Pokaz wyszedł tak jak trzeba. Nie potknęłam się, ani
nie pomyliłam kroków. Jiraiya był zadowolony, a reporterzy aż zbyt nachalni.
Całe szczęście moja ochrona uporała się z problemem i odpędziła niechcianych
gości ode mnie. W mojej nowej, pięknej i cudownej sukience poszłam na bankiet w
towarzystwie taty. Neji upodobnił się do ochroniarza Hanabi i towarzyszył jej.
To jedna z niewielu imprez wśród celebrytów, gdzie dobrze będę wspominać prawie
cały jej przebieg. Spotkałam tu większość starych znajomych. Jakoś szczególnie
za nimi nie tęskniłam i nie będę płakać, że znowu nie zobaczę ich przez dłuższy
czas. Usłyszałam kilka kąśliwych komentarzy w moją stronę. Zachowałam się jak
dama i nie weszłam w słowne pyskówki. Nie będę sobie psuć humoru. Wiem, że za
tydzień wrócę tam, gdzie mam prawdziwych przyjaciół i to jest największy powód
do radości. Choć bywa ciężko wiem, że nie chcę tu wracać na stałe.
Niedzielę spędziliśmy rodzinnie. Całą czwórką
siedzieliśmy w salonie i graliśmy w różne gry planszowe. Pomysł przyszedł
spontanicznie, gdy zaczął się temat o mamie. Ona dużo czasu z nami spędzała i
grała w wiele gier, oraz wymyślała inne zabawy, jak na przykład "Leci
mucha w mucholocie". Zaśmiałam się na same wspomnienie mojego pokazu przed
Uchihą. Dziwne, że mnie nie wyśmiał, a zamiast tego prawie nie odstępuje mnie
na krok.
Sakura zaczęła się dopominać jakiegoś zdjęcia z mojej
wycieczki. Czemu nie? Mięliśmy jeszcze cały tydzień, więc namówiłam towarzystwo
i pojechaliśmy do Nowego Jorku. Dzięki temu, moja historia będzie bardziej
wiarygodna, a ja będę mogła ukryć się przed wścibskimi fotoreporterami, którzy
uparli się, aby zrobić ze mną wywiad. Tak to jest, gdy się ukrywa i znienacka
pojawia na pokazie mody jako gość specjalny. Jestem sensacją, więc póki co, nie
mam co liczyć na spokój w Mediolanie. Wymknęliśmy się w stary sprawdzony
sposób, czyli z dostawcą pizzy. Wysadził nas przed lokalem, gdzie czekał już
samochód, który zawiózł nas na lotnisko. Dostawca to nasz znajomy. Często u
niego zamawiamy swoje przysmaki, a za każdym razem gdy pomoże nam dać nogę z
domu, to dostaje super napiwek. Jego szefem jest znajomy taty, więc gdyby nas
zdradził, to nie tylko więcej by nie zarobił, ale prawdopodobnie straciłby też
pracę. Wiem, że to może wyglądać tak, jakbyśmy wszystko kupowali za pieniądze,
również czyjeś milczenie. Tak niestety jest, bo w tych czasach, to pieniądz ma
większe znaczenie niż dobre słowo. Tata często powtarza, że teraz za darmo to
nawet w mordę nie dostaniesz. Nie do końca jestem pewna czy podałam dobry
przykład, ale sens myślę, że został tu pokazany.
W Stanach ulokowaliśmy się w jednym z hoteli wujka
Borunera. To było dziwne, że trzeba było się spakować. Za wiele ciuszków nie
zabierałyśmy z siostrą, bo zawsze można ruszyć na sklepy na miejscu, co nigdy
nie cieszy Nejiego. Ciekawe dlaczego? Żeby nie było, to porobiłam zdjęcia, a
nawet nagrałam kilkusekundowy filmik i wszystko przesłałam do Sakury. Chcąc
poznać jej zdanie zadzwoniłam do niej w czasie gdy ona miała dużą przerwę w
szkole. No trochę się zasiedziałyśmy z Haną, więc wykorzystałyśmy okazję.
Siostra mnie namówiła, więc włączyłam głośnomówiący i dziewczyny miały okazje
się poznać. To trochę dziwne, że do tej pory nie przedstawiłam ich sobie osobiście. Po
prostu nie było okazji. Gdy Hana do mnie przyjeżdża, to albo zamykamy się w
rezydencji, albo ruszamy gdzieś razem, a gdy mogłaby poznać Różową Burzę, to
jej akurat nie ma. Ach życie lubi płatać nam figla. Teraz potwierdzała się moja
teoria, że one się dogadają, bo od razu zaczęły rozmawiać jak stare znajome.
Wszystko szło pięknie, ale Neji nie zauważył, że rozmawiamy przez telefon i
powiedział głośno, że zostawia nas teraz same i idzie już spać. Sakura od razu
chciała wiedzieć co to za facet z nami jest, a Hana nabijając się ze mnie
stwierdziła, że można powiedzieć iż to mój bodygard. Szybko musiałam zmienić
temat, by nie wpakować się w nieprzyjemne konsekwencje. Zapytałam czy dużo
straciłam w szkole. Nie ma co, będę nadrabiać tygodniami.
Na drugi dzień rozpoczęło się totalne szaleństwo
zakupowe. W końcu musiałam znaleźć też coś dla moich przyjaciół. Z Sakurą było
najłatwiej. Chodziłam i brałam wszystko co mi do niej pasowało. Nad resztą
musiałam dłużej podumać. Zaskoczył mnie dźwięk dzwonka telefonu. O tej porze to
zapewne jakaś pomyłka, albo tata. W Japonii jest środek nocy, więc nie
obstawiałam Sakury. Wzięłam za dużą torbę i nie mogłam znaleźć w niej owego urządzenia.
W końcu gdy się dokopałam to nacisnęłam słuchawkę i od razu przyłożyłam do
ucha. Chwilowo byłam sama, bo Hana psociła się Nejiemu i on chcąc się zemścić wziął
ją na ręce i udawał, że wrzuci zaraz do fontanny.
- Słucham. -
Powiedziałam wesołym, melodyjnym tonem.
- Hej! - Po tym jednym
słowie nie wiedziałam z kim rozmawiam.
- Cześć? - Kto z Japonii
dzwoni do mnie o tej porze?
- Chyba nie cieszysz
się, że dzwonię, co? Przeszkadzam ci?
O rety! To chyba Itachi. Spojrzałam na wyświetlacz dla potwierdzenia.
- To nie tak, ja po
prostu jestem zaskoczona. Nie powinieneś spać? Macie tam środek nocy, jeśli się
nie mylę. - Momentalnie zaczęłam czuć lekki stresik. Widocznie nie tylko na
jego widok tak reaguje, a sam jego głos wystarczy, abym czuła się inaczej.
- Chodzi mi po głowie
dziewczyna o księżycowych oczach i spać po nocach nie daje. Nie wiesz gdzie ją
mogę znaleźć? Poprosiłbym aby gościła wyłącznie w snach, wtedy bym się
wysypiał.
- Chyba nie będę ci w
stanie pomóc. - Ta rozmowa była dużo milsza od tej jaką przeprowadziliśmy przed
moim wyjazdem.
- Jak się bawisz w Nowym
Jorku?
- Cudownie!!! - I wtedy
dałam się ponieść. - Najchętniej zostałabym tu na zawsze, ale każda bajka musi
się kiedyś skończyć i będę musiała wrócić do zwykłego świata.
- Z kim rozmawiasz? -
Moja siostra podbiegła do mnie. Zaskoczyła mnie pytaniem. Co mam jej
powiedzieć? - Z Sakurą? - Tu popełniłam błąd, bo lekko kiwnęłam głową. - Daj mi
ją! - Wyrwałam mi telefon z dłoni. - Masz Matijasa! To już piąty telefon.
Pogadaj z nim, albo spław, bo on ciągle upiera się na rozmowę z tobą.
- Ale… - Mała zołza nie
dała mi dokończyć.
- Pogadaj z nim, bo jak
nie to dam mu twój numer telefonu, żeby do mnie już nie wydzwaniał!
Ja wzięłam jej telefon do ręki, a Hanabi odeszła i
zaczęła nawijać jak do Sakury trzy po trzy. O tym, że jak chce to ona powie
jej z czego może się pośmiać, bo dziś zrobiłam z siebie kretynkę, gdy
przechodziliśmy parkiem. Wpadłam na biegnącą dziewczynę i zrobiłam sobie kuku w
nóżkę. Później mój bodygard musiał mnie nosić. Ja tymczasem stałam z telefonem
w ręku i obserwowałam co ona robi. Zamurowało mnie.
- No dobra dziewczęta!
Koniec pogaduszek! - Głośno i dobitnie zaczął przemawiać Neji. - Odkładać te
telefony, bo zabieram was w miejsce, gdzie będziecie czuły gęsią skórkę do nocy
włącznie, a jak w razie włoski opadną to sam postaram się, by ponownie
powstały!
Zabije ich!! Po prostu zabije!! Po minie Hanabi jestem
pewna, że właśnie zorientowała się, że to nie Sakura do mnie dzwoni. Podeszła
zmieszana i wyciągnęła telefon w moją stronę.
- Co jest kaleko? -
Usłyszałam pytanie połączone z lekkim klepnięciem po ramieniu.
Neji zapytał mnie i za to jestem mu wdzięczna, bo
wyrwał mnie z transu. Zabrałam telefon od Hanabi. Najpierw chciałam pozbyć się
telefonu Hany.
- Matijas? - Usłyszałam
odpowiedź potwierdzającą. - Nie dzwoń więcej, bo Hana zablokuje twój numer!
Cokolwiek chcesz ode mnie od razu mówię nie i nie jestem zainteresowana. Radzę
ci nie próbować się ze mną skontaktować, bo jak rozmowa potoczy się w złym
kierunku, to napiszę stosowny komentarz a propos tych wszystkich informacji
jakie o nas rozpuszczasz po świecie. Żegnam i mam nadzieję, że nie do
usłyszenia! - Rozłączyłam połączenie, a telefon oddałam siostrze. Moje
rodzeństwo patrzyło na mnie z wielkimi oczami. Całe szczęście Matijas jest Włochem
i mówiąc do niego po włosku, byłam pewna, że Itachi nic nie zrozumiał. By dalej
pozostać niezrozumiała w tym samym języku zwróciłam się do brata. - Jestem
głodna! Jeśli gdziekolwiek chcesz mnie zabrać, to najpierw chcę zjeść coś
dobrego i czegoś się napić. Nie za dużo i nie zbyt niezdrowo. Jak możesz to nam
przynieś. - Nie zaprotestował, tylko posłusznie poszedł. Kto by pomyślał, że
mam w sobie coś z Hyuga i potrafię tak skutecznie wydawać polecenia. Teraz
najgorsze. Wzięłam głęboki wdech i przyłożyłam słuchawkę do ucha. - Jesteś? -
Zapytałam niepewnie.
- Jestem. Ty aby na
pewno jesteś w Stanach? Ten język, którym przed chwilą mówiłaś brzmiał…
- Wiem, - Nie ładnie
przerywać, ale… no właśnie co? - Telefon od osoby, która mieszka we Włoszech. O
tym, że nie kłamię przekonasz się jak dostaniesz rachunek za telefon. Może
lepiej, żebyśmy już skończyli gadać, bo naprawdę zapłacisz majątek za to
połączenie. - Teraz to było mi już gorąco, choć na dworze o tej porze królowała chłodna jesień.
- Nie przejmuj się, na
paliwo do motoru jeszcze mi starczy. - Mimo wszystko był raczej wesoły. Może
śmieszyło go to co usłyszał od mojej siostry. - Kiedy wracasz?
- W sobotę.
- Powiesz mi o której
masz lot? Chciałbym cię odebrać z lotniska.
- Dziękuję, ale bez
sensu żebyś robił sobie kłopot.
- To nie będzie kłopot.
Chcę cię powitać jak tylko ponownie znajdziesz się w Japonii. Przyjadę autem, aby
zabrać twój bagaż. Pewnie jak to dziewczyny mają w zwyczaju, ty też masz wielką
torbę.
- Ja nie wiem jeszcze o
której jest ten lot.
- Jak to nie wiesz?
- No bo nie zapytałam.
Tata się tym zajmuje, a jest jeszcze sporo czasu do powrotu, więc nie pytałam
go.
- Zapytasz i napiszesz
mi smsem o której masz być? - Co on się tak uparł. Mógłby już odpuścić.
- Itachi, tata zawsze
dba o mnie kompleksowo i na pewno transport z lotniska do domu też już mam
załatwiony. Nie ma sensu abyś po mnie przyjeżdżał, bo nie mogę jechać w dwóch
autach jednocześnie.
- Nie chcesz abym cię
odebrał? - Jego radosny ton był już przeszłością. Przykro mi, że nie mogę ci
powiedzieć dlaczego nie możesz mnie odebrać.
- Jak będę w mieście to
dam ci znać. Zgoda? - Muszę skończyć tą rozmowę. - Przepraszam, ale muszę
kończyć, bo tata mnie woła. To cześć! - Po tych słowach rozłączyłam rozmowę.
Nie mogłam mu pozwolić się odebrać. Jak bym
wytłumaczyła, że przyleciałam prywatnym samolotem? Aby nikt mnie nie
zdemaskował, nie mogę po locie wsiąść z nim do auta i udać się do swojego mieszkania,
gdy jestem Terumi. Najpierw moja ochrona musi mieć pewność, że nikt mnie nie
śledzi. To wszystko jest bardziej skomplikowane.
- Kim jest Itachi? - O zgrozo! Spojrzałam w stronę siostry i zrozumiałam, że mam teraz poważniejszy problem. Hanabi w ten oto niespodziewany sposób dowiedziała się o brunecie.
- Kolegą.
- Jasne! - Zaśmiała się
aby podkreślić, że mi nie wierzy. - To czemu mu tak zależało, aby cię z
lotniska odebrać?
- No przecież mówię, że
to kolega. Nic więcej, i nie dopowiadaj sobie! - Zaczęłam iść w stronę brata.
Wiecie co Neji wymyślił? Zabrał nas do Domu Strachu.
No nie ma co! Rozkoszny ten nasz braciszek. Hana starała się grać twardą, ale w
końcu i ona wymiękła. Za to co nam zafundował planujemy zemstę. Nie zostawimy
tego tak! Dawno nie byłam taka przerażona. Gardło prawie zdarłam krzycząc
cały czas, a on się z nas śmiał. Burak!!! W zemście pomógł nam bratanek Asumy,
Konohamaru. Asuma jest szefem ochrony Hanabi. Ponieważ moja siostrzyczka dała
im już nie raz popalić, to teraz gdy wychodzi na imprezy, wysyłają z nią
Konohamaru. Hana śmieje się, że ma młodego w garści, bo się w niej podkochuje i
spełnia jej każdą zachciankę. On właśnie dostarczył nam potrzebne rekwizyty,
czyli mąkę, jajka, i pewne zwierze, które nie wiem jakim cudem zdobył. Hotel, w
którym się zatrzymaliśmy był doskonały do zemsty. Tak naprawdę to przypominał
bardziej mieszkanie. Były w nim trzy sypialnie, salon, łazienka z jacuzzi, duży
korytarz i kuchnia z jadalnią. Neji to twardziel, ale jest coś czego się boi.
Zwierze, które wzbudza w nim obrzydzenie tak silne, że równe ze strachem. Ja
miałam go wypłoszyć i poprowadzić w odpowiednim kierunku. Tak też zrobiłam.
Zawołałam go, a on nieświadomy przyszedł do salonu. Tam ukazał mu się widok mnie
z wężem na szyi. Po jego minie od razu wiedziałam, że już bliżej nie podejdzie.
- Zobacz braciszku,
dostałam prezent od jednego z moich fanów. Prawda, że uroczy? - Starałam się
nie zaśmiać, ale uśmiech gościł mimo wszystko na mojej twarzy.
- Obrzydlistwo. Ktoś cię
chyba nie lubi.
Ja zaczęłam się zbliżać, a on stawiać kroki do tyłu.
- Lepiej go odłóż. -
Zaproponował mój braciszek.
- Nie ma takiej opcji.
Chcę abyś go pogłaskał, albo nakarmił. Co wybierasz?
- Mam mu oddać swoją
rękę? Zabierz go! - Powoli zaczynał się denerwować, a z każdą chwilą był coraz
bliżej kuchni. Taki właśnie był plan.
- Boisz się? Neji,
przecież on jest niegroźny.
- Nie boję się. Nie
lubię węży, a ty dobrze o tym wiesz.
- Tak samo jak ty
wiedziałeś, że nie lubię nawiedzonych domów. - Pokazałam mu język. - No co?
Teraz już się tak nie cieszysz jak kilka godzin temu?
- Hinata, nie
spodziewałem się, że jesteś taka mściwa. Bardziej podejrzewałbym o to Hanabi.
Uchylił drzwi od kuchni i powoli się w niej zagłębiał.
Wiedziałam, że teraz lepiej nie podchodzić zbyt blisko. Na jego głowę wylała
się lepka ciecz, a po chwili pękł balon napełniony mąką. Głośny śmiech
rozbrzmiał w całym domu. Ja, Hanabi i Konohamaru nie mogliśmy się uspokoić,
tylko cały czas się śmialiśmy. Neji stał i patrzył na nas z politowaniem.
- To którą mam pierwszą
przytulić? - Pewnie chciał teraz nas usmarować ciastem.
- Ja mam węża! - Szybko
odpowiedziałam, aby pozostać czysta.
- Jak się do mnie zbliżysz,
to rano znajdziesz tego węża w łóżku! - Hana szybko odpowiedziała, aby ratować
samą siebie. Braciszek spojrzał zdziwiony na Konohamaru. Nie mieli okazji się
jeszcze poznać, więc zastanawiał się kim on jest.
- No nie, ja zostałem
zmuszony do wzięcia udziału w tej akcji. - Młody chłopak podniósł ręce do góry w
geście poddania.
- Nie odpuszczę wam i
się zemszczę. - Neji jak na sytuacje, zachowywał się bardzo spokojnie.
- Hola, hola! - Hana
przemówiła. - Ty mam dziś zafundowałeś gęsią skórkę, a my w ramach
podziękowania zrobiłyśmy z ciebie ciastko z niespodzianką. Teraz jesteśmy
kwita. Jak odwalisz nam jakiś numer, to znowu będziemy musiały się zrewanżować.
Więc zastanów się, czy warto zaczynać z nami wojnę. - Pogroziła mu palcem i przemknęła
się do wyjścia, a następnie stanęła koło mnie. - My idziemy do jacuzzi i
zabieramy naszego nowego pupila, jak masz ochotę i się doprowadzisz do
porządku, to możesz do nas dołączyć. To ciał! - Złapała mnie za rękę i
pociągnęła w stronę wanny z bąbelkami.
Za nami pobiegł bratanek Asumy. Gdy znalazłyśmy się
wystarczająco daleko, ona go powstrzymała i oddała mu węża. Oznajmiła, że to
czas dla sióstr i on nie może z nami wejść do wody. Podziękowałyśmy mu za pomoc
i pożegnałyśmy. Niechętnie wrócił do siebie. Widać, że moja siostrzyczka go
lubi i to może bardziej niż mi mówi. W wodzie mogłyśmy się odprężyć.
- Jesteśmy same,
zrelaksowane więc to najlepszy czas abyś powiedziała mi o co chodzi z Itachim i
dlaczego nic mi o nim nie wspomniałaś. Kim on jest? - Wiedziałam, że prędzej czy
później to pytanie padnie.
- Jest bratem Sasuke.
- Uchiha?
- Tak. Poznałam go, gdy
Sakura próbowała wyrwać jego brata.
- Jest przystojny? -
Hana już się uśmiechała na samą myśl.
- No. - Powiedziałam
nieśmiało, a policzki zaczęły mnie szczypać. - Jest też dobry z matmy. Pomógł
mi poprawić ocenę z klasówki.
- Wnioskuję, że nie jest
taki jak Sasuke, skoro ci pomógł. No chyba, że miał w tym interes.
- Wątpię. Niczego nie
chciał w zamian. Cieszył się razem ze mną, że dostałam czwórkę i zaprosił mnie na
jedzenie i puszczanie lampionów.
- I wszystko jasne. -
Oznajmiła to jakby na podstawie tego co powiedziałam, ona rozszyfrowała już
wszystko. Przecież nic o nim nie wie poza tymi kilkoma zdaniami.
- Co niby jest jasne?
- Zabujał się w tobie i
dlatego ci pomógł. Nie chciał nic w zamian, bo czas spędzony z tobą jest dla
niego wystarczającą nagrodą. Jak było na randce?
- To nie była randka!
- Owszem była. Byłaś na
randce z Itachim Uchihą. Złapał cię za rękę? Pocałował? A może poszliście na
całość?
- Hanabi! Po pierwsze to
nie była randka, po drugie nie było tak jak myślisz. - Jak się przed nią przyznam, że byliśmy na randce, to pozamiatane. Nie da mi wtedy spokoju.
- Więc jak było?
- Normalnie, po
przyjacielsku.
- Eeee. Czyli jednym
słowem NUDA!
- Nie było nudno, tylko
normalnie. Nie wiem o co ci chodzi.
- Bo Itachi to nie Naruto? - Spojrzałam na nią smutno.
- Gdyby nim był, to
byłoby cudownie. Itachi to bardzo niepewny grunt.
- Czyli randka się
udała. Był finał?
- Co?! - Ciężko jest
przed nią coś ukryć. Spoglądałam na nią twardo, chcąc nie pokazać po sobie
odpowiedzi.
- No siostra, pocałował
cię? - Nadęłam policzki w oburzeniu. - Wiedziałam! Pocałował. A ty jego? -
Teraz otworzyłam buzię szeroko, zaskoczona jej metodą dedukcji. - Moja siostra
całowała się z chłopakiem. - Złożyła ręce. - No nareszcie, bo już myślałam, że
będziesz lesbijką.
- Hana! Ja nic nie
powiedziałam, a ty od razu wyciągasz wnioski, że się niby z kimś całowałam. To
bzdura!
- Tatusiowi wciskaj
takie farmazony. Wiem kiedy kłamiesz i teraz to aż bije po oczach. Całowałaś
się z nim i tego jestem pewna. Jak było? - Poległam. Spuściłam głowę w dół.
- Cudownie. - W
pomieszczeniu rozległ się pisk. Hana cieszyła się jak mała dziewczynka.
Wyściskała mnie mocno.
- Mam dla ciebie dwie
wiadomości. Dobrą i złą. - Podniosłam głowę, aby na nią spojrzeć. - Dobra jest
taka, że niedługo przestanie ci przeszkadzać, że Itachi to nie Naruto. No i
będziesz miała dobre wspomnienia pierwszego pocałunku, a wiesz mi, że nie każdy
potrafi się całować i czasem wspomina się to jako coś okropnego. Jest też zła
wiadomość. Dzisiaj, gdy Itachi dzwonił, perfidnie go spławiłaś. Jeśli coś więcej
miało między wami być, to pewnie stanęło to pod wielkim znakiem zapytania.
Dałaś mu do zrozumienia, że nie jesteś zainteresowana.
Spławiłam go? Mogło to tak wyglądać. Ciekawe co by mi
powiedziała, gdyby dowiedziała się, że nie odpisałam na jego smsa i jak mu
nagadałam przed wyjazdem, a on mimo tego przyszedł na lotnisko w dzień mojego
wylotu. Teraz to ja zachowuję się jak pani dupek i niestety to nie pierwszy
raz.
- Hehe! Oj siostra, - poklepała mnie lekko po ramieniu - on już nie jest ci obojętny.
- Co?! Nie prawda!
Znaczy się, jest jak kolega. - Jak ona mogła tak powiedzieć? Czemu tak głupio
teraz gadam? Czuję, że sama się pogrążam.
- Hinata, napisz do
niego. Wymyśl jakąś historyjkę, z której wyniknie że faktycznie nie może cię
odebrać z lotniska.
- Hana, on skrzywdził
wiele dziewczyn. Nie chcę być jego kolejną przygodą. - Każdy atakuje Uchihę, a
moja siostra jest po jego stronie. To trochę dziwne.
- Czujesz się jak jego
kolejna przygoda?
- Czuję się zagubiona.
Lubię go i fajnie jest spędzać z nim czas, ale boję się, że… Sama już nie wiem
co o nim myśleć.
- Od kiedy się przy
tobie kręci? - Zaczęłam się zastanawiać ile minęło czasu od naszego spotkania.
- Poznaliśmy się jakieś sześć tygodni temu.
Nie pamiętam dobrze.
- Dość długo jak na
kogoś, kto chciałby się tylko zabawić. Sprawdź go. Zobacz jak się zachowa, gdy
dostanie wszystko prócz seksu. Jeśli się wkurzy i zacznie robić awantury, to
znaczy, że jest palantem. Jeśli będzie wzorowym partnerem pomimo braku uciech
cielesnych, to znaczy, że mu zależy.
- Jesteś pierwszą osobą,
która stanęła po jego stronie. Każdy, nawet Sasuke kazał mi na niego uważać.
- Hinata, mogę się
założyć, że więcej razy dałaś mu popalić. Zrób coś dla siebie i spróbuj być
szczęśliwa. Naruto to przegrana sprawa. Nie chciałam ci tego mówić prosto z mostu,
ale skoro zabujał się w Sakurze, to nawet jeśli poczułby coś do ciebie, to i
tak będzie na nią patrzył w szczególny sposób. To jednak mało prawdopodobne, że
będziecie razem, bo Naruto gustuje w wybuchowych charakterach, a ty taka nie
jesteś i nawet na siłę się nie zmienisz. Dobra, ja spadam. Nie jestem takim
fanem wody jak ty, więc starczy mi tego moczenia tyłka. Napisz smsa! - Zawinęła
się w szlafrok i wyszła.
Zostałam sama ze swoimi myślami. Hanabi dała mi
spojrzenie na sprawę z Itachim z zupełnie innej perspektywy. Fajnie, że jest
ktoś, kto nie widzi w nim drania. Gdybym powiedziała jej, jak fajnie się
zachował przed moim wyjazdem i o wszystkich wspólnych chwilach, to dopiero by
zrobiła wielkie oczy. Może faktycznie powinnam coś mu napisać. Jestem jak mała
gówniara. Najpierw robię głupoty i gadam co mi ślina na język przyniesie, a
potem cały czas bym przepraszała i dziękowała. Może powinnam mniej się
wszystkim przejmować.
Nie miałam odwagi do niego napisać. Boję się, że on
zacznie ciągnąć mnie za język, albo ponownie zadzwoni. Zamiast wymyślać
historię na szybko, przemyślę wszystko i porozmawiam z nim, gdy już wrócę. Niech
to będzie taki ostateczny sprawdzian. Po powrocie podejmę decyzję i powiem mu
co postanowiłam, aby więcej nie było nieporozumień.
Chciałam pokupować prezenty dla wszystkich. Hanabi mi pomogła i w miarę szybko mi poszło. Miałam już coś dla prawie każdej osoby. Dla Shino breloczek z jakimś rzadkim gatunkiem owada, tak przynajmniej twierdził sprzedawca. Dla Kiby nakupowałam pełno różnych pocztówek, bo wiem że zbiera. Rambo i Akamaru dostaną nowe obroże, dodatkowo dla mojego pupila mam też nowy gryzak. Kurenai apaszkę, Sakura całą siatkę różności. Został mi jeszcze Itachi. Nie wiedziałam czy brać coś dla niego czy nie, ale w ostateczności wolałam coś mieć. Tylko co? W końcu wylądowała w sklepie sportowym. Hanabi się nieco zdziwiła, że tu mnie przywiało. Szukałam czegoś i wybrałam koszulkę Chicago Bulls z nazwiskiem Michael Jordan. Hana spojrzała na mnie jak na kretynkę, ale gdy jej powiedziałam, że Itachi jest kapitanem drużyny koszykarskiej, to uśmiechnęła się wymownie i stwierdziła, że już wie czemu tyle dziewczyn skrzywdził. Myślę, że ona naoglądała się za dużo filmów. Nie zauważyłam, aby sportowcy z naszej szkoły zachowywali się jakby byli najważniejsi i wszystko im było wolno. Na pewno są bardziej znani, ale nie są panami świata. Jeśli chodzi o koszykarzy, to oni w ogóle są jacyś dziwni. Wystarczy spojrzeć na Itachiego i Sasoriego. Na imprezie w klubie byli jak normalni kolesie, nie szpanowali ani nie robili z siebie bogów. Reszty nie znam, ale ten Hidan, czy ten rudy, który ma pełno kolczyków, oni nie pasują do schematu siostry, chyba.
* * * * *
Jednak nie dzieliłam, więc rozdział ponownie jest dłuższy niż to sobie założyłam. To w ramach rekompensaty, że nie pojawił się po północy :) Zrobiłabym to, ale zasnęłam, a jak się przebudziłam, to wyłączyłam kompa i poszłam spać dalej. W tamtej chwili kompletnie zapomniałam, że to piątek :))
Jestem trochę zła, bo znowu łapie mnie jakieś chorubsko, a wtedy ciężej mi się pracuje i pisze. Dobrze, że już weekend, to może nałykam się czosnku i nie powalę oddechem nikogo poza domownikami.
Jestem trochę zła, bo znowu łapie mnie jakieś chorubsko, a wtedy ciężej mi się pracuje i pisze. Dobrze, że już weekend, to może nałykam się czosnku i nie powalę oddechem nikogo poza domownikami.
Za krótko :(... Przyjemnie się czytało. Cieszy mnie fakt, że za sprawą Hanabi, Hinata nareszcie zaczęła inaczej patrzeć na Itachiego i być może da mu szansę (oby!)... Nie mogę doczekać się jej powrotu do Japonii i ich spotkania ;). Mam nadzieję że serce mi zabije ;).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Następny rozdział, to powrót Hinaty, więc nie każę Ci zbyt długo czekać :))
UsuńŚwietny rozdział. Już sie nie mohe doczekać konfrontacji z Itachim. Czekam cierpliwie i życze zdròwka ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję. Już niedługo dostaniesz to czego pragniesz ;-)
UsuńEh, doskonale wiem jak się czujesz. Też czuje, że coś łapie. Cóż wiatry i deszcze nie są dla mnie. Życzę zdrówka i pij dużo ciepłego mleka z czosnkiem.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o rozdział, to świetny. Najbardziej mi się podobało jak Hana w końcu pokazała tę drugą stronę dla Hiny. Coraz bardziej ją lubię. Nie mogę się doczekać następnego rozdziało kiedy to Hina spotka się z Itachim. Mam wielką nadzieję, że w końcu zrozumie, że Itachi nie jest wcale taki zły, jak go inni ukazują. AAA i niech se da spokój z Naruto ( nie wierzę, że to mówię, uwielbiam tę parę ) i niech w końcu zobaczy jak świetny jest Uchicha ::D
Z niecierpliwością czekam na następną sobotę :D
Mleko z czosnkiem? Jak to by powiedziała Hinata Terumi: O zgrozo! Nie jestem fanem mleka, więc chyba nie dałabym rady tego wypić. Też kiedyś najbardziej lubiłam parę Hinata i Naruto. Kiedy sama zaczęłam pisać, to trochę mi się poprzestawiało w głowie i teraz ona pasuje mi do wielu osób.
UsuńZapraszam w piątek na następny rozdział. Będzie ciekawie ;-)
Wiem brzmi dziwnie, ale zdziała cuda, gwarantuje :P Eh na pewno wpadnę w piątek ( nie wiem, czemu napisałam, że w sobotę ) Cóż z niecierpliwością czekam na następny rozdział ( tym bardziej jak piszesz, że będzie ciekawie ) a także czekam, na rozdziały w innych opowiadaniach.
UsuńP.S. U mnie na bblogu pojawiło się pewne zapytanie, na które za odpowiedź byłabym meeeeeeeeega wdzięczna :D
Ja też chora ;__; Mam nadzieję że HinacIan posłucha rad Hanabi i da szansę dla Uchihy bi już robi mi się biedaka troszkę szkoda. Rozdział niby długi a "pochłonęłam" go w parę minut .__. Niecierpliwie czekam na więcej! \(♡.♡)/ ~~Aya~~
OdpowiedzUsuń*Hinacia, bo ;_; Autokorekta mnie nienawidzi.
UsuńKiepsko z tymi wszystkimi chorobami. Trzymam kciuki, abyś jak najszybciej wróciła do zdrowia :)
UsuńTak mi się tak wydaje, że w ogóle to opowiadanie czyta się jakoś szybko i przez to często są ale co do długości rozdziału.
Teraz nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału xD jak będzie wyglądać to ich spotkanie po powrocie, zdam się na twoją wyobraźnie o oczekuję ciekawego rozdziału. Może jakiś nietypowy obrót spraw, albo o zgrozo Itaś da sobie spokój z Hinatą. Tego bym nie przeżyła, chyba przestałabym czytać to opowiadanie i zostałabyś prze zemnie nienawidzona xD znów moje kreatywne komentowanie, na twoim miejscu bym chyba już zaczęła je olewać bo sama jestem przerażona jak piszę. No, ale cóż ponoć liczą się intencje. Więc rozdział jak zwykle przyjemnie się czytało i mam nadzieje że kolejny też będzie równie dobry, a nawet lepszy. Czekam i pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuń~Eri
Kretyńskie? W żadnym razie :)) Bardzo mi się podoba to co napisałaś :)))
Usuń"...zdam się na twoją wyobraźnie o oczekuję ciekawego rozdziału." Załatwione! Według mnie powinien przypaść do gustu. Z drugiej strony, to moja subiektywna ocena. Choć z tego co pamiętam, osobie czytającej na bieżąco się podobało.