niedziela, 17 lutego 2019

Muspelheim - Rozdział 3

Gdy wracali do wioski, Hinata nie mogła przestać się uśmiechać. Coś się jej w końcu udało. Choć Sasuke nie powiedział jeszcze jakie zadanie ma wykonać, to ona już zastanawiała się jak to będzie, gdy pokona Sakurę.
Meri czuł się podobnie. Wprost nie mógł doczekać się, kiedy wrócą do domu i dowiedzą się w końcu, co takiego wymyślił dla nich Sasuke. Zadanie nie mogło być skomplikowane. Może dla normalnego człowieka, ale nie dla kogoś, kto miał za pomocnika kogoś takiego jak on. Jego znajomość magi była niezastąpionym atutem, który Hinata dzierżyła w dłoni, a o którym Uchiha nie miał pojęcia. Oznaczało to, że każde, nawet z pozoru niewykonalne wyzwanie, było tylko hipotetycznie niewykonalne. Skrzat pocierał rączki z zadowolenia, niecierpliwie wyczekując słów jakie wypowie bezczelny brunet. Powstrzymywał nawet swój wewnętrzny głos, który podpowiadał mu, aby zesłać jeszcze jakieś nieszczęście na przyszłego nauczyciela Hinaty. Mężczyzna był tak niemiły dla jego przyjaciółki, że należał mu się z niejeden psikus w ramach odwetu. Powstrzymał się, bo czuł, że będzie miał bardzo dużo okazji na wprowadzenie jakiś perfidnych zagrań, gdyby okazało się, że uchihowy krnąbrny charakter da w siwe znaki podczas szkolenia.
Doszli w końcu do wąwozu, który para przyjaciół przeszła poprzednio dzięki wiedzy i zdolnością skrzata. Sasuke spojrzał na dziewczynę podejrzliwie. Większość drogi potykała się, bądź wyplątywała włosy i suknię z dziko rosnących krzaków. Dopiero teraz doszło do niego, że tak niezdarna dziewczyna nie mogła poradzić sobie z przedostaniem się przez wąwóz. Zaczął się więc zastanawiać jakim sposobem dotarła do niego.
- Idź pierwsza. - Powiedział do niej twardo.
- Ja? - Zapytała niepewnie, uświadamiając sobie, że przecież nie może zdradzić sposobu jak się tu przedostała naprawdę.
- Będę cię asekurował, w razie, gdybyś nie dała rady. - Powiedział od niechcenia. Tak naprawdę chciał zobaczyć jak sobie poradzi, bo coś mu konkretnie nie pasowało.
- Ty idź pierwszy, proszę. - Odpowiedziała uroczo, choć jej mina była niepewna.
Kiwnął jej jedynie głową na potwierdzenie. Nie sądził, aby w ogóle dała radę. Poszedł kawałek po jednym z grubych konarów. Wyjął z za paska linę zakończoną hakiem. Zamachnął się kilka razy w powietrzu, po czym zarzucił na solidną gałąź kilka metrów nad sobą. Sprawdził czy jest wystarczająco mocno zaczepiona. Kiedy test wypadł pozytywnie, złapał wyżej i odbił się, przeskakując na drugą stronę. Jego stopy stanęły po drugiej stronie wąwozu. Szarpnął w odpowiednim geście liną, a hak odczepił się z wysokiego konara, wpadając idealnie w rękę właściciela. Zaczął zwijać linę, jednocześnie rozglądając się za Hinatą. Nie dostrzegł jej po drugiej stronie. Pomyślał nawet, że gdzieś się schowała, czy też odeszła. Do głowy podeszła mu jeszcze jedna myśl. Spadła? Już chciał podejść bliżej urwiska, aby zajrzeć w dół, kiedy usłyszał głos.
- Ruszamy dalej?
Uchiha gwałtownie odwrócił się za siebie. Stała tam ona cała, z niewinnym uśmiechem. Jakim cudem? Przemknęło mu przez głowę. Przecież była za nim. On przechodzenie przez wąwóz miał dopracowane do perfekcji, a ona jak się przedostała?
- Jak to zrobiłaś? - Zapytał stanowczo.
- Przeskoczyłam, chodźmy już.
Odwróciła się delikatnie, po czym chciała ruszyć, ale on szarpnął ją za ramie, odwracając w swoją stronę.
- Jak to zrobiłaś? - Zapytał jeszcze bardziej stanowczym tonem.
- Przeskoczyłam. - Tym razem ton jej głosu nie był już tak pewny jak chwilę wcześniej.
- Nie kpij ze mnie. Nie jestem ślepy, ani naiwny.
- Przecież to nie jest ważne jak. Możemy już iść do wioski.
- Nigdzie stąd nie pójdziesz, jeśli nie powiesz mi jak to zrobiłaś. - Warknął nieprzyjemnie, ciągle trzymając jej ramie.
- Jeśli ci powiem, to obiecasz, że nikomu tego nie zdradzisz? - Zapytała go z obawą w głosie. Nie chciała z nim zadzierać, a czuła, że inaczej nie uda się z tego wybrnąć, niż mówiąc prawdę. Nie chciała też psuć relacji między nimi, skoro jako uczeń i mistrz mieli się często widywać.
- Mów! - Prawie że rozkazał.
- Obiecaj. - Wypowiedziała hardo, czekając na to jedno słowo, które da jej możliwość zdradzenia sekretu.
- Obiecuję. - Burknął pod nosem. Bez względu na to jaki sekret skrywała, obiecywanie milczenia było bez sensu. On i tak nie planował rozmawiać z kimkolwiek o dzisiejszym dniu i tym, że z nią rozmawiał. Dodatkowo zdradzanie sekretu przejścia przez wąwóz nie leżało w jego interesie. To było jego sekretne miejsce, a każdy nieproszony gość był niemile widziany.
- Dobrze, powiem więc. - Wzięła kilka wdechów, zastanawiając się jak dobrać słowa. - Tylko pamiętaj, że nie możesz o tym rozpowiadać, bo czekają cię niemiłe konsekwencję. - Na jej twarzy było widać powagę i przekonanie, że to co mówi jest ważne i prawdziwe. Przełknęła ślinę z zaciśniętymi oczami. Kiedy rozchyliła powieki, wypowiedziała słowa, które miały wyjaśnić wszystko. - To magia.
Sasuke przyglądał jej się bacznie. Jego mina nie zmieniła się od chwili wypowiedzenia ostatniego słowa. Nie można było wyczytać jego myśli, ani kolejnego kroku. W pewnym momencie puścił ją.
- Już wiem czemu interesujesz się Naruto. - Rzekł surowo, po czym zaczął iść w stronę wioski.
- Tak? - Zapytała z zadowoleniem. Przyjął jej wyjaśnienia dużo lepiej niż się spodziewała. - Co masz na myśli?
- Pewnie widzisz w nim bratnią duszę, bo oboje jesteście zdrowo porąbani.
Hinacie nie podobało się porównanie jakie odnosiło się do niej i Naruto. Nic jednak nie powiedziała. Pokonali kilka kroków, po czym Sasuke potknął się, ale złapał równowagę, i jakby nigdy nic szedł dalej starając się nie dać po sobie znać, że był zły. Uchiha się nie potykają, zwłaszcza w towarzystwie. Przez jego głowę przeszła myśl, że może Hinata naprawdę była wiedźmą, tak jak to ludzie mówili. Szybko jednak wybił sobie z głowy taką myśl. To by potwierdzało istnienie magii, w którą on nie wierzył i nie zamierzał nigdy uwierzyć.

Gdy w końcu znaleźli się wystarczająco blisko terenów, na których ktoś mógłby ich razem zobaczyć, Sasuke przystanął i spojrzał na dziewczynę. Zmierzył ją nieprzychylnym spojrzeniem. Obserwacja Hinaty utwierdzała go w przekonaniu, że jakiekolwiek szkolenie nie będzie miało sensu, przy tak gapowatej osobie. Prędzej żółw zacznie latać, niż ona walczyć. Rozejrzał się. Nie potrafił pozbyć się wrażenia, że nie są tu jedynie we dwoje, choć nigdzie nikogo nie dostrzegał.
- Kiedy zajdzie słońce, przyjdź do mnie i zapukaj pięć razy. - Rzekł twardo, jakby mówił do kogoś mało kumatego.
- Dobrze. - Odpowiedziała odrobinę zdyszana. Tępo jakie narzucał Sasuke było zdecydowanie za szybkie dla niej.
- Nie wcześniej, nie później i pięć razy, bo nie otworzę drzwi. - Nie do końca dowierzał jej, że zapamiętała zasady jakie narzucił.
- Po zachodzie słońca, zapukać pięć razy. Będę punktualnie. - Odpowiedziała mu jednym tchem, z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Zobaczymy.
Po tym jednym słowie odwrócił się i poszedł w stronę swojego domostwa. Pokonał kilkanaście kroków, po których poczuł na łydce, tuż nad kostką smagnięcie pokrzywy. Noga zaczęła intensywnie szczypać i swędzieć, ale on nie zatrzymał się. Zagryzł zęby, udając, że nic się nie stało. Nie mógł uwierzyć, że był tak rozkojarzony, że nie zauważy przeklętego zielska na drodze. Jako Uchiha nie pokazał ani na twarzy, ani po swoim zachowaniu, że cokolwiek się stało. Meri z zadowoleniem potarł dłonie. Najwyraźniej towarzyszące mu pragnienia względem bruneta były zbyt silne, a ta jedna, jakże dorodna pokrzywka, to przecież nic strasznego. Do wieczora nie będzie nawet śladu, ale przez najbliższe kilkanaście minut będzie szczypało, i to bardzo. Już on się o to postarał.
Hinata z zadowoleniem i podekscytowaniem przyglądała się odchodzącemu mężczyźnie. W końcu któryś z jej planów miał szansę na powodzenie. Trochę bała się, że Sasuke zdradzi jej sekret Naruto, czy też komuś innemu, kto mógłby ją zdemaskować przed blondynem. Do domu wracała w podskokach, nucąc pod nosem wesołą melodię. Meri główkował co mogło wpaść do głowy Sasuke. W pewnym momencie zamarł, przystając na drodze. Ponieważ był niewidoczny, nie musiał się martwić, że ktoś go zauważy, a tym bardziej jego zaniepokojenie. Przyszła mu do głowy myśl, która kazała powściągnąć radość. Co jeśli Uchiha za pomoc będzie oczekiwał od Hinaty jej kobiecość? Mężczyźni często przyjmowali właśnie takie zapłaty. Jak postąpiłaby w takiej sytuacji jego przyjaciółka? Jako naiwne dziewczę, raczej nie zakładała takiej opcji. Kącik ust skrzata powędrował w górę. Do głowy przyszedł mu paskudny, zakazany czar. Jeśli interes nie stanie, to nic cwaniaczek nie zdziała, choćby chciał i kombinował na wszystkie możliwe sposoby. Spokojniejszy poszedł za Hinatą do domu.

Młoda dziewczyna z podekscytowaniem, ale i niepokojem wyczekiwała zachodu słońca. Kiedy ostatnie promienie znikały za horyzontem, a na niebie pozostawała jedynie pomarańczowa łuna, ona stała już przed domem Sasuke, nie chcąc spóźnić się i przegapić okazji jaką dostała od losu. Zgodnie z zastrzeżeniem Sasuke, zapukała dokładnie pięć razy, robiąc krótkie odstępy między uderzeniami, tak aby nie było żadnej wątpliwości co do ilości. W drzwiach nie stanął właściciel domu. Kazał jej czekać na tyle długo, że zastanawiała się czy nie powinna powtórzyć niedawno wykonanej czynności. Kiedy zacisnęła dłoń w pięść i zaczęła przymierzać się do kolejnych pięciu uderzeń, Meri złapał ją za skrawek płaszcza, pociągając w dół. Sugerował w ten sposób, że to będzie o pięć puknięć za dużo i drzwi się przed nią nie otworzą. Szybko pojęła jego myśl, choć bardziej była przekonana, że brunet nie dosłyszał uderzeń w drzwi, przez co jej szansa znikała z każdą kolejną chwilą, w której niebo stawało się coraz ciemniejsze. W końcu straciła nadzieję, a jej twarz przyodział smutek. Nie zrezygnowała mimo tego. Obeszła dom dokoła, wypatrując światła w którymś z okien. Wszędzie było ciemno. Pomyślała, że Sasuke ją oszukał, lecz mimo tego nie poddała się. Usiadła pod drzwiami, licząc, że gdy wróci, dotrzyma danego jej słowa. Przymknęła oczy wyobrażając sobie siebie z Naruto. Roześmiana twarz blondyna, z szeroko otwartymi oczami, zawsze poprawiała jej humor i dodawała siły w trudnych chwilach. Myśląc o nim, nie odczuwała samotności, a nieprzychylne spojrzenia mieszkańców były bez znaczenia. Wystarczyłoby jej, aby on się do niej uśmiechnął co rano, a cały jej świat byłby piękny i wspaniały.
- Wstawaj! - Z rozmyślań wyrwał ją męski, nieprzychylny głos. Mężczyzna miał już dość obserwowania jej. Liczył na jakąś skuchę, ale ona potrafiła zarówno słuchać jak i stosować się do wydawanych poleceń. Oznaczało to, że inteligencją przewyższała przynajmniej połowę z kobiet zamieszkujących wioskę.
Hinata podniosła się sprawnie, próbując dostrzec coś więcej w szarościach, jakie panowały na zewnątrz. Sasuke przysunął się bliżej drzwi, po czym bez problemu wsunął klucz w zamek. Pociągnął za klamkę, jednak jak przystało na dżentelmena, przepuścił ją przodem. Hinata weszła powoli, nie wierząc, że znalazła się w domu Uchihy. Przez myśl przeszło jej pytanie, jak wiele osób miało okazję przekroczyć próg tego domu. Sasuke nie był towarzyski, to też podejrzewała, że jest ona jedną z nielicznych osób dostępującą szansy zajrzenia do środka. Lekko się uśmiechnęła, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że Naruto na pewno był tu nie raz i choć mała, to istnieje szansa, że przyjdzie i tego wieczoru.
- Tędy. - Sasuke zapalił jedną z lamp naftowych i wskazał drogę, którą miała kroczyć dziewczyna w dalszą część domu.
Rozglądała się z zaciekawieniem. Spodziewała się bałaganu, nieładu, tudzież mrocznego wnętrza, jakie pasowałoby do samotnego, na swoje własne życzenie, młodego mężczyzny. Zamiast tego, w słabym blasku lampy, ujrzała perfekcyjnie wysprzątany dom, uderzający po oczach dostojnością i szykiem. Było zbyt ciemno, aby mogła dojrzeć więcej szczegółów, nad czym odrobinę ubolewała. Sasuke poprowadził ją na wygodną sofę w jednym z pokoi. Usiadła niepewnie, czując, że nie pasuje do tego miejsca. Ona była prostą, zwyczajną dziewczyną, niezdarną i nie bardzo lubianą. To miejsce odzwierciedlało kogoś takiego jak Sasuke, dumnego, zadbanego, pewnego siebie z ekscytującym wyglądem. Kogoś, kto miał to, czego chciał i zamykał się na to, czego nie potrzebował. Po chwili przed nią pojawił się Uchiha z poważną miną. W dłoni trzymał miecz, schowany w pięknej ozdobnej pochwie. Podał go jej, a ona bez słowa wyciągnęła swoją dłoń, przyjmując podarek. Nie bardzo wiedziała co ma zrobić  w tej chwili.
- To miecz przekazywany w mojej rodzinie z pokolenia na pokolenie.
- Dlaczego mi go dajesz? - Wystrzeliła z pytaniem, nie czekając na dalsze słowa Sasuke.
- Nie bądź głupia. - Rzekł twardo, z nieukrywaną krytyką jej zachowania. - Nigdy nie podarowałbym nikomu pamiątki rodzinnej.
- Ale... - Nie dokończyła, zdając sobie sprawę, że to co sobie pomyślała, było niemądre.
- To właśnie twoje zadanie. Będę cię szkolił, pod warunkiem, że go naostrzysz. Ma być w stanie przeciąć spadającą kartkę papieru.
- Spadającą kartkę papieru? - powtórzyła cicho po nim, nie dowierzając jakie wytyczył jej zadanie.
- Daję ci na to dwa tygodnie. - Kompletnie zlekceważył jej słowa. 
Meri odetchnął z ulgą. Nie musiał rzucać, żadnego zaklęcia, skoro Sasuke nie zachował się źle w stosunku do dziewczyny. Był co prawda niemiły, ale mógł mu to puścić mimo uszu, skoro zadanie nie miało uwłaczać czci dziewczyny. Skrzat z trudem powstrzymywał radość. Równie banalnego wyzwania, nie mogła dostać Hinata od Uchihy. Naostrzyć mieczyk? Palce zaczęły go świerzbić, przez co z trudem powstrzymywał się od rzucenia zaklęcia od razu. Dwa tygodnie to czas zbyt długi nawet dla zwykłego człowieka. Mają przecież bardzo dobrego kowala we wiosce, który poradziłby sobie ze szczególnie tępym orężem w góra dwa dni. Tak jednak postępują ludzie. Skrzaty wypowiadają jedno proste zaklęcie. Czasem trzeba je powtórzyć kilka razy, ale cały proces to góra jedna godzina, przy bardzo opornej broni. Oznaczało to, że Hinata będzie miała swojego nauczyciela, a Uchiha w żaden sposób się nie wykręci. Meri uśmiechnął się, patrząc na bruneta. Przez głowę przeszła mu myśl, że może ten gburowaty młodzieniec udaje tylko takiego niedostępnego, a tak naprawdę chce spędzić z Hinatą więcej czasu. W końcu dziewczyna wcale nie była brzydka. Niezdarna owszem, co było poniekąd jego zasługą. Trochę roztrzepana, nieobyta w towarzystwie, ale nie głupia. Posiadała wiedzę praktyczną, dającą jej duże pole do popisu w lecznictwie, sama hodowała króliki, szyła, gotowała, potrafiła postawić na nogi niejednego stojącego jedną nogą w grobie. Byłaby pewnie też bardziej lubiona, gdyby ludzie nie przypięli jej łatki dziwaczki, co w większości również zawdzięczała najlepszemu przyjacielowi i starszej kobiecie, która ją wychowywała.
- Możesz już iść. - Sasuke burknął pod nosem, nie chcąc przeciągać spotkania z Hinatą.
Dziewczyna skinęła głową, po czym udała się w stronę wyjścia. 
- Do zobaczenia, Sasuke. - Krzyknęła zanim zniknęła za drzwiami.
- Uparte utrapienie. - Sasuke wziął głęboki oddech. Nie podobał mu się plan szkolenia kogokolwiek. Sam pomysł wydawał mu się bez sensu, dlatego nie rozumiał, czemu on z nią w ogóle dyskutował o ewentualnych treningach.

 * * *
 Meri zatarł rączki. Jego uśmiech na twarzy szeroko odsłaniał zęby. Kazał Hinacie wyciągnąć miecz z pochwy i ułożyć na stoliku. Dziewczyna sprawnie wykonała jego polecenie.
- No to szykuj się Młoda. Zaraz mieczyk będzie ostry jak brzytwa, a od jutra Sasuke będzie twoim nauczycielem.
Uniósł dłoń, wypowiedział kilka słów pod nosem i wycelował zaklęcie w miecz rodziny Uchiha. W ułamku sekundy pomieszczenie rozświetlił błysk. Początkowo źródło światła było skupione wyłącznie na broni. Szybko jednak rozeszło się promieniście dokoła.
Niczym fala uderzeniowa postrącało wszystkie luźne przedmioty z szafek. Kilka z buteleczek potłukło się, niektóre turlały się jedynie po podłodze. Najbardziej ucierpiał magiczny stwór. Odrzuciło go bowiem, przez co uderzył w ścianę, a wieszak stojący obok przewrócił się na niego, zasłaniając całkowicie ubraniami na nim zawieszonymi. Hinata przewróciła się jedynie, choć był to raczej niefortunny upadek. Głową bowiem uderzyła w rant pobliskiej szafki.
- Cholera by to! - Jako pierwszy odezwał się Meri. Niezdarnie wykopał się ze sterty ubrań. Nie zwracając uwagi na szkło na podłodze, podszedł do stolika. Miecz leżał tam dalej, w nienaruszonym stanie. - No jo, magiczny! A niech cię jasna cholera potomku Uchiha. - Zrezygnowany i zdenerwowany spojrzał na swoją przyjaciółkę. - Ani czary ani nawet najlepszy kowal na świecie nie pomogą. Załatwił nas.



* * * * *

W bólach i trochę kazałam Wam na ten rozdział czekać, ale jest :)



19 komentarzy:

  1. No trochę się naczekałam, to fakt, ale mimo to, że rozdział był krótszy niż zwykle to i tak miło było w końcu coś przeczytać (^.^) Rozdzialik super, ogólnie trzymaj się tam i niech wena będzie z Tobą :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się ukryć, że sprawdzam cierpliwość i wytrzymałość swoich czytelników. Nie robię tego specjalnie, ale to słaba pociecha.
      Dzięki za wytrwałość i komentarz :D

      Usuń
    2. Masz zbyt ciekawe opowiadania żebym tak szybko odpuściła ;)

      Usuń
    3. Miło coś takiego przeczytać :D

      Usuń
  2. To ja tu się już spodziewałam treningu Hinaty i że w zamian będzie obiadki gotować i skarpetki prać a tu taki klops :o
    Cóż mogę powiedzieć, jak Sasu wyjął ten rodowy miecz to już mi coś śmierdziało. A jak Meri zaczął się cieszyć to wiedziałam, że zapeszył i nie będzie tak łatwo (no przecież Uchiha nie trzymałby zardzewiałej pamiątki rodowej) xd tak sobie myślę, że ten miecz ma jakiś związek z tym mieczem z miniaturki? No i jeszcze jedna kwestia która mnie nurtuje od dłuższego czasu, istnieją stwory magiczne, zaczarowane artefakty więc i ludzie mogą być jacyś "obdarzeni"? Chodzi mi tu głównie o nawiązania do Sharingana i Byakugana?
    Żarty naszego półtrola jak zwykle najlepsze, przoduje ten "jeśli interes nie stanie..." majstersztyk :D
    Hmm może Meri zna kogoś kto potrafiłby naostrzyć tę broń, przyznam szczerze, że mimo iż to moje ulubione opowiadanie to nie pamiętam jak to jest z przeszłością Meriego. Pewnie jak przybędzie rozdziałów to sobie odświeżę całość :)
    Chyba z największą niecierpliwością czekam na spotkanie skrzata i Sasuke. Czuję, że będzie zabawnie, a no i jeszcze na uświadomienie sobie przez Uchihę, że Hinata nie jest bezużyteczna (przecież zna się na leczeniu, potrafi sama sobie radzić, bez butów nie jest niezdarą xd no i pochodzi z bogatego rodu, w sumie jest dziedziczką, prawda?).
    Ech jeśli chodzi o to opowiadanie to akurat mogłabym pisać i pisać ale chyba na razie na tym skończę bo reszta to bardzo luźne zgadywanki jak to się potoczy, albo pytania co do fabuły, na które i tak nie odpowiesz (wyrażenie "wszystko jest możliwe się nie liczy";))

    Pozdrawiam i życzę weny, Skorupę zawsze Ci się dobrze pisało, więc mam nadzieję, że i tym razem tak będzie :)
    Annyi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe :) No nie mogło być aż tak łatwo. Czasem łapię za telefon i czytam jakieś króciutkie posty. Uśmiecham się, gdy widzę to jak szybko toczy się w nich akcja. Ktoś na kogoś spojrzał i już miłość obojga rozkwitła. Sekundę temu wrogowie, teraz nierozłączni i szczęśliwi. To nie tak, że w to nie wierzę, no bo czemu nie. Po prostu nie do każdego charakteru mi to pasuje. Np. Sasuke z tego opowiadania. On jest samotnikiem i nie przepada za Hinatą, w dodatku nie wierzy w jej intencje. Ona natomiast jest zakochana w Naruto. Uchiha to dla niej sposób na dotarcie do serca ukochanego. Dlatego wyznaczone zadanie nie mogło być proste. Ono miało być niemożliwe do wykonania. No i Sasuke jak było widać na końcu posta, osiągnął swój cel. Spojlerów nie będzie, więc nie napiszę nic co mogłoby zasugerować jak to dalej się potoczy. Możliwości jest wiele.
      "Obdażeni" ludzie się pojawią, choć raczej nie będzie ich można nazwać ludźmi. Człowiek sam w sobie nie ma żadnych zdolności. Chyba, że tak jak to zrobił Meri z Hinatą, ktoś rzuci na nich czar. No ale coś kosztem czegoś. Nie ma nic za darmo. Jeszcze nie wiem czy użyję pojęcia Sharingan czy Byakugan. Póki co tego nie planuję i tak raczej zostanie.
      Może historia Meriego wyleciała Ci z głowy, ale widzę, że Hinaty pamiętasz dobrze. Dziewczyna pochodzi z dobrej i bogatej rodziny, ale czy jest dziedziczką? Co właściwie by to oznaczało i jak interpretować takie stwierdzenie? Na tym etapie opowiadania, to za szybko, aby w ogóle używać takich pojęć w stosunku do niej czy też kogokolwiek innego. Ona jest przybłędą, która posiada wiele zalet, ale nikt ich nie zauważa. Wioska się na nią wypięła. Ludzie przychodzą do niej tylko wtedy, kiedy czegoś potrzebują. Nie wykluczone, że pozostanie taką osobą do końca tego opowiadania.

      Ach Skorupa. Tym razem ciężkie przede mną wyzwanie i nie pisze mi się jej łatwo :(

      Dzięki za komentarz :)

      Usuń
    2. W zasadzie to w ogóle nie chodziło mi o miłość od pierwszego wejrzenia (nie lubię gdy bohaterowie ni z tego ni z owego zaczynają się darzyć jakimś tajemniczym afektem z niczego nie wynikającym). Powiem szczerze, że byłabym wręcz zła i rozczarowana gdyby Uchiha ot tak zakochał się w Hinacie. Chodziło mi o to, że dawanie jej do zrobienia niemożliwego zadania jest bardzo nieuczciwe, równie dobrze mógłby jej powiedzieć "Przynieś mi kamień z księżyca", przecież skoro on sam najprawdopodobniej nie mógł nic z tym mieczem zrobić to na zdrowy rozum biedna dziewczyna też nie. Bardziej fair byłoby gdyby sprawdził czy jest zdeterminowana, uparta i faktycznie chodzi jej o Naruto. Właśnie dlatego myślałam, że Sasuke zawali ją domową robotą (tak żeby chwili wytchnienia nie miała), a sam będzie sobie wychodził np. trenować i tak przez jakiś czas z myślą, że jej się znudzi i da sobie spokój. Ale to była moja wizja, no i nikt nie mówił, że Sasek musi się zachować przyzwoicie w stosunku do Hiny.
      Co do obdarzonych to skoro w tym świecie magia istnieje to wszystko jest teoretycznie możliwe - stąd moje pytanie ;)
      Jeśli chodzi o tę dziedziczkę to napisałam to mając w myślach że Hinata była pierworodnym dzieckiem i teoretycznie takie najczęściej dziedziczy. Tyle, że skoro zaginęła w młodym wieku nie wiadomo tak naprawdę jak to się potoczy. W każdym razie nie widzę zakończenia tej opowieści bez wyjaśnienia kwestii rodziny Hinaty.:)
      Ech jeśli pozostanie taka "wyklęta" do końca opowiadania to serce mi pęknie :/
      Weny
      Annyi

      Usuń
    3. Ach ten nasz Uchiha :) Zadanie nieuczciwe, bo on nie chce jej szkolić. Teoretycznie pozbył się jej w sposób koncertowy. Szanse przecież dał. Zwrócę uwagę na fakt, że brunet obserwował Hinatę podczas podróży powrotnej. Widział ciamajdę, która nie najlepiej dawała sobie radę z chodzeniem. W dodatku dziwaczka mówiąca o magi, w którą on nie wierzy. Ze zmieniającym się charakterem jak chorągiewka. Miła (gdy była sobą) i bezczelna (gdy Meri przejął nad nią kontrolę). No ale opowiadanie nie jest krótkie, a Meri bywa mściwy :) No i nie wiadomo do czego dąży fabuła :) Myślę, że losy głównej bohaterki nawet mnie mogą zaskoczyć :D
      Przepraszam, że aż tyle czasu zajęło mi odpisanie na Twój komentarz :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Po prostu wiedziałam, że coś z tym mieczem będzie nie tak XD Tak musiało być. Ty nie ułatwiasz ludziom życia :D
    Świetny rozdział i miło było znowu coś od Ciebie poczytać ann ^^
    Pozdrawiam cieplutko, czasu, weny i chęci życzę i czekam na kolejne wpisy <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj od razu nie ułatwiasz :) Ja po prostu lubię jak jest ciekawie :D
      Dzięki za komentarz :)

      Usuń
  4. *przeciera oczy z niedowierzaniem* Jejku! To jest boskie! Nie mogę się doczekać kolejnej notki! :)
    Wpadłam na Twojego bloga szukając zabicia nudy i znalazłam idealne lekarstwo! Duuużo weny~! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie to :) Zobaczymy jak pójdzie w ankiecie, może to opowiadanie pojawi się niebawem :)
      Dzięki za komentarz :)

      Usuń
  5. Hej hej kochana! Nie wiedziałam gdzie napisać, a zastanawiam się czy wszystko w porządku :v mamy juz końcówkę lipca a tutaj ani słychu ani widu no a przecież zawsze dajesz jakieś info o kolejnych notkach.. odezwij się pliska bo zaczynam się niepokoić 😅

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. żyję :D jeszcze, choć można by przypuszczać, że dążę do samodestrukcji :) Mam tyle na głowie, że szkoda gadać. Jak zawsze wszystko do zrobienia na wczoraj, a czasu tyle co na lekarstwo.
      Teoretycznie w sierpniu mam urlop, ale może się okazać, że zabiorą mi te dni wolne bo znowu mamy jakieś chore, nierealne terminy, a ktoś musi trzymać rękę na pulsie w całym tym bałaganie :/

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. O matko. Teoretycznie współczuję, ale mimo to ciesze się że żyjesz 😅 No nic no co mogę powiedzieć, ja mam teraz wakacje i nawet nie chcę sobie wyobrażać jaki masz tam zapierdziel. Daj z siebie wszystko (chociaż mam wrażenie że już dajesz xD) no i czekamy na informacje. A! I nie przeforsowywuj się tam za bardzo! ^^

      Usuń
    4. hehe, daję daję :) Dobrze, że to lubię, inaczej byłoby ciężko :)
      To udanych wakacji. Korzystaj z nich i zrób wszytko to na co mi brakuje czasu :))

      Usuń
  6. A to wredny pan Uchiha! Wygląda na to, że nie ma na co liczyć... Chociaż zastanawiam się co ona z tym zrobi. Zacznie ostrzyć? Ale czym? Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwoscia i po raz kolejny powiem: Meri jest najlepszy. Te pokrzywy i jak Sasuke się potknal, cudo <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż mogę powiedzieć? Ja, złośliwy stworek, nic nie powiem :) Skoro rozdział się pisze, to szkoda zdradzać coś przed publikacją :)

      Usuń