piątek, 4 grudnia 2015

Labirynt Luster - Rozdział 11



Teraz tylko trzeba jakoś niepostrzeżenie dostać się do budynku i zdobyć środki opatrunkowe. Kazałam Itachiemu iść za mną. W drzwiach stanął Shino. Moja przestraszona mina chyba mówiła sama za siebie, bo od razu domyślił się, że coś się stało.
- Co się dzieje? - Mój dobry przyjaciel z drużyny ratującej świat próbował przejrzeć nasze zamiary.
- Nic.
- Jasne! A czemu Nowy jest z tobą, a nie z Kibą? - Zajrzał mi przez ramie i zauważył rękę owiniętą z zakrwawioną chusteczkę. - Rambo?
Niedobrze. Pochyliłam głowę, próbując ukryć odpowiedź.
- Tu jesteście! - W naszą stronę szła starsza koleżanka ze schroniska.
- Aki wyszedł na miasto załatwić jakąś sprawę, ponoć już dziś nie wróci. Idźcie do jego gabinetu, a Mikę biorę na siebie. - Pochwycił mój podbródek w palce, aby go unieść. - No już! Głowa do góry. - Obdarzył mnie ciepłym uśmiechem i poszedł odciągnąć Mikę w przeciwnym kierunku.
- Idziemy? - Itachi wyrwał mnie z zamyślenia. Pokiwałam na tak i pokierowałam nas dalej.
Najpierw musiałam obmyć ranę. Poszliśmy do łazienki. Na wszelki wypadek zamknęłam, aby nikt nas nie przyłapał. Itachi się nie odzywał. Czułam jego baczny wzrok na sobie. Starałam się unikać spoglądania mu w oczy. Byłam tak przerażona, że ręce mi się trzęsły. Bałam się o Rambo, a dodatkowo to akurat Uchiha był ze mną zamknięty w łazience, tak blisko mnie. Jak tylko sama umyłam swoje ręce zaczęłam obmywać jego ranę. Rambo wgryzł się dość głęboko. Na pewno go bolało, ale starał się nie wydawać żadnych dźwięków. Jedyne co było słychać to szum wody. Z tego stresu serce waliło mi, jakby miało zaraz wyskoczyć. Nie chciałam dotykać jego dłoni, ale nie miałam wyboru. Zanim wyszliśmy z łazienki, sprawdziłam czy droga jest wolna. Zaprowadziłam go do gabinetu Akiego, a sama poszłam po apteczkę.
Przed wejściem do pokoju, w którym znajdował się Uchiha, wzięłam kilka głębokich wdechów. Chciałam zapanować nad drżeniem dłoni, aby on nie widział mnie w takim stanie. Weszłam do biura Akiego. Itachi spojrzał na mnie. Ja w dalszym ciągu nie miałam odwagi patrzeć mu w oczy. Położyłam na stoliku apteczkę i usiadłam koło niego. Wyciągnęłam z niej wszystko co będzie mi potrzebne.
- Podaj mi rękę. - Wyciągnęłam swoją dłoń, aby móc pochwycić jego. Posłusznie wykonał polecenie. Delikatnie zaczęłam odwijać papierowy ręcznik, który miał przyłożony do rany. - Będzie trochę bolało. - Nie podnosiłam głowy, ale byłam pewna, że on cały czas przygląda się temu co robię.
- Będziesz miała przeze mnie kłopoty? - Jego pytanie zadźwięczało blisko mojego ucha. Odniosłam wrażenie, że się nieco przejął tym co dziś się stało. Ton głosu miał bardziej troskliwy niż obojętny.
- Ja nie, ale Rambo... - Tu zrobiłam przerwę. Ciężko mi powiedzieć na głos co może go teraz spotkać.
- To twój pies?
- Nie. - Rana była odsłonięta. Pochwyciłam w rękę wodę utlenioną. - Będzie szczypało.
Polałam dokładnie po ranie z każdej strony. Itachi nie poruszył ręką i nie wydał żadnego dźwięku, ale widziałam jak delikatnie zaciska drugą dłoń. Typowy facet, musi pokazać, że jest twardzielem.
- Dlaczego mnie ugryzł? - On faktycznie zadaje dużo pytań. Najwyraźniej jest rządny wiedzy, w przeciwieństwie do Sasuke, który wszystko i wszystkich ma w dupie.
- Nie zna cię. Pewnie myślał, że masz złe zamiary.
- Myślałem, że psy wyczuwają takie rzeczy. Powinien wiedzieć, że nie chcę mu zrobić krzywdy. Chciałem go tylko pogłaskać.
- Teoretycznie tak, ale on jest inny. Lepiej będzie jeśli będziesz go unikał.
- Martwisz się, że go uśpią, gdy się dowiedzą?
Też mi pytanie. Na moment przestałam zajmować się jego raną. Po prostu zamarłam w bezruchu słysząc jego słowa. Zaprzeczyłam ruchem głowy zgodnie z prawdą. To było coś znacznie silniejszego.
- Jestem przerażona wiedząc, że mogą mi go zabrać. - Właściwie to nie wiem czemu mu to powiedziałam. To chyba nie była dobra zagrywka, bo jeśli on za milczenie będzie coś chciał, to właśnie uświadomiłam mu, że jestem gotowa prawie na wszystko.
- O jakim układzie mówił Kiba? - Te jego pytania się chyba nie skończą.
- Dlaczego zadajesz tyle pytań? - Musiałam to przystopować. Nich się trochę pohamuje.
- Zwykła ludzka ciekawość. - Odpowiedział i wzruszył ramionami.
Ciekawość? Mnie też dręczy coś takiego. Cały czas zastanawiam się, czy Itachi wie, że ja jestem Niewidzialną, którą poznał na imprezie. Czy on zdaje sobie z tego sprawę? Skąd się wzięło jego zainteresowanie moją osobą? Dlaczego przyszedł akurat do tego schroniska? Tych pytań pojawia się coraz więcej. Przy nim muszę się dużo bardziej pilnować. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że on o wiele lepiej wyłapuje słowa od innych.
- Ten układ to tak jakby ostatnia szansa. Jeśli jeszcze raz kogoś ugryzie, to go uśpią.
- To aż tak często rzuca się na innych? - No i kolejne pytanie. Czy on nie mógłby przestać?
- Od pół roku nikogo nie ugryzł. Wcześniej się zdarzało.
- Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja zostałem potraktowany jak intruz.
- Patrząc na ranę, to i tak potraktował cię łaskawie. - Na to się lekko zaśmiał.
- Czyli mam się cieszyć, bo dalej mam rękę? - Jego śmiech rozładował napiętą sytuację.
- Tak źle się jeszcze nie zdarzyło, ale ważne, że nie potrzeba szyć. - Nawet ja odpowiedziałam weselszym głosem, niż przed chwilą. Dalej nie miałam odwagi na niego spojrzeć.
- No to faktycznie mogło być gorzej. Kto miał to niewyobrażalne szczęście i trafił do szpitala na szycie? - Przez chwile nie byłam pewna, czy powinnam mu to mówić.
- Kiba. - Ponownie się zaśmiał. Coś mi się wydaje, że ta dwójka nie przypadła sobie do gustu.
- To może być całkiem przydatna informacja na przyszłość.
- Gotowe! Lepiej będzie jeśli już wrócisz do domu. Postaraj się nie forsować tej ręki przez kilka dni i zmieniać opatrunek co jakiś czas. Dam ci pieniądze na bandaże i… - Nie dał mi dokończyć.
- Wykluczone! Mam w domu wszystko co trzeba.
- Ale…
- Żadne ale. - Zdrową dłonią uniósł moją głowę, abym na niego spojrzała. Siedzieliśmy blisko siebie, to też nasze twarze również znajdowały się w małej odległości. - Powinienem podziękować ci, za pomoc. Sam bym tak ładnie nie zawinął sobie ręki.
Był zbyt blisko! Poczułam się niepewnie. Zerwałam się szybko z miejsca i nie patrząc na niego zaczęłam zbierać wszystko z powrotem do apteczki.
- Nie masz mi za co dziękować. Mika zrobiłaby to lepiej. - Jak tylko apteczka była zamknięta ja odwróciłam się w jego stronę. - To idziemy?
Kiwnął mi głową. Jego spojrzenie znowu było zagadkowe. Nic nie mogłam z tej zimnej twarzy wyczytać, za to on pewnie na mojej widział zawstydzenie i przerażenie jednocześnie. Gdy stanęliśmy przy drzwiach odwróciłam się w jego stronę. Teraz najtrudniejszy moment. Jaką cenę przyjdzie mi zapłacić za jego milczenie?
- Itachi, ja… - Nie wiedziałam jak w ogóle ubrać to w słowa. Głowy nie podniosłam. Cały czas mam problem z patrzeniem na niego. - Ja chciałabym cię prosić, abyś nie mówił Takako o tym co się stało.
Ponownie wykonał ten sam gest co przed chwilą. Podniósł moją głowę w górę, abym na niego spojrzała. Czy on konkretnie do czegoś zmierza?
- To nie będzie konieczne. Potrafię przyznać się do błędu. - Uśmiechnął się do mnie tak jakby chciał mi powiedzieć, że mam się nie martwić. - Nie pozwolę, aby Rambo został uśpiony przeze mnie.
- Dziękuję. - To nie możliwe! On nic nie chce w zamian? Niech tylko Kiba o tym usłyszy.
Staliśmy tak jeszcze przez jakiś czas. Jego oczy nie wydawały się takie przerażające jak zakładałam. Wyglądało jakby chciał coś powiedzieć, ale powstrzymywał samego siebie przed tą czynnością. W mojej głowie coraz głośniej huczało pytanie: Czy ty wiesz, że to ja? Chciałabym poznać odpowiedź, ale tak by nie pociągnęła za sobą dalszych pytań. Jego spojrzenie z każdą chwilą stawało się coraz bardziej nieodgadnione, a on powoli zaczął zmniejszać dzielący nas dystans. Gdy był już zbyt blisko, a moje serce zaczęło niepokojąco łomotać w klatce piersiowej, wyrwałam się z transu. Szybko odwróciłam się w stronę drzwi.
- Chodźmy już. - Właściwie to wyszeptałam te słowa.
Oddech miałam nierówny. Czy on czasem nie chciał mnie pocałować? Nie odezwał się, pewnie czekał na mój ruch. Uchyliłam drzwi i wyszłam na korytarz. Po tym co się stało byłam zbyt nieprzytomna. Przede mną wyrosła, jak z podziemi, postać szefowej schroniska. Spojrzała na mnie i z uniesionymi brwiami lustrowała apteczkę, którą miałam w rękach. Jej spojrzenie przeniosło się na opatrunek na ręku Uchihy.
- Co mu się stało? - Od razu dało się odczuć, że ma kiepski nastrój.
- To nic takiego, niezdara ze mnie. - Itachi sam odpowiedział z uśmiechem, ale ona patrzyła na mnie.
- Nie ciebie się pytam! Hinata, co mu się stało?
- Przewrócił się. - Tylko to przyszło mi na myśl. Nie zakładałam, że ją spotkamy, nie przygotowałam sobie żadnej alarmowej wymówki.
- Rambo go ugryzł? - To chyba nie było pytanie. Bardziej brzmiało jakby to stwierdziła.
- Nie! Przewrócił się. - Starałam się powiedzieć pewniej, aby mi uwierzyła.
- Ty nie umiesz kłamać. Wiesz co to oznacza, prawda? Obiecywałaś, że to się już nie powtórzy. Czas aby zwolnił miejsce dla innego zwierzaka.
- Nie, proszę! To był wypadek, ale już się nie powtórzy.
- Już postanowione! W środę przyjdzie weterynarz, to się tym zajmie. - Odeszła w stronę swojego gabinetu.
- Chciałbym z panią porozmawiać na osobności. - Odwróciłam się słysząc poważny ton mojego kolegi.
- O czym? - Nie wydawało się, że ona chce z nim rozmawiać.
- Powiem, gdy będziemy sami.
- To chodź! - Oboje weszli do jej gabinetu.
Przez pół godziny czekałam na to aż skończą. Nie mam pojęcia o czym rozmawiają. Itachi powiedział, że nie pozwoli, aby uśpili Rambo przez niego. Mam nadzieję, że to dlatego poszedł na tą rozmowę. Jeśli zabiorą mi mojego pieska, to chyba przestanę tu przychodzić. Znienawidzę to miejsce! Nie mogę dopuścić, aby coś mu się stało. Jeśli Itachi nic nie wskóra, to zabiorę Rambo do rezydencji taty. Szef ochrony się pewnie zdenerwuje, bo będę wtedy częściej tam jeździć, więc wzrośnie ryzyko odkrycia mojej tożsamości, ale ten pies jest dla mnie zbyt ważny. Och, gdyby Kurenai nie miała uczulenia na sierść, to już dawno by mieszkał razem ze mną. Swoją drogą, to jak Takako mogła powiedzieć, że ja nie potrafię kłamać?! Od samego początku jak się tu pojawiłam, to ją okłamuję. Może ona mnie tylko podeszła, albo to przez stan w jakim się znalazłam po bliskości Nieznajomego.
Czas moich wyczekiwań się skończył. Drzwi się otworzyły, a w nich stanął Itachi. Czemu on ma taką twarz bez wyrazu? Gdyby to Kiba wychodził już bym znała odpowiedź, a tak to muszę poczekać. Podeszłam do niego. Tym razem uważnie obserwowałam jego twarz, czekając na to co mi powie.
- Powiesz mi wreszcie? - Zapytałam lekko podenerwowanym głosem. No ile można czekać na taką ważną informacje?
- A umówisz się ze mną? - Teraz już się tylko uśmiechał. Jeśli on myśli, że to jest zabawne, to się grubo myli! Na mojej twarzy pojawił się grymas. Czy ja mało mam już przez niego problemów? Nie potrzeba mi więcej.
- To twój warunek? Wiesz, że mogę sama zapytać się Takako czy zmieniła zdanie.
- Wiem, miałem nadzieję, że przy okazji jakoś ci wynagrodzę stres przez który przeszłaś.
- To nie będzie potrzebne. - Powiedziałam stanowczo.
- Nawet jeśli musiałabyś pożegnać się ze swoim ulubieńcem?
- Nie pozwolę go skrzywdzić! Jestem gotowa zabrać go stąd choćby w tej chwili. - Tego się chyba nie spodziewał. Zaskoczyłam go swoją stanowczością i tym, że sama mam już plan alarmowy.
- Takako zostawi Rambo w spokoju.
Jak to usłyszałam, to odetchnęłam z ulgą. Powoli, gdy zaczęło to do mnie dochodzić coraz bardziej czułam się szczęśliwa. Już myślałam, że dziś będę musiała zabrać Rambo, aby uratować go przed śmiercią.
- Cudownie! Jak ją przekonałeś? - Pewnie gdyby to był Shino, albo Kiba, to rzuciłabym mu się na szyję dziękując. Teraz muszę się powstrzymywać, bo to Uchiha, a jego nie chcę przytulać.
- Jeśli chcesz się dowiedzieć co jej powiedziałem, to musisz się ze mną umówić. Na spotkaniu opowiem ci dokładnie. - Co on się tak uparł?
- Nie ważne co jej powiedziałeś, ważne że zadziałało. - Podałam mu lewą rękę, bo prawą miał obandażowaną. - Dziękuję. - Chyba liczył na coś więcej, bo jego uśmiech nieco zszedł z twarzy.
- Nie zasłużyłem nawet na buziaka?
- Zasłużyłeś, ale na twoim miejscu nie próbowałabym go wyegzekwować, bo Rambo zamiast cię pocałować, mógłby ci odgryźć nos.
Zaśmiał się, gdy tylko to powiedziałam.
- A nie boisz się o niego, że może to ja bym go pogryzł? - Teraz zaczął się zachowywać jak Nieznajomy. Pomimo, że jeszcze przed chwilą mnie rozzłościł, to teraz czuję jak roztacza bardzo przyjemną aurę. Takiego Uchihę mogłabym polubić.
- A masz skłonności do gryzienia? - Nie chcę sobie nawet wyobrażać, jak Rambo i Itachi rzucają się na siebie ze swoimi zębami.
- Na twoim miejscu zacząłbym się o niego bać, bo podobno mam w sobie coś z piranii.
To nie było śmieszne! Czemu on to powiedział? Czy coś w ten sposób chce zasugerować? Jako Niewidzialna powiedziałam mu, że ci co grają w kosza są jak piranie. Czemu się porównał akurat do tego zwierzęcia? Czas się ewakuować. Aby nic nie dać po sobie poznać, dalej się uśmiecham.
- Ja muszę już iść. Dziękuję za to co zrobiłeś. Lepiej dla was obojga będzie, jeśli będziesz unikał kontaktów z Rambo. To cześć.
- A co z naszą randką? - Zapytał gdy już odchodziłam.
- To nie jest dobry pomysł.
Pośpiesznie udałam się do łazienki. Co on się tak uparł na to randkowanie? Niech sobie znajdzie inną chętną. W końcu jest Uchiha, a laski sznureczkiem się do niego ustawiają. Ja owszem, poszłabym z chęcią na randkę, ale z Naruto, a nie ze szkolnym amantem.

Zaczął się kolejny tydzień. Nie ważne co się wydarzyło w sobotę. W dalszym ciągu planuję unikać Uchihę. Myślę, że tak będzie bezpieczniej. On póki co, nie powiedział, że wie kim jest Niewidzialna. Było ciemno, a jeśli nie zapalił światła, to mógł mnie nie widzieć i nie rozpoznać. Nie pamiętam, abym powiedziała coś, co mogłoby mnie zdradzić. Wie, że Niewidzialna uwielbia pływać, ale jako Hinata mu tego nie powiedziałam, ani nie udowodniłam. Nie pamiętam abym zdradziła mu jakiekolwiek imię, poza ksywką Różowa Burza, a nikt nie wie kim ona jest. Jeśli po pijaku nic nie ujawniłam, to mogę czuć się bezpieczna. Problem w tym, że niewiele pamiętam z tego co działo się w jego pokoju. Jego nagłe zainteresowanie mną może być przypadkowe. Mogłabym założyć, że on doskonale wie, że to ja, ale wtedy to wszystko by nie miało sensu. Po co chciałby się ze mną umówić, czy może spotykać, skoro dostał ode mnie to co chciał. Tylko dlaczego ja? Czemu nie zainteresował się Sakurą? Jest lepsza ode mnie prawie we wszystkim. Ona błyszczy, podczas gdy ja jestem tylko jej tłem. Och Itachi, jesteś  dla mnie prawdziwą zagadką. Może gdybym poszła z nim na randkę, to bym się dowiedziała o co mu chodzi. Jednak czy moja ludzka ciekawość jest na tyle silna, aby zgodzić się na jego propozycję? Wątpię, bo strach przed zdemaskowaniem jest o wiele większy.
Usiadłam pod ścianą. Sakura wkręciła się w grupkę chłopców z naszej klasy i prowadziła z nimi burzliwą dyskusję. Ona podoba się wielu z nich, dlatego oni są zadowoleni z jej obecności. Tylko nieliczni mają w sobie tyle odwagi, aby próbować swoich sił. Naruto jest odważny i cierpliwy. Tyle razy już od niej oberwał, a mimo tego dalej próbuje zawojować jej sercem i przepędzić z niego Sasuke. Szkoda, że nie skierował swoich uczuć w moją stronę. Ja bym doceniła jego starania i byłabym najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Zamiast cieszyć się z Naruto, muszę użerać się ze starszym Uchihą. Westchnęłam głęboko i rozejrzałam się po korytarzu. Moim oczom ukazał się dziwny obrazek. Na końcu korytarza Itachi stał oparty o parapet. Niby nic, ale na jego szyi uwieszona była blond włosa piękność. To Tsukino, pani kapitan cheerleaderek. Jest chyba najładniejszą dziewczyną w szkole. Czemu on z nią stoi? Jeszcze dwa dni temu upierał się, abym poszła z nim na randkę, a teraz obściskuje się z tą laską. On jest chyba śmieszny! Pewnie w sobotę wieczorem poszedł na imprezę i upolował sobie blondynę. Ona cieszy się dużym powodzeniem. Nie jeden chciałby z nią być. Widać Uchiha ma takie same zapędy jak inni chłopcy. Co ja mówię! On jest jeszcze gorszy. Pewnie nie planuje zadowolić się jedną. Wcale nie zdziwiłabym się, gdyby dalej polował na inne. Jest zbyt daleko i nie widzę jego miny. Nie wiem czy się do niej uśmiecha, czy patrzy z uczuciem. Tym bardziej nie wiem o czym rozmawiają. Szkoda, że nie mam super słuchu. BURAK! Może poderwał ją na chorą rękę. Powiedział, że się bił z jakimś koksem i za mocno mu przywalił. Co te wszystkie dziewczyny w nim widzą? Ja tego nie rozumiem! Ciężko było mi oderwać od nich wzrok. Co jakiś czas spoglądałam w tamtą stronę. On stał, a ona go obłapiała to tu, to tam. Nie odszedł, tylko jej na to pozwalał. Pewnie był zachwycony tym faktem. Faceci! Tacy jak on mają w głowie tylko siano! A mózg zamiast na górze, pewnie siedzi teraz w spodniach i pęcznieje.
- Hinata?
- Co?! - Odpowiedziałam trochę podniesionym głosem, co zdziwiło moją przyjaciółkę.
- Coś się stało? - Sakura wydawała się bardzo zaskoczona.
- Nie.
- Na pewno? Wyglądasz na wkurzoną.
- Wydaje ci się. - Nie jestem wkurzona, bo przecież nie mam na co się złościć.
- Powiesz mi co cię tak rozzłościło?
- Ja nie jestem zła. - Oznajmiłam najspokojniejszym tonem jaki udało mi się teraz zainicjować. Nie wiem co jej się ubzdurało. Jestem przecież spokojna. - Coś ode mnie chciałaś?
- Chciałam zapytać czy pójdziesz ze mną na zakupy po szkole. Dostałam kasę od babci i chętnie upoluję nowe buty.
- Wiesz ja nie bardzo mam ochotę na łażenie po sklepach. Może innym razem. – Co ci ludzie widzą w polowaniu? Nie mogła powiedzieć normalnie, że chce nowe buty? Czy teraz to jakaś moda, aby na wszystko polować?
- Hinata, na pewno wszystko w porządku? Ktoś ci dzisiaj podpadł? Jeśli to Naruto, to powiedź, ja mu zaraz dam nauczkę. - Jej dłonie już zacisnęły się w pięści.
- Nie, po prostu się nie wyspałam i nie mam humoru. - Musiałam jakoś usprawiedliwić moje zachowanie.
- Spoko, ja też tak czasem mam.
Sakura odeszła bo ktoś ją zawołał, a ja zostałam ponownie sama. Itachi i Tsukino gdzieś zniknęli. Wolę nie wnikać gdzie są teraz, oboje.
Sama dziwie się swojemu zachowaniu. Do końca dnia byłam rozdrażniona. Kilka razy natknęłam się na Uchihę. Za każdym razem udawałam, że się spieszę i nie mam dla niego czasu. Nie mam ochoty go oglądać. Będzie lepiej jeśli przez ten tydzień nie pojawię się w schronisku.

Tak jak postanowiłam, tak też zrobiłam. Podobno Itachi codziennie był w schronisku. Od Kiby wiem, że gdy tylko się pojawia, to się o mnie pyta. Widać, że Inuzuka nie jest z tego zadowolony. Gdy o nim wspomina, to zawsze używa śmiesznego, albo nieprzyjemnego określenia jego osoby. Raz w szkole, gdy rozmawiałam z moim przyjacielem, podszedł do nas Itachi. Kiba w bardzo nieprzyjemny sposób go spławił, złapał mnie za ramie i odciągnął w inne miejsce. Nie zaprotestowałam, bo było mi to na rękę. Już się nacieszył Tsukino i znowu próbuje zapolować na mnie? Uchiha, nie ze mną te numery!

 * * * * *

Nie wiem co napisać od siebie. Mogę jedynie zaproponować, abyście nakarmili mnie swoimi opiniami. W ten sposób chętniej siadam do pisania :)))


9 komentarzy:

  1. ON WIE ŻE TO HINATA. Za dużo tych zbiegów okoliczności aby nie wiedział! Co do rozdziału to ja ciągle nienasycona ale krótki nie był i dużo interakcji między bohaterami :) Jestem też ciekawa czy ten pies pomoże im w swataniu... Może Itachi go do siebie przekona powolutku a wraz z nim Hinatę? Co do KIby to mam przeczucie że jest zazdrosny o Hinatę i będzie utrudniał Itasiowi pracę w schronisku na wszelkie sposoby. ROZDZIAŁ PRZECUDNY! :) Mogłabym się zdobyć na bardziej poetyckie określenie ale po przeczytaniu tego tylko takie przyszły Mi do głowy.
    Życzę dużo weny i czasu na pisanie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wena się przyda, bo ostatnio przede mną ucieka :(
      Cieszy mnie niezmiernie, że opowiadanie dalej się podoba. Co do długości rozdziału, to następne raczej takie nie będą :((
      Ja to zwykle bywa, dobrze główkujesz, ale które z Twoich przypuszczeń się potwierdzą, a które nie, to ja nie zdradzę :))

      Usuń
    2. TY NIEDOBROTO! Już nie mogę się doczekać ^^

      Usuń
    3. Cóż na to poradzę, że do anioła tak wiele mi brakuje :))

      Usuń
  2. Nareszcie udało mi się to przeczytać do końca. Ja nie wiem co tych ludzi nachodzi, żeby o tej godzinie sie do mnie dobijać ale nie dawali mi w spokoju doczytać i skomentować.
    Tak czy inaczej teoria z nieschodzącym bananem z mojego ryja nadal działa. Rozdział jest po prostu super. Oby więcej takich sytuacji między tą dwòjką, bo wychodzą ci świetnie :D Z rozdziału na rozdział robi się coraz lepiej hehe :)) Coś mi się nasuwa, że Hina będzie sobie jeszcze wmawiać że to nie on jest Nieznajomym, a Itaś albo wszystko wie, albo się domyśla. Czekam na nexta i còż na pewno weny i chęci ci życzę, skoro krucho z tym u Ciebie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli lubisz takie sceny, to mogę Cię zapewnić, że będzie ich więcej. Jedna z nich wałęsa mi się teraz po głowie i wywołuje uśmiech na twarzy.
      Co do Hinaty, to spokojna głowa. Nie będzie wątpiła w to kim jest Nieznajomy :))
      O tak, wena mi się przyda :)) więc przygarniam ją garściami.

      Usuń
    2. Hehe czekam niecierpliwie :D

      Usuń
  3. Jak ty to robisz że jak widzę nowy rozdzialik od razu poprawia mi się humor? :3 Też jestem pewno że Itachi wie że to Hinacia, w końcu tylko ona jest taka nie ogarnięta XD Itachi to zły człowiek który chcę wywołać zazdrość u Hinaty. Bo niby dlaczego na jej oczach przystawiał się do innej.
    Jak chcesz to mogę oddać ci moje marne resztki weny.. Chcesz?
    ~~Aya~~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aya, wróciłaś :))) Już chciałam list gończy za Tobą posłać ;P
      Lubię poprawiać ludziom humor. Fajnie, że udaje mi się to również przez pisanie :)) W końcu nie bez powodu nazywają mnie śmieszkiem :))
      Jeśli sama masz mało weny, to jej nie oddawaj. Podzielę się z Tobą tym co mam, bo czekam z niecierpliwością na Twoje opowiadania :)

      Usuń