W Stanach zostaliśmy do środy. W czwartek z rana ulokowaliśmy się na wyspie tatusia. Cała ta przygoda dobiegała końca i chcieliśmy nieco odpocząć z dala od ludzi. Hanabi już zaczęła narzekać, że ma tak dużo do nadrobienia, a nauczyciele nie dadzą jej wytchnienia przez najbliższe dwa, może trzy tygodnie. Nas też to czeka. Weekend to będzie mój ostatni spokojny czas. Z większości sobie poradzę, ale matmę będzie ciężko nadgonić.
Neji i Hanabi poszli na kort. O coś się założyli, a przegrany ma zrobić coś dla wygranego. Nie chcą powiedzieć co to za zakład.
Wolałam nie drążyć, bo skoro to tajemnica, to pewnie mi się nie spodoba nagroda
dla zwycięzcy. Braciszek stara się pokazywać, że jest poważny i spokojny, ale
nawet w nim drzemie wariat i z udawanym grymasem na ustach lubi wydurniać się z
Hanabi. Śmieszne jest to, że on chyba wierzy, że my go jeszcze nie
rozszyfrowałyśmy.
Stanęłam na tarasie i podziwiałam widoki. Będzie mi
brakowało tego miejsca już pierwszego dnia po powrocie. Zawsze tak jest.
Chciałabym sobie wytapetować pokój tym widokiem. Nie jestem tylko pewna czy nie
płakałabym co rano z tęsknoty.
- Gotowa do powrotu? -
Koło mnie stanął tata.
- Wiesz, że niczego nie
zabieram ze sobą, poza prezentami.
- Nie pytam o bagaż,
tylko o ciebie. - Podobnie do mnie, on też wpatrywał się w widok przed nami.
- Czasem żałuję, że nie
można być w kilku miejscach na raz.
- Też bym tak chciał. -
Oboje westchnęliśmy ciężko. Chyba mam to po nim.
- Tato, czy ty jesteś
mną rozczarowany? - Nie wiem czemu o to zapytałam. Złapała mnie nostalgia i
zaczęłam wszystkie moje poczynania widzieć w czarnym świetle.
- Skąd ci to przyszło do
głowy? - Był szczerze zaskoczony moim pytaniem. Spoglądał na mnie łagodnie, bez
jakichkolwiek pretensji.
- Nie poradziłam sobie
ze sprawdzianem z matematyki. - Co mu miałam powiedzieć? Nie przyznam się, że
poszłam do łóżka z dopiero co poznanym chłopakiem i nic nie pamiętam z tej
nocy, ani o tym jak potraktowała mnie Tsukino.
- Poprawiłaś ocenę.
- Tak, ale bez pomocy
kolegi bym sobie nie poradziła. - Spuściłam głowę. Czułam się źle, tak jakby zbroiła coś strasznego i próbowała ukryć to przed nim.
- Gdy przyszłaś do mnie
i poprosiłaś o pozwolenie na życie wśród ludzi, jako ktoś zupełnie inny, to
byłem pewny, że to tylko twoja zachcianka. Uparcie twierdziłem, że to chwilowy
kaprys starszej córki. Pozwoliłem ci na wstępne planowanie w przekonaniu, że po
miesiącu zrezygnujesz z tego pomysłu. Pamiętam jak stanęłaś w drzwiach cała
rozpromieniona z plikiem kartek. Miałaś dużo pomysłów jak wdrożyć twój plan w
życie. W tamtej chwili serce zaczęło mi się kroić. To było twoje marzenie. Miałem do wyboru, albo powiedzieć, że to niemożliwe i zakończyć dalsze rozmowy
na ten temat, albo pozwolić ci na zamieszkanie w Japonii. Nie wierzyłem, że
sobie poradzisz. Byłem pewny, że maksymalnie uda ci się wytrzymać dwa miesiące.
Zawsze byłaś taka delikatna i wrażliwa. Świat nie sprzyja takim osobom, ale ty
sobie poradziłaś. Jestem z ciebie dumny. Udowodniłaś mi i całemu światu, że
potrafisz sobie poradzić w życiu. To, że z matematyki pomógł ci kolega, nie
świadczy o tobie źle. Jeśli nie dajesz sobie rady sama, nie bój się prosić o
pomoc. Ja sam też nie ogarnąłbym wszystkiego. Mam pełno doradców, którzy
podpowiadają mi, bym nie popełniał błędów.
- Dziękuję. -
Przytuliłam go mocno. Po jego słowach poczułam się lepiej. Udowodnię mu, że
zawsze dam sobie radę.
Po chwili wpadł Neji. Jak się okazało to on przegrał
zakład. Wiedziałam, że nie spodoba mi się wygrana. Brat złapał mnie, przerzucił
przez bark i razem ze mną wskoczył do wody. No po prostu super! To było zadanie
przegranego. Rodzeństwo pierwsza klasa. Nie ma jednak tego złego. Hanabi stała
na skraju basenu, śmiała się z nas. Tata do niej podszedł i ją uszczypnął.
Chciała odskoczyć, ale zrobiła to w złą stronę i również wylądowała w wodzie w ubraniu.
Całą trójką zaczęliśmy chlapać wodą do naszego rodzica. Szybko dał nogę. Takich
chwil będzie mi brakować do kolejnego spotkania.
Hanabi już więcej nie pytała o Uchihę. Pewnie nie
musiała, bo czytała ze mnie jak z otwartej książki. Dlatego nie chciałam, aby o
nim wiedziała. Ku mojemu zdziwieniu, to nawet nie była zła, że tak długo nie
wspomniałam o nim ani słowa.
Wylecieliśmy z Nejim tak, by w sobotę z rana znaleźć
się w Japonii. Odświeżyłam się w rezydencji taty i po potwierdzeniu przez
ochronę, że mogę udać się do domu, tam też się znalazłam. Dałam Kurenai prezent,
zdałam krótką relację i ruszyłam do schroniska. Miałam plan na cały dzień i
chciałam dziś spotkać się z każdym dla kogo miałam upominek. Zaraz po wejściu
natknęłam się na Shino. Wyściskałam go i dałam prezent. Bardzo się ucieszył.
Schowałam resztę pakunków do swojej szafki i ruszyłam po Rambo. Tak się
stęskniłam za moim czworonogiem, że całą godzinę byliśmy na spacerze.
Planowałam wyjść z nim tylko na pół godzinki, więc już wiedziałam, że będę miała
mały poślizg czasowy. Gdy wróciłam, to okazało się, że Kiba już jest razem z Akamaru.
Poszłam odprowadzić Rambo, bo wiem jak mogłoby się skończyć ich spotkanie.
- Hinata! - Kiba
krzyknął i szybko podbiegł do mnie. Mocno mnie przytulił, aż mi prawie
powietrza zabrakło.
- Cześć, Kiba. Ciebie
też witam, Akamaru. - Kucnęłam i zaczęłam go drapać za uszami.
- Kiedy wróciłaś?
- Dziś rano. Mam coś dla
was.
- Dla nas? Nie trzeba
było. - Widać, że się cieszył. Każdy w końcu lubi dostawać prezenty.
- Chodź, to pokażę ci co
to jest. - Poszliśmy razem. Kazałam mu chwilę zaczekać, a sama skoczyłam po
pocztówki do szafki. Wszystkie prezenty miałam ładnie zapakowane w pudełka i
podpisane imieniem, abym wiedziała co dla kogo. Przyniosłam pakunki i podałam
mu oba. - Proszę, to dla ciebie, a to dla Akamaru.
Szybko rozpakował, by zobaczyć zawartość.
- Ale ekstra! Takich
jeszcze nie mam. - Zaczął przeglądać i zachwycać się jak małe dziecko. - Ty to
wszystko widziałaś?
- No zupełnie wszystko
nie, ale sporo, w końcu trochę mnie nie było.
- No właśnie. Dość
niespodziewanie wyjechałaś.
- Tak jakoś wyszło. -
Uśmiechnęłam się niewinnie. Mam nadzieję, że nie będzie ciągnął tego tematu.
- Hinata, jak ty się w
ogóle czujesz? - Zbił mnie z tropu. To pytanie było trochę dziwne.
- Dobrze? Obawiasz się,
że przywiozłam jakąś amerykańską chorobę?
- Wiesz, że jestem twoim
przyjacielem i gdyby komuś trzeba było nakopać, albo poprzestawiać nogi to mów.
Na mnie zawsze możesz liczyć.
- Wiem, choć muszę
przyznać, że nie bardzo rozumiem o co ci teraz chodzi. - Niespodziewanie objął
mnie mocno, a ja nie wiedząc jak się zachować, też go przytuliłam.
- Bez względu co by się
działo, ja zawsze będę po twojej stronie i zawsze ci pomogę.
- Dziękuję. Ty też
możesz na mnie liczyć. - Nie wiem co mu się wkręciło, może po prostu się
stęsknił, albo doszukuje się w moim wyjeździe drugiego dna. No nie ważne, ja
już powinnam się zbierać do Sakury.
- A ty co tu robisz?! -
Nagle Kiba wydarł się koło mojego ucha. - Mówiłem ci, że masz się tu więcej nie
pokazywać!
Oderwał się ode mnie i ręką wskazał na kogoś. Był
wściekły. Ja również skierowałam swoje spojrzenie w tym kierunku co on. Zatkało mnie. To na Uchihę wydarł się Kiba. Byłam w szoku i
nie wiedziałam co powiedzieć. Tym bardziej, że brunet był zły. Nie spodziewałam
się go takiego zobaczyć. Oczy miał puste, pozbawione błysku, twarz lodowatą,
jedynie dłonie okazywały jakiekolwiek emocje zaciskając się w pięści, tak jakby
chciały kogoś uderzyć. Widząc go takiego poczułam, ukłucie w środku. Obraz lodowatego nastolatka mnie bolał, bo wiedziałam, że przyczyniłam się do takiego obrotu sprawy. Teraz żałowałam,
że nie posłuchałam Hanabi i nie napisałam do niego smsa z wyjaśnieniami. Jak
mogłam być taką kretynką? Wyjechałam z nadzieją, że może on sobie odpuści, a
teraz nie chcę aby tak było. Chciałabym, aby podszedł do mnie z uśmiechem na
twarzy, zażartował, przytulił, pocałował. Nie wiem jak się przywitać. Objąć tak jak Shino i Kibę, czy podać rękę? Wpatrywał się we mnie, a ja stałam
jak kretynka nie wiedząc co zrobić.
- Na co jeszcze czekasz?
Wynoś się stąd!
- Kiba! - Krzyknęłam na
niego, by się opanował. - Itachi ma takie samo prawo być tu jak ty. Nie możesz
go wyganiać. - Zacisnął zęby, chyba chciał mu coś jeszcze powiedzieć, ale się
pohamował. - Cześć. - Przywitałam się niepewnie, z trochę wymuszonym uśmiechem.
- Cześć. - Odpowiedział
mi oschłym głosem. Jego dłonie się rozluźniły. - Kiedy przyleciałaś?
- Dziś rano. Nie myślałam,
że tu przyjdziesz. Trochę mnie zaskoczyłeś.
- Właśnie widzę.
- Spóźniłeś się, teraz
nie masz już tu czego szukać. - Kiba jak tylko wypowiadał to zdanie, tak objął
mnie swoją prawą ręką. Na jego twarzy pojawił się złowieszczy uśmieszek.
- Hinata, moglibyśmy
chwilę porozmawiać na osobności? - Uchiha zapytał tym swoim zimnym tonem.
Czułam, że po skórze przeszedł mi dreszcz. Tak bardzo przypominał mi Sasuke, a
przez to zaczął mnie przerażać. Ja również chciałam z nim porozmawiać, tylko trochę się bałam.
- Jasne. - Już chciałam
iść w jego stronę, gdy zatrzymał mnie Kiba.
- Nie ma mowy! Nigdzie z
nim nie pójdziesz!
- To nie ty decydujesz.
- Itachi momentalnie znalazł się przy nas, a swoją dłonią pochwycił mnie za
nadgarstek.
- A żebyś wiedział, że
ja! Wynoś się i zostaw ją w spokoju!
No super! Dwa samce alfa walczą o swoje terytorium.
Jeden mnie trzyma z jednej strony, a drugi z drugiej. Zaraz zaczną mnie
szarpać. W dodatku Akamaru wyczuł sytuację i zaczął warczeć na Uchihę. O zgrozo! Czy tylko mnie spotykają takie rzeczy?
- Hola! - Wyrwałam się z
ich uścisków. - To chyba ja decyduję co robię. - Stanęłam między nimi i każdemu
położyłam dłoń na klatce piersiowej, aby mieć pewność, że nie rzucą się na
siebie. - Kiba, proszę cię, abyś się uspokoił.
- To on zaczął! - Od
razu padła odpowiedź.
- Nie prawda. To ty
zacząłeś się na niego wydzierać bez powodu. - Jak może mi wmawiać, że Itachi
zaczął. Jak dotąd to widziałam, że tylko Kiba zaczynał. Ani razu nie było w
drugą stronę.
- Mam powód!
- Jaki? - Może wreszcie
się dowiem.
- On dobrze wie jaki. -
Czyli jednak się nie dowiem. Westchnęłam ciężko.
- Dobrze, to są sprawy
między wami i ja się nie wtrącam. Proszę cię jednak abyś nie zachowywał się w
ten sposób.
- To niech wypierdala stąd
raz na zawsze i więcej nie wraca.
- Rozczarowujesz mnie,
Kiba. Nie myślałam, że możesz zachowywać się jak dupek. - Gdy to usłyszał, zaczęła mu żyłka pulsować na skroni. Spojrzałam na Uchihę i u niego wręcz
przeciwnie. Twarz przyodział złowieszczy uśmieszek. - Z czego się cieszysz?
Jesteś starszy, a nie zachowujesz się lepiej.
- Co ja niby zrobiłem? -
Itachi zapytał wracając do lodowatego spojrzenia.
- Prowokujesz go. -
Odwróciłam się do mojego przyjaciela. - Zostawisz nas samych? Chcę porozmawiać
z Itachim w cztery oczy.
- Nie!
- W takim razie to my
pójdziemy. - Uchiha złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć do wyjścia ze
schroniska.
To nie spodobało się Kibie, więc złapał mnie za drugą
dłoń i próbował zatrzymać. Zabolało!
- Ała!!! Czy wy żeście powariowali?!
- Teraz to ja się zdenerwowałam. - Co się z wami dzieje?! Kiba, to
ja decyduję z kim będę rozmawiać i kiedy, a ty Uchiha nie ciągnij mnie za sobą
jak lalkę. - Byli zaskoczeni. Wzięłam kilka głębokich wdechów, aby się
uspokoić. Splotłam swoją dłoń z dłonią bruneta. - Idziemy?
Przytaknął mi głową i poszedł posłusznie za mną. Nie
wyrwał ręki. Może nie jest tak źle i jakoś uda mi się go udobruchać.
Wyciągnęłam go za teren schroniska, do parku, gdzie chodzę z Rambo na spacery.
Szliśmy w ciszy, a ja cieszyłam się, że jest tu ze mną. Brakowało mi go. Z
każdą sekundą upewniałam się w tym, że chce spróbować, dać się ponieść i
postąpić tak jak radziła mi siostra. Stresuję się przy nim. Boję się co on
teraz o mnie myśli. Tyle razy mu nagadałam. Może ma już dość. Konfliktu z Kibą
też by nie miał, gdyby nie pojawił się w schronisku. Może za dużo sobie
dopowiadam, ale wątpię, że został wolontariuszem z przypadku. Zaprowadziłam go
w miejsce gdzie przychodzę z Rambo. Stanęliśmy pod drzewem i zaczęliśmy się sobie przyglądać. On nic nie mówił, tylko obserwował. Nie był już taki
przerażający. Teraz bardziej wydawał się smutny.
- Przepraszam za Kibę. -
Zaczęłam ja, choć nie było mi łatwo.
- Nie przepraszaj za
niego. Nie możesz brać na siebie jego zachowania.
- Wiem, ale od Kiby nie
masz co liczyć na dobre słowo, przynajmniej póki mu nie przejdzie.
- Nie liczę. Jesteście
razem?
- Co? - Co to w ogóle za
pytanie? - Przyjaźnimy się, skąd pomysł, że moglibyśmy być razem?
- No wiesz, tak cię
broni przede mną. Wolałem się upewnić.
- Rozumiem. Itachi, ja…
- Kurdę, jak to ubrać w słowa?
Mój telefon zaczął dzwonić. Szybko go wyjęłam i
odebrałam połączenie. To Sakura dopytywała się gdzie jestem. Miałam być u niej
od pięciu minut. Przeprosiłam ją za spóźnienie i powiedziałam żeby się już nie
denerwowała a ja zaraz będę. Rozłączyłam i spojrzałam na bruneta
przepraszająco.
- Chyba muszę się
zbierać. - Powiedziałam ze skrzywioną miną. Może powiem mu wszystko po
spotkaniu z Sakurą. Taki miałam na dziś plan. Chciałam się spotkać z każdym w
ciągu dnia, a wieczór spędzić z Itachim.
- Poczekaj. Porozmawiaj
ze mną chwilę, a później możesz udać się do Sakury. Ja muszę… - Nie dałam mu
dokończyć, bo zakryłam mu usta palcami.
- Mógłbyś na chwilę
zamknąć oczy? - Zapytałam spokojnie, lekko się uśmiechając. Mogłabym się założyć, że piekące policzki zmieniają właśnie barwę z bladej, na różową.
- Gdy je otworzę, ciebie
już nie będzie?
- Będę. Obiecuję ci, że
nie zniknę jak tylko je zamkniesz.
Nie był przekonany czy mówię prawdę. Patrzył wątpiąc w
moje słowa, ale zaufał mi. Ucieszyłam się. Będąc z nim sama w parku, czułam się
jak przed wyjazdem, gdy podziwialiśmy lampiony. Złość nam przeszła, a mi
przybyło trochę odwagi. Nie wiem czy mój plan jest dobry. Może on mnie odrzuci
i każe spadać. Może chce mi powiedzieć, że ma dość mojego zachowania i to
koniec naszej znajomości. Obawiam się tego jak Itachi zareaguje, ale niech to
będzie moja kara. Byłam okropna, a teraz czas to naprawić. Uniosłam się na
palcach i pocałowałam go w policzek. Zaraz po tym mocno go przytuliłam, tak jak
resztę przyjaciół gdy ich witałam. Nie wiem czy Itachi otworzył już oczy czy
nie. On również mnie objął. Swoją twarz zanurzył w moich włosach. Staliśmy w
swoich objęciach w kompletnej ciszy. Gdyby przelatywała koło nas mucha, to
byłoby słychać każdy jej ruch skrzydeł. Głową wtulałam się w jego klatkę piersiową.
Dokładnie słyszałam jak bije mu serce. Podobał mi się ten dźwięk. Moje teraz
biło podobnie. W tej chwili chciałam mu tak wiele powiedzieć. Zaczęłam od
przeprosin. Wykorzystałam położenie w jakim się znaleźliśmy. Nie patrząc mu w
oczy, miałam więcej odwagi i może nie powiem kolejnej głupoty.
- Gdy do mnie dzwoniłeś,
okłamałam cię. - Poruszył nieco głową, ale nie zwolnił swojego uścisku, tak jak
i ja.
- To znaczy?
- Tata wcale mnie nie
wołał. Rozłączyłam się z innego powodu.
- Sam się tego domyśliłem.
- Pewnie każdy by się domyślił.
- Nie możesz mnie
odbierać z lotniska, ani zawozić.
- Dlaczego?
- Z powodu mojego taty.
Rozłączyłam się, bo nie chciałam, abyś dopytywał się szczegółów. To moja
prywatna sprawa, a ty lubisz zbyt dużo wiedzieć.
- Czemu nie powiedziałaś
mi tego przez telefon?
- Nie wiem. Chyba było
mi głupio o tym mówić.
Oderwał się ode mnie, więc ja również to zrobiłam.
Uśmiechał się, a w jego oczach ponownie zagościł błysk który uwielbiam.
- Na drugi raz powiedź
mi prawdę. Wolałbym usłyszeć, że nie chcesz mi tego tłumaczyć i zabraniasz mi
przyjeżdżać, niż to jak próbujesz mnie spławić. - Ręką gładził mój policzek.
- Wiem, że się nie
popisałam. To są przeprosiny.
- Podoba mi się ten
sposób. Nie chcesz mnie przeprosić za coś jeszcze?
- Ej! - Wbiłam mu palec
w brzuch, a on lekko odskoczył ode mnie. Po czym pogroziłam mu tym palcem. -
Uważaj żeby nie przegiąć.
- Jestem grzeczny. -
Podniósł ręce do góry.
- Podwieziesz mnie do
Sakury? Już dawno powinnam u niej być. Jak się bardziej spóźnię, to obedrze
mnie ze skóry. - Nie chciałam go wykorzystywać. Jeśli pojedzie ze mną, to mało
prawdopodobne, że wróci do schroniska. To taka mała gwarancja na to, że on i
Kiba się nie pozabijają.
- Podwiozę, ale daj mi
chwilę. Muszę z tobą porozmawiać.
- Teraz nie mogę.
Naprawdę muszę już ruszać.
- Pół godzinki i resztę
dnia możesz poświęcić Sakurze.
- Miałam trochę inny
plan. W sumie to powinnam cię najpierw zapytać, ale liczyłam, że spędzimy razem
wieczór.
- Chciałaś ze mną
spędzić dzisiejszy wieczór? - Zaskoczyłam go.
- No tak, o ile ty też byś
chciał.
- Jasne, że chcę.
- Na pewno? Może masz
już jakieś plany? - Teraz dopiero do mnie dotarło jaka jestem głupia. Jest
sobota i ktoś taki jak Itachi na pewno umówił się z kimś na wieczór. Jak mogłam
założyć, że zgodzi się na moją propozycję z marszu.
- Na pewno. Czyli jednak
chciałaś poinformować mnie o swoim przyjeździe?
- Chciałam. Zrobiłabym
to wcześniej, ale się bałam, że jesteś na mnie zły i takie tam.
- Nie jestem. -
Wyciągnął do mnie dłoń. - Jedziemy do Sakury?
Udał się ze mną do schroniska. Zaczekał przed bramą, a
ja poszłam po rzeczy do szafki. Shino powiedział mi, że Kiba już wyszedł i był
bardzo wkurzony. Pytał się, czy wiem co mu się stało. Powiedziałam tylko, że o
coś się kłócił z Itachim i zapytałam czy on wie czemu tak się nie lubią. Shino
zaśmiał się i stwierdził, że pewnie niedługo się dowiem. Faceci to jednak są
dziwni! Ta ich męska solidarność. Każdy wie o co chodzi, ale jeden drugiego nie
wyda.
Wsiadłam na motor. Fajnie jest móc przytulać się do bruneta.
Uwielbiam jego ciepło. Hanabi miała rację. Wystarczy pozwolić sobie samej na
bycie szczęśliwym, a wszystko zaczyna być fajniejsze. Trochę żałowałam, że nie
mam przy sobie prezentu dla mojego koszykarza. Ciekawa jestem czy trafiłam w
gust kapitana Akatsuki. Muszę poczekać za karę, że go nie zabrałam. Jak sama
się przyznałam, nie myślałam, że on przyjdzie dziś do schroniska.
Oboje zsiedliśmy z motoru. Oddałam mu kask. Jak widać
on był lepiej przygotowany i zabrał ze sobą dwa kaski.
- Zadzwonię, gdy będę
już wolna.
- Długo planujesz tu siedzieć?
- Nie widziałyśmy się
dwa tygodnie. Pewnie ciężko będzie wyjść, ale postaram się nie przedłużać i
nie być dłużej niż dwie godziny.
- Dasz mi znać, a ja
przyjadę po ciebie. - Fajnie mieć prywatnego kierowcę, którego nie trzeba ukrywać. Zaczynam dostrzegać
więcej plusów ze znajomości z Itachim.
- Jestem za. Będę tylko
musiałam na chwile skoczyć do domu.
- Nie ma problemu.
- Dziękuję za
podwiezienie.
- Dostanę buziaka? -
Palcem wskazał na swój policzek.
Zaśmiałam się i podeszłam, aby pocałować go we
wskazane miejsce. On wykorzystał sytuację i połączył nasze usta. Poddałam się
chwili. Jego wargi i język działają cuda. Rękoma objęłam jego szyję. Nie
protestowałam, bo sama tego bardzo chciałam. Moja odwaga pozwoliła mi wyłącznie
na cmoknięcie jego policzka. Dobrze, że on jest taki, jaki jest. Jedną ręką
objął mnie w pasie, a drugą błądził po moim karku. Przez całe moje ciało
przeszło kilka potężnych dreszczy. Powstała we mnie obawa, że on to poczuł, a
ja nie chciałam aby wiedział jak moje ciało reaguje na jego dotyk i pocałunki.
Oderwaliśmy się od siebie ciężko dysząc. To był długi pocałunek.
- Cieszę się, że
wróciłaś. - Wyszeptał. Nasze twarze były bardzo blisko siebie.
- Ja też. Muszę iść, do
zobaczenia później.
W tej chwili nie chciałam odchodzić od niego. Mogłabym
wsiąść z nim na motor i jechać daleko, zostawiając wszystko za sobą. Nie
potrafię nazwać stanu w jakim się znalazłam. Wiem tylko, że było fajnie. Szłam
co chwilę odwracając się i spoglądając na niego. On stał uśmiechnięty i cały czas
patrzył w moją stronę. Pierwszy raz nie cieszyłam się ze spotkania z Sakurą.
Żałowałam, że nie umówiłam się z nią na jutro. Stanęłam przed drzwiami. Wtedy
ostatni raz spojrzałam na bruneta. Pomachałam mu i zadzwoniłam do drzwi.
Wzięłam głęboki wdech. Drzwi się otworzyły, a w nich stanęła Różowa Burza z
kwaśną miną. Pewnie była niezadowolona moim spóźnieniem.
- Wejdź. - Wpuściła mnie
do środka. Nie wyściskała mnie, nie pokrzyczała, że jestem spóźniona, nie
widziałam też typowej dla niej złości. Coś było nie tak. Zaprowadziła mnie do
pokoju. - Masz napij się!
Do ręki podała mi szklankę z sokiem. Zdziwiła mnie, bo
zawsze pyta się na co mam ochotę. Wzięłam łyka, bo w sumie to trochę zaschło mi
w gardle. O zgrozo! To nie był sok, tylko drink i to dość mocny. Spojrzałam na nią
zaskoczona.
- Pij i się nie krzyw. -
Sakura swoją szklankę przyłożyła do ust i połowę opróżniła za jednym zamachem.
- To drink prawda? -
Pokiwała mi głową. - Nie chcę alkoholu. - Chciałam jej oddać szklankę, ale zatrzymała
moją rękę.
- Pij, bo to co chcę ci
powiedzieć, ciężko będzie przyswoić na trzeźwo! Jak od razu łykniesz jedną
szklane, to będzie lepiej.
Przestraszyła mnie w tym momencie. Nogi zrobiły mi się
miękkie. Usiadłam w fotelu i przykładając szklankę do ust, poszłam w ślady Sakury.
* * * * *
Nowy rozdział wyjątkowo w czwartek, choć niewiele wcześniej. Nie wiem czy ktoś widział moje ogłoszenie ze strony Labiryntu, w którym zwiastowałam, że dodam jednak dziś :)) Jeśli nie, to nic się nie stało, bo powód mało ważny.
W sumie to Wam naobiecywałam, że będzie ciekawie. Czy było, oceńcie sami :)) Od razu ostrzegam, że teraz nie będę zdradzać co się będzie dalej działo. Martwi mnie jedynie, że zbliża się coraz bardziej chwila, w której zabraknie mi gotowego tekstu do tego opowiadania. Wtedy może być problem z pisaniem na bieżąco. Spokojnie, jeszcze dwa miesiące nie będzie opóźnień. ;)) Do tego czasu mam nadzieję, że niektóre z opowiadań się zakończą ;)
Jeśli zapytam, które z opowiadań mam pisać w pierwszej kolejności, to wyrazicie swoje zdanie? Czasu mam mało, więc na któreś muszę się zdecydować :)
Oh rozdział wspaniały, jak zawsze. Cieszy mnie, że Hinata w końcu przestała być wredna dla Itachiego.
OdpowiedzUsuńTen moment z jej ojcem był wspaniały, cieszę się, że go wstawiłaś.
Zastanawia mnie co zrobił Itachi. Gdyby dowiedział się kto skrzywdził Hinę i się odpłacił? A może ( o la boga) zdradził ją ?
Nie wiem, ale wiem, że nie lubię cię za zakańczanie rozdziałów w taki sposób. Nie wolno, nie ładnie :(
Ach wiem. Wyobraź sobie, że teraz większość będzie się kończyć w taki wredny sposób. To była jakaś faza, która mnie wtedy dopadła i tak jakoś wyszło, że zaczęłam tak właśnie pisać.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podobało. ;-)
Rozdział mega. Nie czaje tej sprzeczki Kiby i Itachiego. Czyby Kibę zauroczyła nasza śnieżno-oka dziewczyna? :-)) Ciekawe... Ciekawe... Cieszy mnie fakt zmiany Hinaty względem Itachiego ;). I ciekawi informacja od Sakury... No żeby była aż tak mocna, żeby trzeba było alkoholem się zaprawić? Widzę ciemne chmury i mam nadzieje że nie chodzi o Itachiego. Bo jeżeli Sakura sprawi że Hinacia znowu się od niego odwróci to chyba sobie włosy z głowy powyrywam i totalnie sie załamie. Więc błagam nie rób mi tego... ;(. Z niecierpliwością wyczekuję piątku. :)
OdpowiedzUsuń"Jeśli zapytam, które z opowiadań mam pisać w pierwszej kolejności, to wyrazicie swoje zdanie?"
Tak ja wyrażę. Z pośród wszystkich twoich opowiadań najbardziej ciekawi mnie "Labirynt Luster" i "Skorupa Żółwia", natomiast najmniej "Pośród Gwiazd" :). A wiec już wiesz na których mi najbardziej zależy ;))
No teraz to już nie ma co ukrywać. Kiba jest zainteresowany Hinatą. Dlatego mu się nie podoba, że Uchiha się koło niej kręci.
UsuńOk, pierwszy głos na Skorupę :) koduję informację i dziękuję bardzo za odpowiedź na pytanie :))
Podoba mi się 😊 teraz jeszcze bardziej będę wyczekiwac piątku. 😃
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o kolejność opowiadań, to bardzo interesuje mnie Labirynt Luster (głównie ze względu na wredne zakonczenie, grr) oraz Skorupa Żółwia. Ciekawi mnie również kontynuacja Poświęcenia (strasznie mi się spodobalo).
Pozdrawiam serdecznie! :)
Bo piątki to fajne dni :) w teorii zwiastują weekend i czas wolny :) z praktyką bywa różnie ;))
UsuńDrugi głos na Skorupę Żółwia :) i Poświęcenie w świadomości, że też trzeba by było coś naklikać
bardzo dziękuję za odpowiedź na pytanie :)) głos zliczony :)
Super opowiadanie, jak zwykle xd.
OdpowiedzUsuńNatomiast jeśli chodzi o kolejnosv opowiadan to Skorupa Żółwia i Poświęcenie. Kocham te opowiadania 😁
dziękuję bardzo :))
UsuńPóki co dostrzegam zgodność, więc nie będę miała niejasnej sytuacji :)
AAA zapomniałam o małym głosowaniu.Tak więc na pierwszym miejscu zdecydowanie SKORUPA, SKORUPA, SKORUPA , moja ukochana SKORUPA. Później Labirynt :) Chociaż nie ważne co napiszesz i tak z chęcią wpadnę i przeczytam :)
OdpowiedzUsuńhaha :)) Ciekawe co będzie jak Skorupa się skończy? :))
UsuńNo to biorę się za pisanie o Obito, zwłaszcza, że urodził mi się w głowie pewien plan :)))