piątek, 16 października 2015

Labirynt Luster - Rozdział 3



Gdzie ja jestem? Widzę sufit, ale nie kojarzę tego pomieszczenia. Głośna muzyka przypomina mi o imprezie, na którą miałam przyjść wspólnie z Sakurą. Ktoś mnie przyniósł do domu po tym jak straciłam przytomność. Boję się pomyśleć kto, by ponownie nie odpłynąć. Czas się podnieść. Gdy tylko uniosłam się na łokciach od razu ponownie opadłam na plecy. Oto przed moimi oczami wyrosła blond czupryna, a jej właściciel, właśnie świdruje moje poczynania swoimi błękitnymi oczkami. Nigdy nie byłam tak blisko Naruto. Nigdy dotąd nie spojrzał mi prosto w oczy. Jeśli nie przestanie, to ja za chwilę ponownie stracę przytomność.
- Jak się czujesz, Hinata? - On zna moje imię? To niemożliwe!!
- Dobrze. - Odpowiedziałam prawie szeptem, bo nie mogłam zdobyć się na normalny ton głosu.
- Trochę nas nastraszyłaś, ale Sakurcia twierdzi, że ty czasem tak masz.
- Gdzie ona jest? - Może to niewiarygodne, ale chciałabym, aby teraz tu była zamiast niego.
- Przeklęty Uchiha poszedł ją oprowadzić, a to ja miałem to zrobić. - Nie jest zadowolony.
Jak widzę, Sakura realizuje swój plan i nawet nieźle jej idzie. Cieszy mnie to.
- Masz w planach jeszcze mdleć, czy na dziś pasujesz? - Dziwne to jego pytanie. Och Naruto, nawet nie wiesz, że odpowiedź zależna jest od ciebie. Jeśli dalej będziesz mnie tak zawstydzał, to pewnie ponownie zemdleję.
- Limit wyczerpany. - Sama jestem zaskoczona, że potrafię się do niego odezwać, choć wzrokiem go unikam.
- No to super! Poleż jeszcze sobie, a ja odnajdę Sakurę i pokażę jej to czego drań jeszcze nie zdążył.
Z pomieszczenia wybiegł dość szybko. Wiadomo, że nie wróci prędko, bo w takim tłumie nie łatwo jest zlokalizować nawet Różową Burzę. Zresztą po co ma wracać? Nie ważne, że jesteśmy razem w klasie, ani to, że zna moje imię, dla niego dalej pozostaję niewidzialna. Nawet idealna sukienka nie pomogła. Może powinnam się upić by powstrzymać łzy, które cisną mi się do oczu i rozluźnić ucisk z serca.
Załamana opuszczam dom. Z tarasu doskonale widać jak wiele osób przyszło. Niektórzy tańczą, inni rozmawiają. Mało kogo znam. Pewnie połowa szkoły się tu zeszła. Nie mogę tu za długo zostać. Najlepiej jak gdzieś się ukryję. Jeśli Sakura mnie znajdzie, to pewnie każde mi dalej czarować Naruto, a ja nie chcę ponownie się z nim spotkać. Najchętniej poszłabym do domu. Problem w tym, że jest zbyt daleko aby iść pieszo, a ja nie wiem gdzie my dokładnie jesteśmy, to też taksówka odpada. Mojej ochrony nie chcę w to mieszać. Muszę zaczekać, aż Sakura będzie chciała wracać. Moje kroki kieruję w dalszą część ogrodu, gdzie nie ma ludzi. Tu nawet światła słabo docierają. Wprost idealna kryjówka dla mnie. Nawet ku mojej radości znalazła się tu ławeczka. Muzykę słychać, ale nie tak głośno. W sam raz, aby zagłębić się w swoich własnych myślach. Nie bardzo widzę co tu jest. By poczuć się jeszcze lepiej zdjęłam buty. Stopami czuję twarde podłoże. Zapewne jest to beton. Ciekawe po co komu beton w ogrodzie. Jakiś projektant miał wizję. Może gdybym przyszła tu w czasie dnia, to wszystko zupełnie inaczej by wyglądało. Powoli uspokajam się w sobie. Najchętniej wskoczyłabym teraz do basenu, ale nie tu. Jest zbyt zimno i taka kąpiel mogłaby mnie rozłożyć na dwa tygodnie. By poczuć się jeszcze lepiej, wyobrażam sobie siebie, Hanabi i Nejiego na wyspie tatusia. Bardzo lubię tą posiadłość. Nikt poza nami nie ma tam wstępu. Można pływać do woli w basenie bądź w morzu. Świeże powietrze, wieczne lato i zero nieproszonych gości. Cały miesiąc wakacji spędziłam tam z kuzynem. Hanabi była przez tydzień, a później wpadała tylko w weekendy. Realizuje się jako modelka, dlatego mało czasu ma na zabawę z nami. Pewnie za kilka lat będzie jeszcze mniej osiągalna niż teraz. Czasem chciałabym cofnąć się do czasu gdy byłam małą dziewczynką, a mama czytała nam bajki na dobranoc. Tata też się więcej uśmiechał gdy ona żyła. Czując  ciepło w serduszku od tych wszystkich wspomnień zaczęłam wymachiwać nogami jak mała dziewczynka. Przypomniała mi się zabawa jaką uwielbiałam z tamtego czasu. Nie mogąc się pohamować wstałam i poszłam na środek betonowego placu. Po cichu zaczęłam nucić tekst piosenki. Początkowo nikt nie mógłby mnie usłyszeć, bo bardziej było to mruczenie samej melodii. Dałam się ponieść chwili, przypominając sobie jak z mamą i Hanabi śpiewałyśmy piosenkę i tańczyłyśmy w salonie.
- Leci mucha w mucholocie, jak w prawdziwym samolocie…
Tekst piosenki z moich ust stał się nieco głośniejszy. Na pewno nie będę się drzeć na całe gardło, aby ktoś tu przyszedł i mnie zobaczył. Podniosłam go jedynie odrobinę, aby zagłuszyć w myślach muzykę puszczaną przed Sasuke. Pod koniec piosenki jest mój ulubiony fragment, który niegdyś w trójkę uwielbiałyśmy.
- Ręce w górę - i tu moje rączki zgodnie z tekstem powędrowały w górę - i machamy, udajemy, że latamy. - Po czym kucnęłam odrobinę, by móc za chwilę wyskoczyć w górę. - Podskok w górę, startujemy. Gdy siadamy lądujemy. - Nie siadłam, a jedynie kucnęłam. Zgodnie z piosenką, którą jeszcze trochę pamiętałam, kilkakrotnie machałam rękami, podskakiwałam i kucałam śpiewając piosenkę. - Ręce w górę i machamy, udajemy, że latamy. Podskok w górę, startujemy. Gdy siadamy lądujemy.
Po tej krótkiej zabawie czuję się cudownie. Już nie martwi mnie, to że Naruto woli Sakurę ode mnie. Nie oznacza to, że przestało mi na nim zależeć, po prostu nie mam wpływu na to kim interesuje się Uzumaki. To fantastyczny chłopak, na pewno byłby lepszym partnerem dla Sakury niż Sasuke. Jeśli się zejdą, to jakoś to przeboleję, jeśli nie, to tak łatwo się nie poddam. Może w końcu zwróci na mnie uwagę. Ponownie wzięłam ciężki łyk powietrza. Czas wrócić do rzeczywistości. Stoję gdzieś w ogrodzie Sasuke Uchiha. Nie wiem która może być godzina, ale chcę wracać do domu. Może po prostu zapytam kogoś jaki to adres i zamówię taksówkę.
- Co ja tu robię? - Zapytałam na głos, choć pytanie skierowałam do samej siebie. Przecież wiedziałam, że imprezy z Sakurą zawsze się tak kończą.
- Też się nad tym zastanawiam. - Na moje pytanie padła odpowiedź. Tak się wystraszyłam, że aż podskoczyłam łapiąc się za serce. - Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć, ale wolałem nie ukrywać dłużej swojej obecności. - Właściciel owego głosu zbliżył się do mnie. Nie wiem kto to jest, bo widzę tylko zarys jego osoby, a głos wydaje mi się obcy. - Więc pląsająca dziewczynko, może zdradzisz mi odpowiedź na swoje pytanie? Co właściwie tu robisz, z dala od reszty?
- Widziałeś i słyszałeś wszystko? - W moim głosie dało się wyczuć zawstydzenie.
- No nie zupełnie wszystko, bo te początkowe pomruki były za cicho, ale resztę owszem.
Jeśli jakiś czas temu żałowałam, że tu przyszłam, tak teraz obiecuję sobie nigdy więcej nie iść na imprezę z Sakurą! Nie tylko nie udało mi się zbliżyć do Naruto, ale jeszcze zrobiłam z siebie błazna przed jakimś kolesiem, którego nie znam. Szkoda, że nie znam super ciosów ogłuszających, to znokautowałabym tego kogoś przede mną i uciekła zanim zorientuje się, że ja to ja. Muszę zakodować sobie w głowie, aby poprosić Nejiego o kilka lekcji karate. Póki co ukryłam twarz w dłoniach. Może jeśli nic nie powiem, to on sobie pójdzie.
- To jaka jest odpowiedź? - Widać, że wcale nie chce mi odpuścić. Jak by nie patrzeć, to gorzej już być nie może.
- Ukrywam się. - Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Przed kimś konkretnym?
To pytanie jest dość zabawne. Może w tej chwili ukrywam się przed Sakurą i Naruto, ale jeśli spojrzeć na nie szerzej, to jestem w Japonii aby ukryć się przed całym światem.
- Przed wszystkimi. - Nie wierzę, że z nim rozmawiam. Powinnam dać nogę jak tylko ujawnił swoją obecność.
- Plan dobry i miejscówka niezła, tylko ja tu byłem pierwszy. - Głos miał lekko rozbawiony. Wydawał się dość sympatyczny. Nie wyśmiał mnie, choć zostałam nazwana pląsającą dziewczynką.
- To ja już sobie pójdę. - Odetchnęłam z ulgą widząc dogodną sposobność oddalenia się od niego. Chciałam podejść do ławki, aby odszukać buty i odejść jak najszybciej, ale on zastawił mi drogę.
- Zostań. Siedzę tu tak długo, że chętnie podzielę się z tobą moją kryjówką.
- Ja naprawdę muszę już iść.
- Tylko widzisz, jest mały problem. Nie mogę cię stąd wypuścić, bo mogłabyś zdradzić, że ja tu jestem, a tego bym nie chciał.
 Delikatnie przytrzymał moje ramiona swoimi rękoma. Nie potrafię powiedzieć dlaczego, pomimo, że kompletnie nie wiedziałam kim jest, to nie bałam się go. Chciałam odejść bo czułam się zażenowana przypominając sobie jaki pokaz taneczno-wokalny dałam przed chwilą.
- Nic nie powiem. Nawet nie wiem kim jesteś.
Oswobodzenie się z jego dłoni nie sprawiło mi żadnego problemu. Odwrócił się w moją stronę, jak tylko go minęłam, ale nic nie powiedział. Rękoma wymacałam moje buty rzucone gdzieś pod ławką. Usiadłam by je założyć i skierowałam swoje kroki w stronę domu. Jak tylko wyłoniłam się za jednego z krzaków, który ukrywał to miejsce, tak od razu z powrotem się schowałam. Różowa Burza prowadziła dyskusję z Naruto. Że też akurat teraz musieli stać na jedynej drodze ucieczki. Może dałoby się jakoś inaczej przejść. Na przykład bokiem.
- Jakiś problem?
Usłyszałam głos nad sobą. Jako że obserwator mojej wielkiej kompromitacji był ode mnie wyższy, to teraz razem ze mną, nad moją głową wyglądał zza krzaka, obserwując bawiących się ludzi. Westchnęłam ciężko.
- Nie wiesz, czy da się stąd wydostać inną drogą? - Co jak co, ale nie mogę się teraz dać pochwycić w ręce lekko podpitej Sakury. Na dziś dość mam atrakcji.
- Ta droga z tego co mi wiadomo jest najbezpieczniejsza. Aby przedostać się niezauważona musiałabyś wiedzieć gdzie można przeskoczyć rzeczkę, która przechodzi przez ogród.
- Los mi dziś nie sprzyja. No trudno, idę w paszczę lwa.
Nie odeszłam od razu. Chwilę zbierałam w sobie odwagę. W naszą stronę szły dwie osoby mi nieznane. Już chciałam wychodzić, gdy chłopak koło mnie wypowiedział magiczne słowo: UPS! Jedną ręką zasłonił mi usta, a drugą pochwycił w pasie i szybko porwał za nieco dalsze i gęstsze krzaki, gdzie kucnął. Przez tą krótką chwilę pomyślałam, że dopiero teraz będę żałować, że przyszłam na tą imprezę.
- Ciii. - Bardzo cichutko zaczął szeptać do mojego ucha - Nic ci nie zrobię, po prostu teraz nie możesz iść.
Te dwie osoby wpadły na betonowy plac. Jedna z nich miała latarkę i zaczęła świecić po okolicy.
- No i gdzie on jest?! - Usłyszałam kobiecy głos. - Mówiłeś, że tu będzie.
- Nie powiedziałem ci, że na pewno tu będzie, tylko że może tu jest. Nie przekręcaj moich słów. - Na to odpowiedział niezadowolony chłopak, który przyszedł razem z dziewczyną.
- I co teraz? - Dało się odczuć, że ona jest zła. - Gdzie jeszcze może być?
- Weź daj mi spokój! Nie będę łaził i zaglądał za każdy krzaczek, bo ty masz takie widzi mi się! Prawda jest tak, że może być wszędzie. Znając go, to poszedł na inną imprezę, albo wsiadł na motor i jeździ po okolicy. Idę się napić, a ty zajmij się sobą! Paznokcie sobie pomaluj, albo powkurzaj Deia.
Chłopak odszedł. Dziewczyna jeszcze chwilę świeciła latarką po czym też odeszła.
- Ok, poszli. - Wyszeptał chłopak trzymający mnie w swoim silnym uścisku. - Zabiorę teraz rękę, ale błagam nie krzycz, bo jeszcze mogą być blisko.
Serce dalej mi biło jak szalone. Pokiwałam głową na znak zgody. Oswobodził też moją talię. Wyjrzał by sprawdzić czy plac jest pusty.
- Poczekaj tu chwilę.
Jak tylko potwierdziłam, to on poszedł sprawdzić czy wcześniejsi gości sobie poszli. Wrócił do mnie i wyciągnął rękę by mnie podnieść. Nie wiele dało się zauważyć, ale oczy przyzwyczaiły mi się na tyle, by dostrzec jego dłoń.
- Możesz wstać. - Pomógł mi się podnieść. - Mam u ciebie dług. Gdyby nie ty, to na pewno zostałbym odnaleziony.
- Czemu chowasz się przed nimi? - Nie potrafię wytłumaczyć, skąd wzięła się u mnie ta ciekawość. Widząc, że on też się ukrywa, poczułam się lepiej. Nie tylko ja żałuję, że tu przyszłam.
- Powiedzmy, że dziś wolałbym inne towarzystwo. - Trochę mnie to rozbawiło. Ta laska nie wydawała się przyjemna. Pewnie na jego miejscu też bym się przed nią ukrywała.
- A czyje towarzystwo by ci dzisiaj odpowiadało?
- Ciekawa osóbka z ciebie. Póki co, - odszedł nieco dalej, ale za chwile powrócił - mam nadzieję, że lubisz piwo, bo mam tylko to. Gdybym wiedział, że będę miał gościa, to podwędziłbym też wino, albo coś na drinka. - Otworzył jedno piwo o drugie i podał mi butelkę.
- Może być piwo. - Jest zbyt wcześnie, aby mieć nadzieję na powrót do domu, bez natknięcia się na Sakurę, a jednocześnie zbyt późno, aby próbować drogi przez rzeczkę. No to jestem skazana na towarzystwo tego kogoś przede mną.

* * * * *
Wszem i wobec ogłaszam, że opowiadanie Labirynt Luster będzie wzbogacane o nowe posty w każdy piątek (chyba, że nie będę miała dostępu do kompa tego dnia). Mam wystarczająco dużo tekstu, aby robić to regularnie przez kilka miesięcy.
Pasuje?

Gdyby to nie było jasne, to blog ten będzie zbiorem różnych opowiadań. Póki co są dwa: Labirynt Luster i Skorupa Żółwia. Za każdym razem kiedy dodam nowy rozdział, będzie taka informacja w bocznym pasku pod nagłówkiem: "Nowości!!!".


4 komentarze:

  1. Świetne! Śledzę na bierząco :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz ;) Mam nadzieję, że kolejne rozdziały też Ci się będą podobać.

      Usuń
    2. Przeczytam z zachwytem wszystko co napiszesz!

      Usuń
    3. =^.^= miło mi to czytać =^.^=

      Usuń