu i wiedział, że nie zmieni się to, nawet jeśli całkowicie by ją puścił. Jego wyczulony słuch pochwycił dźwięki świadczące, że reszta pościgu kieruje się w ich stronę. Dzieliło ich mniej niż osiem minut.
- Uciekaj. - Wypowiedział normalnym, aczkolwiek rozkazującym tonem. Dziewczyna nie reagowała, dlatego złapał ją i postawił na nogi. - Uciekaj stąd, ale już! - Do swojej wypowiedzi dodał więcej zdecydowania. - Jedź na północ i ukryj się w tamtejszych krzakach. Tam poczekaj, aż nikogo nie będzie. Czy wolisz być złapana?
Zaprzeczyła mu ruchem głowy.
- Masz pięć minut, aby tam dotrzeć.
Hinata wsunęła palce pod chustę i zagwizdała. Gwiazda szybko do niej podbiegła. Chciała wsiąść na konia, ale jej stłuczona od upadku ręka, zabolała tak bardzo, że nie mogła się wciągnąć. Gaara złapał ją i posadził na koniu, po czym klepnął klacz, aby ruszyła już w drogę. Hrabina odwróciła się do tyłu. Widziała swojego męża jak obserwuje ją. Nie mogła uwierzyć w to, że ją puścił. Dlaczego to zrobił? Czy wiedział, że to ona? Co to oznacza dla niej? Kiedy drugi raz się odwróciła, on już siedział na swoim koniu, kierując się w przeciwnym kierunku, z którego posłyszał tupot nadjeżdżających towarzyszy.
Kilka minut później Haftrid z trójką innych mężczyzn dotarli do hrabiego.
- Gdzie on jest? Złapałeś go? - Zapytał Haf.
- Nie. - Odburknął nieprzyjaźnie Gaara.
- Jak to nie? To gdzie on jest? - Przyjaciel czerwonowłosego nie mógł przyswoić usłyszanej informacji. Hrabia był niezwykle uparty i nigdy nie odpuszczał. Nie zrezygnowałby z pogoni od tak.
- Pognał gdzieś tam. - Głową wskazał miejsce niezgodne z prawdą. - Skoro już jesteśmy w komplecie, zapolujemy sobie na niego i pozostałą dwójkę.
- Panie, może się rozdzielimy? - Zapytał jeden z wartowników.
- Nie ma takiej potrzeby. - Gaara pognał konia, nadając tempo innym.
Haftrid nie uwierzył przyjacielowi. Dodatkowe towarzystwo wykluczało drążenie tematu. Wierzył jednak, że jest powód takiego zachowania, a gdy będą już sami, on pokusi się o wyciągnięcie wszystkich informacji od hrabiego.

Hinata zdążyła ukryć się w krzakach przed przyjazdem pozostałych kompanów hrabiego. Początkowo liczyła, że zsiądzie z konia, ale ból jaki nasilał się w całym jej ciele, uświadomił ją, że nie będzie w stanie ponownie na niego wsiąść. Z rany dalej ciekła krew. Ściągnęła więc chustę z twarzy i niezdarnie zrobiła z niej prowizoryczny opatrunek. Gaara wyraźnie prowadził ludzi w inną stronę, wystarczyło więc chwilę odczekać i upewniwszy się, że nic jej nie grozi, i ruszyć w stronę pałacu. O jakimkolwiek biegu, nie było mowy. Bolało ją całe ciało, a każdy podskok był istną torturą. Siłą woli wytrzymała do czasu, gdy dostrzegła dwójkę osób w znajomym miejscu. Hanabi i Asasin podbiegli do niej. Zaniepokoił ich powolny chód Gwiazdy. Mężczyzna w ostatniej chwili złapał spadającą z klaczy dziewczynę.
- Hinata. - Wypowiedział z lękiem w głosie. - Co się stało?
- Nie wygląda dobrze. - Młodsza z dziewcząt przez przypadek przejechała dłonią po lewym ramieniu siostry, na co starsza syknęła z bólu. - To krew? - Zapytała jeszcze bardziej martwiąc się o siostrę.
- Kurwa mać. - Syknął Asasin, wyładowując swoją złość. - Po jaką cholerę ja wam pozwoliłem na te wyprawy? Co mnie podkusiło? Ki diabeł maczał w tym palce, a ja taki stary i głupi, dałem wam pozwolenie.
- Nic mi nie jest. - Słabo odrzekła Hinata, chcąc uspokoić opiekuna.
- No jasne że nic. Krew się leje, ty lecisz mi przez palce, ale nic się nie dzieje. - Zadrwił głośno, nie żałując sarkazmu w swoich wypowiedziach. - To tylko nasza hrabina złamała paznokieć. Pierdolić tego jebanego smarka, że też nasłał na nas jakiś pierdolonych gońców. Już ja ich wszystkich dorwę i zajebię na miejscu. Sam pewnie grzeje dupsko w pościeli.
- Ja ci pomogę ich zajebać. - Dumnie dodała Hanabi, wypinając przy tym pierś do przodu.
- Ty to się hamuj ze słowami. - Palcem wskazał na młodszą z dziewcząt.
- Czemu niby? To niesprawiedliwe. Ty klniesz, a ja nie mogę?
- Ty jesteś damą, a ja to zwykły rębajło, więc mogę pierdolić, gadać co chcę i komu chcę. - Zdjął chustę i rozerwał koszulę Hinaty na ramieniu, aby sprawdzić jak wygląda rana.
- Ja też chcę być rębajło!
- Hanabi, znasz bajkę o tymitu? - Zapytał, ponownie zawiązując chustę Hinacie, aby zmniejszyć krwawienie z rany.
- Nie znam. - Odburknęła mu  pod nosem nieco rozczarowana.
- Ty mi tu nie pierdol. Bierz Gwiazdę i zaprowadź ją do stajni. Tylko cichaczem, aby nikt nie widział.
- A ty?
- Zaniosę ją do Łuczniczki.
- Po co? Chcesz ją tam ukryć?
- Trzeba ją pozszywać.
- Szycie? - Hinata zapytała z nadzieją, że się przesłyszała.
- Rana za głęboka na pozostawienie jej samej sobie. Będzie blizna i to brzydka jak cholera. - Dziewczyna jęknęła jedynie w odpowiedzi. - Teraz to już nie ma co wzdychać, tylko się modlić aby zakażenie nie poszło. Coś jeszcze ci dolega? - Widział, że czegoś nie chce mu powiedzieć, co mu się bardzo nie podobało. - Mów, zanim podniosę cię z ziemi, bo wtedy nie będę zważał na krzyki, tylko zaniosę jak worek ziemniaków.
- Wszystko.
- Co wszystko?
- Boli.
- Bo? - Zapytał jeszcze bardziej zirytowany niż chwilę wcześniej. To odpowiadanie półsłówkami było nie na miejscu, kiedy czas ich gonił, a pościg w każdej chwili mógł ich przyłapać na gorącym uczynku.
- Spadłam.
Miał wielką ochotę powiedzieć "a nie mówiłem". Zagryzł mocno język zębami. To nie było miejsce, ani czas na kazania. Zatrzymał dla siebie wszystkie mądrości świata, bo nic by przecież nie zmieniły w tej chwili. Najdelikatniej jak tylko potrafił, wziął ją w ramiona. Widząc jak zaciskała zęby, aby nie krzyczeć i nie jęczeć z bólu, poczuł jeszcze większą wściekłość, że nie skierował pościgu na siebie. On by sobie poradził lepiej, a jeśli ktoś by go zranił, to bolałoby go to o wiele mniej, niż patrzenie na męczącą się dziewczynkę. Tak ją widział. Nie jako dojrzałą kobietę, którą się stała, a przestraszoną dziewczynkę, która została jego podopieczną wiele lat temu. Już nawet nie był w stanie doliczyć się minionych lat w towarzystwie hrabianek. Wywróciły całe jego życie do góry nogami, a on nie wyobrażał sobie tego, że mogłoby ich nie być. Zmieniły go, naprawiły jego duszę, nadały nowy rytm sercu i dały powód do tego, aby dalej żył i nie stoczył się na dno w swej marnej egzystencji. Przemiana jaką przeszedł przez minione lata była najlepszą rzeczą jaka spotkała go w życiu. Miała jednak swoje konsekwencje. Za każdym razem, gdy którejś z nich coś się stało, jego serce łomotało boleśnie w klatce piersiowej.
Hanabi posłusznie odprowadziła konia siostry i dotarła do przyjaciół. Łuczniczka nie spała, a w jej pokoju o dziwo był jeden z ich paczki kompanów. Asasin zdawał się niezdziwiony. Najmłodsza z towarzystwa zapytała o powód odwiedzin Rycerza, ale wszyscy ją zbyli i kazali jedynie igłę nawlec. Hinata opowiedziała pokrótce co się stało. Przed szyciem zaproponowano jej alkohol jako środek przeciwbólowy, ale odmówiła. Obawiała się, że jeszcze tej nocy czeka ją rozmowa z Gaarą i nie chciała być pijana w tym czasie. Łuczniczka wyprosiła obu mężczyzn, wspólnie z Hanabi rozebrały ranną, aby sprawdzić, czy nie ma innych obrażeń. Kobieta tak jak potrafiła, przebadała Hinatę. Hrabina miała wiele stłuczeń i prawdopodobnie złamane jedno żebro. Zaleciła jej wypoczywać i nie forsować się w najbliższym czasie. Organizm musiał uleczyć się sam, a gdyby poczuła się gorzej, miała niezwłocznie wezwać lekarza. Kobiety obmyły jej ciało, założyły czystą koszulę Łuczniczki i ponownie zaprosiły męskie grono.
- Trzeba ją zanieść do pokoju. Najlepiej aby dzisiejszej nocy ktoś z nią był. Nie wiemy czy nie stało się coś gorszego, czego nie dostrzegłam. - Najstarsza z kobiet wypowiedziała słowa półgłosem do Asasina.
- Dobrze. - Odrzekł jej, czując że to jeszcze nie koniec strachu o dziewczynę. - Zostanę z nią.
- To kiepski pomysł. Jesteś jej opiekunem, a ona ma męża. Jeśli ktoś rano zauważy twoją obecność w pokoju hrabiny, to oboje będziecie mieli nie lada problemy.
- Ja z nią będę. Mnie się nikt czepiać nie będzie. - Do rozmowy wtrąciła się Hanabi. Bardzo chciała pomóc swojej siostrze. Widząc minę opiekuna, była pewna, że zaraz poda masę powodów, aby to nie była ona. Postanowiła zareagować szybciej niż on. - Zawsze mogę powiedzieć, że miałam zły sen, albo że przecież w klasztorze cały czas spałyśmy razem. Jak ktoś zauważy, że Hinata ma siniaki, to powiemy, że w nocy się rzucam i przywaliłam jej z łokcia, albo kolana.
- To dobry pomysł. - Po stronie Hanabi stanęła Łuczniczka. Asasin westchnął i kiwnął jedynie głową. - Powiem ci co i jak zrobić, gdyby się jej pogorszyło.
Kobiety odeszły, do półki z lekarstwami jakie posiadała właścicielka lokum. Brunet podszedł w tym czasie do drugiej podopiecznej.
- Jak się czujesz? - Zapytał licząc, że sytuacja wygląda choć trochę lepiej niż w pierwszej chwili.
- Jakbym wpadła pod załadowany wóz. - Zaśmiała się, ale szybko tego pożałowała, chwytając się w okolice obolałego żebra.
- Myślisz, że cię rozpoznał? - Zapytał bez ogródek, wykorzystując sytuację, że nikt nie zwracał na nich uwagi.
- Nie myślę i choć nie potrafię tego wytłumaczyć, jestem pewna, że on wie, że to ja.
- Skąd?
- Nie wiem.
- Chyba powinniśmy uciekać stąd. - Niespokojnie spojrzał na Hanabi. On również nie chciał, aby Gaara skrzywdził młodszą Hyugę. - Przetrwasz drogę do ciemnego lasu? - To był długi kawał, a ona nie nadawała się do jazdy. Gdyby jednak udało im się tam dostać, to mogliby ukrywać się do czasu, aż wydobrzeje trochę i będzie w stanie sama utrzymać się w siodle.
- Nie uciekniemy. Nie możemy. Gaara znajdzie nas bez względu na to, gdzie byśmy się schowali. - Położyła swoją ciepłą dłoń, na dłoni opiekuna. - Nie martw się. Nie pozwolę mu skrzywdzić Hanabi. Choć bywa okrutny, to po dzisiejszym spotkaniu jestem pewna, że potrafi być też dobry.
- To że pozwolił ci uciec, nie znaczy że ma serce. Może jeszcze pokazać pazurki. - Prychnął nieco niezadowolony jej postawą. Tyle świństw już jej zrobił, a ona zaczynała go bronić. Kobiety były jednak dziwne i głupie.
- Po prostu uwierz we mnie i daj mi szanse rozegrać to po swojemu. Jeśli Gaara zagrozi bezpieczeństwu Hanabi, to daję ci słowo, że zbieramy swoje manatki i idziemy stąd jak najdalej.
- Niech ci będzie.
- Lepiej już ruszajcie. - Łuczniczka wypowiedziała głośniej swoją radę. Towarzystwo zebrało się dziarsko i opuściło pokój przyjaciółki.
* * * * *

Hanabi czuwała całą noc przy siostrze. Starsza z dziewcząt nie mogła zasnąć. Wierciła się i nawet dostała gorączki nad ranem. Temperatura nie była zbyt wysoka, co dało się wytrzymać. Problem stanowiło żebro oraz pulsująca rana na ramieniu. Ciężko było jej znaleźć pozycję, w której nic by ją nie bolało. Obie też bały się, że Gaara załomocze do drzwi, bądź od razu potraktuje je kopniakiem i wtargnie do środka po wyjaśnienia. Udało im się zapaść w głębszy sen, dopiero gdy na dworze zaczynała się już kręcić służba. Poczuły się bowiem pewniej, a zmęczenie było wystarczająco namacalne, by upomnieć się o zaległy wypoczynek. Obudziły ich służki, które przyniosły hrabinie ubranie. Hanabi czując, że nie da rady jeszcze wstać, a w pokoju siostry nie dało się spać dalej, podniosła się i powędrowała do swojej komnaty. Opiekę nad nią mógł już przejąć Asasin, to też Hinata zdawała się bezpieczna. Hrabina natomiast nie miała tyle szczęścia. Ona wbrew swojemu samopoczuciu, zwlekła się w łóżka i zaczęła się przygotowywać do z pozoru normalnego dnia. Nie chciała, aby mąż zastał ją śpiącą w pościeli, bo w to że się zjawi, nie wątpiła. Bała się konsekwencji, jakie mógł wyciągnąć Godaime. Teraz jednak nie była taka bezbronna i przerażona jak podczas pierwszej wizyty Molierda. W myślach rozgrywała scenki z nadchodzącej rozmowy, dobierając słowa i argumenty, którymi będzie mogła się posłużyć. Czuła strach, ale również determinację. Nie mogło się nie udać, wystarczyło tylko odpowiednio wszystko rozegrać. Gaara w końcu nie chciał jej krzywdy, bo gdyby tak nie było, nie pomógłby jej uciec. Wróciłby również do pałacu na noc, a z tego co zasłyszała od służby, hrabia wyjechał w nocy i jak dotąd nie wrócił. Jedna ze służących rozczesywała jej włosy, gdy drzwi z hukiem się otworzyły, a w nich stanął owy czerwonowłosy mężczyzna, który był  teraz panem tej posiadłości.
- Wszyscy wyjść. - Warknął ostro, ale już samo spojrzenie mówiło, jakie są jego oczekiwania.
Służące nie czekały na powtórzenie słów, przez swojego pana. Posłusznie opuściły komnatę hrabiny, zamykając za sobą ciężkie drzwi.
W pomieszczeniu zapanowała cisza, niezakłócana żadnym hałasem z zewnątrz. Tak jakby cały dwór zamilkł w oczekiwaniu na dalszy przebieg wydarzeń. Gaara stał przy drzwiach, obserwując żonę. Siedziała we wielkim fotelu, ubrana w piękną, długą suknie, w kolorze bezchmurnego nieba w samo południe. Nie znał się na materiałach, dlatego nie wiedział, że jest ona z jedwabiu, a ona wkładając ją miała nadzieję, że bufiaste rękawy zasłonią ranę na ramieniu i nie będą urażać bolesnego miejsca. Służące o dziwo nie zapytały co się jej stało. Spojrzały jedynie po sobie porozumiewawczo. Początkowo dziwiło to Hyugą, ale później z ich wypowiedzi domyśliła się, że od razu założyły iż to robota jej męża. Rozważała nawet to, by stanąć w obronie Gaary, ale wówczas musiałaby wytłumaczyć w jakich okolicznościach doszło do tak głębokiego zranienia, co nic by nie dało, bo przecież ranę faktycznie zawdzięczała Godaime.
Hinata spuściła głowę, jak tylko dostrzegła kto wszedł do komnaty. Gaara nie mógł więc dostrzec jej twarzy, ani wyczytać z oczu jak bardzo się go lęka. Za to z łatwością dostrzegł jej nierówny, ciężki oddech. Bała się go, co nie zdawało się niczym nowym. Podszedł powoli. Stanął wystarczająco blisko, by móc ją dotknąć. Widział jak się poruszyła, po czym jej dłoń zbyt nerwowo powędrowała do lewej strony jej brzucha. Prawa dłoń. Lewą nie wykonała żadnego ruchu. Mógłby założyć się o własną głowę, że coś jej dolega, choć próbowała to maskować. Palcem wskazującym uniósł jej podbródek. Spojrzenia małżonków spotkały się, odsłaniając prawdę przed obojgiem z nich. Hinata nabrała ostatecznej pewności, że on wie. Gaara, wbrew swoim nadziejom, upewnił się w swoich podejrzeniach. Wpatrując się w księżycowe oczy, zastanawiał się jak to w ogóle było możliwe, aby jego strachliwa żona, nocami przemieniała się w nader odważnego jeźdźca, galopującego po ciemku, wbrew zdrowemu rozsądkowi i skaczącemu przez pobliskie strumienie. Podejmując ostatnią próbę zaprzeczenia oskarżeniu jej o prowadzenie podwójnego życia, złapał za lewy rękaw jej sukni i ściągnął materiał niżej, odsłaniając opatrunek, lekko już nasiąknięty krwią. Rana była nader świeża i w miejscu, które zapamiętał z nocnej wyprawy. Dowody mówiły wystarczająco dużo. To nie mógł być przypadek. Na potwierdzenie, ona nie spoglądała na niego z panicznym strachem. Dostrzegł błagalną minę, żebrzącą go o wybaczenie.
- Proszę, ukarz jedynie mnie. - Wypowiedziała słabym głosem, potwierdzając wszystkie jego dotychczasowe myśli.
Słowa zburzyły jego chwiejną postawę opanowania. Głupia kobieta nie zdawała sobie sprawy z tego, jak wiele ryzykowała. Narażała swoje życie, podczas, gdy on próbował je ocalić. Wzrok utkwił w jej dekolcie. Odkrytą, delikatną skórę nie zdobił żaden dodatek. Był odurzająco pusty.
- Gdzie masz wisiorek? - Wysyczał przez zęby, mocno starając się nie wrzasnąć na całe gardło.
Nie zrozumiała jego pytania. Spodziewała się krzyku, słów, które wywrócą jej świat do góry nogami, czynów, które zadadzą jej jeszcze większą porcję bólu, czegokolwiek, co ukaże ją za zbrodnie jakiej się dopuściła.
- Gdzie jest ten przeklęty wisiorek, który ci dałem? - Tym razem słowa wypowiedział głośniej i bardziej wrogo. Oczy zalśniły mu niebezpiecznie.
- W szufladzie. - Odrzekła cicho, przez zaciśnięte gardło.
Gaara od razu ruszył w stronę toaletki. Złapał za pierwszą szufladę, wyszarpnął ją i wysypał całą zawartość na blat mebla. Nie widząc tego czego szukał, jednym ruchem ręki zrzucił wszystko na podłogę, po czym tym samym sposobem wyciągnął drugą z szuflad. Tym razem wspomniany wisiorek ukazał się wśród innych, kosztownych elementów biżuterii. Złapał go i podszedł do żony. Nerwowo zawiązał go na jej szyi, nie żałując sobie ilości supłów, aby jak najbardziej uniemożliwić jej ponowne zdjęcie. Po skończeniu szarpnął ją za zdrowe ramie, stawiając naprzeciw siebie, aż ich ciała stykały się ze sobą.
- Zdejmij go jeszcze raz, a każę ci go przyszyć i wtopić w skórę. Zrozumiałaś?
- Tak. - Odparła słabo, nie rozumiejąc, skąd ta wielka obsesja na punkcie jakiegoś zwykłego wisiorka.
To mu jednak nie wystarczyło. Kamień zawieszony na rzemyku nie mógł wystarczyć, jeśli ona tak nierozważnie postępowała za jego plecami. Odniósł niepokojące wrażenie, że najważniejsze dla niej było bezpieczeństwo siostry, podczas gdy ona była gotowa na przyjęcie każdej kary, aby tylko młodsza Hyuga nie cierpiała. Wychowywanie w klasztorze miało więc więcej minusów, niż zakładał na początku. Altruizm sióstr zakonnych, dawał o sobie znać w zachowaniu starszej Hyugi. Hrabia wziął kilka głębszych wdechów, by nie wybuchnąć złością. Całą noc jeździł z innymi wybrańcami, polując na nocnych jeźdźców, wyprowadzając w pole tych, którzy mu towarzyszyli, aby tylko nie poznali prawdy. Wiedział że powinien się opanować, bo tak byłoby rozsądniej. Zacisnął pięść kilkakrotnie, po czym rozluźniał, próbując zdławić chęć uderzenia hrabiny. Nigdy nie podniósł ręki na kobietę, ale tego dnia był bliski złamać jedną ze swoich zasad. Gdy pierwsza fala gniewu minęła, wiedział co musi zrobić. Nie dała mu wyboru. Chcąc ją ocalić, musiał dać jej do zrozumienia, jak kończą się takie samowolne numery, a nie sądził, by stłuczenia i rana na ramieniu cokolwiek zmieniły. Rany powierzchowne się goją, blizny giną pod warstwami ubrań, a z czasem w ogóle zapominamy, że je posiadamy. Rany w sercu zostają na wieki. Spojrzał na nią obcym wzrokiem. Jej postawa zmieniła się od razu. Przerażenie wpełzło na twarz hrabiny, skóra zbladła. Wiedziała, że coś się wydarzy, choć nie zdawała sobie jeszcze sprawy z tego jak okrutną karę ma dla niej mąż. Szarpnął ją do okna. Drugą ręką otworzył szeroko ościeżnice. Za paska wyciągnął linę, jaką zabrał na polowanie na nocnych jeźdźców. Przerzucił nią przez środkową framugę, po czym zaczął związywać ręce kobiety, przywiązując ją do otwartego okna. Hrabina zaczęła myśleć, że chce ją wyrzucić związaną, ale gdy skończył, ponownie na nią spojrzał.
- Nigdy więcej nie wsiądziesz na żadnego konia, nie wyjedziesz z pałacu bez mojego pozwolenia i nie będziesz wtrącać się w sprawy mężczyzn. Jeśli złamiesz któryś z zakazów, bądź zrobisz jakikolwiek inny numer, - dłonią złapał za jej szyję, lekko podduszając - w pierwszej kolejności zapłacą ci, których miłujesz najbardziej. Udowodnię ci, że ze mną nie ma żartów. - Ostatnie zdanie wypowiedział złowróżbnie.
Hinata wstrzymała oddech na zbyt długo. Dopiero ból w klatce piersiowej przywołał ją do rzeczywistości. Nie wiedziała co miało oznaczać przywiązanie do okna, ale gdy usłyszała, jak hrabia na korytarzu krzyczy, by na dziedziniec wyprowadzić jej konia, zamarła. Chciała się uwolnić, ale sznur był mocno zawiązany, a węzeł porządny. Nie wiedziała nawet jak się za niego zabrać, bo jak dotąd nie widziała, by ktokolwiek wiązał w ten sposób kogoś bądź coś.
Gaara po wydaniu polecenia, udał się prosto do swojego pokoju. Ze ściany ściągnął duży, ciężki, dwuręczny miecz. Był bardzo, ale to bardzo ostry. Spokojnym krokiem udał się na dziedziniec. Konia kazał podprowadzić tak, aby było go widać z okna komnaty Hinaty. Nie spojrzał, czy ona tam jest i patrzy. Wystarczająco dużo zaciekawionych gapiów było pochowanych po kątach, tak aby widzieć co się dzieje, ale przypadkiem nie podpaść.
- Zawiąż mu oczy. - Hrabia wydał polecenie do stajennego.
Młody mężczyzna czym prędzej skoczył po chustę, którą zarzucił na oczy pięknego konia, zaczynając domyślać się, co się święci. Nikt nie rozumiał pobudek, jakie rządziły Gaarą, ale nikt też nie śmiał nawet zapytać, ani sprzeciwić się wydanemu poleceniu. Hrabia podszedł do klaczy, ręką pogładził ją po głowie. Była pięknym i niezwykle sprawnym koniem, ale i niebezpiecznym. Przymknął oczy, biorąc jednocześnie potężny zamach. Chciał zakończyć sprawę jednym płynnym ruchem, by Gwiazda nie cierpiała. Tyle tylko mógł dla niej zrobić.
Hinata wystarczająco dużo mądrych lekcji odebrała od Asasina. Choć początkowo zdawało jej się, że nie uwolni się inaczej, niż przy użyciu ostrego narzędzia, to gdy sprawa miała dotyczyć jej ukochanej klaczy, rozum wykrzesał jakiś pomysł, a węzeł okazał się rozwiązywalny. Obolała, biegła na dół, by zdążyć, zanim będzie za późno. Mogła przecież błagać męża o litość. Wbiegając na plac, dostrzegła gapiów i to jak Gaara stoi przed jej koniem, dzierżąc w dłoni największy miecz, jaki tylko widziała. Złapał go oburącz, a ona ponownie zaczęła biec. Nikt z obecnych nie rozumiał co się dzieje, ani nie próbował jej zatrzymać. Prawie nikt. Asasin zaalarmowany chwilę wcześniej, również zmierzał w stronę dziedzińca. Kiedy dostrzegł całą sytuację był w odpowiedniej odległości, aby zareagować. Wystartował w stronę całego zamieszania. Nie wiedział jednak, że chwilę wcześniej hrabia ostrzegł swoich ludzi, aby nie pozwolili mu się do niego zbliżyć, póki nie skończy. Piątka potężnie zbudowanych mężczyzn wyrosła przed nim, blokując go na chwilę. Powalał ich jednego po drugim. Sekundy jakie mu zabrali, przeważyły na niekorzyść sytuacji.
Kiedy Gaara otworzył oczy, Hinata stanęła pomiędzy koniem, a jego mieczem. Gdyby uchylił powieki choć odrobinę wcześniej, może byłby w stanie się zatrzymać. Teraz jednak było już za późno. Nadludzka siła, jaką przełożył na ruch ręki i miecza, była nie do zatrzymania. Nawet tępym mieczem odrąbał by głowę konia podczas tego uderzenia. W jego myśli pojawiło się oczywiste stwierdzenie, że za sekundę potoczy się nie jedna, a dwie głowy. Nie istniała żadna siła, która mogłaby cofnąć czas. Hinata również zdała sobie z tego sprawę, a mimo tego jej wyraz twarzy się nie zmienił. Jeśli Gwiazda miała zginąć z jej winy, to razem z nią. Kiedy oboje byli pewni nieuchronnego końca, Gaarze zdawało się, że kamień wiszący na szyi hrabiny delikatnie błysnął. Potężna, niewidzialna siła odbiła miecz, wyrzucając go z rąk właściciela. Dźwięk uderzenia stali o kamienny bruk zagłuszył i przyćmił odgłos łamanych kości.
- Prima petitio. - Słabym, przestraszonym głosem odezwała się Hinata. Po chwili pewniej, powtórzyła swoją wypowiedź tak, aby każdy ją usłyszał, mogąc zaświadczyć, że je wypowiedziała. - Prima petitio!
Asasin zdołał przedostać się do centrum wydarzeń. Wyjął sztylet, chcąc go umieścić w plecach hrabiego. Wziął zamach, ale jego rękę, swoim ramieniem zablokował Haf.
- Nie bądź głupi. Nie skrzywdził jej. - Szepnął do Asasina, chcąc go powstrzymać od narobienia sobie kłopotów. - Zabiją cię, a on i tak to przeżyje. Chcesz ją zostawić bez opieki? Pomyśl, co będzie z młodszą dziewczyną.
Haf nie czuł się pewnie, zatrzymując opiekuna hrabianek. Widział jak łatwo rozprawił się z pięcioma mężczyznami, którzy byli jednymi z najlepszych ludzi, jakich miał do dyspozycji hrabia. Zdawał sobie sprawę, że Asasin biorąc go za kolejną przeszkodę, pośle mu kopniaka, bądź uderzy, pozbawiając przytomności, jak poprzednich, którzy stanęli mu na drodze. Mógł go też dźgnąć trzymanym sztyletem, ale mimo tego zaryzykował, wierząc, że i on nie jest jakimś tam najemnikiem, który zna się na walce, a człowiekiem, który trenował u najlepszych.
- Zabiję go. - Wysyczał, po tym jak Hinata głośno i wyraźnie po raz drugi wypowiedziała słowa, których sam ją nauczył. Miał nadzieję, że każe posadzić go w lochach do końca jego parszywego życia.
Gaara nie zwracał uwagi na ból ręki. Kości miał zgruchotane w prawym nadgarstku i kilka pęknięć w okolicy łokcia. Mimo swojego stanu stał twardo, patrząc z niedowierzaniem na żonę, która dalej miała głowę na karku. Nie rozumiał słów jakie wypowiedziała do niego, dziwiła go też jej postawa. Oddychała z trudem, drobne kropelki potu pojawiły się na jej czole. Stała, twardo patrząc na niego. Przerażona i jednocześnie odważnie wypowiadająca słowa.
- Nigdy nie skrzywdzisz mojego konia. - Pierwsze zdanie wypowiedziała słabo. Wzięła głębszy oddech, po czym dodała dużo pewniej. - Od tej pory jesteś za niego odpowiedzialny. Ma mieć zapewniony ciepły, czysty boks, świeże jedzenie i wodę, oraz odpowiednią ilość ruchu. Jeśli kiedykolwiek coś mu się stanie, to będzie to twoja wina, za co odpowiesz dożywotnim pozbawieniem wolności w podziemnym więzieniu. Oto moje życzenie i biorę wszystkich obecnych na świadków, że je wypowiedziałam.
Ostatnie zdanie prawie wykrzyczała. Ludzie znając zasady panujące w pałacu, pokiwali głowami. Gaara nie rozumiejąc co się dzieje, odwrócił się w stronę opiekuna. Dostrzegł, że i on nie wie o co chodzi.
- Coś taki zaskoczony? - Widząc niezrozumienie na twarzach Godaime oraz Haftrida, Asasin postanowił się odezwać. - Żeniąc się z Hyugą, podpisałeś zasady tu panujące. Jako prawowita spadkobierczyni, na prawo pierwszej prośby, którą ty musisz bezapelacyjnie spełnić, inaczej zapłacisz śmiercią. - Spojrzał w stronę podopiecznej. - Powinnaś go posadzić we więzieniu już teraz. Ktoś taki jak on nie powinien chodzić między ludźmi, tylko gnić w brudnych, zapchlonych lochach do końca parszywego życia. - Asasin splunął pod nogi hrabiego. 
- Jak śmiesz tak mówić do pana? - Odezwał się główny dowódca straży. Choć w jego głosie nie było za wiele pewności, po tym jak widział, co z jego ludźmi zrobił przed chwilą Asasin. Gestem ręki spławił go Haf.
Spojrzenie Helmuta utkwiło się w jednym z zaufanych ludzi. Mężczyzna długo służył w pałacu i wiele wiedział. Potwierdził on wspomniane prawo, jakie posiadała hrabina. Dla hrabiego to był koniec rozmowy. Odszedł do swojego pokoju, czując jak coraz trudniej jest mu panować nad złością.
Nie udało mu się jej ukarać, za to ona upokorzyła go na oczach służby. Mimo tego, to co innego go złościło. Ewidentnie stracił panowanie nad sytuacją, co zdawało się niemożliwe, zważywszy na to, jak dokładnie przemyślał swoje kroki względem żony. Był pewny, że postępuje właściwie dla ich obojga, a ona zamiast posłusznie wykonywać polecenia, zaczynała pokazywać rogi.
- To ona. - Haf wszedł do pokoju hrabiego, od progu racząc go swoimi przemyśleniami. 
- W żadnym razie. - Odparł mu zdawkowo Gaara, licząc w duchu, że temat nie będzie kontynuowany. 
- Jestem pewny, że to ona. Przeżyła tylko dlatego, że padło na nią. Musisz bardziej na nią uważać. 
- To nie ona! - Tym razem hrabia wrzasnął. Jego wzburzona krew, gotowała się w żyłach, czując wielką potrzebę ujścia. - Żyje, bo ochronił ją ten durny kamień, który nosi na szyi. Gdyby go nie miała, to jej głowa potoczyłaby się dziś po dziedzińcu. 
- Kamień? Wierzysz w takie bzdury? Tylko ty sam byłeś w stanie zatrzymać tak silne uderzenie. Co ty w ogóle wiesz o tym kamieniu? 
- Wystarczająco dużo, bo sam go zdobyłem i jej dałem.
- Jasne. - Z niedowierzaniem odparł Haf, siadając wygodnie na sofie. - Mimo wszystko uważam, że to ona. Ba, ja nawet jestem tego pewien. Będzie twoją zgubą. 
- To niemożliwe. 
- Nie wmówisz mi, że ci się nie podoba. Jest wyjątkowo atrakcyjna. 
- Nie ma w niej nic, co by mi się podobało. Jest wyjątkowo głupia i strachliwa. 
- Wiele można o niej powiedzieć, ale na pewno nie to, że jest głupia, a tym bardziej, że jest strachliwa. Dziś udowodniła to stając na linii cięcia twego miecza. 
- Tylko idiota, nie dbający o własne życie zrobiłby coś tak durnego. Ja próbuję ją chronić, a ona tak mi się odpłaca? Sama prosi się o śmierć. Może teraz zacznie wspinać się po wysokich murach? 
- Czemu ty w ogóle chciałeś zabić tego konia? Odreagowujesz na niej niepowodzenie naszej nocnej wyprawy?
Haf spytał, po czym dostrzegł wyraźną zmianę na twarzy przyjaciela. Dalej był zły, ale teraz zaczął się też nad czymś zastanawiać. W końcu przemówił. 
- Nie skończyła się niepowodzeniem. Dorwałem go, a raczej ją. - Odrzekł nieco spokojniej. 
- Złapałeś nocnego jeźdźca i puściłeś? - Haf dostrzegł wyraźne kiwnięcie głową. - Więc bez sensu jeździliśmy całą noc? Ja padam z nóg, bo... Właściwie, to ty mi powiedz dlaczego. 
- Bo jednym z nocnych jeźdźców jest, czy też była, moja żona. - Odparł, siadając w końcu, kładąc zgruchotaną rękę na pobliskim stoliku. 
- I ty twierdzisz, że jest tchórzem? To najodważniejsza kobieta, jaką do tej pory spotkałem. Postawiła się ojcu, walcząc o prawa dla siostry, wyszła za ciebie, a teraz stanęła w obronie swojego konia, stawiając się tobie. Nie powiesz mi, że jest głupia, bo w każdym z tych przypadków, gdy przemawiała, mówiła z sensem, podając dobre argumenty, które ciężko podważyć. Mogła przecież powiedzieć, że nie zabijesz jej konia. W ten sposób ty nie mógłbyś tego zrobić, ale każdy inny owszem. Czyniąc cię odpowiedzialnym za jego życie, pokazała jak bystry i przebiegły ma rozum.
- To czysty przypadek. Ktoś mógł jej to doradzić.
- Sam fakt, że w ogóle tak myślisz, już jest niepokojący. Tracisz czujność, a oboje wiemy do czego to doprowadzi.
- Zrób coś dla mnie i się zamknij! - Warknął zrezygnowany hrabia. - Idź spać, skoro taki jesteś zmęczony, albo wymyśl sobie inne zajęcie, tylko daj mi już spokój.
- Z rozkoszą pójdę spać, ale najpierw zajmę się twoją ręką.
- Nie musisz. Sama się zrośnie. - Odburknął cicho pod nosem.
- Wiem, ale zanim do tego dojdzie, mogę odjąć ci trochę bólu.
- Nie potrzebuję pomocy. - Gaara zaczął zachowywać się jak mały chłopiec, który stara się zbyt mocno podkreślić swoją dumę i upór.
- Mogę zrobić ci opatrunek i pójść spać, albo czekać tu z tobą, aż się wszystko zrośnie i dopiero wtedy udać się na spoczynek.
Gaara szybko ocenił, że ilość pogruchotanych kości jest na tyle obfita, że cały proces gojenia rozciągnie się na kilka godzin. Znając opiekuna, przez ten czas dalej wałkowałby temat, na który on nie ma ochoty rozmawiać. Wyciągnął więc dłoń w jego stronę, dając mu przyzwolenie na udawanie medyka. Haf wyciągnął prześcieradło z łóżka i podarł na paski miej więcej dziesięcio centymetrowe. Usiadł przed czerwonowłosym i zaczął obwiązywać jego prawą dłoń, aby usztywnić całość. Hrabia siedział cicho z odwróconą głową. Zastanawiał się, gdzie popełnił błąd i ile prawdy jest w słowach Hafa. Zachowanie, które przyjaciel odbierał jako odwagę, on dalej interpretował mianem "głupota". Jak można nazwać odważnym kogoś, kto patrzy mu w oczy z takim przerażeniem?
- Skończyłem. Pójdę się położyć. Ty też powinieneś odpocząć. - Haf, został jeszcze chwilę na krześle, naprzeciwko hrabiego.
- Dzięki. - Zielone oczy zwróciły się w stronę przyjaciela, pokazując, że i on jest zmęczony ostatnimi wydarzeniami.
- Odpowiedz mi tylko na ostatnie pytanie, nim wyjdę. Lubisz patrzeć na Hinatę, gdy jest naga?
Gaara zmarszczył brwi, a jego twarz wykrzywił grymas. Nie chciał odpowiadać na to pytanie, bo wiedział do czego zmierza Haf, a przecież on się z nim nie zgadzał.
- Na twoim miejscu wprowadziłbym poprawki do planu. Im mniej będziecie się widywać, tym lepiej.
Haftrid nie liczył na jakąkolwiek odpowiedź. Wiedział, że Gaara nie lubi mówić o sobie i wszystkim co dotyczyło jego osoby. Opuścił jego komnatę, dając mu czas na przemyślenia. Hrabia był inteligentny, dlatego nie wątpił, że podejmie teraz odpowiednie kroki, wiedząc, że Hinata nie jest tak potulna i spokojna, jak oboje założyli.
* * * * *
Gdy tylko Gaara zniknął, Hinata opadła na kolana, trzymając się za brzuch. Nie miała pojęcia, skąd wzięła się jej siła do postawienia się aktualnemu panu posiadłości, bo gdy tylko było po wszystkim, nie miała siły aby dłużej utrzymać się na nogach. Asasin błyskawicznie znalazł się przy niej, nie pozwalając jej runąć resztą ciała na dokładnie ułożone kamienie pod stopami.
- Nie mogę oddychać. - Wyszeptała do opiekuna, czując, jak potworny ból atakuje ją od środka.
Asasin gwizdnął na stajennego, każąc mu odprowadzić konia do stajni. Musiał to zrobić, bo widział, jak wzrok Hinaty, kurczowo utkwiony jest w klaczy, nazwanej Gwiazda. Kiedy stajenny zaczął prowadzić konia, on wziął Hinatę na ręce i poszedł w stronę jej komnaty. Po drodze jego spojrzenie, spotkało się z lekko uśmiechniętym Haftridem. Opiekun hrabiego z zaciekawieniem obserwował sytuacje, starając się nie stracić ani odrobimy. Brunet zlekceważył szczerzącego się mężczyznę, skupiając się na kobiecie, którą niósł. Wiedział jak obszerne obrażenia odniosła w nocy, dlatego starał się nie przysparzać jej więcej bólu. Ułożył ją delikatnie w jej łóżku. Ciekawską służącą wygonił z pokoju, każąc nie przeszkadzać teraz hrabinie.
- Już lepiej? - Zapytał z troską w głosie.
- Tak. Gwiazda jest bezpieczna?
- Po twojej przemowie możesz być pewna, że włos jej z głowy nie spadnie.
- To dobrze. - Uśmiechnęła się słabo.
- Nie jest dobrze. - Skarcił ją, nadając swojej wypowiedzi złego tonu. - Co ty sobie w ogóle myślałaś? Mogłaś zginąć. Nie wiem jakim cudem jeszcze żyjesz.
- Musiałam.
- Nie musiałaś! - Uniósł głos wyżej. - Do cholery, to tylko koń, a ty podkładasz głowę pod topór, w imię czego?
- Gwiazda jest moją rodziną.
- Popełniasz błąd przywiązując się do zwierząt. W końcu i tak zdechnie, a wtedy co? Położysz się koło niej czekając aż sama umrzesz z głodu?
- Ograniczę się do noszenia żałoby przez rok. - Próbowała zażartować, tak jak to robił Asasin, ale on nie podłapał żartu.
- Czemu nie posadziłaś go w więzieniu do końca życia? Mogłaś dać mu do wykonania zadanie, którego nie będzie w stanie wykonać.
- Nie mogłam. - Spojrzała smutno. - Wiem, że zrobił wiele złego i do czego jest zdolny, ale nie wierzę, że jest w nim wyłącznie zło. Gdzieś pod maską, którą nosi, tkwi w nim dobro.
- Upadek z konia, poprzestawiał ci wszystkie klepki.
- Wiem co mówię. Gaara jest inny, niż oboje zakładaliśmy.
- Ciiii. - Palcem zasłonił jej usta. Widział, jak każde wypowiedziane słowo, sprawia jej ból. - Zachowaj siły na inną rozmowę. Teraz, gdy Gaara poznał część twojej natury, trzeba zastanowić się nad strategią w kwestii Molierda. Jakoś trzeba wytłumaczyć fakt, że nie zaszłaś jeszcze w ciążę. Musimy mieć na uwadze, że jest zdolny do wszystkiego, łącznie z osobistym dopilnowaniem, czy podczas waszych schadzek, dochodzi do zbliżeń.

* * * * *

Gratulacje dla wytrwałych, którzy tu jeszcze są :) To Wam dedykuję ten rozdział. Mam nadzieję, że ilością tekstu się choć trochę zrekompensowałam, za swoją nieobecność.



18 komentarzy:

  1. "Takiego podekscytowania dziewczęta nie czuły od dawna" - masz rację właśnie takie emocje towarzyszą czytaniu wyczekiwanego rozdziału :D Cieszę się, że wróciłaś, że powstał nowy rozdział, który jest dłuuugi i tyle się w nim dzieje. To dobrze, że nareszcie masz większy luz w pracy i więcej czasu, nie tylko ze względu na bloga ale bardziej na realne życie. Dodam też, że długo kazałaś na siebie czekać, ale warto było :)
    Co do rozdziału to tyle się wydarzyło. Ech ja wiedziałam że te nocne wyprawy naszych jeźdźców nie skończą się dobrze. Takie balansowanie na krawędzi a Gaara to jednak inteligentny przeciwnik. Jak wydało się że to on goni Hinatę to jeszcze miałam malutką nadzieję, że mu ucieknie, ale to była nikła nadzieja. Zastanawiam się dlaczego Gaara tak bardzo boi się o jej życie. Dostała ten talizman, który miał ją chronić, ale kto by się spodziewał, że coś złego może spotkać cichą i spokojną hrabiankę (no bo przecież na początku nie wiedział jakie rzeczy Hina wyrabia za jego plecami). No i wydało się że Gaara jest nie do zabicia, jego rany same się leczą. Zastanawiam się czy jest przeklęty albo może ma w sobie demona tak jak w anime? Wiem, że we wcześniejszych rozdziałach była mowa o jakimś strasznym przeznaczeniu czekającym mężczyzn z rodu Godaime a szczególnie tych płomiennorudych. Haftrid też chyba zastanawiał się czy Hinata pomoże Gaarze "oszukać przeznaczenie". W tym rozdziale była mowa o zgubie, którą wg Hafa jest Hinata. Zastanawiam się czy chodzi o to, że Gaara musi znaleźć swoją drugą połowę (zgubę) która ustrzeże go od złego losu? Ale jeśli tak to dlaczego chce ograniczyć kontakty z nią do jeszcze mniejszego minimum? Boi się że coś jej zrobi? Ale Haf uważa że Hinie nic się nie stało podczas ratowania Gwiazdy właśnie dlatego, że to ona jest zgubą. Tyle pytań i pewnie jedyne co usłyszę to "wszystko jest możliwe" :P
    Przez cały rozdział zastanawiałam się czy Haf i Asasin to jednak postacie z Naruto czy nie? Bo pamiętam, że kiedyś była dyskusja w komentarzach na ten temat ale chyba nic się nie wyklarowała? Jeśli są z anime to moje typy to: Łuczniczka - Sakura (leczyła ranę Hinaty więc by się zgadzało), Rycerz - Naruto (no jego zawsze ciągnęło do Sakury więc też by się zgadzało), Tropiciel - Sasuke (taki małomówny, zdystansowany ale i inteligentny), a Asasin - Obito (gdyby nie kolor włosów stawiałabym na Kakashiego), a jego miłość z przeszłości to Rin. Wtedy jako Haf Kakashi i mamy komplet ^^. Mam nadzieję że niczego nie pokręciłam a te postaci nie wystąpiły już wcześniej :)
    Jeden wątek w tym opowiadaniu zawsze wzbudza we mnie zażenowanie i jakoś nie mogę się do tego przekonać: Hanabi x Asasin. No po prostu ciągle widzę tę ogromną przepaść wieku i nie mogę się wyzbyć skojarzenia że przy niej to taki dziadek już prawie :P ale scena zazdrości o tę młodą wieśniaczkę była piękna :D
    Komentarz trochę zawiły ale mam nadzieję że zrozumiały :D Mam też nadzieję, że nie pokręciłam żadnych wątków - jakby coś poprawiaj mnie :)

    Rozdział cudowny, czekam na więcej i ankiety :)
    Życzę dużo weny i czasu
    Annyi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nareszcie mam chwilę, aby odpisać na Wasze komentarze :D Wszyscy ostatnio chorują, to też okazało się, że muszę nadrabiać za tych, których rozłożyło. Szok, bo mnie brało, ale się nie dałam :D
      Wracając do odpowiedzi. Masz rację, bardzo długo nic nie dodawałam. Myślałam, że będzie lincz za to, a tu ogrom miłych snów. Urosłam od razu o 1 cm, a u mnie każdy centymetr jest na wagę złota, bo ja jestem niska :)
      Kiedy napisałam rozdział do końca, dałam go mojemu mężczyźnie do przeczytania, aby ocenił i pomógł wyłapać błędy. Skrytykował posta, twierdząc, że masakra, bo tyle tekstu, a historia nie poszła do przodu. Po takiej krytyce czytam pierwszy komentarz i tekst: "Co do rozdziału to tyle się wydarzyło" i banan na usta mi wlazł od razu. Podstawiłam mojemu krytykowi tekst pod nos, aby zobaczył, że są tacy, którzy dostrzegli to, co jemu umknęło :)
      Tekst "wszystko jest możliwe" to idealna odpowiedź :) Inna popsuje historię. Wiem, że w rozmowach Hafa i Gaary coś jest zdradzane, ale to tak jakby kropla w morzu. Aby zrozumieć o co chodzi ze zgubą i oszukaniem przeznaczenia, trzeba poczekać prawie do samego końca historii. No chyba, że ktoś się domyśli wcześniej, jaki pomysł zrodził się w mojej głowie, gdy głowa tworzyła wątek Poświęcenia.
      Jak już kiedyś pisałam, Asasin miał być moją autorską postacią. Ponieważ pojawiły się pytania o niego, czy jest kimś z mangi, to całej czwórce przyjaciół przypisałam bohaterów z Naruto. O Hafie nie myślałam. W zasadzie mógłby też kimś takim być, ale wolę go pozostawić w takiej wersji jakiej jest, zwłaszcza, że on podawany tu jest z imienia i nazwiska. Czwórka przyjaciół ma swoje pseudonimy, a kim są? W zasadzie to nie wiem czy to zdradzać czy nie. Jakieś podpowiedzi się pojawiają co do Asasina. Chcecie to w ogóle wiedzieć teraz czy lepiej jeszcze trochę zwlekać, aby dać pole na domysły?
      Motyw Asasin x Hanabi pojawił się na życzenie czytelniczki. Na początku też mi nie pasował, ale teraz mam do tego przystępniejsze podejście. Ja Asasina nie widzę jako staruszka, ale może dlatego, że dla mnie człowiek 30-40 letni, to nie staruszek, tylko dojrzały mężczyzna :) Za to kiedy była nastolatką, 30-to letni facet był stary i tyle :) Z wiekiem rośnie wyobrażanie starości :)
      Ankietę wstawiłam, ale żebyś widziała, jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że już nie da się wstawić takiej ankiety jak to wcześniej robiłam. Całe szczęście mam speca w domu od znajdowania rozwiązań. Mój mężczyzna mi pomógł i odnalazł sposób na ankiety. Jeszcze w tym raczkuję, więc jak tylko ją wstawiłam, to popsułam, skasowałam odpowiedzi, uniemożliwiając głosowanie, potem ponownie dodałam, ale jedną wpisałam inaczej, to też mam w wynikach dwie Skorupy i aż boję się dotykać. Na pewno to ogarnę, tylko muszę to zrobić na spokojnie, ale póki co staram się już nie psuć :D
      Dzięki za komentarz :)

      Usuń
    2. "Wszyscy chorują" mówisz? I mnie to nie ominęło ;/ także poprzedni tydzień okupowałam łóżko, niestety tylko na tyle na ile pozwalały mi inne zajęcia. Co do tych centymetrów to powiadają, że małe jest piękne, więc wiesz.. :P
      Jak dla mnie w rozdziale zdarzyło się tyle rzeczy, coś się wyjaśniło, coś innego bardziej poplątało. Jak dla mnie bomba. A co do długości to nie wyobrażam sobie żebym kiedykolwiek przy Twoim pisaniu (styl, tematyka itp) narzekała na to, że jest za długi.
      Co do Gaary to ja wiem, że trzeba czekać, ale lubię sobie czasem tak pogdybać i pozadawać pytania, a nuż na coś wpadnę? No i zawsze ktoś inny może podzielić się swoją teorią co do fabuły :)
      Ogólnie z tym wyjawieniem tożsamości zrób jak uważasz. Plusem wyjawienia to że łatwiej sobie wyobrazić daną postać, a zatajenia tego na razie, że można się pobawić w takie zgadywanki jak ja wyżej.
      Może mam takie a nie inne podejście do Hanabi x Asasin dlatego, że nie mogę się pozbyć wyobrażenia o nim jako o 50, 60 letnim mężczyźnie. A wtedy różnica wieku rośnie aż do 30 lat, a to już sporo. Nie pamiętam jakiegoś dokładniejszego opisu wyglądu Asasina, a że tak ładnie się opiekuje młodymi hrabiankami to w moim wyobrażeniu jest już takim starszym mężczyzną. Ale dobrze wiedzieć, że ma koło 30, 40 lat. :)
      Aaaa ta ankieta jest straszna, nie widzę na jakim miejscu są teraz moi faworyci. Do tego można kilka razy głosować, aż jestem ciekawa co z tego wyjdzie... :)
      Pozdrawiam
      Annyi

      Usuń
    3. hehe :) Mój mężczyzna wolał niższe dziewczyny, bo twierdził, że te niższe mają większe piersi :) A ja nie od dziś się śmieje, że pomyliły mi się kolejki w niebie przed narodzeniem i dwa razy stanęłam w tej samej, to też wzrostu nie mam, kosztem posiadania czego innego w nadmiarze.
      Ja bardzo lubię, gdy inni się dzielą swoimi pomysłami. No bo wiesz, ja wiem, zdania co do głównego wątku raczej nie zmieniam, bo jeśli pomysł wydaje mi się fajny, to się go trzymam, a czytając wypowiedzi innych, czasami wprowadzam wątki poboczne, aby podarować komuś część tego, co chciałby przeczytać. No i dzięki Waszym wypowiedzą wiem, czy udaje mi się przekazać to co chciałam w takiej formie jak chciałam.
      Mam pomysł na to całe ujawnianie czwórki przyjaciół. Zobaczymy jak mi to wyjdzie.
      Choć tęsknię za starym typem ankiety, to ta ma też swoje plusy i może jak ją rozpracuję, to będzie działać lepiej.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. JAK JA TĘSKNIŁAM ZA TYM!
    Tak jak wcześniej pisałaś w komentarzu rozdział jest długi i pełen akcji więc przejdźmy od razu do konkretów ;)
    Szczerze nie wiem co myśleć o sytuacji chłopi-szlachcic. Z jednej strony spodziewam się jakiegoś twistu. W pewien sposób nie wierzę, że Gaara ukarał tego mężczyznę bez większej przyczyny. Nie wydaje mi się, żeby nasz hrabia wykonywał wyroki bezpodstawnie. Z drugiej strony nie wiem jak chłopi mieliby kłamać. Gdyby to było oszustwo raczej ta dziewczyna nie proponowałaby się Assasinowi, a okoliczna społeczność nie byłaby skłonna zapłacić za pozbycie się problemu (część ludzi byłaby zbyt uczciwa lub przerażona by się w coś takiego mieszać).
    Rzeczą, której w pewien sposób nie rozumiem jest to co Gaara robił w tym lesie? Próbował prowadzić śledztwo podatkowe? Dowiedział się od kogoś o spotkaniu i chciał powstrzymać samosąd? Czy może bawił się w średniowieczną drogówkę? Na razie trzecia opcja jest tą najbardziej prawdopodobną, bo Gaara wydawał się wściekły na Hinatę tylko za brawurową jazdę. Mam nadzieję, że wątek będzie kontynuowany w następnym rozdziale nawet bez udziału głównej bohaterki.
    Średnio podoba mi wykorzystanie życzenia w taki sposób (biorąc pod uwagę, że nie użyła tego kiedy Gaara przyprowadził do jej sypialni innego mężczyznę, powód rzeczywistego spożytkowania wydaje się być błahy), ale chyba muszę to jakoś przeboleć.
    Dlaczego Hinata nie miała na sobie tego naszyjnika? Mąż kazał jej go mieć 24/7, a wydaje mi się, że jest to najłatwiejsze do wypełnienia żądanie jakie jej kiedykolwiek dał. Przez brak wisiorka wściekł się jeszcze bardziej niż pierwotnie.
    Nie rozumiem Gaary. W zeszłym rozdziale narzekał, że z jego żony jest ciepła klucha umiejąca tylko całymi dniami siedzieć w pałacu. Teraz dowiedział się o jej ponadprzeciętnych umiejętnościach jeździeckich. I co? I też nie dobrze, bo przecież sobie krzywdę zrobi. Ponadto twierdził, że jest strachliwa i głupia, a gdy a kilka sekund przechytrzyła go i jego plan układany przez całą noc, pokazując niezwykłą odwagę to jest jeszcze gorzej. Koleś od samego początku na zmianę krzywdzi ją i grozi, że skrzywdzi ją i/lub jej bliskich, ale jak ona może się go bać? Musi z niej być straszny tchórz. Co nie?
    Hinata może być jakąś "Oną" na razie nie wiemy za wiele, możemy się tylko domyślać istnienia jakiejś przepowiedni, a "Ona" jest zgubą hrabiego. Teraz Haf odradza Gaarze kontakty z żoną aby nie narażać "planu" (kolejne zagadkowe słowo). Jest tym bardziej niepokojące, bo wcześniej widział Hinatę jako nadzieję na znormalnienie podopiecznego. No chyba, że używa odwróconej psychologii aby młodzi widywali się częściej. Hmmmmmmmmmmmmmmmmmm się zobaczy.
    Jak wiesz wybitnie nie lubię Hanabi z "Monsunu", a ta w tym rozdziale bardzo mi ją przypominała. W scenie pomiędzy nią i Assasynem jej miłość do niego wydała mi się bardzo dziecinna. dziewczyna jest bardzo zazdrosna o relacje siostry z ich opiekunem, a chyba powinna być najbardziej świadoma tego jakie uczucia łączą tę dwójkę. Może w przyszłości coś się zmieni, ale na razie po prostu jej nie lubię.
    Co się w tym czasie dzieje z ojcem dziewczyn? Od dłuższego czasu nic o nim nie słyszeliśmy. Nie pokazywał się od kiedy dopytywał się przy obiedzie o dziedzica.
    Błędy:
    1)"Wykorzystał chwilowy brak zainteresowania jego osobą i szepnął hrabinie, bo(by) się nie odzywała."
    2)"- Szycie? - Hinata zapytała z nadzieję(nadzieją), że się przesłyszała."
    3)"Łuczniczka wyprosiła obu mężczyzn, wspólnie z Hanami(Hanabi) rozebrały ranną, aby sprawdzić, czy nie ma innych obrażeń."
    Teraz wytłumacz mi jak mam wybrać coś w nadchodzącej ankiecie? Najchętniej zagłosowałabym na wszystko, ale to byłoby pawie jakbym nie zagłosowała na nic. Wszystko jest ciekawe, a twoje wredne zakończenia wcale nie pomagają (chociaż muszę przyznać, że ten tutaj jest wyjątkowo mało wrednie zakończony).
    Cieszę się, że wreszcie wróciłaś i czekam na ankietę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też tęskniłam :) Fajnie znowu móc poczytać komentarze od swoich czytelników.
      Skoro już jakby główna akcja poszła, to zdradzę Ci, że to była celowa zagrywka Gaary. Ukarał chłopa, a w ten sposób szlachcic poczuł się jeszcze bardziej bezkarny. Wtedy dowody na machlojki poborcy łatwiej zdobyć, niż gdyby wezwał go na przesłuchanie i kazał się tłumaczyć. Spodziewał się zemsty ze strony oskarżonego, a tymczasem w domu chłopa pojawiła się czwórka nocnych jeźdźców. No jakaś kontynuacja musi być, bo skoro temat się zaczął, to nie wypada go zostawić nierozwiązanym.
      Hehe :) Nie zapominajmy, że to jednak Hinata. Choć tu bywa odważna i brawurowa, to pewne jej cechy pokazują Hinatę jaką znamy z mangi. Kiedy Gaara przyprowadził Molierda była ta oszołomniona i zażenowana całą sytuacją, że nie pamiętała o życzeniu. Kiedy sobie o nim przypomniała, męża w pokoju już nie było. W kwestii konia, to Gwiazda jest dla niej kimś ważnym. Wiadomo, że ludzi przywiązują się do zwierząt, czasami aż za bardzo. Nasza bohaterka nie myślała wtedy o tym, że życzenie można zostawić na inny czas. Liczyła się ta konkretna sytuacja i to aby uratować konia.
      Założyłam, że Hinata nie zabrała ze sobą naszyjnika na wyprawę nocną. Skoro był ważny dla Gaary, jego przypadkowe zgubienie, bądź zauważenie przez osobę trzecią, mogłoby stanowić problem. Bezpieczniej było go zostawić w domu, a założyć rano. Ten wyjazd zakończył się jednak nie tak jak planowali, to też nie w głowie było jej zakładanie naszyjnika. Skleroza nie boli, ale jak widać konsekwencje okazały się fatalne w skutkach.
      Hehe, rady Hafa ciężko zrozumieć, kiedy się jeszcze nie zna wszystkich szczegółów. Trzeba się uzbroić w cierpliwość :D To co teraz zdaje się zagmatwane, kiedyś wyda się logicznym podejściem :)
      Moim zdaniem Hanabi z Poświęcenia najbardziej przypomina Hanabi z Pośród Gwiazd. Daleko jej do postaci z Monsuna. Jej zazdrość jest efektem tego jak postrzegana jest Hinata. Skoro jest starsza, to w hierarchii ważności, znajduje się o szczebel wyżej. Skoro jest delikatna, to inni bardziej się o nią troszczą, a Hanabi schodzi na dalszy tor, bo przecież ona sobie we wszystkim dobrze radzi i nie potrzebuje pomocy. Jest zazdrosna, bo zdaje się jej, że innych nic nie obchodzi, a gdyby to ją spotkało coś takiego jak teraz Hinatę, to nikt by jej nie współczuł, tylko stwierdził, że sama sobie na to zasłużyła. Czasem zachowuje się jak dziecko, ale przecież po części jeszcze nim jest.
      Hiashi jest na wyjeździ. Czyli po prostu korzysta z wolności :)

      No ankieta jest (jak pisałam we wcześniejszym komentarzu, z przebojami, ale jest)
      Jak zagłosować? :D Zgodnie z sercem :D
      Dzięki za komentarz :)

      Usuń
    2. Podejrzewałam, że Gaara może kminić w taki sposób. Wątek oszustw szlachcica wróci jeszcze w następnych rozdziałach?
      Kompletnie nie pamiętam Hanabi z "Pośród gwiazd". Chyba nadszedł czas sobie co nieco odświeżyć :)
      Mam głosować "zgodnie z sercem"? Gdybym tak zrobiła oddałabym głos na wszystko, a to miałoby tyle sensu co zrezygnowanie z wypełnienia jakiejkolwiek ankiety.
      Z tą nową formą głosowania może wyjść inaczej. Nie twierdzę, że źle tylko inaczej. Normalnie każdy miał wgląd w to jak przebiega głosowanie i z tego co zauważyłam wiele osób (w tym ja) zmieniała głos albo w ogóle oddawało go tuż przed końcem terminu. Dzięki temu miało się większy wpływ na wynik końcowy. Teraz będzie to kompletna niespodzianka aż do 14tego. Jestem ciekawa jak wszystko wyjdzie w praniu ;) BTW 14 listopada możemy spodziewać się nowego rozdziału?
      Podziękuj swojemu mężczyźnie za uratowanie demokracji na blogu :P

      Usuń
    3. Wątek o szlachcicu miał za zadanie doprowadzić do sytuacji jaka miała miejsce między Hinatą i Gaarą. Trochę do niego wrócę, ale nie będzie już zajmował zbyt dużo miejsca. Nasi bohaterowie będą mieli co innego na głowie.
      To całkiem ciekawa demokracja :) Sama widziałam jak mój mężczyzna oddawał głosy i myślę, że nie tylko on postanowił zagłosować kilak razy na swojego faworyta :) Fakt, że tylko ja widzę jak przebiega to głosowanie, na początku wydał mi się dziwny i chciałam to zmienić. No ale w obawie, że znowu coś popsuję, to nie dotykam się do ankiety :) Czasu też jeszcze nie wiem jak się ustawia. Rozpracuję to przy kolejnej. Ta będzie wyjątkową niespodzianką. Chyba :)
      Co do kolejnego posta, to nie jestem pewna, czy pokarze się coś 14 listopada. Może być ciężko, bo znowu mnie zawalili robotą. Dziś mój przełożony powiedział mi co nas czeka w przyszłości, a ja go wyśmiałam. Dobrze, że się kumplujemy, to nie poleci mi po pensji :) W każdym razie zaczynam próbować wykonać Kage Bunshin no Jutsu. Chociaż jeden koślawy klonik by się przydał :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Jezusie drogi! Jak ja się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam, że dodałaś rozdział! Warto było czekać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, cieszy mnie to niezmiernie :) Dla takich czytelników warto było się nie poddawać :)
      Dzięki za komentarz :)

      Usuń
  4. Ah nareszcie:)
    Warto było czekać na następny rozdział:D


    Kate

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 25 stron tekstu trochę się piszę, ale nie da się ukryć, że trochę za długo mnie tu nie było :D Cieszę się, że w końcu się udało skończyć i oddać w Wasze ręce :)
      Dzięki za komentarz :)

      Usuń
  5. I z nowu. Z nowu nie ma kontynuacji. No kurde no :/ spodobało mi się to opowiadanie a z nowu nie wiem co będzie dalej :( WRACAJ I PISZ KOBIETO XDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To opowiadanie ma długie rozdziały. Ostatni pisałam pół roku :) Chyba póki co wolałabym się zabrać za jakiś inny tytuł :D No ale z drugiej strony najbliżej mu do końca, więc kusi, by skończyć coś więcej niż Skorupę :D
      Wytrwała jesteś i chyba musisz szybko czytać, skoro ogarnęłaś tyle rozdziałów w tak krótkim czasie :)
      Dzięki za komentarz :)

      Usuń
  6. Po pierwsze. Gomeeee!!!
    Rany, tak mi dni przez palce przelatywały ostatnio, że nie mogłam się za to cudo zabrać :/
    Kurde no, zajebisty ten rozdział <3
    Rozwaliła mnie sytuacja z Hinatą i okresem XDD Prawie się ze śmiechu popłakałam. Assasin ma taki język, że ja wysiadam. Uwielbiam tego gościa. Szczególnie za historyjkę z tymitu :DDDD
    Hanabi i jej uczucia wyglądają na baaardzo ciekawy wątek O.O Chcę więcej. :D
    Ogółem to nadal mam przeświadczenie, że Assasin to Obito. I przez trochę miałam wrażenie, że Łuczniczka to Rin. Ale ostatnio mam wrażenie, że to jest Sakura O.O Nie wiem dlaczego. Po prostu całą reszta towarzystwa wygląda mi na team7 chociaż pewnie to błędny trop :/
    Ciekawi mnie, o co chodzi z Gaarą. Czym on właściwie jest i o co chodzi z tą całą ochroną i wszystkie inne O.O Się wysłowić aż nie umiem.
    Kurde nooooooooo. Ja chcę więcej. Jak możesz mi to robić :(
    Będę teraz czekać na kolejny rozdział jak szczeniak na swojego pana :))))
    Pozdrawiam cieplutko ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach czas... Ode mnie też szybko ucieka. Ciekawa jestem kto ma go w nadmiarze i jak to niby robi :)
      Choć nie powinnam jakoś szczególnie faworyzować żadnej z postaci, to ja też lubię Asasina. Chciałam pokazać, że z w głębi duszy, to wesoły człowiek. Zachowuje powagę, bo sytuacja jest poważna, a on czuje się odpowiedzialny za los podopiecznych. Jednak czasem jego czyny uwidaczniają humor, którym kiedyś się cechował.
      Co do Twoich przypuszczeń, wiesz co Ci powiem :) No ale w końcu wszystko się wyda i będzie można zweryfikować swoje przypuszczenia ;)
      Ach przepraszam, że każę tyle czekać. Zobaczymy co ankieta powie, może nie będzie tak źle :)
      Dzięki za komentarz :)

      Usuń
  7. No i kolejne odświeżone arcydzieło. W tym wszystkim chyba najbardziej urzeka mnie to że akcja dzieje się w średniowieczu. Nie mogę wyjść z jakiegoś takiego dziwnego uczucia że na miejsce Gaary lepiej pasowałby Sasuke, ale to oczywiście moje własne głupiutkie odczucie 😅 Ciekawi mnie niesamowicie kto jest naszym Asasinem i czy on faktycznie poleci na Hanabi, bo zalatuje tu troszkę takim daddy issues 🙈 Oczywiście nie żeby mi to przeszkadzało, ale jest tu tyle nierozwiniętych lub niedokończonych wątków, że na prawdę chciałabym poznać ciąg dalszy, zważywszy że ostatni wpis był tak dawno temu. Jak zawsze pozdrawiam i życzę dużo weny 😁☀️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło że ktoś jeszcze pamięta te opowiadania, chociaż ja tak rzadko cokolwiek dodaję :D W sumie jak sobie pomyśleć, to Sasuke i Gaara są trochę do siebie podobni. Pewnie jakbym zamieniła imiona to też by pasowało, no ale jest Gaara i myślę, że chłopak da radę :D a jak się da go bardziej poznać, to myślę, że mimo wszystko to on jest tu na miejscu

      Usuń