piątek, 29 grudnia 2023

Do Trzech Razy Sztuka - Rozdział 10

Impreza u Nicole

  

Postanowiłam nie pić więcej, a mimo tego czułam się jakbym przyjęła jakiś narkotyk, który otępia i wprowadza w stan, nad którym nie jestem w stanie zapanować. Nicole zdawała się być miła, a mimo tego ciągle czułam się przy niej gorsza, jakbym była tu wyłącznie intruzem, którego nikt nie chce. Rudy przy stoliku grał w jakąś imprezową grę, do której nie wiem czemu sama go wypchnęłam, twierdząc pewnie, że przecież dam sobie radę. Ja się chyba jednak nie nadawałam na imprezy. Bez niego momentalnie zgubiłam się w otoczeniu. 

- Klara opowiedz nam co robisz w życiu. - Nicole zagadała z uśmiechem na ustach i choć wyglądało, że stara się być rozkosznie słodka, to coś mi w niej dalej nie pasowało.

- Studiuję na...

- Klara jest ze stolicy, wiedziałyście o tym? - Nie dane było mi nawet dokończyć co robię, bo organizatorka sama wkleiła swoją wypowiedź, zaburzając moją.

- Naprawdę? To jak imprezują ludzie ze stolicy? - Zapytała dziewczyna siedząca koło mnie. Nie pamiętałam nawet czy już ktoś mi ją przedstawił.

- No w sumie...

- Kaśka, daj spokój. Pewnie tam mają takie melanże, że nasza dzisiejsza imprezka, to u nich nie nazywałaby się nawet wstępem. 

Moje niewypowiedziane zdanie przerwała ponownie blondyna, a ja nie wiedziałam czy tym razem się na nią złościć czy dziękować. W zasadzie to nie miałam nic do powiedzenia. Bo przecież ja nie imprezuję, tylko zakuwam cały czas.

- A na twojej uczelni to same ciacha czy brzydale? - Kaśka, której imię już poznałam nie dawała za wygraną.

- Różnie. - Nie planowałam wdawać się w szczegóły.

- Oj powiedz. Pewnie są przystojniejsi od Rudego 

- No przecież się nie przyzna, ilu takich poznała i ilu się przy niej kręci, bo jak James się dowie, to ją do budki ratowniczej przywiąże i nie wypuści w objęcia innego. - Nicole zdawała się świetnie bawić, a ja coraz bardziej żałowałam że tu jestem.

- Przepraszam, muszę do łazienki.

Odeszłam, bo potrzebowałam zmiany otoczenia. W łazience miałam dosłownie chwilę, zanim ktoś nie zaczął walić w drzwi. Udałam się więc w nieco spokojniejsze miejsce w ogrodzie. Nie za blisko miejsca przebywania najlepszej z przyjaciółek mojego chłopaka. Po raz kolejny rozważałam, aby stąd wyjść jak najszybciej. Powstrzymywałam się, bo Rudy był dla mnie ważny i tylko chęć, aby go nie rozczarować jakoś potrafiła mnie tu zatrzymać. No dobra, nie tylko to. Nie lubiłam przegrywać, a wyjście, byłoby porażką w pojedynku z blondyną.

- Chcesz szluga? - Podskoczyłam słysząc słowa dziewczyny mi nieznanej. Odpaliła zapalniczkę i przypaliła sobie fajkę, jednocześnie częstując mnie paczką swoich papierosów.

- Dziękuję, nie palę.

- No proszę. Pewnie przeciwniczka jak Rudy, czy może on ci nie pozwala, albo chcesz się mu przypodobać.

- Raczej to pierwsze.

Dziewczyna się zaśmiała.

- Długo się spotykacie?

- Czy ja wiem, już trochę zleciało. - Salwa tych pytań stawiała mnie w niekomfortowej sytuacji. Przecież ja nawet nie wiedziałam z kim gadać.

- Kiedy wyjeżdżasz?

- Na koniec września.

- No proszę, jesteś kujonką, skoro nie masz nic na sesję poprawkową.

- Możliwe. - Normalnie zawsze się szczycę tym, że tak dobrze mi idzie. Czemu teraz zabrzmiało to jako zarzut? 

- Wiesz Ruda, ponoć jesteś dziana, a ja mam teraz ciężką sytuację. Potrzebna mi kasa, a dupy nie planuję nadstawiać. Możesz więc coś dla mnie zrobić?

- Co masz na myśli? - Jej pytanie poruszyło we moje najgorsze instynkty. Będzie mnie szantażować, czy przekupywać? Kto jej powiedział, że jestem dziana?

- Chodzi o to, abyś powiedziała mi, kiedy planujesz zerwać z Rudym?

- Co proszę? - Pytanie było niczym kubeł zimnej wody. Co ja mówię? Kubeł lodu, który momentalnie przykleja się w każde rozgrzane miejsce ciała i mrozi, że aż boli.

- No przecież to jest pewne, że powiecie sobie "papa" w którymś momencie. Jak mi powiesz, kiedy to zarobię trochę kasy dla siebie. Mogę się też z tobą trochę podzielić, jeśli też masz takie ważne potrzeby. 

- O czym ty mówisz? - Moja frustracja nabierała na sile.

- Słuchaj laska. - Tym razem dziewczyna spojrzała mi prosto w oczy. - Nie wiem jak uwiodłaś Rudego. Szacun że ci się udało, bo nie jedna próbowała, ale wróciła Niki i choćbyś nie wiem jak się starała, ona i tak ci go odbierze. Nie da się na odległość ze sobą być, zwłaszcza gdy tuż pod nosem sadzi się ktoś taki jak nasza miejscowa ślicznotka. To też już rozgorzały zakłady, kiedy wy się rozejdziecie i kiedy oni się zejdą.

Mimo iż czuło się ironię, kiedy mówiła o blondynie, to nie mniej słowa uderzały jak bicz.

- Skąd ta pewność, że Rudy będzie chciał znowu z nią być? Ona chce się z nim jedynie przyjaźnić.

Nieznajoma mi dziewczyna zaczęła się śmiać, złoszcząc mnie jeszcze bardziej.

- Jesteś naiwna, jeśli jej uwierzyłaś. Nicole to przebiegła żmija. Zawsze dostaje to czego chce, a teraz chce odzyskać chłopaka, którego zostawiła wyjeżdżając, nawet jeśli on będzie jej chwilową zachcianką.

- Rudy do niej nie wróci.

- Wróci, wróci. On nie z takich, co to skacze z kwiatka na kwiatek. Długo do siebie dochodził po jej wyjeździe, a potem trzymał każdą na dystans. Ty jesteś anomalią i może miałoby to szansę, gdyby ona wróciła później, a ty byś tu została. Tymczasem on już biega tak jak ona go prowadzi i nawet nie wiesz, kiedy wyślizgnie się z twoich ramion, wpadając prosto w jej śliskie łapki.

- Rozmawiałam z Rudym i twierdził, że między nimi nie ma już nic więcej niż przyjaźń. - Wypowiedziałam to tak żałosnym głosem, że nawet ja bym w to nie uwierzyła, a jej uśmiechnięty wyraz twarzy pokazywał, że i ona nie wierzy w moje zapewnienia.

- W takim razie Ruda, bądź czujna.

- Co masz na myśli? - Głos zaczął mi drżeć.

- Bo widzisz, ona go zna na wskroś. Kiedy odpali ładunek, będzie tak celny, że powali cię na glebę, a między tobą na Rudym wyłoni się mur, którego nie pokonasz.

- Tak się nie stanie.

Chciałam odejść, ale dziewczyna złapała mnie za nadgarstek i szarpnęła w swoją stronę.

- Nie musisz mi wierzyć, w sumie to wolałabym się mylić i życzę ci tego, abyś to ty była górą. Jednak, gdyby okazało się, że miałam rację, to dam ci dobrą radę. Wyprostuj się dumnie i nie daj się jeszcze bardziej skompromitować, a nie będziesz się wstydzić samej siebie patrząc w lustro.

To powiedziawszy puściła moją dłoń, odwróciła głowę, patrząc w niebo. Zaciągnęła się porządnie papierosem, rzuciła go na trawę, przydeptała i odeszła. Zniknęła mi w tłumie, gdy ja dalej stałam patrząc się tępym wzrokiem w miejsce, gdzie niedawno zniknęła. Chciałam dalej jej nie wierzyć, ale w jej głosie było coś, co nie dawało mi spokoju. Mówiła z doświadczenia czy zmyślała? Może to była jakaś dobra znajoma Nicole i miała mi narobić większego mętliku w głowie, abym pobiegła teraz do Rudego i znowu zrobiła aferę. Coraz bardziej miałam ochotę się napić, aby odciąć się od tej chorej akcji, a z drugiej strony moja czujna strona tym bardziej kazała mi zachować wstrzemięźliwość. Co tu się odwalało? Kto napisał taki chory scenariusz? Za godzinę planowałam wyjść z Rudym do hotelu, zaszyć się tam i w jego ramionach przekonać się, że to ja jestem tą najważniejszą, że będę nią nawet gdy wyjadę i kiedy będziemy się widywać jedynie w weekendy. Złość jaka we mnie wzbierała dodawała mi pewności, że pokonamy każdą przeszkodę i będziemy parą nawet wtedy, gdy wakacje się skończą. No przecież to nie może się tak po prostu skończyć, a ja tak dużo się uczę, że i tak nie miałabym dla nas czasu w tygodniu. Dlatego związek weekendowy był rewelacyjnym rozwiązaniem dla nas. Skoro jestem tak ważna dla Rudego jak twierdzi, to nie będzie z tym problemu. W tygodniu zajmujemy się swoimi sprawami, a w weekendy będziemy nie wychodzić z łóżka. 

Tym razem nie planowałam wracać w babskie strony. Poszłam do grających mężczyzn. Rudy przywitał mnie buziakiem i uśmiechem, a ja stanęłam możliwie blisko, aby mu nie przeszkadzać w grze, a jednocześnie kibicować. Wystarczy, że będę blisko i będę unikać blond-żmiji, a wszystko zakończy się bez ekscesów. Napici ludzie są głośni i głupio gadają, było jednak przyjemniej niż w babskim gronie. 

 

 

Mój sposób na Nicole działał. Wystarczyło być blisko Rudego i wszystko było ok. Modelusia przy nim była niezwykle czarująca, co dalej utwierdzało mnie w przekonaniu, że ostrzy sobie ząbki na mojego mężczyznę. Niedoczekanie twoje zołzo. Ja byłam cały czas w pobliżu i starałam się tak jak ona był czarująca i uprzejma. Tyle, że ja nie posiadłam aktorskiego drygu. Dlatego w moim przypadku uprzejmość była sztuczna i Rudy to widział. Przyglądał mi się z takim niedowierzaniem, a mózg wyraźnie mu parował próbując rozgryźć o co mi może chodzić. To na nią powinien tak patrzeć a nie na mnie. Cierpliwie więc wyczekiwałam momentu, w którym będziemy mogli już pójść, a ja w hotelu dam swojemu partnerowi wyraźnie znać, że nie jestem zadowolona, co on mi wynagrodzi, a mnie uczyni po raz kolejny zwycięzczynią walki o ratownika.

 

- Och Klara, cały czas nie daje mi spokoju twoja sukienka. Jest taka śliczna. - Nicole, której zdecydowanie nie lubię i już mało prawdopodobne, że polubię, podeszła do mnie i dotknęła delikatnego rękawka mojej najlepszej sukienki. To, że się nią zachwycała, jakoś mnie nie dziwiło. Była modelką, więc musiała mieć doczynienia z niejedną kiecką z wyższej półki. - Och, ten materiał, ona jest cudowna i niech mi ktoś oczy wykole, jeśli to nie jest DOLCE & GABBANA?

- Owszem. - Uśmiechnęłam się z triumfem. Jakkolwiek tego dnia próbowała mnie pogrążyć, tak teraz nie miała na to szans. Nie mogła zarzucić mi że noszę podróbkę, czy czegoś innego przykrego. Ta chwila była moja i nic, ani nikt nie mógł mi jej odebrać.

- Zazdroszczę. Ja nie mogę sobie pozwolić na takie kreacje. To w dalszym ciągu nie moja półka. Ile za nią zapłaciłaś? Czterdzieści tysięcy?

- No nie aż tyle. - Speszyła mnie, bo zawyżyła cenę prawdopodobnie specjalnie.

- To ile? - Pytanie zadał Bury, z miną niedowierzania, że w ogóle można dać tyle za sukienkę.

- Trzydzieści jeden. - Odpowiedziałam czekając na wyraz zazdrości na twarzy Nicole, ale ona nie była zazdrosna, tylko zadowolona.

- Trzydzieści jeden czego? - Do rozmowy wtrącił się Rudy. - Czego? Euro? Dolarów?

- Ależ James, nie bądź niemądry. Trzydzieści jeden tysięcy złoty. Po tyle kupuje się te tańsze sukienki tej marki.

- To prawda? Zapłaciłaś tyle za jedną sukienkę? - Rudy miał coraz dziwniejszy wyraz twarzy, a Nicole zdawała się coraz bardziej zadowolona i rozbawiona sytuacją.

- Ja jebię. Ile imprez bym zaliczył za takie pieniądze i nie musiałbym dorabiać w wakacje. - Słowa Burego rozeszły się nie trafiając do nikogo. 

Ludzie patrzyli na mnie i Rudego czekając na jakiś finał tej rozmowy czy też na coś innego. Co ja takiego powiedziałam, że tak się zdenerwował? 

Rudy zamilkł, a ja wraz z nim. Nicole zabrała wszystkich, a my zostaliśmy sami. Między nami wisiała niewidzialna siekiera i nijak nie było wiadomo jak się jej pozbyć.

- Jesteś na mnie za coś zły? - Ostrożnie zapytałam, licząc, że nie chodzi o mnie, bo nie widziałam nic za co powinnam go przepraszać.

- Dużo masz tych sukienek?

- Tylko kilka.

- Ile takich podarłem, zdzierając z ciebie? - Jego głos był inny, ale nie na tyle, aby się tym martwić.

- Czy to ważne?

- Dla mnie ważne. - Jego oczy wbiły się we mnie, a mnie z jakiegoś powodu grunt uciekał spod nóg.

- Tylko jedną.

Powiedziałam cicho, lecz usłyszał. Podniósł się po mojej wypowiedzi i zaczął chodzić w pobliżu.

- Kiedy?

- Rudy, nie wracajmy do tego, to nieważne.

- Kiedy? - Tym razem głos miał lekko podniesiony i zirytowany.

- O rany, nie rób z tego nie wiadomo czego. Ta pierwsza była droższa i to tyle. Później kupowałam tanie sukienki z lokalnych sklepów.

- Ile kosztowała ta pierwsza?

- Rudy, proszę....

- Ile?! - Zaczęłam się go bać.

- Czy to naprawdę ważne?

- Dla mnie ważne. Nie ukrywaj nic przede mną tylko powiedz, ile ona kosztowała.

- Nie pamiętam dobrze, jakieś dwadzieścia siedem?

- Ja pierniczę. Podarłem ci suknię za dwadzieścia siedem tysięcy, a ty mówisz to tak jakby to była stara szmata z lumpeksu. Czy ty sobie w ogóle zdajesz sprawę z tego ile to jest pieniędzy? Ile ktoś taki jak ja musi pracować, aby zaoszczędzić taką kwotę? Ile miesięcy można żyć za takie pieniądze? Ile osób wykarmić i ubrać?

- Nie przesadzajmy, w ogóle o tym nie rozmawiajmy.

- Masz rację, nie rozmawiajmy o tym, bo po co?

- Rudy... - Chciałam go przytulić, ale uciekł ramieniem ode mnie.

- Muszę do klopa. - Nie czekając na moją reakcję czy cokolwiek innego, zostawił mnie samą i odszedł. Co się właściwie zadziało? Dlaczego mój triumf zamienił się w coś takiego?

I wtedy wróciły do mnie słowa dziewczyny od szluga. Czy to planowała Nicole od początku? Kiedy zorientowała się, że moja sukienka nie jest tania? Czy wiedziała, że Rudy tak zareaguje? O kurwa! Wiedziała. Znała go lepiej niż inni, sama miała pieniądze, więc wiedziała, jak Rudy reaguje na taką rozrzutność. Na pewno wiedziała. To by znaczyło, że ukartowała całą tą sytuację. Nie, nie jest aż tak sprytna, czy jest? Siedziałam próbując rozgryźć tą zagwozdkę. W myślach kłóciłam się sama ze sobą o tym czy mogło tak być, czy to jednak wytwór mojej wyobraźni. Czy ta dziewczyna namieszała mi w głowie właśnie po to, czy dała mi ostrzeżenie, które ja zbagatelizowałam? Nawet nie wiem, kiedy czas zleciał, a mój mężczyzna ponownie znalazł się blisko mnie.

- Będzie lepiej, jeśli już wrócimy do domu.

Nie spojrzał mi w oczy, a jego wypowiedź była równie sucha jak kromka pozostawiona samotnie na blacie na cały dzień. Kiwnęłam głową i podniosłam się. Pierwsza dopadła nas Nicole.

- O jej, już idziesz? Zostańcie jeszcze trochę. - Jej smutny, przejęty głos dla mnie brzmiał sztucznie, a kąciki ust nieznacznie się unosiły, sugerując zadowolenie zdradzieckiej modelusi.

Rudy coś jej odburknął, a mnie złapał za dłoń i pociągnął w kierunku wyjścia. Na wysokości głupiej blondynki jej uśmieszek triumfu był wyraźnie widoczny. Szczyciła się swoim sukcesem. By mi jeszcze bardziej dopiec nachyliła się do mnie i powiedziała tak abym tylko ja usłyszała.

- Jeszcze dziś w nocy zaśnie w moich ramionach.

Zagryzłam zęby z wściekłości i słowo daję, że gdyby nie to, że Rudy ciągnął mnie za sobą, złapałabym za blond kudły i wydarła tyle włosów, ile tylko bym dała radę. No co za głupia pinda. Rudy był mój, a ten konflikt zakończy się dziś ostrym seksem w moim hotelowym łóżku, bo taka podła pinda nie zabierze mi chłopaka. Korzystając z rady palaczki, uniosłam wysoko głowę i szłam pewna siebie, nie dając poznać, jak bardzo się w sobie gotuję i jak zabójcze myśli mam w głowie. Nie dam się tej małpie pozbawić chłopaka. Na złość jej będziemy się widywać w każdy weekend, całe noce wykrzykując swoje imiona w ekstazie. Jej plan nie wypalił, a ja z czasem znajdę sposób aby być bezwzględną górą i mieć Rudego wyłącznie dla siebie. Kto wie, może nawet znajdę sposób, aby wyciągnąć go stąd i zabrać do stolicy. W moim mieszkaniu znajdzie się dla niego miejsce i będziemy mogli spędzać całe dnie razem.

Z bojowym nastawieniem, wymyślając różne, niedorzeczne póki co sposoby zemsty na blondynce, dotarliśmy do hotelu. Chociaż dalej byłam zła, to świeże powietrze i to że szliśmy w ciszy, trochę ostudziło moje zapędy mszczenia się na przyjaciółce mojego chłopaka. By wprowadzić swój plan zemsty w życie i ewidentnie udowodnić, że racja jest po mojej stronie, chciałam jak najszybciej znaleźć się w pokoju i zrzucić buty, które okazały się bardziej niewygodne niż założyłam i nieco mnie obtarły. Rudy też był zły, a wtedy jest mniej delikatny i na takiego Rudego miałam ochotę. On jednak przed samym hotelem puścił moją dłoń, stając do mnie tyłem. Nie zamierzałam przeciągać naszego pseudokonfliktu. Zaszłam go od tyłu wtulając się w jego plecy, a dłońmi sunąc od brzucha w górę klatki piersiowej. Chciałam całkowicie się w niego wtulić, by uspokoić nieporozumienie między nami i zastąpić je pożądaniem. Silne męskie dłonie złapały mnie za nadgarstki i oderwały od palącego torsu. W jednej chwili z pozycji w której tulę się do niego, znalazłam się przed nim, trzymana na dystans. Jego spojrzenie paliło, a zmarszczki na twarzy pokazywały, jak był zły. Czy to była chwila w której zrozumiałam co oznacza ten wyraz twarzy?

- Rudy...

- Nic nie mów. Po prostu idź do siebie.

- A ty?

- Nie dziś.

- Rudy, proszę. Musisz wejść ze mną, na pewno...

- Nie dziś. - Przerwał mi, a ja poczułam coś co odbierało mi głos i grunt pod nogami.

- Nie zgadzam się. Nie pozwalam ci odejść. To był podstęp tej głupiej...

- Klara! - Wykrzyknął moje fałszywe imię, a ja stanęłam jak wryta, zaskoczona, zdezorientowana, nieprzygotowana na taką reakcję. - Dziś do ciebie nie wejdę.

- A jutro? - Słowa popłynęły same. Nie wiem czemu zadałam to pytanie, ale on powinien odpowiedzieć, że oczywiście.

- Dobranoc. - Spuścił głowę, odwrócił się i odszedł.

Gdy odchodził stałam niczym sparaliżowana. Trzeźwa, ale skołowana tak bardzo, że czułam się jakbym była pijana. Oczy zaszły mi mgłą, to też szybko straciłam go z pola widzenia, a sama usiadłam, czując, że dłużej nie dam rady utrzymać się na nogach. Po policzkach płynęły mi łzy, których nie kontrolowałam. Ktoś do mnie podszedł i ciągnąc mnie w górę, pomógł mi wstać. Owy człowiek mówił coś do mnie, ale nie wiem nawet co. Pomógł mi dojść do pokoju i wtedy próbując wyciągnąć ode mnie informacje, gdzie mam klucz, dostrzegłam kto mnie trzyma. Był to młody chłopak na praktykach, któremu przydzielano zadania, których nikt ze starej kadry nie chciał wykonywać. Posłusznie wyciągnęłam klucz, a kiedy zapytał się, czy czegoś potrzebuję, albo czy ma mi w jakiś sposób pomóc, zaprzeczyłam ruchem głowy i weszłam do pokoju, zamykając drzwi. Zrzuciłam niewygodne buty, a sama rzuciłam się na łóżko. Nie wiedząc jak do tego doszło, przegrałam potyczkę z blondyną. Rudy poszedł gdzieś i kto wie, może wrócił do tej pindy, aby wyżalić się jak to... No w sumie na co? Co ja właściwie zrobiłam? Czemu wściekł się na mnie, a nie na nią, za to jak próbuje rozbić nasz związek, zagarniając go dla siebie? Twarz przycisnęłam do poduszki i zaczęłam krzyczeć, by wyrzucić z siebie złość. Kiedy nastąpiła chwila ciszy ktoś zaczął walić w ścianę. Miałam to gdzieś, że komuś przeszkadzam. Moje życie się właśnie waliło, mój chłopak szedł z powrotem w łapska tej przebrzydłej baby, a ja nie mogłam nic zrobić. O nie, to nie mogło być tak. Wyjęłam telefon, przetarłam oczy i wybrałam jego numer. Karzę mu wrócić. Po czwartym dzwonku odezwała się poczta. Rozłączyłam i ponownie wybrałam numer. Ponownie nikt nie odebrał. Po trzecim razie rzuciłam telefonem na podłogę, a sama skuliłam się w kłębek i zaczęłam płakać.

 

Kiedy zaczęło mi aż tak na nim zależeć? Czy skoro moje serce tak strasznie boli, to znaczy, że go kocham? Kiedy się tak właściwie zakochałam? Czy on też do mnie coś czuł? A może byłam dla niego odskocznią, a może jedynie przerywnikiem od nudy. Gdzie jest ten dobry facet jakim miał być Rudy? Poznałam jego zapach, smak, każdy skrawek ciała, a nie wiem nawet jak ma na imię, co robi, gdy sezon wakacyjny się kończy. Nie wiem z jakiej rodziny pochodzi, kim są jego rodzice, czy ma jedynie jednego brata. Wszyscy kochają Rudego, ale jaki jest Rudy? Czy to prawda, że tylko Nicole i Bury go znają, a może tylko ona? Odbiła mi go w jeden dzień, niespecjalnie się starając. Czy jest więc szansa, że kiedykolwiek coś do mnie czuł? Może wszystko było kłamstwem tak samo jak z poprzednim moim chłopakiem. Moja matka poluje na dojne krowy, które zapewniają jej dobre życie. Przez to że jestem córką mojego ojca, ja stałam się dojną krową dla mężczyzn którzy są tacy jak moja matka. Może od początku byłam dojną krową dla Rudego, a skoro wakacje się kończą, a inna krowa na miejscu się pojawiła, to cudowny ratownik przeskoczył właśnie z fali na falę i planuje płynąć tam gdzie go ten prąd poniesie? Jak wiele takich bezsensownych myśli przepłynęło mi przez głowę od momentu, gdy znalazłam się w tym pokoju, aż do teraz? Za oknem słońce zaczynało kolejny ciepły dzień, a ja gapiąc się w sufit i trzymając dłoń na wysokości serca, gdzie dalej paliło potwornie, rozmyślałam o wszystkim i o niczym. Sen nie przyszedł, ból złamanego serca nie odszedł, mężczyzna, który do tego doprowadził, nie przyszedł, ani nie zadzwonił. Świat milczał, a ja odtwarzałam bez końca wydarzenia z nocy. Czy mogłam postąpić inaczej? Kiedy wpadłam w wir jaki rozkręciła Nicole? Czy ta palaczka była na prawdę, czy może ją sobie wymyśliłam? Potrzeba wyjścia do łazienki zmusiła mnie do wstania. Niczym połamane stworzenie, podniosłam się i poszłam, a raczej powlokłam się do toalety. Z lustra spoglądał na mnie potwór, który kiedyś był mną, ale mnie teraz nie przypominał. Umyłam ręce, przepłukałam zapuchnięte oczy i ponownie poszłam walnąć się na łóżko. Po drodze podniosłam telefon i wbrew planom, zamiast się kłaść, usiadłam. Telefon milczał. Potrzebowałam go, tak bardzo potrzebowałam go teraz, aby móc jakoś to wszystko pozbierać do kupy. Po raz kolejny wybrałam jego numer i zadzwoniłam. Tym razem ktoś wyraźnie odrzucił połączenie. Myślałam, że może oddzwoni, ale zamiast tego dostałam wiadomość na mesie od obcego konta. Otworzyłam i zamarłam. Zdjęcie przedstawiało Rudego nagiego od pasa w górę, śpiącego na brzuchu, a podpis pod zdjęciem brzmiał: "Daj już spokój i nie dzwoń. James musi odespać wyczerpującą, długą noc." Drżącymi dłońmi sprawdziłam właściciela konta, licząc, że się mylę. Wygrała ostatecznie, miażdżąc mnie totalnie. Poszedł do niej i spędził z nią noc. W tym czasie, kiedy ja umierałam z bólu i tęsknoty, on pieprzył się z blondwłosą zdzirą. Ponownie zdradzona, oszukana, wykorzystana i potraktowana jak byle jaka zabawka. Pewnie, gdyby nie zmęczenie, szalałabym ze złości. Zamiast tego stanęłam przed lustrem i przyjrzałam się temu co jeszcze wczoraj rano było szczęśliwą, zakochaną kobietą, a dziś postać z drugiej strony lustra mogłaby uchodzić za wiedźmę. Zachowując resztkę godności i przyzwoitości wyjęłam pierwszą torbę i zaczęłam pakować do niej rzeczy. Łzy rozmywały obraz, a ja nie zwracając uwagi na to czy cokolwiek zniszczę czy też nie, wkładałam po kolei to co wpadło mi do ręki. Chyba pierwszy raz spakowałam się tak niestarannie i szybko. Zegarek wskazywał godzinę dziewiątą trzydzieści sześć, kiedy cały mój majdan był upchnięty w torbach. Podeszłam do umywalki starając się nie patrzeć w lustro. Już wcześniej przed zapakowaniem kosmetyczki zmyłam makijaż. Obmyłam jedynie ponownie nabrzmiałe oczy i policzki. Mogłam odejść w ciszy, ale chciałam zostawić wiadomość dla człowieka, który okazał się równie wielkim palantem jak Daniel. Na komodzie w pokoju leżała hotelowa papeteria i dwa długopisy. Usiadłam przy stoliku, przygotowałam sobie czystą kartkę i niebieski długopis. Miałam ochotę go zbesztać, nawyzywać i napisać same najgorsze życzenia. Wiedziałam jednak już z doświadczenia jak on to odbierze. Podobnie jak Daniel będzie się tylko ze mnie śmiał i szydził z tą pindą. Jeśli miałam już cokolwiek napisać, powinno to być coś, co dowali tylko jemu i czym nie pochwali się przed kolegami, bo będzie mu wstyd, a jednocześnie pójdzie mu w pięty. Dość długo myślałam, aż w końcu ręka mnie poniosła skrobią kilka zdań jakie kiedyś usłyszałam z ust pewnej dziewczyny.

 

Byłeś niezwykle tani w utrzymaniu, pewnie dlatego, że masz takiego małego i kiepsko się nim posługujesz. Także wróć zaspokajać tą grubaskę Nicole. Błagała mnie, abym jej cię odstąpiła, bo nikt już jej nie chciał i w sumie to mi to na rękę, bo i tak wracam tam, gdzie mają lepszy towar.

 

Nie analizowałam, czy ma to sens. Włożyłam kartkę do koperty i zakleiłam. Na wierzchu napisałam "Rudy", a sama złapałam za słuchawkę telefonu, aby zadzwonić do recepcji.

- Dzień dobry, czy mógłby ktoś podejść i pomóc mi znieść bagaże?

- Ależ oczywiście. Już do pani kogoś przysyłam.

- Podać numer pokoju?

- Nie trzeba, wyświetla mi się. Za kilka chwil ktoś się u pani pojawi.

- Dziękuję.

Cieszyłam się, że nie pojawił się ten sam człowiek co w nocy. Młody chłopak miał nieco problem z moim bagażem, ale wspólnie włożyliśmy go do windy. Ja pilnowałam, aby się nie zamknęła i nie odjechała bez nas. W windzie, kiedy już zjeżdżaliśmy w dół, zadzwonił telefon. Odrzuciłam połączenie dwa razy. To Bury próbował się do mnie dodzwonić, ale nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Odrzuciłam również trzeci i czwarty telefon, to też napisał smsa, którego nie odczytałam. Młody mężczyzna pomógł mi zapakować wszystko do auta. Trochę to trwało. O jedenastej dziesięć wymeldowałam się i opłaciłam swój pobyt.

- Mam do pana jeszcze jedną prośbę. - Zwróciłam się do starszego pana po drugiej stronie lady.

- Słucham.

- Nie wiem czy kiedykolwiek się tu pojawi, ale gdyby przyszedł tu ten chłopak, ratownik, który często do mnie przychodził, to mógłby mu pan to przekazać? - Na blacie położyłam kopertę. Wciąż nie byłam pewna, czy to dobry pomysł. Słowa były ostre i nieprawdziwe, ale to co on zrobił mi było równie chamskie. Przesunęłam kopertę w stronę starszego pana.

- A tak, tak. Ten młody od Fabiana. Przekaże oczywiście.

- Dziękuję. Do widzenia.

- Do widzenia panienko i zapraszamy ponownie.

Odeszłam kilka kroków, kiedy ponownie zadzwonił telefon. Tym razem z numeru, którego nie znałam. Chwile wahałam się, ale postanowiłam odebrać.

- Słucham.

- Ja pierdolę, w końcu. - Głos brzmiał znajomo, jednak nie rozpoznałam go od razu. Dopiero po kilku kolejnych słowach, wypowiadanych szybko, jakby się paliło, domyśliłam się, że to Bury. - Nie rozłączaj się. Nie wiem co ci Nikol nagadała, ale na pewno podkolorowała to tak, abyś źle ją zrozumiała. Rudy jest teraz u mnie i śpi. Poszedł wczoraj na plażę i narąbał się w trzy dupy. Późno go znalazłem, bo nie był w żadnym miejscu, gdzie łaził do tej pory. Chlał tam, gdzie uczy surfingu, a jak go znalazłem, to już było z nim tak źle, że nawet gdyby ktoś coś kombinował to i tak był już z niego trup. Zabrałem go do domu, bełkotał coś aż do rana, a teraz śpi. Telefon zostawił u Nicole w łazience, więc nie mógł odebrać jak dzwoniłaś, a ona przyszła do mnie rano i wysłała ci tą wiadomość specjalnie, żeby..

- Po co ty mi to mówisz, Bury?

- No jak to po co? Już ja wiem jak wy baby reagujecie na takie sytuacje. Pewnie już wkręciłaś sobie, że między nimi coś jest i jeszcze coś głupiego zrobisz, zanim on ci to wszystko wyjaśni.

- Tu nie ma co wyjaśniać.

- No i widzisz, już tak gadasz. Kiedy on naprawdę nic nie zrobił.

- Zostawił mnie wczoraj samą i cały czas był po stronie swojej byłej, czy też może dalej aktualnej ukochanej. Wkurzył się nie wiem na co, nie wyjaśnił mi tego, poszedł chlać i nie wiedzieć czemu śpi bez koszulki, a ona jest tam z nim nie wiadomo dlaczego. Nic się nie dzieje, tylko wszyscy próbujecie zrobić ze mnie naiwną kretynkę.

- Ja pierdolę, Czy wy nie możecie się zachować jak ludzie dorośli i zamiast się ciągle bzykać, to zacząć rozmawiać? Te sekrety was w końcu wykończą. Czy to naprawdę jest takie trudne, aby trzymać łapy przy sobie? I pomyśleć, że mnie macie za zboka i uzależnionego od seksu.

- Do widzenia. - Nie miałam ochoty już z nim rozmawiać.

- Nie czekaj, Klara!

- To nie ty powinieneś do mnie zadzwonić, tylko Rudy.

- Masz rację, ale wiesz co mi wczoraj wybełkotał? - Tak powstrzymał mnie przed rozłączeniem się od razu.

- Co?

- Kurdę, nie ja ci to powinienem powiedzieć tylko on.

- W takim razie żegnam.

- Kurwa nie, czekaj, powiem. - Nie odezwałam się, ale też nie rozłączyłam. - Naprawdę nie powinnaś ode mnie tego usłyszeć, tylko od niego, ale coś mi mówi, że jak się teraz nie dowiesz, to będzie pozamiatane między wami.

- Mów albo daj mi spokój. Jak sam mówiłeś, on ze mną nie rozmawia, tylko mnie bzyka.

- Powiedział, że jeśli Nicole i ty się nie dogadacie, to straci przyjaciółkę, bo nie jest w stanie z ciebie zrezygnować. - Moje serce ponownie zabiło mocno, lecz tym razem w ten pozytywny sposób.

- Był pijany. Na trzeźwo nie był skłonny do urywania kontaktów z nią.

- Nie widzisz tego jak na ciebie patrzy? Że zachowuje się jak kretyn, gdy jest przy tobie? Myślę, że nawet ze mną urwałby znajomość, gdybym stanął wam na drodze.

- Kłamiesz. - Głos mi się załamał, a z oczu ponownie popłynęły łzy. Siedziałam w lobby i starałam się walczyć sama ze sobą, aby ponownie się nie rozsypać.

- Bez chwili wahania wskoczył by za tobą w ogień, ale nie ma odwagi przyznać ci się, że zakochał się w tobie do szaleństwa.

- To czemu mnie wczoraj zostawił? Dlaczego wściekł się o cenę sukienki? - Mówiłam zapłakanym głosem, nie mogąc się uspokoić.

- Bo przy tobie czuje się jakby był nikim i nic nie miał, że nie może ci zaoferować nic więcej niż jedynie marną wersję samego siebie. Takich właśnie wczoraj użył słów. - Na to nie mogłam odpowiedzieć. Głos mi wgrzązł w gardle. - Ruda, nie rób nic głupiego, dobra?

- Muszę kończyć. - Po tych słowach się rozłączyłam.

Siedziałam w fotelu oszołomiona informacjami jakie przekazał mi najlepszy przyjaciel Rudego. Bury udowodnił, że pasuje do niego ten tytuł. We wszystkim co robił był oddany kumplowi od dziecka. Po raz kolejny zazdrościłam Rudemu, że ma kogoś takiego. Ja nigdy nie spotkałam takiej osoby. Nigdy też nie spotkałam kogoś takiego jak Rudy i nie wykluczone, że nigdy już nie spotkam. Gdyby wiedział kim jestem, zobaczył na żywo jak nudne i żałosne jest moje życie, nie zakochałby się w kimś takim jak ja. Nie odziedziczyłam urody po matce, ani inteligencji po tacie. To do czego doszłam okupiłam ciężką pracą i godzinami spędzonymi w bibliotece. Nie posiadam żadnych szczególnych zdolności. Nie jestem towarzyska ani lubiana. Trzy lata na studiach, a projekty grupowe robię sama albo w grupie z tymi, którzy jedynie ściemniają i za których muszę odwalić robotę sama. Jestem taka chuda, bo tak dużo się uczę, że zapominam o jedzeniu. Gdyby nie kosmetyki i ładne ubrania, nie było by we mnie nic ładnego. Matki się wstydzę, a tata zawstydza wszystkich, nawet mnie. Mieszkanie dostałam, niczego sama nie osiągnęłam. Sukienki kupiłam takie drogie z próżności, bo chciałam zaimponować dziewczynom na uczelni, pokazać im, że jestem może i dziwna, ale bogata, i tyle, bo przesadziłam i nikt nie poznał się na tym, a gdy postanowiłam kupić sobie biżuterię bardziej okazałą, to słyszałam, jak śmiali się ze mnie, że ciele ma swoją pierwszą wizytę na pastwisku, bo w końcu znalazł się dla mnie odpowiedni łańcuch. Jestem żałosna i szczerze powiedziawszy nie chciałam, aby z tej strony poznał mnie Rudy. Nie pokochał by do szaleństwa Emilii. On zakochał się w Klarze, przebojowej dziewczynie z wakacji, dziewczynie, która w rzeczywistości nie istnieje. Jak długo trwałoby to, aby zdał sobie sprawę jaka jestem naprawdę? Nie zniosłabym sytuacji, w której patrzy na mnie tak jak inni w stolicy. Moje serce oświetlił blask, gdy zagościł w nim Rudy, ale... 

Co powinnam zrobić wiedząc to co teraz wiem?

Otarłam oczy i podeszłam ponownie do recepcji.

- Przepraszam pana, ten list, który zostawiłam. Czy mogłabym go odzyskać z powrotem?

- Ależ oczywiście. - Recepcjonista podał mi kopertę, którą niedawno sama mu wręczyłam.

- A czy ma pan może kartkę i długopis?

- Oczywiście. - Podał mi kartkę, długopis i nową kopertę. - W kawiarni jest taki stolik w głębi sali. Nie ma widoku na morze, tylko na ścieżkę z tyłu, ale jest na tyle odsunięty, że będzie mogła panienka w spokoju napisać coś od siebie.

- Dziękuję, to bardzo przydatna informacja.

Udałam się dokładnie w to miejsce, w które pokierował mnie starszy pan. Faktycznie było tu więcej prywatności niż przypuszczałam. Zamówiłam kawę i próbowałam coś sobie w głowie ułożyć.

 

Chociaż część mnie chciałaby, aby ten dzień nie nadszedł, to oboje wiemy, że nie dało się tego odwlekać w nieskończoność. Pochodzimy z dwóch różnych miejsc, w których każde z nas ma swoje zobowiązania i życie. Ktoś zarzucił mi, że mamy przed sobą zbyt wiele sekretów i czas z tym skończyć. W tej chwili myślę, że to może dobrze, że tak mało o sobie wiemy. Odjadę stąd wyłącznie z dobrymi wspomnieniami, takimi które zdarzają się wyłącznie w bajkach. Ona pyskata, ale w gruncie serca skrzywdzona i samotna, on skryty, ale z sercem anioła. Dwoje ludzi, którzy spotkali się przypadkiem, których połączył los, a ich serca zaczęły bić w tym samym rytmie choć te parę chwil.

To była piękna sztuka teatralna, która właśnie się skończyła. Aktorzy się pakują i wracają do swojego codziennego życia, gdzie codzienność odkrywa wszystko, odzierając z tajemnicy.

Mam tylko tą jedną kartkę i chyba nie potrafię opisać dokładnie tego co chciałabym ci powiedzieć w ładniejszy sposób, więc może napiszę wprost. Oboje wiemy jak by się to skończyło. Nie chcę przysłonić naszych wspólnych chwil nieporozumieniami z przyszłości. Rozstańmy się teraz, bez pożegnań, wmawiania sobie, że damy radę. Chcę zapamiętać jedynie te dobre chwile i nie czuć nienawiści do ciebie, ani do siebie samej.

 

Mogłabym próbować więcej wyjaśnić, ale czułam, że jedynie jeszcze bardziej bym wszystko zagmatwała. Poprosiłam kelnerkę o to, aby zaniosła mój nowy list na recepcje, a sama rozłożyłam się wygodniej na sofie. Chciałam choć chwilę uspokoić się przed podróżą jaka mnie czekała. Zamiast tego zasnęłam. Obudził mnie krzyk dziecka w głównej części sali. Zaskoczyło mnie, że byłam okryta kocem, a pod moją głową znajdowała się poduszka. Ten hotel naprawdę potrafił zapunktować w oczach klienta. Nie sądziłam, że w jakiejkolwiek kawiarni hotelowej pozwoli mi ktoś się zdrzemnąć i jeszcze zadba o mój komfort. Zadowolona z tej wcale nie krótkiej drzemki, rozprostowałam kości. Przy ladzie zamówiłam kawę na wynos i zostawiłam naprawdę duży napiwek. Kiedy wychodziłam przez lobby, usłyszałam jak ktoś mnie woła.

- Panienko Emilio, proszę poczekać. - W moją stronę nieco kulawym chodem śpieszył recepcjonista. - Panienko, młody Fabian był i zabrał kopertę.

- Ten ratownik, tak?

- Tak, ten co się z synem komendanta zadaje. Był, list mu przekazałem. Przeczytał o tam. - Palcem wskazał miejsce w pobliżu tego, gdzie ja siedziałam rozmawiając z Burym. - Chyba panienka dużo napisała, bo czytał i czytał. Potem siedział i gapił się w podłogę, a potem nie wiem co, bo miałem gości i nie wiem, kiedy wyszedł.

- Dziękuję bardzo za wszystko. Będę pana bardzo dobrze wspominać.

- Zapraszam panią ponownie. Takich miłych gości życzylibyśmy sobie tu zawsze.

- Dziękuję. Do widzenia.

- Do widzenia.

 

Kiedy wsiadłam do auta było kilka minut po dziewiętnastej. Nawet nie wiem kiedy ten czas zleciał. Tak kończył się mój wakacyjny wyjazd. Rudy odczytał już list, a więc to był już oficjalny koniec. Zerknęłam na telefon, ale nie pojawiła się żadna wiadomość ani próba połączenia. Wypłakałam w ciągu ostatniej doby tyle łez, że chociaż moje policzki były suche, to oczy dalej spuchnięte. Czułam pustkę i żal, że opuszczam to miejsce. Gdzieś w głębi serca chciałam tu zostać. Mogłabym np. pracować w kawiarni i obsługiwać gości? Natomiast wieczorem, kończąc pracę szła bym na plażę, gdzie mój mężczyzna zamykałby właśnie budkę ratowników, po czym tulił mnie w niedźwiedzim uścisku. Czy byłabym tu szczęśliwa? Mogłabym być, ale nie dotrzymałabym słowa, jakie dałam sobie, nie zrealizowałabym swoich marzeń. Oddałabym siebie mężczyźnie, tak jak robi to moja matka. W którymś momencie zaczęłabym czuć wstręt do samej siebie i zaczęłabym samą sobą gardzić tak jak gardzę moją matką i pewnie stałabym się tak zgorzkniała jak ona. Ciekawe czy Rudy potrafił zrozumieć Nicole, dlaczego musiała wyjechać? Czy zrozumiałby, dlaczego ja nie mogę z nim zostać? Dlaczego ten związek nie miał przyszłości, bo w końcu i tak ktoś musiałby zrezygnować z siebie dla tego drugiego. Czy jeszcze kiedyś zakocham się tak jak w Rudym?

- Fabian. - Szum za okna auta i muzyka z radia praktycznie zagłuszyły wypowiedziane słowo. - Czy tak właśnie masz na imię? Fabian? Ja też zakochałam się w tobie do szaleństwa.

 

* * * * *

 

Pewnie mało osób tu zagłada. Dla tych którzy czekają, przynoszę dziś prezent. Nie taki rozdział chciałabym Wam ofiarować po tak długiej nieobecności. Wołałabym, by był zabawniejszy i zostawiający w serduszku przyjemne wspomnienia, a tu tak smutno. Nie miej musiał się takowy pojawić, aby historia mogła iść dalej. To oczywiście nie koniec historii Emilii. Tytuł oczywiście w jakimś sensie zobowiązuje, ale co to znaczy, okaże się kiedyś, jak zacznę pisać w miarę regularnie, by móc obdarować czytających nie tylko postami, ale i zakończeniami historii :D



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz