piątek, 5 lutego 2016

Labirynt Luster - Rozdział 20



To co mnie ostatnio spotkało, daje bardzo dużo do myślenia. Nie wiem komu wierzyć. Itachi twierdzi, że nie traktuje mnie jak przygodę, ale nie powiedział mi, kim dla niego jestem. On wie, że dziewczyną, którą poznał na imprezie brata jest Hinata Terumi. Nie rozumiem, czemu tak bardzo prowokuje do rozpoczęcia rozmowy na ten temat. Wydaje się być inteligentnym człowiekiem, a jeszcze nie załapał, że ja nie chcę rozmawiać o tym, co się wtedy stało. Czuję się, jakbym była bohaterką kiepskiej komedii. Stając się Terumi, uciekłam przed światem. Tu miałam prowadzić spokojne, normalne życie. Może dalej by tak było, ale poznałam przystojnego kapitana drużyny Akatsuki i mój spokój diabli wzięli. Boję się pójść do szkoły w poniedziałek. Tsukino ostatecznie nie zapobiegła mojej randce z Itachim, więc może ponownie mnie dopaść i coś mi zrobić. Czy warto ryzykować dla bruneta? Gdy Itachi jest przy mnie, świat wygląda inaczej. Kiedy jestem sama, myślę, że mogłabym wybić go sobie z głowy. Jeszcze nie jestem uzależniona od jego obecności. Gdyby chodziło o Naruto, ani chwili bym się nie wahała i stawiłabym czoła Tsukino. Itachi jest niczym rosyjska ruletka. Małe szanse na wygraną, a ryzyko wielkie. Sporo mogę stracić spotykając się z nim. Nikt z mojego otoczenia nie powiedział mi dobrego słowa na jego temat. Tylko Shino, go lubi. On jedyny mnie nie ostrzegał przed Uchihą. Z drugiej strony, ja się z nim już jakiś czas nie widziałam i możliwe, że mój przyjaciel jeszcze nie wie co się wydarzyło między mną i Itachim. Ciekawe czy wtedy kazałby mi skończyć nasze randkowanie. O ile do tej pory, by tego nie zrobił, o tyle po dzisiejszej akcji w łazience, każdy z moich bliskich kazałby mi odpuścić.
Brakuje mi Hanabi. Czasem chciałabym być taka jak ona. Moja młodsza siostrzyczka już dawno zrobiłaby porządek, a ja wiedziałabym na czym stoję. Może niepotrzebnie nalegałam na przyjazd tutaj. Nie daję sobie rady. Tata dał mi szanse, a ja udowadniam, że nie potrafię żyć w zwykłym świecie. Jako Hinata Hyuga, w towarzystwie Hanabi, jestem odważna i wiem czego chcę. Gdy nie mam przy sobie kogoś, kto zawsze wie jak spaść na cztery łapy, czuję się zagubiona i słaba. Może dlatego tak bardzo uwielbiam Sakurę. Ona przypomina mi siostrę. Co prawda Hana tak nie wrzeszczy i nie stosuje rozwiązań siłowych, tylko doskonale wykorzystuje wszystkie swoje atuty, aby osiągnąć cel. Jej odwaga i pewność siebie są niezastąpioną siłą.
Jestem zła na siebie. Popełniłam błąd, a właściwie wiele błędów. Powinnam nie zgodzić się na korepetycje z matematyki. Itachi w końcu by odpuścił, a ja dalej żyłabym jako Niewidzialna. Przez niego staję się rozpoznawalna w szkole, a na moje poczynania patrzy coraz więcej osób. Sporo ryzykuję. Pytanie: czy on jest tego wart? Itachi cudownie całuje, choć nie mam porównania, więc może wszystkie pocałunki takie są. To by potwierdzało, że ryzykować dla niego nie ma sensu.
Jestem bardzo zagubiona. Zastanawiam się, czy nie wrócić do ojca. Może powinnam skończyć udawać kogoś kim nie jestem. Będzie brakowało mi ludzi, których tu poznałam, ale to chyba nie jest miejsce dla mnie. Wierzę, że kiedyś znajdę to, czego tak uparcie szukam i że przyjdzie taki dzień, gdy poznam odpowiedź na swoje pytanie. W końcu będę w stanie dostrzec w samej sobie kim jestem i kiedy jestem w stu procentach sobą. Te rozmyślania pokierowały mnie o krok dalej. Zadzwoniłam do taty. Musiałam usłyszeć jego głos. On wyłapał, że coś jest nie tak. Nie mogłam zdobyć się na wesoły ton. Rozmowa z nim wywołała jeszcze większy smutek w moim sercu. Poczułam, że łzy napływają mi do oczu. Tęsknię za nim i za siostrą. Aby nie ryzykować mojego odkrycia, nawet z Nejim mało kiedy się widuję, a w szkole udajemy, że się nie znamy. To boli. On jest jedną z najbliższych dla mnie osób, a nie mogę mu tego okazywać na co dzień. Tato zaproponował mi, abym do nich przyjechała na dwa tygodnie. Hanabi będzie brała udział w czterech pokazach mody. Jest jedną z najlepiej zapowiadających się modelek i na pewno ucieszy się, że będę ją dopingować z widowni. Propozycja mojego rodzica, to jak wygrana na loterii. Niczego mi teraz tak nie potrzeba, jak odpocząć z dala od moich młodzieńczych problemów. Sprawdziłam, gdzie według mojej rozpiski, znajduje się mój tata. Kalendarz mówił o Nowym Jorku. Najbliższy samolot odlatuje w sobotę o dwunastej. To może przesadzona ostrożność, ale zawsze chcę konsekwentnie wszystko planować. To na wszelki wypadek. By mi się nie myliło, to w okolicy godziny o której jest lot, ja wsiadam do prywatnego samolotu taty i udaję się wprost do niego. Moim prawdziwym celem podróży jest Mediolan. Tata oznajmił, że Neji po mnie przyjedzie i oboje przylecimy do niego na równe dwa tygodnie. To najlepsze rozwiązanie. Będę mogła przemyśleć to co mnie spotkało i ustalić co zrobić z Itachim, gdy już wrócę. Jeśli wrócę. Jest jeszcze jedna opcja, która chodzi mi po głowie. Może przez ten czas on sobie odpuści, a wtedy problem sam by się rozwiązał.
Powiedziałam Kurenai o moich planach. Było widać, że się ucieszyła. Gdy ja wyjeżdżam, ona ma urlop. Nie musiałam nawet dzwonić do kuzyna. Wiem, że skoro mamy odlatywać o dwunastej, to on będzie przed dziesiątą. Nawet jeśli przyjedzie wcześniej, to nie ma to żadnego znaczenia. Rozłożyłam się na łóżku. Teraz zmęczenie zaczęło ze mnie wychodzić lawinowo. Jak na jeden dzień zbyt dużo doświadczeń. Finał jest lepszy niż mogłabym sobie wyobrażać. Za kilkanaście godzin wsiądę do samolotu. Już jutro będę z najważniejszymi dla mnie osobami, gdzie nie muszę udawać, że ich nie znam. Czułam spokój, dałam porwać się w świat błogiego ukojenia. Stan nirwany przerwał mi telefon. Z grymasem na twarzy pochwyciłam owe cholerstwo w dłoń. Nie otwierałam oczu, tylko odebrałam odruchowo i przyłożyłam do ucha.
- Słucham. - Byłam przekonana, że za chwilę usłyszę Nejiego. Spodziewałam się pytania o tak niespodziewany wyjazd.
- Leżysz już w łóżku?
O zgrozo! Zapomniałam o nim. Nie jestem w stanie opisać jak wielką irytację poczułam, że odbierałam telefon. Jeszcze bardziej złościł mnie fakt, że część mnie bardzo się ucieszyła.
- Tak. - Odpowiedziałam mu przyciszonym głosem, balansującym na granicy szeptu.
- Czyli miałem nosa kiedy dzwonić. - Słysząc jego głos, oczami wyobraźni widziałam jego rozpromienioną buzię i ten błysk w spojrzeniu.
- No, udało ci się.
- To jeszcze nie koniec.
- Mam się zacząć bać? - Trochę mnie rozśmieszył. Itachi jest nieprzewidywalny. Ciekawe co wymyślił.
- Chyba nie uważasz, że jestem taki przerażający jak Sasuke? - Teraz to ja pokręciłam głową w jego charakterystyczny sposób. Mam nadzieję, że to jednorazowe i ten gest nie wejdzie mi w krew.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że właśnie nabijasz się ze swojego brata?
- Jak najbardziej, a wszystko tylko po to, by usłyszeć twój śmiech.
Skubaniec z niego. Ostatnio cały czas mnie zaskakuje. Nie wiedziałam co powinnam odpowiedzieć. Zamiast się odzywać, milczałam z uśmiechem na ustach.
- Jesteś tam jeszcze? - Moje milczenie musiało pobudzić jego obawy, że się rozłączyłam.
- Jestem. To co mnie jeszcze czeka podczas tej rozmowy?
- Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia.
Ajć!! Bać się, czy może od razu rozłączyć? Gdy słyszę to zdanie z ust moich bliskich, to zawsze żałuję, że nie uciekłam, gdy był jeszcze na to czas. Do tej pory najgorsze były propozycje Hanabi. Czasem zastanawiam się, czy to możliwe, że mamy tych samych rodziców.
- Hinata, jesteś? - Widocznie znowu za długo milczałam.
- Jestem. Co to za propozycja?
- Przyjadę jutro po ciebie. Wspólnie pojedziemy do schroniska. Razem zabierzemy Rambo na spacer. Jak uwiniemy się ze swoimi obowiązkami w schronisku, to udamy się do jakiejś knajpki. Możemy wziąć jedzenie na wynos i pojechać do domku w lesie. Jest tam więcej atrakcji, poza wierzą na której byliśmy. Za każdym razem, gdy tam będziemy, pokażę ci jedno z takich miejsc. Co ty na to?
O ZGROZO!!! Itachi jesteś mistrzem psucia wszystkich pięknych chwil! Nie mógł życzyć mi słodkich snów i się rozłączyć? On chce mnie zabrać na ten piekielny domek, gdzie bawi się ze wszystkimi swoimi zdobyczami. Jak może mi mówić, że nie traktuje mnie jak przygodę? Jednym z tych wspaniałych miejsc, w jego mniemaniu, na pewno jest łóżku, w którym on nagi i napalony będzie chciał się do mnie dobrać. Sakura ma racje. Trzeba skończyć tą znajomość.
- Jak podoba ci się plan? - Zapytał przerywając moje rozmyślenia.
- Nijak. Nie spędzimy jutrzejszego dnia razem. - Ponieważ się zdenerwowałam, ton mojego głosu też się zmienił.
- Dlaczego? Coś się stało?
- Tak. Ja jutro wyjeżdżam i nie będzie mnie przez dwa tygodnie.
- Tak nagle? Czy twój wyjazd ma coś wspólnego ze mną i tym co się dziś stało? - Radosna nuta z jego głosu uleciała. Itachi jakiego słyszałam teraz w słuchawce, przypominał mi Sasuke.
- Nie. - No trochę skłamałam. On też się do tego przyczynił, ale największym powodem była tęsknota do bliskich. Prawda?
- Aż dwa tygodnie? Nie mówiłaś wcześniej, że wyjeżdżasz.
- Po pierwsze, to nie jesteśmy parą ani przyjaciółmi, więc nie miałam obowiązku cię o tym informować. - Odczułam wielką ochotę uświadomienia go, że między nami nic się nie zmieniło po naszym pocałunku. - Po drugie, tata zrobił mi niespodziankę i zabukował dla mnie bilet. Sama dziś się dowiedziałam, że jutro wylatuję.
- Rozumiem. Możemy moją propozycję przesunąć na inny weekend, gdy już wrócisz.
No co za burak! Uparcie dąży do tego samego.
- Itachi, gdy wrócę to i tak z tobą nie pojadę na domek. Nie chcę abyś mnie tam zabierał ani teraz, ani później.
- Dlaczego tak mówisz? Czy ja zrobiłem coś nie tak? Powiedź mi, gdzie robię błąd, bo naprawdę zaczynam się gubić w twoich humorach.
Po jego słowach zrobiło mi się głupio. Prawda jest taka, że nic złego mi nie zrobił, ani nic wbrew mojej woli. Muszę wyjechać, by móc sobie wszystko poukładać w głowie.
- To był długi dzień. Muszę odpocząć, by mieć siły na jutro. - To powiedziałam już normalnym, spokojnym tonem.
- O której masz lot?
- O dwunastej.
- Daleko lecisz?
- Do Nowego Jorku.
- Jeśli chcesz, mogę cię zawieść na lotnisko.
- Dziękuję za propozycję, ale mam już załatwiony transport. - Nasza rozmowa zrobiła się drętwa. Należałoby ją skończyć, zanim zrobi się jeszcze bardziej dziwnie. - Itachi, do czasu mojego powrotu mógłbyś chociaż raz zabrać Rambo na spacer?
- Jasne. Nie zapominaj, że to teraz też mój kumpel.
- Dziękuję. Jakoś ci to wynagrodzę po powrocie. - Zbyt często mi pomaga, problem w tym, że nikt poza nim nie jest bezpieczny przy moim ulubionym zwierzaku.
- Nie musisz mi niczego wynagradzać, wystarczy że poświęcisz mi chwilę czasu na rozmowę i nie uciekniesz, gdy zacznę drażliwy dla ciebie temat.
No to super! Właśnie weszłam na minę! ODLOT!! Wiedziałam, że trzeba kończyć rozmowę, gdy tylko wspomniał o propozycji nie do odrzucenia. Muszę zacząć słuchać swojego przeczucia.
- Jesteś gotowy ponieść konsekwencje zaczynania drażliwego tematu wbrew mojej woli?
- O jakich konsekwencjach mowa? - To będzie ciężka rozmowa, już to widzę.
- Zaczynając drażliwy temat, musisz liczyć się z tym, że jest powód, dla którego ktoś nie chce o tym rozmawiać.
- Co jeśli podejmę to ryzyko?
- Nie licz na nagrodę. W najlepszym przypadku zostanie tak jak jest.
- A w najgorszym?
- Więcej mnie nie zobaczysz. - Ta rozmowa zmierzała w coraz gorszym kierunku.
- Musiałbym stracić wzrok, aby więcej nie móc cię zobaczyć. Chodzimy do tej samej szkoły, mieszkamy w tym samym mieście, mamy wspólnych znajomych. Moim zdaniem niczego nie ryzykuję, bo w najgorszym przypadku będzie tak jak jest teraz.
- Mało o mnie wiesz. Ja naprawdę muszę już iść spać. Dobranoc.
- Słodkich snów, Księżniczko.
No co za koleś! Powiedział to jedno zdanie i się rozłączył. Dlaczego nazwał mnie księżniczką? Czy on się w ten sposób ze mnie nabijał? Jak mam rozumieć ten zwrot? Raz nazwał mnie śpiącą królewną, ale skąd się wzięła księżniczka? Możliwe, że miał na myśli negatywne znaczenie tego słowa. Wcale nie będzie mi tak łatwo zasnąć. Cieszyłam się, że jadę, a teraz nie wiem, czy w ogóle wracać. Może zostanę z ojcem, a tu przylecę tylko po to by pożegnać się z Sakurą, Kibą, Shinem i aby zabrać ze sobą Rambo. Mój szef ochrony by się ucieszył i nie tylko on. Och, jak ten Uchiha zaczyna mnie irytować! Czego on ode mnie chce? Niech idzie do Tsukino i robi z nią co tylko zechce. Ona chętnie go przyjmie, bo w końcu i tak zawsze do niej wraca.
Napisałam smsy do najważniejszych dla mnie osób, aby wiedzieli że przez dwa tygodnie mnie nie będzie. Sakura od razu oddzwoniła. Chciała wiedzieć jak udała się randka i czemu tak nagle wyjeżdżam. Pominęłam to co spotkało mnie w szkole. Sakura stwierdziła, że nic szczególnego nie robiliśmy, a ona liczyła, że Uchiha wykaże się większą kreatywnością. O pocałunku też nie powiedziałam, jedynie o buziaku w policzek na pożegnanie. Oburzyła się po wysłuchaniu mojej okrojonej historii. Z filmu akcji zrobiłam nudny, kiczowaty romans, w którym akcja gna do przodu jak flaki z olejem.

Śniadanie zjadłam z Nejim. Nie był zły, że lecimy do Mediolanu, wręcz przeciwnie. Mój braciszek tryskał humorem i nie szczędził mi złośliwych komentarzy, a propos mojego guzdrania się. Co na to poradzę, że w nocy dopadła mnie bezsenność? Duża dawka silnych emocji często źle na mnie działa i prowadzi do takiego stanu. W takich chwilach wyciągam książkę i czytam. Z tego powodu rano wyglądałam jak siedem nieszczęść. Chciałam się wykąpać, ale skoro i tak najpierw muszę udać się do rezydencji taty po moje dokumenty i aby się odpowiednio przebrać, to tam wezmę prysznic i może chwilę popływam w basenie.
Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Neji wskoczył do basenu razem ze mną. Ścigaliśmy się, kto pierwszy przepłynie całą długość. W pływaniu mamy podobny poziom. Jedyna rzecz w jakiej udało mi się mu dorównać. W każdej innej jest lepszy. Tak to jest, jak ma się kuzyna geniusza. Nie rozumiem, czemu marnuje swoje talenty i uparcie dąży, by w przyszłości zostać szefem mojej ochrony. Mógłby osiągnąć znacznie więcej. On powinien zostać następcą ojca, a nie ja. Neji dałby sobie radę z ogarnięciem potęgi Hyuga. Ja w tym świecie od razu zginę. Nawet Hanabi bardziej się nadaje.
Czas było się zbierać. Chwilę zastanawiałam się w jakie ciuszki się wcisnąć. Mam tu wiele ubrań, które czekają na swoje pierwsze założenie. Wybrałam te które będą w miarę wygodne. Założyłam perukę. Dzięki podcięciu włosów nie było to takie trudne. Na głowie miałam teraz kasztanowe fale sięgające mi do ramion. Do tego zielone szkła kontaktowe, okulary i jesienny płaszczyk. Neji spiął włosy w inny sposób niż zazwyczaj, przebrał się i również założył szkła kontaktowe. On najbardziej lubi mieć oczy w kolorze ciemnego brązu. Tak przebrani udaliśmy się na lotnisko. Szliśmy uśmiechnięci w stronę bramki prowadzącej do prywatnych samolotów. Ten dzień zaczął się cudownie i miałam wielką ochotę, by całe dwa tygodnie tak wyglądały. Nagle poczułam jak wszystko wywraca mi się w żołądku, a nogi miękną. Stanęłam, w obawie, że kolejny krok spowoduje mój upadek. Jakieś pięćdziesiąt metrów ode mnie stał chłopak ubrany na czarno, o czarnych oczach i włosach. W jednej ręce trzymał kask, a w drugiej małe, ładnie zawinięte pudełeczko. Stał w pobliżu jednej z bramek, nad nim napis sugerował, że tu odbywa się odprawa osób lecących do Nowego Jorku. Zdecydowanie na kogoś czekał i rozglądał się w poszukiwaniu tej osoby. Nieśmiało postawiłam małe kroki w jego stronę. Muszę go przeprosić. On tak wiele dla mnie zrobił, a ja cały czas jestem dla niego okropna. Powiem mu, że porozmawiamy jak wrócę, a do tego czasu popracuję nad sobą, by więcej nie zachowywać się jak rozkapryszona księżniczka.
- Nie możesz do niego podejść. - Powstrzymał mnie lekki ucisk na ramieniu. - Teraz jesteś Hyuga. Jeśli zobaczy cię w przebraniu zaczną się pytania, których lepiej uniknąć. - Gdyby nie Neji zrobiłabym coś bardzo głupiego.
- Masz rację. - Uśmiech zniknął z mojej twarzy. - Chodźmy już.
Teraz każdy krok był dla mnie męczarnią. Dlaczego tam stał? Jego mina była taka chłodna i zimna, całkowicie obdarta z emocji. Przecież on jest taki wesoły i pogodny, a teraz był kimś zupełnie innym. Czy to z mojego powodu? Dla kogo miał być ten mały pakunek z jego ręki? Wsiadłam do samolotu przygnębiona i nieobecna. Nie mogłam przestać myśleć o Itachim. Po raz kolejny potwierdza się moja teoria, że gdy on jest daleko, to łatwiej mi wybić go sobie z głowy. Gdy go widzę wszystko się zmienia.
- Zaczynam się o ciebie martwić. - Z transu wyrwało mnie zdanie kuzyna. Obserwował mnie swoim przenikliwym spojrzeniem, jakby chciał wyczytać odpowiedzi na wszystkie swoje pytania. - Mam nadzieję, że wszystkie plotki, które zaczynają krążyć o tobie i o nim są nieprawdą. W przeciwnym razie będę musiał porozmawiać z Uchihą na osobności.
- To nie będzie konieczne.

Na tym nasza rozmowa się skończyła. Dla niepoznaki wyciągnęłam książkę i zaczęłam czytać. Były strony, które zaczynałam po kilka razy, a i tak nic nie pamiętam z tego tekstu. Neji nie był zadowolony moim stanem, ale dał mi spokój. Znamy się tak dobrze, że on wie kiedy odpuścić, a kiedy może drążyć temat. Jak tylko zaczęliśmy lądować, moje myśli skierowały się na właściwy tor.
 * * * * *

Plan był inny. Chciałam dodać w środę rano Skorupę Żółwia, ale mój telefon zrobił mi wrednego psikusa. Chyba mogę powiedzieć, że mam jakieś specjalne właściwości i psuję telefony. Choć brzmi to abstrakcyjnie, to mój men by to potwierdził. W moich dłoniach telefony szwankują, same się wyłączają, blokują możliwość dzwonienia, itd, itp, a kto weźmie sprzęt po mnie, jest szczęśliwy, że jemu super działa. No mniejsza z większym. Całe szczęście zawsze jest Labirynt Luster, zapisany w wielu miejscach, więc póki co mam co wstawić :))
Miśka, ja wiem, że to sporo po czasie. Przepraszam, że nie dałam rady napisać kolejnej notki w Twoje urodziny. Siedziałam kawał w noc i się starałam, rozważałam również inną opcję. Mimo tego, wszystkiego najlepszego. Zrekompensuję się w Walentynki ;)


Warto tu wejść: Link



6 komentarzy:

  1. Bardzo dobrze, że Hinata wyjeżdża. Może w końcu sobie to wszystko uporządkuje na tyle aby w spokoju porozmawiać z Itachim.
    Jest i Neji!! <3 zaraz będzie Hanabi i jestem już szczęśliwym człowiekiem :3
    Czytając scenę z lotniska myślałam że mi serce z piersi wyskoczy. Tak sie denerwowałam... Balam sie ze podejdzie do niego i wszystko szlag trafi. Ale z drugiej strony tak mi go szkoda... Co z tego ze mial powazna mine?! PRZYSZEDŁ.!! STAŁ TAM! CZEKAŁ NA NIĄ!! Przeciez nie wzial tych czekoladek aby rzucic nimi w jej twarz, wiadome ze chcical je jej ppdarowac. Teraz wex i czekaj kolejny tydzien na reszte... :(
    Uwielbiam to jak piszesz. Bo potrafisz wywolac we wmnie tak silne emocje przez ktore trodno mi sie potem skupic na czyms innym bo w kolko tylko mysle "co bedzie dalej?!".
    Wybacz ze tak krotko (i niedbale) ale boje sie ze mi zaraz internet padnie bo zasieg tu na mazurach jest masakryczny.

    calusy ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raduje się serducho moje.
      Po pierwsze dlatego, że podoba się pomysł z wyjazdem Hinaty.
      Po drugie, bo Neji i Hanabi są mile widziani.
      Po trzecie (najważniejsze) potrafię swoim pisaniem wywołać silne emocje :))) To chyba najlepsze, co może usłyszeć autor. Obym tylko nie pękła z odczuwanej dumy, bo kto będzie dalej pisał.
      Bardzo dziękuję za komentarz :)))

      Usuń
    2. Masz rację, trzeba przystopować z tymi komplementami bo popadniesz w samozachwyt i jeszcze postanowisz nas opuścisz :p A tego nie chce nikt ^.-

      Usuń
    3. Jest mi tak daleko do doskonałości, że samozachwyt mi nie grozi :-) no i jak mogłabym opuścić tak cudownych wielbicieli mojej twórczości. Tak szybko sobie nie odpuszczę, póki mam pewność, że to co robię sprawia innym radość.

      Usuń
  2. Neji!! To jest najsłodszą osoba na świecie! Zawsze wolę go on Hanabi XD wiem że ostatnio pisałam że Itachi to ciepłe kluchy, ale jak czytałam że on czeka to aż mi serce się zatrzymało. Było mi go tok bardzo szkoda, aż płakać mi się chciało. Hinata jedzie do taty, uważam że to świetny pomysł w jej sytuacji, odpocznie i pomyśli. Ale i tak wiem że coś się stanie, ktoś ją rozpozna lub coś takiego. Tak jest zawsze ma być fajnie, a jest jeszcze gorzej. Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam
    ~Eri

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma co od razu zakładać czarne scenariusze :) Wyjazd będzie fajny :))

      Usuń