Gdzie ja
jestem? Widzę sufit, ale nie kojarzę tego pomieszczenia. Głośna muzyka
przypomina mi o imprezie, na którą miałam przyjść wspólnie z Sakurą. Ktoś mnie
przyniósł do domu po tym jak straciłam przytomność. Boję się pomyśleć kto, by
ponownie nie odpłynąć. Czas się podnieść. Gdy tylko uniosłam się na łokciach od
razu ponownie opadłam na plecy. Oto przed moimi oczami wyrosła blond czupryna,
a jej właściciel, właśnie świdruje moje poczynania swoimi błękitnymi oczkami.
Nigdy nie byłam tak blisko Naruto. Nigdy dotąd nie spojrzał mi prosto w oczy.
Jeśli nie przestanie, to ja za chwilę ponownie stracę przytomność.
- Jak się czujesz, Hinata? - On zna moje imię? To
niemożliwe!!
- Dobrze. - Odpowiedziałam prawie szeptem, bo nie
mogłam zdobyć się na normalny ton głosu.
- Trochę nas nastraszyłaś, ale Sakurcia twierdzi, że
ty czasem tak masz.
- Gdzie ona jest? - Może to niewiarygodne, ale
chciałabym, aby teraz tu była zamiast niego.
- Przeklęty Uchiha poszedł ją oprowadzić, a to ja
miałem to zrobić. - Nie jest zadowolony.
Jak widzę,
Sakura realizuje swój plan i nawet nieźle jej idzie. Cieszy mnie to.
- Masz w planach jeszcze mdleć, czy na dziś pasujesz?
- Dziwne to jego pytanie. Och Naruto, nawet nie wiesz, że odpowiedź zależna
jest od ciebie. Jeśli dalej będziesz mnie tak zawstydzał, to pewnie ponownie
zemdleję.
- Limit wyczerpany. - Sama jestem zaskoczona, że
potrafię się do niego odezwać, choć wzrokiem go unikam.
- No to super! Poleż jeszcze sobie, a ja odnajdę
Sakurę i pokażę jej to czego drań jeszcze nie zdążył.
Z
pomieszczenia wybiegł dość szybko. Wiadomo, że nie wróci prędko, bo w takim
tłumie nie łatwo jest zlokalizować nawet Różową Burzę. Zresztą po co ma wracać?
Nie ważne, że jesteśmy razem w klasie, ani to, że zna moje imię, dla niego
dalej pozostaję niewidzialna. Nawet idealna sukienka nie pomogła. Może powinnam
się upić by powstrzymać łzy, które cisną mi się do oczu i rozluźnić ucisk z
serca.
Załamana
opuszczam dom. Z tarasu doskonale widać jak wiele osób przyszło. Niektórzy
tańczą, inni rozmawiają. Mało kogo znam. Pewnie połowa szkoły się tu zeszła.
Nie mogę tu za długo zostać. Najlepiej jak gdzieś się ukryję. Jeśli Sakura mnie
znajdzie, to pewnie każde mi dalej czarować Naruto, a ja nie chcę ponownie się
z nim spotkać. Najchętniej poszłabym do domu. Problem w tym, że jest zbyt
daleko aby iść pieszo, a ja nie wiem gdzie my dokładnie jesteśmy, to też
taksówka odpada. Mojej ochrony nie chcę w to mieszać. Muszę zaczekać, aż Sakura będzie chciała wracać. Moje kroki kieruję
w dalszą część ogrodu, gdzie nie ma ludzi. Tu nawet światła słabo docierają.
Wprost idealna kryjówka dla mnie. Nawet ku mojej radości znalazła się tu
ławeczka. Muzykę słychać, ale nie tak głośno. W sam raz, aby zagłębić się w
swoich własnych myślach. Nie bardzo widzę co tu jest. By poczuć się jeszcze
lepiej zdjęłam buty. Stopami czuję twarde podłoże. Zapewne jest to beton.
Ciekawe po co komu beton w ogrodzie. Jakiś projektant miał wizję. Może gdybym
przyszła tu w czasie dnia, to wszystko zupełnie inaczej by wyglądało. Powoli
uspokajam się w sobie. Najchętniej wskoczyłabym teraz do basenu, ale nie tu.
Jest zbyt zimno i taka kąpiel mogłaby mnie rozłożyć na dwa tygodnie. By poczuć
się jeszcze lepiej, wyobrażam sobie siebie, Hanabi i Nejiego na wyspie tatusia.
Bardzo lubię tą posiadłość. Nikt poza nami nie ma tam wstępu. Można pływać
do woli w basenie bądź w morzu. Świeże powietrze, wieczne lato i zero
nieproszonych gości. Cały miesiąc wakacji spędziłam tam z kuzynem. Hanabi była
przez tydzień, a później wpadała tylko w weekendy. Realizuje się jako modelka,
dlatego mało czasu ma na zabawę z nami. Pewnie za kilka lat będzie jeszcze
mniej osiągalna niż teraz. Czasem chciałabym cofnąć się do czasu gdy byłam małą
dziewczynką, a mama czytała nam bajki na dobranoc. Tata też się więcej
uśmiechał gdy ona żyła. Czując ciepło w
serduszku od tych wszystkich wspomnień zaczęłam wymachiwać nogami jak mała
dziewczynka. Przypomniała mi się zabawa jaką uwielbiałam z tamtego czasu. Nie
mogąc się pohamować wstałam i poszłam na środek betonowego placu. Po cichu
zaczęłam nucić tekst piosenki. Początkowo nikt nie mógłby mnie usłyszeć, bo
bardziej było to mruczenie samej melodii. Dałam się ponieść chwili,
przypominając sobie jak z mamą i Hanabi śpiewałyśmy piosenkę i tańczyłyśmy w salonie.
- Leci mucha w mucholocie, jak w prawdziwym samolocie…
Tekst
piosenki z moich ust stał się nieco głośniejszy. Na pewno nie będę się drzeć na
całe gardło, aby ktoś tu przyszedł i mnie zobaczył. Podniosłam go jedynie
odrobinę, aby zagłuszyć w myślach muzykę puszczaną przed Sasuke. Pod koniec
piosenki jest mój ulubiony fragment, który niegdyś w trójkę uwielbiałyśmy.
- Ręce w górę - i tu moje rączki zgodnie z tekstem
powędrowały w górę - i machamy, udajemy, że latamy. - Po czym kucnęłam
odrobinę, by móc za chwilę wyskoczyć w górę. - Podskok w górę, startujemy. Gdy
siadamy lądujemy. - Nie siadłam, a jedynie kucnęłam. Zgodnie z piosenką, którą
jeszcze trochę pamiętałam, kilkakrotnie machałam rękami, podskakiwałam i
kucałam śpiewając piosenkę. - Ręce w górę i machamy, udajemy, że latamy.
Podskok w górę, startujemy. Gdy siadamy lądujemy.
Po tej
krótkiej zabawie czuję się cudownie. Już nie martwi mnie, to że Naruto woli
Sakurę ode mnie. Nie oznacza to, że przestało mi na nim zależeć, po prostu nie
mam wpływu na to kim interesuje się Uzumaki. To fantastyczny chłopak, na pewno
byłby lepszym partnerem dla Sakury niż Sasuke. Jeśli się zejdą, to jakoś to
przeboleję, jeśli nie, to tak łatwo się nie poddam. Może w końcu zwróci na mnie
uwagę. Ponownie wzięłam ciężki łyk powietrza. Czas wrócić do rzeczywistości.
Stoję gdzieś w ogrodzie Sasuke Uchiha. Nie wiem która może być godzina, ale
chcę wracać do domu. Może po prostu zapytam kogoś jaki to adres i zamówię
taksówkę.
- Co ja tu robię? - Zapytałam na głos, choć pytanie skierowałam
do samej siebie. Przecież wiedziałam, że imprezy z Sakurą zawsze się tak
kończą.
- Też się nad tym zastanawiam. - Na moje pytanie padła
odpowiedź. Tak się wystraszyłam, że aż podskoczyłam łapiąc się za serce. -
Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć, ale wolałem nie ukrywać dłużej swojej
obecności. - Właściciel owego głosu zbliżył się do mnie. Nie wiem kto to jest,
bo widzę tylko zarys jego osoby, a głos wydaje mi się obcy. - Więc pląsająca
dziewczynko, może zdradzisz mi odpowiedź na swoje pytanie? Co właściwie tu
robisz, z dala od reszty?
- Widziałeś i słyszałeś wszystko? - W moim głosie dało
się wyczuć zawstydzenie.
- No nie zupełnie wszystko, bo te początkowe pomruki
były za cicho, ale resztę owszem.
Jeśli jakiś
czas temu żałowałam, że tu przyszłam, tak teraz obiecuję sobie nigdy więcej nie
iść na imprezę z Sakurą! Nie tylko nie udało mi się zbliżyć do Naruto, ale
jeszcze zrobiłam z siebie błazna przed jakimś kolesiem, którego nie znam.
Szkoda, że nie znam super ciosów ogłuszających, to znokautowałabym tego kogoś
przede mną i uciekła zanim zorientuje się, że ja to ja. Muszę zakodować sobie w
głowie, aby poprosić Nejiego o kilka lekcji karate. Póki co ukryłam twarz w
dłoniach. Może jeśli nic nie powiem, to on sobie pójdzie.
- To jaka jest odpowiedź? - Widać, że wcale nie chce
mi odpuścić. Jak by nie patrzeć, to gorzej już być nie może.
- Ukrywam się. - Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Przed kimś konkretnym?
To pytanie
jest dość zabawne. Może w tej chwili ukrywam się przed Sakurą i Naruto, ale
jeśli spojrzeć na nie szerzej, to jestem w Japonii aby ukryć się przed całym
światem.
- Przed wszystkimi. - Nie wierzę, że z nim rozmawiam.
Powinnam dać nogę jak tylko ujawnił swoją obecność.
- Plan dobry i miejscówka niezła, tylko ja tu byłem
pierwszy. - Głos miał lekko rozbawiony. Wydawał się dość sympatyczny. Nie
wyśmiał mnie, choć zostałam nazwana pląsającą dziewczynką.
- To ja już sobie pójdę. - Odetchnęłam z ulgą widząc
dogodną sposobność oddalenia się od niego. Chciałam podejść do ławki, aby
odszukać buty i odejść jak najszybciej, ale on zastawił mi drogę.
- Zostań. Siedzę tu tak długo, że chętnie podzielę się
z tobą moją kryjówką.
- Ja naprawdę muszę już iść.
- Tylko widzisz, jest mały problem. Nie mogę cię stąd
wypuścić, bo mogłabyś zdradzić, że ja tu jestem, a tego bym nie chciał.
Delikatnie przytrzymał moje ramiona swoimi
rękoma. Nie potrafię powiedzieć dlaczego, pomimo, że kompletnie nie wiedziałam
kim jest, to nie bałam się go. Chciałam odejść bo czułam się zażenowana
przypominając sobie jaki pokaz taneczno-wokalny dałam przed chwilą.
- Nic nie powiem. Nawet nie wiem kim jesteś.
Oswobodzenie
się z jego dłoni nie sprawiło mi żadnego problemu. Odwrócił się w moją stronę,
jak tylko go minęłam, ale nic nie powiedział. Rękoma wymacałam moje buty
rzucone gdzieś pod ławką. Usiadłam by je założyć i skierowałam swoje kroki w
stronę domu. Jak tylko wyłoniłam się za jednego z krzaków, który ukrywał to
miejsce, tak od razu z powrotem się schowałam. Różowa Burza prowadziła dyskusję
z Naruto. Że też akurat teraz musieli stać na jedynej drodze ucieczki. Może
dałoby się jakoś inaczej przejść. Na przykład bokiem.
- Jakiś problem?
Usłyszałam
głos nad sobą. Jako że obserwator mojej wielkiej kompromitacji był ode mnie
wyższy, to teraz razem ze mną, nad moją głową wyglądał zza krzaka, obserwując
bawiących się ludzi. Westchnęłam ciężko.
- Nie wiesz, czy da się stąd wydostać inną drogą? - Co
jak co, ale nie mogę się teraz dać pochwycić w ręce lekko podpitej Sakury. Na
dziś dość mam atrakcji.
- Ta droga z tego co mi wiadomo jest
najbezpieczniejsza. Aby przedostać się niezauważona musiałabyś wiedzieć gdzie
można przeskoczyć rzeczkę, która przechodzi przez ogród.
- Los mi dziś nie sprzyja. No trudno, idę w paszczę
lwa.
Nie odeszłam
od razu. Chwilę zbierałam w sobie odwagę. W naszą stronę szły dwie osoby mi
nieznane. Już chciałam wychodzić, gdy chłopak koło mnie wypowiedział magiczne
słowo: UPS! Jedną ręką zasłonił mi usta, a drugą pochwycił w pasie i szybko
porwał za nieco dalsze i gęstsze krzaki, gdzie kucnął. Przez tą krótką chwilę
pomyślałam, że dopiero teraz będę żałować, że przyszłam na tą imprezę.
- Ciii. - Bardzo cichutko zaczął szeptać do mojego
ucha - Nic ci nie zrobię, po prostu teraz nie możesz iść.
Te dwie osoby
wpadły na betonowy plac. Jedna z nich miała latarkę i zaczęła świecić po
okolicy.
- No i gdzie on jest?! - Usłyszałam kobiecy głos. -
Mówiłeś, że tu będzie.
- Nie powiedziałem ci, że na pewno tu będzie, tylko że
może tu jest. Nie przekręcaj moich słów. - Na to odpowiedział niezadowolony
chłopak, który przyszedł razem z dziewczyną.
- I co teraz? - Dało się odczuć, że ona jest zła. -
Gdzie jeszcze może być?
- Weź daj mi spokój! Nie będę łaził i zaglądał za
każdy krzaczek, bo ty masz takie widzi mi się! Prawda jest tak, że może być
wszędzie. Znając go, to poszedł na inną imprezę, albo wsiadł na motor i jeździ
po okolicy. Idę się napić, a ty zajmij się sobą! Paznokcie sobie pomaluj, albo
powkurzaj Deia.
Chłopak
odszedł. Dziewczyna jeszcze chwilę świeciła latarką po czym też odeszła.
- Ok, poszli. - Wyszeptał chłopak trzymający mnie w swoim silnym uścisku. - Zabiorę teraz rękę,
ale błagam nie krzycz, bo jeszcze mogą być blisko.
Serce dalej
mi biło jak szalone. Pokiwałam głową na znak zgody. Oswobodził też moją talię.
Wyjrzał by sprawdzić czy plac jest pusty.
- Poczekaj tu chwilę.
Jak tylko
potwierdziłam, to on poszedł sprawdzić czy wcześniejsi gości sobie poszli.
Wrócił do mnie i wyciągnął rękę by mnie podnieść. Nie wiele dało się zauważyć,
ale oczy przyzwyczaiły mi się na tyle, by dostrzec jego dłoń.
- Możesz wstać. - Pomógł mi się podnieść. - Mam u
ciebie dług. Gdyby nie ty, to na pewno zostałbym odnaleziony.
- Czemu chowasz się przed nimi? - Nie potrafię
wytłumaczyć, skąd wzięła się u mnie ta ciekawość. Widząc, że on też się ukrywa,
poczułam się lepiej. Nie tylko ja żałuję, że tu przyszłam.
- Powiedzmy, że dziś wolałbym inne towarzystwo. -
Trochę mnie to rozbawiło. Ta laska nie wydawała się przyjemna. Pewnie na jego
miejscu też bym się przed nią ukrywała.
- A czyje towarzystwo by ci dzisiaj odpowiadało?
- Ciekawa osóbka z ciebie. Póki co, - odszedł nieco
dalej, ale za chwile powrócił - mam nadzieję, że lubisz piwo, bo mam tylko to.
Gdybym wiedział, że będę miał gościa, to podwędziłbym też wino, albo coś na
drinka. - Otworzył jedno piwo o drugie i podał mi butelkę.
- Może być piwo. - Jest zbyt wcześnie, aby mieć
nadzieję na powrót do domu, bez natknięcia się na Sakurę, a jednocześnie zbyt
późno, aby próbować drogi przez rzeczkę. No to jestem skazana na towarzystwo
tego kogoś przede mną.
* * * * *
Wszem i wobec ogłaszam, że opowiadanie Labirynt Luster będzie wzbogacane o nowe posty w każdy piątek (chyba, że nie będę miała dostępu do kompa tego dnia). Mam wystarczająco dużo tekstu, aby robić to regularnie przez kilka miesięcy.
Pasuje?
Gdyby to nie było jasne, to blog ten będzie zbiorem różnych opowiadań. Póki co są dwa: Labirynt Luster i Skorupa Żółwia. Za każdym razem kiedy dodam nowy rozdział, będzie taka informacja w bocznym pasku pod nagłówkiem: "Nowości!!!".
Gdyby to nie było jasne, to blog ten będzie zbiorem różnych opowiadań. Póki co są dwa: Labirynt Luster i Skorupa Żółwia. Za każdym razem kiedy dodam nowy rozdział, będzie taka informacja w bocznym pasku pod nagłówkiem: "Nowości!!!".
Świetne! Śledzę na bierząco :3
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz ;) Mam nadzieję, że kolejne rozdziały też Ci się będą podobać.
UsuńPrzeczytam z zachwytem wszystko co napiszesz!
Usuń=^.^= miło mi to czytać =^.^=
Usuń