Impreza u Nicole
Postanowiłam nie pić więcej, a mimo
tego czułam się jakbym przyjęła jakiś narkotyk, który otępia i wprowadza w
stan, nad którym nie jestem w stanie zapanować. Nicole zdawała się być miła, a
mimo tego ciągle czułam się przy niej gorsza, jakbym była tu wyłącznie
intruzem, którego nikt nie chce. Rudy przy stoliku grał w jakąś imprezową grę,
do której nie wiem czemu sama go wypchnęłam, twierdząc pewnie, że przecież dam
sobie radę. Ja się chyba jednak nie nadawałam na imprezy. Bez niego momentalnie
zgubiłam się w otoczeniu.
- Klara opowiedz nam co robisz w
życiu. - Nicole zagadała z uśmiechem na ustach i choć wyglądało, że stara się
być rozkosznie słodka, to coś mi w niej dalej nie pasowało.
- Studiuję na...
- Klara jest ze stolicy,
wiedziałyście o tym? - Nie dane było mi nawet dokończyć co robię, bo
organizatorka sama wkleiła swoją wypowiedź, zaburzając moją.
- Naprawdę? To jak imprezują ludzie
ze stolicy? - Zapytała dziewczyna siedząca koło mnie. Nie pamiętałam nawet czy
już ktoś mi ją przedstawił.
- No w sumie...
- Kaśka, daj spokój. Pewnie tam
mają takie melanże, że nasza dzisiejsza imprezka, to u nich nie nazywałaby się
nawet wstępem.
Moje niewypowiedziane zdanie
przerwała ponownie blondyna, a ja nie wiedziałam czy tym razem się na nią
złościć czy dziękować. W zasadzie to nie miałam nic do powiedzenia. Bo przecież
ja nie imprezuję, tylko zakuwam cały czas.
- A na twojej uczelni to same
ciacha czy brzydale? - Kaśka, której imię już poznałam nie dawała za wygraną.
- Różnie. - Nie planowałam wdawać
się w szczegóły.
- Oj powiedz. Pewnie są
przystojniejsi od Rudego
- No przecież się nie przyzna, ilu
takich poznała i ilu się przy niej kręci, bo jak James się dowie, to ją do
budki ratowniczej przywiąże i nie wypuści w objęcia innego. - Nicole zdawała się
świetnie bawić, a ja coraz bardziej żałowałam że tu jestem.
- Przepraszam, muszę do łazienki.
Odeszłam, bo potrzebowałam zmiany
otoczenia. W łazience miałam dosłownie chwilę, zanim ktoś nie zaczął walić w
drzwi. Udałam się więc w nieco spokojniejsze miejsce w ogrodzie. Nie za blisko
miejsca przebywania najlepszej z przyjaciółek mojego chłopaka. Po raz kolejny
rozważałam, aby stąd wyjść jak najszybciej. Powstrzymywałam się, bo Rudy był
dla mnie ważny i tylko chęć, aby go nie rozczarować jakoś potrafiła mnie tu
zatrzymać. No dobra, nie tylko to. Nie lubiłam przegrywać, a wyjście, byłoby
porażką w pojedynku z blondyną.
- Chcesz szluga? - Podskoczyłam
słysząc słowa dziewczyny mi nieznanej. Odpaliła zapalniczkę i przypaliła sobie
fajkę, jednocześnie częstując mnie paczką swoich papierosów.
- Dziękuję, nie palę.
- No proszę. Pewnie przeciwniczka
jak Rudy, czy może on ci nie pozwala, albo chcesz się mu przypodobać.
- Raczej to pierwsze.
Dziewczyna się zaśmiała.
- Długo się spotykacie?
- Czy ja wiem, już trochę zleciało.
- Salwa tych pytań stawiała mnie w niekomfortowej sytuacji. Przecież ja nawet
nie wiedziałam z kim gadać.
- Kiedy wyjeżdżasz?
- Na koniec września.
- No proszę, jesteś kujonką, skoro
nie masz nic na sesję poprawkową.
- Możliwe. - Normalnie zawsze się
szczycę tym, że tak dobrze mi idzie. Czemu teraz zabrzmiało to jako
zarzut?
- Wiesz Ruda, ponoć jesteś dziana,
a ja mam teraz ciężką sytuację. Potrzebna mi kasa, a dupy nie planuję
nadstawiać. Możesz więc coś dla mnie zrobić?
- Co masz na myśli? - Jej pytanie
poruszyło we moje najgorsze instynkty. Będzie mnie szantażować, czy przekupywać?
Kto jej powiedział, że jestem dziana?
- Chodzi o to, abyś powiedziała mi,
kiedy planujesz zerwać z Rudym?
- Co proszę? - Pytanie było niczym
kubeł zimnej wody. Co ja mówię? Kubeł lodu, który momentalnie przykleja się w
każde rozgrzane miejsce ciała i mrozi, że aż boli.
- No przecież to jest pewne, że
powiecie sobie "papa" w którymś momencie. Jak mi powiesz, kiedy to
zarobię trochę kasy dla siebie. Mogę się też z tobą trochę podzielić, jeśli też
masz takie ważne potrzeby.
- O czym ty mówisz? - Moja frustracja
nabierała na sile.
- Słuchaj laska. - Tym razem
dziewczyna spojrzała mi prosto w oczy. - Nie wiem jak uwiodłaś Rudego. Szacun
że ci się udało, bo nie jedna próbowała, ale wróciła Niki i choćbyś nie wiem
jak się starała, ona i tak ci go odbierze. Nie da się na odległość ze sobą być,
zwłaszcza gdy tuż pod nosem sadzi się ktoś taki jak nasza miejscowa ślicznotka.
To też już rozgorzały zakłady, kiedy wy się rozejdziecie i kiedy oni się zejdą.
Mimo iż czuło się ironię, kiedy
mówiła o blondynie, to nie mniej słowa uderzały jak bicz.
- Skąd ta pewność, że Rudy będzie
chciał znowu z nią być? Ona chce się z nim jedynie przyjaźnić.
Nieznajoma mi dziewczyna zaczęła
się śmiać, złoszcząc mnie jeszcze bardziej.
- Jesteś naiwna, jeśli jej
uwierzyłaś. Nicole to przebiegła żmija. Zawsze dostaje to czego chce, a teraz
chce odzyskać chłopaka, którego zostawiła wyjeżdżając, nawet jeśli on będzie
jej chwilową zachcianką.
- Rudy do niej nie wróci.
- Wróci, wróci. On nie z takich, co
to skacze z kwiatka na kwiatek. Długo do siebie dochodził po jej wyjeździe, a
potem trzymał każdą na dystans. Ty jesteś anomalią i może miałoby to szansę,
gdyby ona wróciła później, a ty byś tu została. Tymczasem on już biega tak jak
ona go prowadzi i nawet nie wiesz, kiedy wyślizgnie się z twoich ramion,
wpadając prosto w jej śliskie łapki.
- Rozmawiałam z Rudym i twierdził,
że między nimi nie ma już nic więcej niż przyjaźń. - Wypowiedziałam to tak
żałosnym głosem, że nawet ja bym w to nie uwierzyła, a jej uśmiechnięty wyraz
twarzy pokazywał, że i ona nie wierzy w moje zapewnienia.
- W takim razie Ruda, bądź czujna.
- Co masz na myśli? - Głos zaczął
mi drżeć.
- Bo widzisz, ona go zna na wskroś.
Kiedy odpali ładunek, będzie tak celny, że powali cię na glebę, a między tobą
na Rudym wyłoni się mur, którego nie pokonasz.
- Tak się nie stanie.
Chciałam odejść, ale
dziewczyna złapała mnie za nadgarstek i szarpnęła w swoją stronę.
- Nie musisz mi wierzyć, w sumie to
wolałabym się mylić i życzę ci tego, abyś to ty była górą. Jednak, gdyby
okazało się, że miałam rację, to dam ci dobrą radę. Wyprostuj się dumnie i nie
daj się jeszcze bardziej skompromitować, a nie będziesz się wstydzić samej
siebie patrząc w lustro.
To powiedziawszy puściła moją dłoń,
odwróciła głowę, patrząc w niebo. Zaciągnęła się porządnie papierosem, rzuciła
go na trawę, przydeptała i odeszła. Zniknęła mi w tłumie, gdy ja dalej
stałam patrząc się tępym wzrokiem w miejsce, gdzie niedawno zniknęła.
Chciałam dalej jej nie wierzyć, ale w jej głosie było coś, co nie dawało mi
spokoju. Mówiła z doświadczenia czy zmyślała? Może to była jakaś dobra znajoma
Nicole i miała mi narobić większego mętliku w głowie, abym pobiegła teraz do
Rudego i znowu zrobiła aferę. Coraz bardziej miałam ochotę się napić, aby
odciąć się od tej chorej akcji, a z drugiej strony moja czujna strona tym
bardziej kazała mi zachować wstrzemięźliwość. Co tu się odwalało? Kto napisał
taki chory scenariusz? Za godzinę planowałam wyjść z Rudym do hotelu, zaszyć
się tam i w jego ramionach przekonać się, że to ja jestem tą najważniejszą, że
będę nią nawet gdy wyjadę i kiedy będziemy się widywać jedynie w weekendy.
Złość jaka we mnie wzbierała dodawała mi pewności, że pokonamy każdą przeszkodę
i będziemy parą nawet wtedy, gdy wakacje się skończą. No przecież to nie może
się tak po prostu skończyć, a ja tak dużo się uczę, że i tak nie miałabym dla
nas czasu w tygodniu. Dlatego związek weekendowy był rewelacyjnym rozwiązaniem
dla nas. Skoro jestem tak ważna dla Rudego jak twierdzi, to nie będzie z tym
problemu. W tygodniu zajmujemy się swoimi sprawami, a w weekendy będziemy nie
wychodzić z łóżka.
Tym razem nie planowałam wracać w
babskie strony. Poszłam do grających mężczyzn. Rudy przywitał mnie buziakiem i
uśmiechem, a ja stanęłam możliwie blisko, aby mu nie przeszkadzać w grze, a
jednocześnie kibicować. Wystarczy, że będę blisko i będę unikać blond-żmiji, a
wszystko zakończy się bez ekscesów. Napici ludzie są głośni i głupio gadają,
było jednak przyjemniej niż w babskim gronie.
Mój sposób na Nicole działał.
Wystarczyło być blisko Rudego i wszystko było ok. Modelusia przy nim była
niezwykle czarująca, co dalej utwierdzało mnie w przekonaniu, że ostrzy sobie ząbki
na mojego mężczyznę. Niedoczekanie twoje zołzo. Ja byłam cały czas w pobliżu i
starałam się tak jak ona był czarująca i uprzejma. Tyle, że ja nie posiadłam aktorskiego
drygu. Dlatego w moim przypadku uprzejmość była sztuczna i Rudy to widział. Przyglądał
mi się z takim niedowierzaniem, a mózg wyraźnie mu parował próbując rozgryźć o
co mi może chodzić. To na nią powinien tak patrzeć a nie na mnie. Cierpliwie
więc wyczekiwałam momentu, w którym będziemy mogli już pójść, a ja w hotelu dam
swojemu partnerowi wyraźnie znać, że nie jestem zadowolona, co on mi wynagrodzi,
a mnie uczyni po raz kolejny zwycięzczynią walki o ratownika.
- Och Klara, cały czas nie daje mi
spokoju twoja sukienka. Jest taka śliczna. - Nicole, której zdecydowanie nie
lubię i już mało prawdopodobne, że polubię, podeszła do mnie i dotknęła
delikatnego rękawka mojej najlepszej sukienki. To, że się nią zachwycała, jakoś
mnie nie dziwiło. Była modelką, więc musiała mieć doczynienia z niejedną kiecką
z wyższej półki. - Och, ten materiał, ona jest cudowna i niech mi ktoś oczy
wykole, jeśli to nie jest DOLCE & GABBANA?
- Owszem. - Uśmiechnęłam się z
triumfem. Jakkolwiek tego dnia próbowała mnie pogrążyć, tak teraz nie miała na
to szans. Nie mogła zarzucić mi że noszę podróbkę, czy czegoś innego przykrego.
Ta chwila była moja i nic, ani nikt nie mógł mi jej odebrać.
- Zazdroszczę. Ja nie mogę sobie
pozwolić na takie kreacje. To w dalszym ciągu nie moja półka. Ile za nią
zapłaciłaś? Czterdzieści tysięcy?
- No nie aż tyle. - Speszyła mnie,
bo zawyżyła cenę prawdopodobnie specjalnie.
- To ile? - Pytanie zadał Bury, z
miną niedowierzania, że w ogóle można dać tyle za sukienkę.
- Trzydzieści jeden. -
Odpowiedziałam czekając na wyraz zazdrości na twarzy Nicole, ale ona nie była
zazdrosna, tylko zadowolona.
- Trzydzieści jeden czego? - Do
rozmowy wtrącił się Rudy. - Czego? Euro? Dolarów?
- Ależ James, nie bądź niemądry.
Trzydzieści jeden tysięcy złoty. Po tyle kupuje się te tańsze sukienki tej
marki.
- To prawda? Zapłaciłaś tyle za
jedną sukienkę? - Rudy miał coraz dziwniejszy wyraz twarzy, a Nicole zdawała się
coraz bardziej zadowolona i rozbawiona sytuacją.
- Ja jebię. Ile imprez bym zaliczył
za takie pieniądze i nie musiałbym dorabiać w wakacje. - Słowa Burego
rozeszły się nie trafiając do nikogo.
Ludzie patrzyli na mnie i Rudego
czekając na jakiś finał tej rozmowy czy też na coś innego. Co ja takiego
powiedziałam, że tak się zdenerwował?
Rudy zamilkł, a ja wraz z nim.
Nicole zabrała wszystkich, a my zostaliśmy sami. Między nami wisiała
niewidzialna siekiera i nijak nie było wiadomo jak się jej pozbyć.
- Jesteś na mnie za coś zły? -
Ostrożnie zapytałam, licząc, że nie chodzi o mnie, bo nie widziałam nic za co
powinnam go przepraszać.
- Dużo masz tych sukienek?
- Tylko kilka.
- Ile takich podarłem, zdzierając z
ciebie? - Jego głos był inny, ale nie na tyle, aby się tym martwić.
- Czy to ważne?
- Dla mnie ważne. - Jego oczy wbiły
się we mnie, a mnie z jakiegoś powodu grunt uciekał spod nóg.
- Tylko jedną.
Powiedziałam cicho, lecz usłyszał.
Podniósł się po mojej wypowiedzi i zaczął chodzić w pobliżu.
- Kiedy?
- Rudy, nie wracajmy do tego, to
nieważne.
- Kiedy? - Tym razem głos miał
lekko podniesiony i zirytowany.
- O rany, nie rób z tego nie
wiadomo czego. Ta pierwsza była droższa i to tyle. Później kupowałam tanie
sukienki z lokalnych sklepów.
- Ile kosztowała ta pierwsza?
- Rudy, proszę....
- Ile?! - Zaczęłam się go bać.
- Czy to naprawdę ważne?
- Dla mnie ważne. Nie ukrywaj nic
przede mną tylko powiedz, ile ona kosztowała.
- Nie pamiętam dobrze, jakieś
dwadzieścia siedem?
- Ja pierniczę. Podarłem ci
suknię za dwadzieścia siedem tysięcy, a ty mówisz to tak jakby to była stara
szmata z lumpeksu. Czy ty sobie w ogóle zdajesz sprawę z tego ile to jest
pieniędzy? Ile ktoś taki jak ja musi pracować, aby zaoszczędzić taką kwotę? Ile
miesięcy można żyć za takie pieniądze? Ile osób wykarmić i ubrać?
- Nie przesadzajmy, w ogóle o tym
nie rozmawiajmy.
- Masz rację, nie
rozmawiajmy o tym, bo po co?
- Rudy... - Chciałam go przytulić,
ale uciekł ramieniem ode mnie.
- Muszę do klopa. - Nie czekając na
moją reakcję czy cokolwiek innego, zostawił mnie samą i odszedł. Co się
właściwie zadziało? Dlaczego mój triumf zamienił się w coś takiego?
I wtedy wróciły do mnie słowa
dziewczyny od szluga. Czy to planowała Nicole od początku? Kiedy zorientowała
się, że moja sukienka nie jest tania? Czy wiedziała, że Rudy tak zareaguje? O
kurwa! Wiedziała. Znała go lepiej niż inni, sama miała pieniądze, więc wiedziała,
jak Rudy reaguje na taką rozrzutność. Na pewno wiedziała. To by znaczyło, że
ukartowała całą tą sytuację. Nie, nie jest aż tak sprytna, czy jest? Siedziałam
próbując rozgryźć tą zagwozdkę. W myślach kłóciłam się sama ze sobą o tym czy
mogło tak być, czy to jednak wytwór mojej wyobraźni. Czy ta dziewczyna
namieszała mi w głowie właśnie po to, czy dała mi ostrzeżenie, które ja
zbagatelizowałam? Nawet nie wiem, kiedy czas zleciał, a mój mężczyzna ponownie
znalazł się blisko mnie.
- Będzie lepiej, jeśli już
wrócimy do domu.
Nie spojrzał mi w oczy, a jego
wypowiedź była równie sucha jak kromka pozostawiona samotnie na blacie na cały
dzień. Kiwnęłam głową i podniosłam się. Pierwsza dopadła nas Nicole.
- O jej, już idziesz? Zostańcie
jeszcze trochę. - Jej smutny, przejęty głos dla mnie brzmiał sztucznie, a
kąciki ust nieznacznie się unosiły, sugerując zadowolenie zdradzieckiej
modelusi.
Rudy coś jej odburknął, a mnie
złapał za dłoń i pociągnął w kierunku wyjścia. Na wysokości głupiej blondynki
jej uśmieszek triumfu był wyraźnie widoczny. Szczyciła się swoim sukcesem. By
mi jeszcze bardziej dopiec nachyliła się do mnie i powiedziała tak abym tylko
ja usłyszała.
- Jeszcze dziś w nocy zaśnie w
moich ramionach.
Zagryzłam zęby z wściekłości i
słowo daję, że gdyby nie to, że Rudy ciągnął mnie za sobą, złapałabym za
blond kudły i wydarła tyle włosów, ile tylko bym dała radę. No co za głupia
pinda. Rudy był mój, a ten konflikt zakończy się dziś ostrym seksem w moim
hotelowym łóżku, bo taka podła pinda nie zabierze mi chłopaka. Korzystając z
rady palaczki, uniosłam wysoko głowę i szłam pewna siebie, nie dając poznać,
jak bardzo się w sobie gotuję i jak zabójcze myśli mam w głowie. Nie dam
się tej małpie pozbawić chłopaka. Na złość jej będziemy się widywać w
każdy weekend, całe noce wykrzykując swoje imiona w ekstazie. Jej plan nie
wypalił, a ja z czasem znajdę sposób aby być bezwzględną górą i mieć Rudego
wyłącznie dla siebie. Kto wie, może nawet znajdę sposób, aby wyciągnąć go stąd
i zabrać do stolicy. W moim mieszkaniu znajdzie się dla niego miejsce i
będziemy mogli spędzać całe dnie razem.
Z bojowym nastawieniem,
wymyślając różne, niedorzeczne póki co sposoby zemsty na blondynce,
dotarliśmy do hotelu. Chociaż dalej byłam zła, to świeże powietrze i to że
szliśmy w ciszy, trochę ostudziło moje zapędy mszczenia się na przyjaciółce mojego
chłopaka. By wprowadzić swój plan zemsty w życie i ewidentnie udowodnić, że
racja jest po mojej stronie, chciałam jak najszybciej znaleźć się w pokoju i
zrzucić buty, które okazały się bardziej niewygodne niż założyłam i nieco
mnie obtarły. Rudy też był zły, a wtedy jest mniej delikatny i na takiego
Rudego miałam ochotę. On jednak przed samym hotelem puścił moją dłoń, stając do
mnie tyłem. Nie zamierzałam przeciągać naszego pseudokonfliktu. Zaszłam go od
tyłu wtulając się w jego plecy, a dłońmi sunąc od brzucha w górę klatki
piersiowej. Chciałam całkowicie się w niego wtulić, by uspokoić nieporozumienie
między nami i zastąpić je pożądaniem. Silne męskie dłonie złapały mnie za
nadgarstki i oderwały od palącego torsu. W jednej chwili z pozycji w której
tulę się do niego, znalazłam się przed nim, trzymana na dystans. Jego
spojrzenie paliło, a zmarszczki na twarzy pokazywały, jak był zły. Czy to była
chwila w której zrozumiałam co oznacza ten wyraz twarzy?
- Rudy...
- Nic nie mów. Po prostu idź do
siebie.
- A ty?
- Nie dziś.
- Rudy, proszę. Musisz wejść ze
mną, na pewno...
- Nie dziś. - Przerwał mi, a ja
poczułam coś co odbierało mi głos i grunt pod nogami.
- Nie zgadzam się. Nie pozwalam ci
odejść. To był podstęp tej głupiej...
- Klara! - Wykrzyknął moje fałszywe
imię, a ja stanęłam jak wryta, zaskoczona, zdezorientowana, nieprzygotowana na
taką reakcję. - Dziś do ciebie nie wejdę.
- A jutro? - Słowa popłynęły same.
Nie wiem czemu zadałam to pytanie, ale on powinien odpowiedzieć, że oczywiście.
- Dobranoc. - Spuścił głowę,
odwrócił się i odszedł.
Gdy odchodził stałam niczym
sparaliżowana. Trzeźwa, ale skołowana tak bardzo, że czułam się jakbym była
pijana. Oczy zaszły mi mgłą, to też szybko straciłam go z pola widzenia, a sama
usiadłam, czując, że dłużej nie dam rady utrzymać się na nogach. Po policzkach
płynęły mi łzy, których nie kontrolowałam. Ktoś do mnie podszedł i ciągnąc mnie
w górę, pomógł mi wstać. Owy człowiek mówił coś do mnie, ale nie wiem nawet co.
Pomógł mi dojść do pokoju i wtedy próbując wyciągnąć ode mnie informacje, gdzie
mam klucz, dostrzegłam kto mnie trzyma. Był to młody chłopak na
praktykach, któremu przydzielano zadania, których nikt ze starej kadry nie
chciał wykonywać. Posłusznie wyciągnęłam klucz, a kiedy zapytał się, czy czegoś
potrzebuję, albo czy ma mi w jakiś sposób pomóc, zaprzeczyłam ruchem głowy i
weszłam do pokoju, zamykając drzwi. Zrzuciłam niewygodne buty, a sama
rzuciłam się na łóżko. Nie wiedząc jak do tego doszło, przegrałam potyczkę
z blondyną. Rudy poszedł gdzieś i kto wie, może wrócił do tej pindy, aby
wyżalić się jak to... No w sumie na co? Co ja właściwie zrobiłam? Czemu wściekł
się na mnie, a nie na nią, za to jak próbuje rozbić nasz związek, zagarniając
go dla siebie? Twarz przycisnęłam do poduszki i zaczęłam krzyczeć, by wyrzucić
z siebie złość. Kiedy nastąpiła chwila ciszy ktoś zaczął walić w ścianę. Miałam
to gdzieś, że komuś przeszkadzam. Moje życie się właśnie waliło, mój chłopak
szedł z powrotem w łapska tej przebrzydłej baby, a ja nie mogłam nic
zrobić. O nie, to nie mogło być tak. Wyjęłam telefon, przetarłam oczy
i wybrałam jego numer. Karzę mu wrócić. Po czwartym dzwonku odezwała się
poczta. Rozłączyłam i ponownie wybrałam numer. Ponownie nikt nie odebrał. Po
trzecim razie rzuciłam telefonem na podłogę, a sama skuliłam się w kłębek i
zaczęłam płakać.
Kiedy zaczęło mi aż tak na nim
zależeć? Czy skoro moje serce tak strasznie boli, to znaczy, że go kocham?
Kiedy się tak właściwie zakochałam? Czy on też do mnie coś czuł? A może byłam
dla niego odskocznią, a może jedynie przerywnikiem od nudy. Gdzie jest ten
dobry facet jakim miał być Rudy? Poznałam jego zapach, smak, każdy skrawek
ciała, a nie wiem nawet jak ma na imię, co robi, gdy sezon wakacyjny się
kończy. Nie wiem z jakiej rodziny pochodzi, kim są jego rodzice, czy ma jedynie
jednego brata. Wszyscy kochają Rudego, ale jaki jest Rudy? Czy to prawda, że
tylko Nicole i Bury go znają, a może tylko ona? Odbiła mi go w jeden dzień,
niespecjalnie się starając. Czy jest więc szansa, że kiedykolwiek coś do mnie
czuł? Może wszystko było kłamstwem tak samo jak z poprzednim moim chłopakiem.
Moja matka poluje na dojne krowy, które zapewniają jej dobre życie. Przez to że
jestem córką mojego ojca, ja stałam się dojną krową dla mężczyzn którzy są tacy
jak moja matka. Może od początku byłam dojną krową dla Rudego, a skoro wakacje
się kończą, a inna krowa na miejscu się pojawiła, to cudowny ratownik
przeskoczył właśnie z fali na falę i planuje płynąć tam gdzie go ten prąd
poniesie? Jak wiele takich bezsensownych myśli przepłynęło mi przez głowę od
momentu, gdy znalazłam się w tym pokoju, aż do teraz? Za oknem słońce zaczynało
kolejny ciepły dzień, a ja gapiąc się w sufit i trzymając dłoń na wysokości serca,
gdzie dalej paliło potwornie, rozmyślałam o wszystkim i o niczym. Sen nie
przyszedł, ból złamanego serca nie odszedł, mężczyzna, który do tego
doprowadził, nie przyszedł, ani nie zadzwonił. Świat milczał, a ja
odtwarzałam bez końca wydarzenia z nocy. Czy mogłam postąpić inaczej?
Kiedy wpadłam w wir jaki rozkręciła Nicole? Czy ta palaczka była na prawdę, czy
może ją sobie wymyśliłam? Potrzeba wyjścia do łazienki zmusiła mnie do wstania.
Niczym połamane stworzenie, podniosłam się i poszłam, a raczej powlokłam się do
toalety. Z lustra spoglądał na mnie potwór, który kiedyś był mną, ale mnie
teraz nie przypominał. Umyłam ręce, przepłukałam zapuchnięte oczy i ponownie
poszłam walnąć się na łóżko. Po drodze podniosłam telefon i wbrew planom,
zamiast się kłaść, usiadłam. Telefon milczał. Potrzebowałam go, tak bardzo
potrzebowałam go teraz, aby móc jakoś to wszystko pozbierać do kupy. Po raz
kolejny wybrałam jego numer i zadzwoniłam. Tym razem ktoś wyraźnie odrzucił
połączenie. Myślałam, że może oddzwoni, ale zamiast tego dostałam wiadomość na
mesie od obcego konta. Otworzyłam i zamarłam. Zdjęcie przedstawiało Rudego
nagiego od pasa w górę, śpiącego na brzuchu, a podpis pod zdjęciem brzmiał:
"Daj już spokój i nie dzwoń. James musi odespać wyczerpującą, długą
noc." Drżącymi dłońmi sprawdziłam właściciela konta, licząc, że się mylę.
Wygrała ostatecznie, miażdżąc mnie totalnie. Poszedł do niej i spędził z nią
noc. W tym czasie, kiedy ja umierałam z bólu i tęsknoty, on pieprzył się z
blondwłosą zdzirą. Ponownie zdradzona, oszukana, wykorzystana i potraktowana
jak byle jaka zabawka. Pewnie, gdyby nie zmęczenie, szalałabym ze złości.
Zamiast tego stanęłam przed lustrem i przyjrzałam się temu co jeszcze wczoraj
rano było szczęśliwą, zakochaną kobietą, a dziś postać z drugiej strony lustra
mogłaby uchodzić za wiedźmę. Zachowując resztkę godności i przyzwoitości
wyjęłam pierwszą torbę i zaczęłam pakować do niej rzeczy. Łzy rozmywały obraz,
a ja nie zwracając uwagi na to czy cokolwiek zniszczę czy też nie,
wkładałam po kolei to co wpadło mi do ręki. Chyba pierwszy raz spakowałam się
tak niestarannie i szybko. Zegarek wskazywał godzinę dziewiątą trzydzieści sześć,
kiedy cały mój majdan był upchnięty w torbach. Podeszłam do umywalki starając
się nie patrzeć w lustro. Już wcześniej przed zapakowaniem kosmetyczki zmyłam
makijaż. Obmyłam jedynie ponownie nabrzmiałe oczy i policzki. Mogłam odejść w
ciszy, ale chciałam zostawić wiadomość dla człowieka, który okazał się równie
wielkim palantem jak Daniel. Na komodzie w pokoju leżała hotelowa papeteria i
dwa długopisy. Usiadłam przy stoliku, przygotowałam sobie czystą kartkę i
niebieski długopis. Miałam ochotę go zbesztać, nawyzywać i napisać same
najgorsze życzenia. Wiedziałam jednak już z doświadczenia jak on to odbierze.
Podobnie jak Daniel będzie się tylko ze mnie śmiał i szydził z tą pindą. Jeśli
miałam już cokolwiek napisać, powinno to być coś, co dowali tylko jemu i czym
nie pochwali się przed kolegami, bo będzie mu wstyd, a jednocześnie pójdzie mu
w pięty. Dość długo myślałam, aż w końcu ręka mnie poniosła skrobią kilka zdań
jakie kiedyś usłyszałam z ust pewnej dziewczyny.
Byłeś niezwykle tani w utrzymaniu, pewnie dlatego, że masz takiego małego i
kiepsko się nim posługujesz. Także wróć zaspokajać tą grubaskę Nicole. Błagała
mnie, abym jej cię odstąpiła, bo nikt już jej nie chciał i w sumie to mi to na
rękę, bo i tak wracam tam, gdzie mają lepszy towar.
Nie analizowałam, czy ma to sens.
Włożyłam kartkę do koperty i zakleiłam. Na wierzchu napisałam "Rudy",
a sama złapałam za słuchawkę telefonu, aby zadzwonić do recepcji.
- Dzień dobry, czy mógłby ktoś
podejść i pomóc mi znieść bagaże?
- Ależ oczywiście. Już do pani
kogoś przysyłam.
- Podać numer pokoju?
- Nie trzeba, wyświetla mi się. Za
kilka chwil ktoś się u pani pojawi.
- Dziękuję.
Cieszyłam się, że nie pojawił się
ten sam człowiek co w nocy. Młody chłopak miał nieco problem z moim
bagażem, ale wspólnie włożyliśmy go do windy. Ja pilnowałam, aby się nie
zamknęła i nie odjechała bez nas. W windzie, kiedy już zjeżdżaliśmy w dół,
zadzwonił telefon. Odrzuciłam połączenie dwa razy. To Bury próbował się do mnie
dodzwonić, ale nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Odrzuciłam również trzeci i
czwarty telefon, to też napisał smsa, którego nie odczytałam. Młody mężczyzna
pomógł mi zapakować wszystko do auta. Trochę to trwało. O jedenastej dziesięć
wymeldowałam się i opłaciłam swój pobyt.
- Mam do pana jeszcze jedną prośbę.
- Zwróciłam się do starszego pana po drugiej stronie lady.
- Słucham.
- Nie wiem czy kiedykolwiek się tu
pojawi, ale gdyby przyszedł tu ten chłopak, ratownik, który często do mnie
przychodził, to mógłby mu pan to przekazać? - Na blacie położyłam kopertę.
Wciąż nie byłam pewna, czy to dobry pomysł. Słowa były ostre i nieprawdziwe,
ale to co on zrobił mi było równie chamskie. Przesunęłam kopertę w stronę
starszego pana.
- A tak, tak. Ten młody od Fabiana.
Przekaże oczywiście.
- Dziękuję. Do widzenia.
- Do widzenia panienko i zapraszamy
ponownie.
Odeszłam kilka kroków, kiedy
ponownie zadzwonił telefon. Tym razem z numeru, którego nie znałam. Chwile
wahałam się, ale postanowiłam odebrać.
- Słucham.
- Ja pierdolę, w końcu. - Głos
brzmiał znajomo, jednak nie rozpoznałam go od razu. Dopiero po kilku kolejnych
słowach, wypowiadanych szybko, jakby się paliło, domyśliłam się, że to
Bury. - Nie rozłączaj się. Nie wiem co ci Nikol nagadała, ale na pewno
podkolorowała to tak, abyś źle ją zrozumiała. Rudy jest teraz u mnie i
śpi. Poszedł wczoraj na plażę i narąbał się w trzy dupy. Późno go znalazłem, bo
nie był w żadnym miejscu, gdzie łaził do tej pory. Chlał tam, gdzie uczy
surfingu, a jak go znalazłem, to już było z nim tak źle, że nawet gdyby ktoś
coś kombinował to i tak był już z niego trup. Zabrałem go do domu,
bełkotał coś aż do rana, a teraz śpi. Telefon zostawił u Nicole w łazience, więc
nie mógł odebrać jak dzwoniłaś, a ona przyszła do mnie rano i wysłała ci tą
wiadomość specjalnie, żeby..
- Po co ty mi to mówisz, Bury?
- No jak to po co? Już ja wiem jak
wy baby reagujecie na takie sytuacje. Pewnie już wkręciłaś sobie, że między
nimi coś jest i jeszcze coś głupiego zrobisz, zanim on ci to wszystko wyjaśni.
- Tu nie ma co wyjaśniać.
- No i widzisz, już tak gadasz.
Kiedy on naprawdę nic nie zrobił.
- Zostawił mnie wczoraj samą i cały
czas był po stronie swojej byłej, czy też może dalej aktualnej ukochanej.
Wkurzył się nie wiem na co, nie wyjaśnił mi tego, poszedł chlać i nie wiedzieć
czemu śpi bez koszulki, a ona jest tam z nim nie wiadomo dlaczego. Nic się
nie dzieje, tylko wszyscy próbujecie zrobić ze mnie naiwną kretynkę.
- Ja pierdolę, Czy wy nie możecie
się zachować jak ludzie dorośli i zamiast się ciągle bzykać, to zacząć
rozmawiać? Te sekrety was w końcu wykończą. Czy to naprawdę jest takie trudne,
aby trzymać łapy przy sobie? I pomyśleć, że mnie macie za zboka i uzależnionego
od seksu.
- Do widzenia. - Nie miałam ochoty
już z nim rozmawiać.
- Nie czekaj, Klara!
- To nie ty powinieneś do mnie
zadzwonić, tylko Rudy.
- Masz rację, ale wiesz co mi
wczoraj wybełkotał? - Tak powstrzymał mnie przed rozłączeniem się od razu.
- Co?
- Kurdę, nie ja ci to powinienem
powiedzieć tylko on.
- W takim razie żegnam.
- Kurwa nie, czekaj, powiem. - Nie
odezwałam się, ale też nie rozłączyłam. - Naprawdę nie powinnaś ode mnie tego
usłyszeć, tylko od niego, ale coś mi mówi, że jak się teraz nie dowiesz, to
będzie pozamiatane między wami.
- Mów albo daj mi spokój. Jak sam
mówiłeś, on ze mną nie rozmawia, tylko mnie bzyka.
- Powiedział, że jeśli Nicole i ty
się nie dogadacie, to straci przyjaciółkę, bo nie jest w stanie z ciebie
zrezygnować. - Moje serce ponownie zabiło mocno, lecz tym razem w ten pozytywny
sposób.
- Był pijany. Na trzeźwo nie był
skłonny do urywania kontaktów z nią.
- Nie widzisz tego jak na ciebie
patrzy? Że zachowuje się jak kretyn, gdy jest przy tobie? Myślę, że nawet ze
mną urwałby znajomość, gdybym stanął wam na drodze.
- Kłamiesz. - Głos mi się załamał,
a z oczu ponownie popłynęły łzy. Siedziałam w lobby i starałam się walczyć sama
ze sobą, aby ponownie się nie rozsypać.
- Bez chwili wahania wskoczył by za
tobą w ogień, ale nie ma odwagi przyznać ci się, że zakochał się w tobie do
szaleństwa.
- To czemu mnie wczoraj zostawił?
Dlaczego wściekł się o cenę sukienki? - Mówiłam zapłakanym głosem, nie mogąc
się uspokoić.
- Bo przy tobie czuje się jakby był
nikim i nic nie miał, że nie może ci zaoferować nic więcej niż jedynie marną
wersję samego siebie. Takich właśnie wczoraj użył słów. - Na to nie mogłam
odpowiedzieć. Głos mi wgrzązł w gardle. - Ruda, nie rób nic głupiego, dobra?
- Muszę kończyć. - Po tych słowach
się rozłączyłam.
Siedziałam w fotelu oszołomiona
informacjami jakie przekazał mi najlepszy przyjaciel Rudego. Bury udowodnił, że
pasuje do niego ten tytuł. We wszystkim co robił był oddany kumplowi od
dziecka. Po raz kolejny zazdrościłam Rudemu, że ma kogoś takiego. Ja nigdy nie
spotkałam takiej osoby. Nigdy też nie spotkałam kogoś takiego jak Rudy i nie
wykluczone, że nigdy już nie spotkam. Gdyby wiedział kim jestem, zobaczył na
żywo jak nudne i żałosne jest moje życie, nie zakochałby się w kimś takim jak
ja. Nie odziedziczyłam urody po matce, ani inteligencji po tacie. To do czego
doszłam okupiłam ciężką pracą i godzinami spędzonymi w bibliotece. Nie posiadam
żadnych szczególnych zdolności. Nie jestem towarzyska ani lubiana. Trzy lata na
studiach, a projekty grupowe robię sama albo w grupie z tymi, którzy jedynie
ściemniają i za których muszę odwalić robotę sama. Jestem taka chuda, bo tak
dużo się uczę, że zapominam o jedzeniu. Gdyby nie kosmetyki i ładne ubrania,
nie było by we mnie nic ładnego. Matki się wstydzę, a tata zawstydza
wszystkich, nawet mnie. Mieszkanie dostałam, niczego sama nie osiągnęłam.
Sukienki kupiłam takie drogie z próżności, bo chciałam zaimponować dziewczynom
na uczelni, pokazać im, że jestem może i dziwna, ale bogata, i tyle, bo
przesadziłam i nikt nie poznał się na tym, a gdy postanowiłam kupić sobie
biżuterię bardziej okazałą, to słyszałam, jak śmiali się ze mnie, że ciele ma
swoją pierwszą wizytę na pastwisku, bo w końcu znalazł się dla mnie odpowiedni
łańcuch. Jestem żałosna i szczerze powiedziawszy nie chciałam, aby z tej strony
poznał mnie Rudy. Nie pokochał by do szaleństwa Emilii. On zakochał się w
Klarze, przebojowej dziewczynie z wakacji, dziewczynie, która w rzeczywistości
nie istnieje. Jak długo trwałoby to, aby zdał sobie sprawę jaka jestem
naprawdę? Nie zniosłabym sytuacji, w której patrzy na mnie tak jak inni w
stolicy. Moje serce oświetlił blask, gdy zagościł w nim Rudy, ale...
Co powinnam zrobić wiedząc to co
teraz wiem?
Otarłam oczy i podeszłam ponownie
do recepcji.
- Przepraszam pana, ten list, który
zostawiłam. Czy mogłabym go odzyskać z powrotem?
- Ależ oczywiście. - Recepcjonista
podał mi kopertę, którą niedawno sama mu wręczyłam.
- A czy ma pan może kartkę i
długopis?
- Oczywiście. - Podał mi kartkę,
długopis i nową kopertę. - W kawiarni jest taki stolik w głębi sali. Nie ma
widoku na morze, tylko na ścieżkę z tyłu, ale jest na tyle odsunięty, że będzie
mogła panienka w spokoju napisać coś od siebie.
- Dziękuję, to bardzo przydatna
informacja.
Udałam się dokładnie w to miejsce,
w które pokierował mnie starszy pan. Faktycznie było tu więcej prywatności niż
przypuszczałam. Zamówiłam kawę i próbowałam coś sobie w głowie ułożyć.
Chociaż część mnie chciałaby, aby ten dzień nie nadszedł, to oboje wiemy,
że nie dało się tego odwlekać w nieskończoność. Pochodzimy z dwóch różnych
miejsc, w których każde z nas ma swoje zobowiązania i życie. Ktoś zarzucił mi,
że mamy przed sobą zbyt wiele sekretów i czas z tym skończyć. W tej chwili
myślę, że to może dobrze, że tak mało o sobie wiemy. Odjadę stąd wyłącznie z
dobrymi wspomnieniami, takimi które zdarzają się wyłącznie w bajkach. Ona
pyskata, ale w gruncie serca skrzywdzona i samotna, on skryty, ale z sercem
anioła. Dwoje ludzi, którzy spotkali się przypadkiem, których połączył los, a
ich serca zaczęły bić w tym samym rytmie choć te parę chwil.
To była piękna sztuka teatralna, która właśnie się skończyła. Aktorzy się
pakują i wracają do swojego codziennego życia, gdzie codzienność odkrywa
wszystko, odzierając z tajemnicy.
Mam tylko tą jedną kartkę i chyba nie potrafię opisać dokładnie tego co
chciałabym ci powiedzieć w ładniejszy sposób, więc może napiszę wprost. Oboje
wiemy jak by się to skończyło. Nie chcę przysłonić naszych wspólnych chwil
nieporozumieniami z przyszłości. Rozstańmy się teraz, bez pożegnań, wmawiania
sobie, że damy radę. Chcę zapamiętać jedynie te dobre chwile i nie czuć
nienawiści do ciebie, ani do siebie samej.
Mogłabym próbować więcej wyjaśnić,
ale czułam, że jedynie jeszcze bardziej bym wszystko zagmatwała. Poprosiłam
kelnerkę o to, aby zaniosła mój nowy list na recepcje, a sama rozłożyłam się
wygodniej na sofie. Chciałam choć chwilę uspokoić się przed podróżą jaka mnie
czekała. Zamiast tego zasnęłam. Obudził mnie krzyk dziecka w głównej części
sali. Zaskoczyło mnie, że byłam okryta kocem, a pod moją głową znajdowała się
poduszka. Ten hotel naprawdę potrafił zapunktować w oczach klienta. Nie
sądziłam, że w jakiejkolwiek kawiarni hotelowej pozwoli mi ktoś się zdrzemnąć i
jeszcze zadba o mój komfort. Zadowolona z tej wcale nie krótkiej drzemki,
rozprostowałam kości. Przy ladzie zamówiłam kawę na wynos i zostawiłam naprawdę
duży napiwek. Kiedy wychodziłam przez lobby, usłyszałam jak ktoś mnie woła.
- Panienko Emilio, proszę poczekać.
- W moją stronę nieco kulawym chodem śpieszył recepcjonista. - Panienko, młody
Fabian był i zabrał kopertę.
- Ten ratownik, tak?
- Tak, ten co się z synem
komendanta zadaje. Był, list mu przekazałem. Przeczytał o tam. - Palcem wskazał
miejsce w pobliżu tego, gdzie ja siedziałam rozmawiając z Burym. - Chyba
panienka dużo napisała, bo czytał i czytał. Potem siedział i gapił się w podłogę,
a potem nie wiem co, bo miałem gości i nie wiem, kiedy wyszedł.
- Dziękuję bardzo za wszystko. Będę
pana bardzo dobrze wspominać.
- Zapraszam panią ponownie. Takich
miłych gości życzylibyśmy sobie tu zawsze.
- Dziękuję. Do widzenia.
- Do widzenia.
Kiedy wsiadłam do auta było kilka
minut po dziewiętnastej. Nawet nie wiem kiedy ten czas zleciał. Tak kończył się
mój wakacyjny wyjazd. Rudy odczytał już list, a więc to był już oficjalny
koniec. Zerknęłam na telefon, ale nie pojawiła się żadna wiadomość ani próba
połączenia. Wypłakałam w ciągu ostatniej doby tyle łez, że chociaż moje
policzki były suche, to oczy dalej spuchnięte. Czułam pustkę i żal, że
opuszczam to miejsce. Gdzieś w głębi serca chciałam tu zostać. Mogłabym np.
pracować w kawiarni i obsługiwać gości? Natomiast wieczorem, kończąc pracę szła
bym na plażę, gdzie mój mężczyzna zamykałby właśnie budkę ratowników, po czym
tulił mnie w niedźwiedzim uścisku. Czy byłabym tu szczęśliwa? Mogłabym być, ale
nie dotrzymałabym słowa, jakie dałam sobie, nie zrealizowałabym swoich marzeń.
Oddałabym siebie mężczyźnie, tak jak robi to moja matka. W którymś momencie
zaczęłabym czuć wstręt do samej siebie i zaczęłabym samą sobą gardzić tak jak
gardzę moją matką i pewnie stałabym się tak zgorzkniała jak ona. Ciekawe czy
Rudy potrafił zrozumieć Nicole, dlaczego musiała wyjechać? Czy zrozumiałby,
dlaczego ja nie mogę z nim zostać? Dlaczego ten związek nie miał przyszłości,
bo w końcu i tak ktoś musiałby zrezygnować z siebie dla tego drugiego. Czy
jeszcze kiedyś zakocham się tak jak w Rudym?
- Fabian. - Szum za okna auta i
muzyka z radia praktycznie zagłuszyły wypowiedziane słowo. - Czy tak właśnie
masz na imię? Fabian? Ja też zakochałam się w tobie do szaleństwa.
* * * * *
Pewnie mało osób tu zagłada. Dla tych którzy czekają, przynoszę dziś prezent. Nie taki rozdział chciałabym Wam ofiarować po tak długiej nieobecności. Wołałabym, by był zabawniejszy i zostawiający w serduszku przyjemne wspomnienia, a tu tak smutno. Nie miej musiał się takowy pojawić, aby historia mogła iść dalej. To oczywiście nie koniec historii Emilii. Tytuł oczywiście w jakimś sensie zobowiązuje, ale co to znaczy, okaże się kiedyś, jak zacznę pisać w miarę regularnie, by móc obdarować czytających nie tylko postami, ale i zakończeniami historii :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz