poniedziałek, 26 października 2015

Skorupa Żółwia - Rozdział 3


Obito wezwał Hinatę do siebie i kazał wydrukować rysunki nad którymi pracowała w ostatnim czasie, aby mógł sprawdzić. Minoru pomógł jej z wyborem plotera i ustawień. Czasami myślała, że gdyby nie on, to już dawno by przepadła w tym biurze. Zaniosła wszystko szefowi, a on jedynie dał jej kartkę z wytycznymi na kolejne kilka dni. Rysunki odłożył na bok, zaraz przy stercie innych. Dopiero na drugi dzień znalazła je na swoim biurku. Napis na górze głosił: WSZYSTKO ŹLE!!!!! Większość była pokreślona na czerwono. Hinata zakryła twarz rękoma. Poczuła się jak idiotka, która chciała zabłysnąć na scenie, ale upadła przy pierwszym kroku. Zaczęła czytać komentarze. Niektóre były bardzo zwyczajne: Za ciasno. Dodaj przekrój. Zła szerokość. Gdzie są wymiary? Co to za linia? Zbyt dokładnie. Nie podajemy producenta. Niektóre z elementów przekreślił i na boku kartki naszkicował poprawne rozwiązanie. Były też śmieszne. W rogu, gdzie powinna być tabelka z danymi, wpisał: Jestem kartką niczyją, bo moja pani wstydzi się podpisać mnie swoim nazwiskiem. Najbardziej zaskoczył ją komiks. Duże drzewo stało na środku, a koleś z siekierą zamierzał się, aby je ściąć. Jakaś mała dziewczynka stała koło niego i prowadziła z nim rozmowę.
Dziewczynka: Co pan robi?
Drwal: Rąbie drzewo.
Dziewczynka: Dlaczego?
Drwal: Żeby zrobić z niego papier.
Dziewczynka: Przecież jest dużo papieru.
Drwal: Kiedyś było go dużo, ale teraz potrzebujemy znacznie więcej.
Dziewczynka: Dlaczego?
Drwal: Bo odkąd Hyuga zaczęła rysować, to wzrosło zużycie o 30%.
Dziewczynka: To znaczy, że tak dużo ona rysuje?
Drwal: Nie. To znaczy, że nieumiejętnie gospodaruje kartką papieru.
Dziewczynka: W takim razie nie lubię jej.
Drwal: Ja też, bo przez nią muszę ściąć to wspaniałe, wielkie drzewo.
To tego dnia, pierwszy raz Obito przyszedł do jej biurka. Omówił z nią swoje komentarze i opierając się nad nią, pokazał na komputerze jak powinno wyglądać prawidłowe rozmieszczenie. Czuła się odrobinę przytłoczona, gdy stojąc za nią, pochylił się i oparł swoje dłonie na biurku po jej bokach. Jedną dłonią klikał coś na klawiaturze, a drugą operował myszką. Pierwszy raz dostrzegła jak szybko pracuje. To co ona zrobiłaby w pół godziny, on okiełznał w pięć minut. Chciała nauczyć się tak poruszać po programie jak on. Nie kliknął żadnej z ikonek. Wszystko robił za pomocą skrótów klawiszowych. Myślała, że na nią nakrzyczy za to, że tyle błędów było w rysunku, a on jedynie kazał jej wprowadzić uwagi, sprawdzić samej, wydrukować ponownie i przynieść do niego. Oderwał się i poszedł dalej. Przy Sho posiedział trochę dłużej, bo on miał jakiś śmieszny filmik i chciał pokazać szefowi. Zaciekawili się też inni, przez co prawie wszyscy zebrali się koło nich. Wyraźnie było widać dobre relacje panujące między całą ekipą. Niektórzy zaczęli opowiadać śmieszne sytuacje jakie widzieli w nawiązaniu do obejrzanego filmiku. W końcu któryś z nich zaczął opowiadać o legendzie, jaka krążyła po akademiku gdy on studiował. Obito pacnął otwartą dłonią w czoło.
- Rety, ludzie! To nie było tak! Nikt nie jeździł kiblem po schodach, tylko na deskach z kibli.
- A ty skąd to wiesz? - Zapytał Sho z uśmieszkiem.
- Bo to widziałem na własne oczy. Dobra, koniec przerwy i do pracy! - Uchiha zerwał się z siedzenia i ruszył do siebie.
- Też jeździłeś? - Każdy chciał poznać odpowiedź, więc to samo pytanie padło z różnych miejsc.
- Ja? - Obito zrobił wielkie, groźne oczy. - Czy ja wyglądam na amatora dupczenia deski od kibla?
- Tak. - Przy takich tekstach tylko Minoru miał odwagę powiedzieć na głos to co każdy miał na końcu języka.
- Więc pewnie też tam byłem. - Odparł tylko tyle i zniknął w swoim biurze.
Mężczyźni zdawali sobie sprawę z tego, że ich szef to nieźle wykręcony koleś. Ktoś nawet zasugerował, że to mógł być pomysł ich przełożonego. Jedynie Hinatę zaskakiwała druga strona Uchihy, którą poznawała w biurze. Myślała, że był kujonem, skoro dostał wyróżnienie na koniec studiów. Przez myśl jej nie przeszło, że może mieć w sobie większego wariata niż Naruto.

Uchiha nie ominął ani jednego meczu. Każdy musiał zobaczyć. Tylko Hyuga była zaskoczona, gdy do jego gabinetu przyszedł Itachi, Sasuke, kilkoro chłopców z ich działu, a nawet Naruto. Wtedy też okazało się, że Obito ma na wyposażeniu wielki telewizor. Najważniejsi rozłożyli się na kanapie, a reszta przyniosła sobie krzesła z sali. Obi wezwał Hyugę do siebie. Kazał jej zadzwonić i zamówić pizzę. Szybko podał smaki, napoje i ręką wykonał gest nakazujący już wyjść. Dziewczyna zapamiętała cztery z pięciu nazw. Pech chciał, że ten brakujący smak był dla jej przełożonego. Obito przeszukał kartony, a nie widząc tego co go interesowało, wydarł się na całe gardło.
- Hyuga! Do mnie, Hyuga!
Dziewczyna aż podskoczyła na siedzeniu słysząc jego krzyk. Przy ponownym wydźwięku jej nazwiska, miała pewność, że coś zrobiła nie tak. Weszła do gabinetu, a on wzrokiem mordercy dał jej wykład co do słuchania jego poleceń. Itachi zaproponował by obejrzała z nimi końcówkę meczu. Dziewczyna zgrabnie wykręciła się z propozycji i wróciła do biurka. Minoru podszedł do niej i zaczął dyktować jej wszystkie dziwactwa szefa, a ona skrupulatnie notowała w notatniku. W ten sposób poznała jego ulubione smaki, to co najczęściej jada, pije a nawet do jakich firm dzwonić w zależności od polecenia, a do którym nigdy, ale to przenigdy się nie odzywać. Hinata starała się pracować, ale było jej głupio, bo Naruto widział całą żenującą sytuację. Ukradkiem obserwował blondyna. Choć uczucie jakim go darzyła nieco osłabło, to jego widok w dalszym ciągu zmiękczał jej kolana.

Hinata coraz więcej czasu spędzała z szefem. On miał masę rzeczy na głowie, a ona chętnie pomagała mu w innych projektach. Początkowo nie chciał jej dawać nic więcej. Z czasem nieco ustąpił, dostrzegając w niej spory potencjał. Po pół roku wspólnej pracy przestał patrzyć na nią jak przeszkodę. Ona nabrała więcej odwagi i sama potrafiła zażartować w jego stronę. O wiele lepiej dogadywała się też z resztą działu. Oni również przyzwyczaili się do niej, dlatego coraz częściej padały w jej stronę chamskie dowcipy i żarty. Początkowo było jej z tym ciężko, ale później po prostu przywykła i przestała się przejmować.

Obito jak co dzień został dłużej w pracy. Hinata już miała wychodzić, gdy usłyszała jak szef siarczyście przeklina. Weszła do biura i spytała czy mu nie pomóc w czymś.
- Idź do domu. Jak będziesz tyle czasu spędzać w pracy, to twój chłopak zacznie podejrzewać, że masz romans. To też won! - Pomachał jej dłonią na odchodne.
- W domu nikt na mnie nie czeka, więc mogę śmiało zostać dłużej. - Uśmiechnęła się promieniście, jakby była z tego dumna.
- To idź i kogoś sobie przygruchaj. Nie jesteś już najmłodsza, a z każdym rokiem liczba chętnych będzie malała.
Trochę jej tym tekstem pojechał. Odpowiedź przyszła samoczynnie.
- A ty kogoś masz? - Zapytała, by odbić piłeczkę. On również nie sprawiał wrażenia mężczyzny w związku.
- Ja to co innego.
- Bo jesteś mężczyzną?
- Bo jestem mężczyzną z wypchanym portfelem i nazywam się Uchiha. Nawet z taką mordą i z sześćdziesiątką na karku znalazłbym chętną na dawanie mi dupy w zamian za nazwisko i szmal.
- Skoro to takie proste, to czemu jesteś sam? - Oczekiwała, że przyzna iż znalezienie kogoś nie jest takie proste, jak by się mogło wydawać.
Obito nie odpowiedział. Zlekceważył jej ostatnie zdanie i pisał dalej pismo. Przez jej pytanie wytrącił się nieco z rytmu, a na kartce mimowolnie zapisał imię Rin.
- Noż kurwa mać! - Uderzył pięścią w biurko. - Piąty raz będę pisał od początku! - Wydarł się na głos. Ponowne uderzenie spowodowało spadnięcie segregatorów z jego biurka. - Wypad, zanim wyładuję swoją złość na tobie, Hyuga!
Czołem przywalił w drewniany blat. Został tak przez chwilę a gdy podniósł wzrok, widział że dziewczyna wcale nie poszła. Zbierała porozrzucane segregatory. Przewrócił oczami zdając sobie sprawę, że w ogóle go nie słucha. Wstał i podszedł, aby zabrać jej wszystko z rąk.
- Czemu to robisz?
- Chcę tylko pomóc. - Hinata starała się jakoś wytłumaczyć swoje poczynania.
- Po co?
- Lubię czuć się potrzebna. - Wypowiedziała to gapiąc się w podłogę. Czuła się jakby właśnie otworzyła przed nim drzwi do swojej prywatności.
- Ładny masz charakter pisma?
- Przeciętny jak na dziewczynę.
- Czyli lepszy od dziewięćdziesięciu procent mężczyzn. Zrób mi kawę, a ja napiszę ten papier i ty go przepiszesz na czysto.
- Czarna i gorzka? - Zapytała z uśmiechem.
- A co ja wyglądam na kogoś kto nie lubi słodyczy? - Z uśmiechem pokiwała tylko do niego. - Won, Hyuga! Ma być z mlekiem i dwoma łyżeczkami cukru. - Dziewczyna wstała, a gdy była już za drzwiami wykrzyknął do niej. - Wcale nie jesteś mi potrzebna. Sam bym sobie też poradził. - Mimo swoich słów, spoglądał na drzwi z uśmiechem na twarzy.
Odeszła zadowolona. Jego słowa nie czyniły z nich przyjaciół, ale zawsze to był mały postęp. Oboje siedzieli w pracy do dwudziestej pierwszej. Na kartce od Obito było słowo zagryzdane tak, że niemożliwością było jego odczytanie. Zastanawiało ją, co on napisał. To zdecydowanie przez nie musiał zacząć od początku, bo wszystko przed było ładnie opisane, a później bazgrolił już po swojemu, kreślił i strzałkami pokazywał jak ma zmienić szyk zdania, które jest już napisane. Ponieważ nie mogła się rozczytać, kazał jej usiąść i czytał sam, a ona pisała.
- Czemu nie napiszesz tego na komputerze? - Zapytała pod koniec.
- Bo ten stary pryk odrzuca wszystko co nie jest ręcznie napisane. Mówi, że projekty sobie możemy drukować, ale pisma do niego mają być w takiej formie. I jeszcze się czepia jak walniesz literówkę, albo coś skreślisz. A korektor? - Zmienił ton głosu udając staruszka. - Toś to rozbój w biały dzień! Jak tak można? Panie Uchiha, szanujmy się na wzajem.
- Ok! Już wszystko rozumiem. - Zaśmiała się jedynie i pisała dalej.
Obito odwiózł Hinatę do domu. Żadne z nich nie przeciągało rozstania. Zwykłe cześć i Uchiha pojechał do siebie. Hyuga stała jeszcze chwilę obserwując odjeżdżające auto. Cieszyła się z dzisiejszego dnia. I pomyśleć, że gdyby była facetem, to on od początku byłby dla niej miły.
Ten dzień spowodował mały przełom w ich relacjach. Coraz częściej oboje zostawali po godzinach. Minoru też pomagał, gdy sytuacja była gorętsza. Reszta pracowników rzadko kiedy siedziała dłużej niż standardowy czas pracy. Obito dalej zwracał się do Hinaty po nazwisku, ale dało się odczuć, że ją polubił. Ona cieszyła się z każdego miłego słowa zwróconego w jej stronę. Gdy Obito był koło niej, zaciągała się jego zapachem. Jego perfumy rozpoznawała od razu. To dzięki nim zawsze wiedziała gdy wszedł do pracy oraz kiedy wychodził ze swojego pokoju. Czasem spoglądała na niego jak siedział przy biurku i czochrał swoje włosy. Wyglądał wtedy jak mały chłopiec, a nie jak dorosły mężczyzna. Ten widok zawsze wywoływał uśmiech na jej twarzy i dodawał motywacji do pracy. Chciała być najlepsza, aby on kiedyś pochwalił ją tak jak innych, a w nagrodę poklepał po ramieniu. Lubiła zadawać przełożonemu pytania i słuchać jego odpowiedzi. Mówił wtedy tylko do niej. Po nocy przychodziła spragniona jego głosu i uwagi. Dlatego chętnie podejmowała się każdego zadania jakie chciał komuś zlecić. Wszystko po to, by więcej czasy spędzić z mężczyzną o zagadkowych, czarnych oczach.

* * * * *

Zapraszam do podzielenia się ze mną opinią na temat moich opowiadań. 


10 komentarzy:

  1. Ten komiks mnie rozwalił XD Ciecham się że Hinacia powoli zaprzyjaźnia się szefem. Dlaczego nikt nie czeka w domu na nią? Czyżby nie mieszka z rodzinką? O.O
    Weny!!
    ~~Aya~~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, rozdział sugeruje, że Hinata nie mieszka z rodziną. Wynajmuje mieszkanie z jakąś przypadkową dziewczyną. (To akurat będzie później, ale że to mało istotne, to też nie zagłębiałam się w opisywanie.)

      Usuń
  2. Trafiłam tu przypadkiem i teraz bardzo się z tego cieszę, bo bardzo mało takich opowiadań czytałam. Szczegòlnie spodobał mi się sposòb w jaki został w nim przedstawiony Obito. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i życzę dużo weny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za opinię. Taki właśnie jest Obito w moich opowiadaniach. W końcu to mój ulubieniec ;-)))

      Usuń
  3. Żądam odpowiedzi Hinaci na komiks Obito! xD Pojęcia nie mam jak między nimi dojdzie do romansu po takich relacjach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że nie będziesz bić, ale odpowiedzi na komiks nie będzie :(
      Nie ma co się martwić, będą fajniejsze akcje, choć po niektórych z nich można jeszcze bardziej zwątpić w szanse na romans. Pamiętaj tylko, że Obito to człowiek nieprzewidywalny i z nim wszystko jest możliwe.

      Usuń
    2. Bić nie będę bo autorki szkoda :D Jeszcze się obrazi i nie napisze!

      Usuń
    3. Nie obrażę się :) Może jeszcze dziś wieczorem wstawię kolejny rozdział ;)

      Usuń
  4. To będzie jakiś dzień spamu, ale nic nie poradzę, że komentarze piszą mi się same. Czasem trudno jest sklecić kilka zdań, a czasem ciężko w którymś momencie przerwać, żeby nie tworzyć opowiadania w komentarzu. A tutaj to opowiadanie niestety będzie :D
    Po pierwszym akapicie zaczęłam bardzo współczuć Hinacie. Dlaczego? Bo przypomniałam sobie jak na studiach musieliśmy zaprojektować zbiornik ciśnieniowy na gaz, bodajże butan, i jak dostawałam spazmów, próbując ogarnąć, jak to ma wyglądać, ile mi na to potrzeba blachy, ile to cholerstwo w ogóle będzie ważyć, żeby dobrać do tego odpowiednie podpory i wyliczyć te wszystkie inżynieryjne parametry, żeby ten szajs się od razu nie rozpadł. I zapewne gdyby ktoś spróbował to stworzyć na podstawie mojego projektu, to skończyłby ze stertą złomu. Ale! Samo liczenie i projektowanie może nie byłoby w tym wszystkim najgorsze, gdyby nie cudowny prowadzący. Młody facet, 36 - 38 lat, ale kurdupel, jakieś 160 cm wzrostu, więc wszystkich kobiet wyższych od siebie nienawidził ;-). Tłumaczyć mu się nie chciało, bo i po co, za to chętnie śmiał się z tego, jakimi wszyscy jesteśmy debilami. Oczywiście jeśli się chciało narysować w AutoCADzie, to trzeba się było z nim wcześniej umówić i cały projekt wykonać na jego oczach. A jeśli nie, to ręcznie, od linijki wszystkie włazy, zawory i ciśnieniomierze. Wrrrr... Dobra, bo to nie ma nic do komentarza. Tak czy inaczej, ciary mnie przeszły i miałam jakieś takie deja vu. Cieszę się, że Obito pomimo swojego dowcipkowania i tego boskiego komiksu, wytłumaczył jej wszystko na spokojnie, bo po przeczytaniu ilości poprawek, które biedna Hinata musi wprowadzić do swojego projektu, przypomniały mi się moje męczarnie, zarwane noce i zapragnęłam nad tym zapłakać.
    Co do Obito... prawdę mówiąc byłam pewna, że jego nastawienie zmieni się pod wpływem jakiegoś przełomowego wydarzenia, a nie ot tak, ale jeszcze nic straconego. Przecież ledwo ją akceptuje ;-).
    Lecę czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocham taki spam, więc sobie nie żałuj :)
      Na tym etapie Obito, tak jak ładnie to ujęłaś "ledwo ją akceptuje", ale to jednak profesjonalista, dlatego skoro już dla niego pracuje i coś robi, poświęca jej czas, aby zrobiła to dobrze. Fakt, że jest kobietą i nie chciał jej w swoim dziale, nie przyćmi też tego, że ona się stara i dobrze jej idzie.

      Usuń