* * * * *
Zamówienie będzie zrealizowane w kilku rozdziałach. Wiem, że często mi się wydłuża historią, ale wstępnie zakładam, że nie będzie więcej niż cztery części. Miłego czytania ;)))
* * * * *
* * * * *
Dwie dziewczynki uciekały przed siostrą Maribel. Miały
dość na dziś jej wykładów, więc gdy tylko starsza kobieta została wezwana przez
siostrę przełożoną, wykorzystały okazję i wymknęły się z budynku. To ona od
roku uczyła je zasad jakimi powinny kierować się damy, oraz wszystkiego co
musiały wiedzieć, by podczas rozmów mogły wykazać się inteligencją i wiedzą.
Nie były to zwyczaje dziewczęta. Ich ojciec był hrabiom, a one jego jedynymi
dziećmi. Gdy hrabina zginęła, Hiashi wysłał córki do klasztoru. Opłacał tam ich
pobyt i straż czuwającą nad ich bezpieczeństwem. Obecność małych dam w
klasztorze była wielką tajemnicą. Obawiano się, że gdyby ktoś się o nich
dowiedział, to mógłby je porwać i zażądać dużego okupu bądź zabić.
Dziewczęta wybiegły z budynku. Na dziedzińcu panowało
zamieszanie. Ktoś wtargnął nieproszony i groził jednej z sióstr. Widząc
zajście, skryły się za niskim murkiem. Dzięki swojej filigranowej posturze,
były wręcz niewidoczne. Mężczyzna podniósł dłoń chcąc uderzyć jedną z sióstr
zakonnych. Powietrze przeszył świst, a następnie dźwięk wbijanego ostrza w
drewniane drzwi. Po dziedzińcu rozeszły się krzyki i bluzki napastnika.
Piekielnie ostry sztylet przebił jego dłoń i zablokował osobnika przy wejściu.
Z drugim bliźniaczym sztyletem w ręku, spokojnym krokiem, niepozorny osobnik w
szacie kapłana zbliżał się do centrum wydarzeń.
- Najmocniej przepraszam, wymsknęło mi się.
- Pieprzony durniu! Co z ciebie za kapłan? Mogłeś mnie
zabić! - Broń tkwiła tak głęboko, że poszkodowany nie mógł jej wyciągnąć z
drewna.
- Bóg kocha wszystkich. Byłem złodziejem, płatnym
mordercą i największym zabijaką, jakiego poznał świat. Zapłaciłem za swoje
zbrodnie i oddałem wszystko co miałem. Teraz jestem tutaj, aby już do końca
życia służyć temu, dzięki któremu się nawróciłem.
Jego słowa tylko po części były prawdą. Przykrywka
jednak była dobra. Zakonnik ogłuszył awanturnika, odczepił od drzwi, wrzucił na
konia, którym przybył i pogonił klacz, gdzie pieprz rośnie.
- Nie powinieneś tego robić. Ktoś może zacząć coś
podejrzewać. Głupiś, jeśli myślisz, że takie zachowanie przystoi w klasztorze.
- Był nawalony w trzy dupy. Jak się obudzi, to
pomyśli, że sam sobie zrobił kuku przez sen. No i nie powiesz mi, że mu się nie
należało.
- Idź się wyspowiadaj!
- To tak mi odpłacasz za dobry uczynek? - Zakonnica
machnęła na niego ręką i poszła po mokrą szmatę, aby zmyć ślady krwi z drzwi. -
Nic na to nie poradzę, że się tu nudzę! - Wykrzyknął, by go usłyszała. Widział
też jak na jego słowa wykonuje znak krzyża. Pewnie ponownie zaczęła się za
niego modlić. - Spowiedź mi nie pomoże. Są grzechy, których nikt mi nie
wybaczy, łączenie ze mną samym.
Po tych słowach udał się do budynku powstałego na
specjalne zlecenie hrabiego Hyugi. Mieściły się tam pomieszczenia dla czwórki
wojowników. Mogli w nim spać oraz ćwiczyć, aby nie wyjść z wprawy. Trójka z
nich: tropiciel, łuczniczka i wojownik, udawali się często na polowania. Dzięki
nim w klasztorze nie narzekano na niedobór mięsa. Jedynie jeden z nich miał
zawsze być tam gdzie hrabianki. Znano go jako Asasin. Był tak dobry, że gdyby
coś się stało, mógłby zabrać małe i zapewnić im przetrwanie przed dotarciem do
ojca. Niemożność wyjścia zaczynała się na nim bardzo odbijać. Zaszył się w
budynku. Podszedł do pułki z bronią. Najpierw pochwycił w dłoń dziesięć małych
sztyletów. Rzucił nimi jeden po drugim w ścianę. Wystające rękojeści układały
się w okrąg. Topór posłał w samo centrum. Swoje sztylety, które przed chwilą
pokazał na dziedzińcu, wbił po bokach toporu. Na koniec ujął w dłoń dwie
kolczaste kule połączone ze sobą łańcuchem. Zakręcił nimi i posłał w wcześniej
rzucane miejsce. Ze ściany śmiała się do niego okrągła sztyletowa głowa, z
toporowym nosem, oczami ze sztyletów i łańcuchowym uśmiechem zakończonym
kulami.
- I czego się śmiejesz? - Burknął w kierunku swojego
dzieła. Zasiadł za stołem, otworzył butelkę bimbru i upił. - Długo chcecie się
jeszcze ukrywać, czy w końcu zachowacie się jak damy? No dalej! Hrabiankom nie
przystoi chować się jak mysz pod miotłą.
Dziewczynki wyszły niepewnie. Mężczyzna zdawał się
przerażający, a jego sposób władania bronią był czymś niepojętym w główkach
małych kobietek. Na przedzie stanęła młodsza z dziewcząt. Była odważniejsza od
siostry, dlatego to ona jako pierwsza postanowiła się odezwać.
- Nie chowamy się jak myszy!
- Więc co właściwie tu robicie?
- Nie musimy ci się tłumaczyć. Jestem Hanabi Hyuga, a
mój tata...
- Wiem doskonale kim jesteś smarkulo i kim jest twój
tata. Jakbyś nie zauważyła, to go tu nie ma, więc jeśli chcesz biec na skargę,
to szykuj się na dłuuugą podróż. Nie licz też, że tu przyjedzie, bo tego
będziesz chciała.
- Dawno przestałyśmy wierzyć w takie rzeczy. - Tym
razem odpowiedziała mu Hinata. Chciała nieco załagodzić sytuację. Jej delikatny
głos poskromił kłócącą się dwójkę.
- To czego tu chcecie?
- Naucz nas rzucać mieczami! - Młodsza odpowiedziała z
tonem rozkazującym.
Śmiech mężczyzny wypełnił pomieszczenie. Podszedł do
niej i wyciągnął swój miecz. Podał jej, aby wzięła w dłoń, po czym kazał go
podnieść. Ciężar oręża uniemożliwił jej wykonanie polecenia.
- Jak chcesz rzucać mieczem, skoro nawet go nie
radzisz?
- Chodziło mi o te małe miecze, którymi rzuciłeś w
tego narwanego gbura na dziedzińcu!
- Chcesz się bawić bronią, dziewczyno? Czyżby piękne
laki w Włoch, już cię znudziły? Co się stanie, jak taka ładna dzidzia jak ty
się skaleczy? Zejdźcie mi z oczu, obie!
Hinata stanęła przy siostrze. Zabrała jej z dłoni
miecz i podniosła do góry celując w mężczyznę. Była rok starsza, dlatego to ona
czuła się odpowiedzialna za siostrę. Zawsze brała cięższe kosze i wykonywała
trudniejsze czynności. To jak widać, się opłaciło.
- Ile masz lat?
- Osiem, a Hanabi siedem
- Po co i czego chcecie się uczyć?
- Chcemy tak rzucać jak ty!
- Nie ciebie się pytam, smarkulo. - Z niebywałą
lekkością odsunął młodszą z sióstr jednym ruchem ręki, jakby była z papieru.
- Chcemy móc się bronić. - Starsza odpowiedziała na
zadane jej pytanie.
- Po co?
- Aby żyć. - Opuściła miecz i podała w jego stronę.
Asasin obserwował smutne buzie, schowane za
przydługimi grzywkami. Ich matka zginęła, bo nie znała chociażby podstaw
obrony. Z tego co słyszał, one były świadkami tej makabrycznej sceny. Były na
tyle mądre, aby się ukryć i nie odezwać. Tylko dlatego przeżyły, że były cicho,
a morderca hrabiny ich nie znalazł.
- Nie myślcie tylko, że władania bronią można nauczyć
się z dnia na dzień. Tu potrzeba jest ciężka praca, dużo treningów i
zaangażowanie w to co się robi.
- Dysponujemy tym wszystkim i jak sam się domyślasz,
to mało prawdopodobne, aby nas stąd zabrano zbyt szybko.
Mężczyzna uśmiechnął się cwaniacko do starszej z
dziewcząt. Coś się mu w niej podobało i rokowało dobrze. Może to one były
najlepszym sposobem na jego nudę?
- Na początku tu posprzątajcie.
.....dziesięć lat później.....
- Vanduo, zwolnij! - Słyszała nawoływania siostry, ale
ani myślała by zwalniać. Uwielbiała galopować na koniu i czuć jak wiatr
rozwiewa jej włosy.
Asasin poradził im, aby wybrały sobie inne imiona. Nie
mogły się zdecydować, aż w końcu w dłonie wpadł im słownik litewski. Nazwały
się Vanduo czyli woda i Ugnis czyli ogień. To, że mogły wychodzić zawdzięczały
wyłącznie zabójcy. Wyszkolił je na tyle, że spokojnie były w stanie sobie
poradzić w ciężkiej sytuacji. Gdyby to nie pomogło, miały uciekać. Matka
przełożona stoczyła z Asasinem nieraz batalię, o to jak są wychowywane. W
ostateczności dziewczynki i tak wymykały się ukradkiem i trenowały szermierkę,
strzelanie z łuku i oczywiście jazdę konno. Obie pokochały czworonożne
zwierzęta.
Hinata ściągnęła wodze. Zauważyła kłębowisko kurzu za
pagórkiem. Zeszła z konia i dała znak nadjeżdżającej siostrze, aby poszła w jej
ślady. Przywiązała lejce do drzewa i skradając się, podeszła bliżej. Powóz w
otoczeniu rycerzy na koniach, pędził drogą w stronę klasztoru. Wysoka
temperatura i dwa tygodnie bez deszczu, wysuszyły drogę na tyle, że nawet wolno
jadąc pozostawiało się po sobie unoszący się kurz.
- Jak myślisz, kto to? - Spytała młodsza z dziewcząt.
- Chyba jakaś szycha, skoro stać go na taką obstawę i
konkretnie uzbrojonych rycerzy. - Hinata obserwowała jeden z proporców na
powozie.
- Ciekawe czego tu szuka.
- Nas. -
Wyszeptała z przejęciem. - Musimy jak najszybciej wracać. To herb rodziny
Hyuga. Możliwe, że w powozie jest nasz ojciec.
Nie żałowały koni w drodze powrotnej. Galopowały ile
tylko dało radę, jadąc po polach tak, aby nie zostać spostrzeżone. Udało im się
dotrzeć chwilę przed tym jak mogłyby zostać zauważone. Oddały konie
tropicielowi, krzycząc, że muszą się jak najszybciej przebrać. Wbiegły do
pokoju, obmyły piekące twarze i założyły suknie godne dam.
Powóz, tak jak zakładała Hinata, zajechał przed
klasztor. Hiashi wysłał w nim jednego ze swoich posłańców, aby przywiózł jego
córki do pałacu. Nie padła jednak żadna informacja co jest głównym powodem ich
wezwania. Rano, gdy dziewczęta wyszły wystrojone w piękne suknie i ze
spakowanymi bagażami, Asasin, z resztą stróżujących, zagrodzili im drogę.
- Pozwolę wam strzec panienek Hyuga tylko pod
warunkiem, że okażecie się silniejsi od nas.
Pojedynek trwał krótko. Pięknie wystrojeni rycerze
szybko zostali pozbawieni broni i obezwładnieni na tyle, że nie byli w stanie
dalej stawiać oporu. Asasin przekazał papier posłańcowi, oznajmiając, że sami
je dostarcza i zapewniając, że żadnej z nich włos z głowy nie spadnie.
Dziewczęta pożegnały się z siostrami zakonnymi. Nawet najtwardsza z starszych
kobiet nie pohamowała łez. Hyuga przebrały się w ciuchy podobne do tych, które
nosili ich strażnicy, upodabniając się do mężczyzn. Cała szóstka wsiadła na
konie i ruszyła w drogę. W ten sposób nie wzbudzali podejrzeń i nie przyciągali
niechcianych kłopotów. Dziewczynki miały też szansę na poznanie świata wśród
ludzi, poza klasztorem. Asasin wiedział co je czeka, gdy znajdą się w pałacu.
Stary piernik tak bardzo się do nich przyzwyczaił, że czasem myślał o nich jak
o swoich córkach. Gdyby mógł, zabrałby je w zupełnie inne miejsce, ale tego
zrobić mu nie wolno było.
Przejeżdżając przez wioski i co mniejsze miasteczka,
dziewczęta poznawały nowych ludzi, regionalne potrawy, piękne krajobrazy,
nieznane rośliny, zwierzęta. Nie wszystko co dane było im doświadczyć,
wspominały dobrze. Udając podróżnych, widziały głodujących, cierpiących na
przeróżne choroby i to jak szlachta traktuje poddanych. Chciały pomóc chłopu
batożonemu przez jednego ze sługusów paniczyka. Asasin powstrzymał je,
ostrzegając, że nie mogą się ujawnić, a bez władzy przysługującej hrabiankom,
przypłaciły by życiem za niesubordynację względem wysoko urodzonego mężczyzny.
- Kiedyś się z nim policzymy. - Burknęła młodsza
Hyuga.
Ostatnią noc spędziły zaledwie pięć kilometrów od
celu. Asasin zarządził przymusowy postój. Nie mogły pojawić się na dworze
ubrane jak mężczyźni. Wieczorem wykąpały się, aby zmyć z siebie trudy podróży,
a rano wystroiły się w piękne suknie z aksamitu i jedwabiu. Również reszta
przywdziała nienaganne stroje. Z pałacu nadjechał powóz, wezwany z rana przez
głównego opiekuna dziewcząt. W eskorcie zbrojnej świty, hrabianki wyruszyły do
rodzinnego domu. Denerwowały się myślą, że w końcu spotkają się z ojcem. Gdy
były małe kochały obu rodziców. Pamiętały jak opowiadał im bajki i zabierał na
spacery. Teraz były już prawie dorosłe, lecz mimo tego miały nadzieję na
wspólny spacer po pałacowych ogrodach. Miały mu tak dużo do opowiedzenia.
Jedenaście lat, to szmat czasu.
Choć stres dał im we znaki, to Hanabi nie czekając na
pomocną dłoń, sama wyskoczyła z powozu. Hinata, pamiętając czego zawzięcie ją
uczono w klasztorze, uprzejmie przyjęła pomoc swojego opiekuna. Przed wejściem
stały najważniejsze osoby ze służby. Na ich czele dumnie prezentował się
zastępca hrabiego.
- Gdzie jest nasz ojciec? - Przygnębiony i
rozczarowany głos Hanabi rozszedł się po placu.
- On powinien niedługo wrócić. Prowadzi ważne rozmowy
z posiadłościach hrabiego Godaime.
- Ważniejsze od powrotu jego córek? Nie było nas
jedenaście lat. - Głos młodszej Hyugi zaczął przybierać złowróżbną barwę.
- Zaczekamy na niego. - Hinata pogładziła siostrę po
ramieniu. - Miałyśmy długą podróż. Mógłby ktoś nas zaprowadzić do naszych
komnat?
- Ależ oczywiście. Zapraszam do pałacu. - Przepuścił
je przodem. - Proszę tylko powiedzieć na co panienki mają ochotę, a ja zadbam o
wszystko.
- Proszę odprowadzić konie do stajni oraz nakarmić
naszych gości, którzy przyjechali z nami i zapewnić im miejsce na odpoczynek.
- Tak jest panienko. Pani życzenie jest dla nas
rozkazem.
Hinata jedynie skinęła głową w podzięce za wszystko.
Hiashi nie powrócił zbyt szybko do pałacu. Dziewczynki
w spokoju zwiedziły cały budynek, poznały służbę oraz sytuację na terenach
przynależnych do ojca. Kilka razy dziennie odwiedzały ogród, który tak jak
dawniej olśniewał w każdym swoim zakątku. Z niecierpliwością wyczekiwały dnia,
gdy spotkają ojca. Był on ich jedyną rodziną za pośrednictwem więzów krwi.
Noce spędzały w łóżku starszej z dziewcząt. W
klasztorze dzieliły wspólny pokój, a łóżka miały zsunięte razem, dlatego bez siebie
ciężko było im zasnąć. Pukanie do drzwi wyrwało je ze snu. Służka przyszła, aby
zawiadomić, że mają się zjawić w południe w sali gościnnej. Po zadaniu kilku
pytań dowiedziały się, że nocą wrócił ich ojciec i to on je wzywa. Hanabi
zarwała się momentalnie. Zarzuciła na siebie płaszczyk i już chciała wybiec,
aby odnaleźć rodzica, gdy dowiedziała się, że nie przyjechał sam, a razem z nim
jest posłaniec.
Dworska etykieta nakazywała gości witać dumnie i
dostojnie. Ciasne gorsety jeszcze bardziej podkreśliły figury hrabianek. One
nie przywykły do ściskania tali. Zawsze lubiły czuć się swobodnie. Nie
narzekały mimo niewygody. Wchodząc do sali, spodziewały się ciepłego powitania.
W rzeczywistości mogłyby poczuć się zlekceważone, gdyby nie fakt dwóch par oczu
wnikliwie ich obserwujących. Hiashi nie wykonał żadnego z gestu typowego dla
ojca. Z jego spojrzenia biło lodowate zimno. Z miejsca zdały sobie sprawę, iż
nie wezwał ich tu z tęsknoty. Miały stać się jedynie trybikami w jego rękach.
- Witaj, ojcze. - Odezwała się starsza z nich,
wykonując lekki ukłon. - Wzywałeś nas.
- Tak. - Odrzekł dumnie i tak bardzo obco. - To
szlachcic Haftrid Helmut. Przybył ze mną, by spośród jednej z was wybrać żonę
dla swojego pana.
Szokująca informacja ostatecznie rozbiła wszystkie
pozytywne myśli związane z powrotem.
- Czy mógłbyś nam powiedzieć ojcze, co stanie się z
drugą z nas, nie wybraną przez pana Helmuta? – Hinata zachowała spokój na
twarzy.
- To proste. Wyjdzie za innego.
- Wysłałeś nas daleko, na wiele lat, a teraz wezwano
nas, abyś ostatecznie mógł się nas pozbyć?! - Hanabi nie wytrzymała, a jej
niewyparzony język przejął kontrolę. Świadomość, że chce rozdzielić ją z
siostrą, była zbyt okrutna dla siedemnastolatki.
Hrabia zlekceważył słowa córki.
- Ta, która wyjdzie za hrabiego, pozostanie tutaj.
Wymaga on od swojej żony bezgranicznego posłuszeństwa.
- Co z ciebie za ojciec?! Jak możesz nas traktować
jakbyśmy były wyłącznie towarem?!
- Milcz! - Groźny ton hrabiego rozbrzmiał w
pomieszczeniu.
- Nie wyjdę za starego dziadygę, który nawet nie
raczył się pojawić i osobiście prosić o moją rękę! - Hanabi wyszła, trzaskając
za sobą drzwiami.
- Ma charakterek i bez wątpienia cięty języczek. - Dość
żartobliwie skomentował Haf.
- Ojcze. - Hinata nieśmiałym krokiem podeszła bliżej.
Skłoniła się, jak na damę przystało. Wiedziała co trzeba robić. Nie potrafiła
jednak ująć w słowa tego, co chciała przekazać. - Nie mniej do niej żalu.
Niecierpliwie wyczekiwałyśmy dnia, w którym będzie dane nam cię ujrzeć. Jest
jeszcze młoda i nie tak wyobrażała sobie ten dzień.
- Żadne to usprawiedliwienie. - Burknął pod nosem. -
Poznaj moją starszą córkę. To Hinata Hyuga.
- Pani. - Szlachcic podszedł do niej i ucałował w
dłoń. Miał dzięki temu okazję przyjrzeć się uważniej młodej twarzyczce. - Czy
posiadasz równie wybuchowy charakter jak siostra?
- Nie sądzę, aby tak było. - Hiashi sam odpowiedział.
- Zawsze była cicha w porównaniu do Hanabi.
- Chciałbym usłyszeć od niej odpowiedź, jeśli
pozwolisz.
Hrabianka czuła się bardzo niepewnie. Lekko drżącym
głosem wypowiedziała słabe...
- Nie. Pod tym względem bardzo się różnimy.
- Czyżby? - Puścił jej dłoń i poszedł zasiąść na swoim
miejscu. - Hrabio, jaką dostanę gwarancję, że którakolwiek z twoich córek
będzie bezgranicznie posłuszna mojemu panu?
Zapadła chwila ciszy. Hiashi mocno zacisnął zęby.
- Jest sposób, aby twój pan posiadł żonę, taką jaką
pragnie mieć. - Niepewnie, przyciszonym głosem odpowiedziała hrabianka.
- Zamieniam się w słuch.
- Wystarczą mi gwarancje, że moją siostra nigdy nie
zostanie zmuszona do za mąż pójścia oraz dostanie swobodę wyboru swojego
małżonka. Wtedy obiecam, że nigdy nie rozczaruję żadnej ze stron. Będę
bezgranicznie posłuszna twemu panu i nigdy nie zhańbię nazwiska Hyuga.
- Jak śmiesz stawiać żądania?! - To mu się córeczki
udały.
- Jak ważna jest dla ciebie siostra? - Haf
zainteresował się jej deklaracją.
- Jest dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Jestem
gotowa oddać za nią życie i wszystko inne, co posiadam.
- To może być dobry pomysł. - Nie składała pustych
obietnic. Złożyła konkretną propozycję.
- To absurd! - Hyuga czuł wściekłość. Rozczarowały go
własne dzieci.
- Wręcz przeciwnie. Podpiszemy umowę małżeńską, w
której mój pan otrzyma obie twoje córki. Starsza zostanie jego żoną, a młodsza
będzie gwarancją posłuszeństwa żony względem męża.
- Nie zgadzam się na to! Masz prawo wybrać jedną z
nich. Druga pozostanie ze mną i zrobi to co jej każę.
- W takim razie moja wizyta tutaj dobiegła końca.
Jutro z samego rana wyjadę, a mój pan usłyszy, że na marne szukać mu tutaj
żony. - Powstał i zaczął kierować się do wyjścia. - Żegnaj, pani.
Hiashi podniósł się i podszedł do córki. Zamiast
przytulić ją jak ojciec własne dziecko, zamachnął się i zdzielił w twarz.
Odwróciła głowę dotykając piekącego miejsca.
- Jak śmiesz stawiać warunki? Tylko mężczyźni mają
prawo głosu. Jako kobieta jesteś nikim.
Pomimo złości, hrabia rano przyjął propozycję Hafa. Za
trzy miesiące w pałacu miało odbyć się wesele. Warunkiem, jaki postawił Hiashi
w zamian za oddanie obu córek, było nazwisko. Każde z ich dzieci od dnia porodu
miało stać się Hyuga. To z łatwością zaakceptował Haf. Twierdził również, że
jego pan nie będzie miał nic przeciwko. Wezwano Hinatę, a ona potwierdziła
swoje słowa. Szlachcic wsunął na jej palec pierścionek pieczętujący plany
zaręczynowe z rodziną Godaime. Ona zgodnie ze zwyczajem podarowała mu pukiel
swoich włosów, który miał przekazać swemu panu. Na koniec ucałował jej dłoń i
zapowiedział, że niedługo powróci, aby służyć pomocą w organizacji ślubu.
Przygotowania do uroczystości ruszyły pełną parą. Haf
tak jak zapowiadał, bywał często w pałacu. Za każdym razem przywoził podarunek
od narzeczonego. Hinata chciała dowiedzieć się czegoś więcej o człowieku,
którego miała poślubić, ale nikt nie był w stanie udzielić jej zbyt wielu
informacji. Wiedziała tylko, że to młodszy syn hrabiego z północy. Dwa dni
przed uroczystością hrabia pojawił się w pałacu. Większość dnia poświęcił na
dyskusji z Hiashim. Uzgadniali szczegóły umowy małżeńskiej. Hyuga doskonale
wiedział, że respekt jakim się cieszył, nieco osłabł. Potrzebował następcy
budzącego strach i szacunek. Dlatego zdecydował się na młodszego potomka
Godaime. Dwudziestodwuletni hrabia często posądzany był o zawarcie paktu z
samym diabłem. Był odważny, uparty i niejednokrotnie pakował się w kłopoty bo
chętnie uczestniczył w pojedynkach. Nigdy nie przegrał, a ślady po mieczu
rywala goiły się w nadzwyczaj szybko. Jego siła była tym bardziej
zadziwiająca, że hrabia nie posiadał postury przypominającej potężnego rycerza.
Trzy miesiące zleciały bardzo szybko. Hinata spacerowała po ogrodzie w towarzystwie siostry
oraz Asasina, gdy spostrzega Hafa prowadzącego dwie osoby w ich stronę.
Nieznajomymi byli piękna blondynka w eleganckiej sukni oraz wysoki mężczyzna,
niewątpliwie hrabia. Świadomość, że właśnie zmierza do niej przyszły mąż,
przyspieszyła bicie serca osiemnastolatki.
- Pani. - Haf skłonił się przed Hinatą. - Pozwól, że
przedstawię ci rodzeństwo Godaime. Hrabina Temari oraz hrabia...
- Mogę się sam przedstawić. - Rozbrzmiał męski głos. -
Nie sądziłem, że Hyuga ma tak piękne córki. - Stanął bezpośrednio przed
interesującą go osobą. Pochwycił dłoń dziewczyny i ucałował. - Hrabia Kankuro
Godaime. Szkoda takiej piękności dla naszego brata.
- Brata? - Zapytała zaskoczona.
- Ależ oczywiście. - Odezwała się blondynka. -
Wyjdziesz za Gaarę, naszego małego braciszka. Nie jest tak miły i sympatyczny
jak Kankuro.
- Kiedy poznam Gaarę?
- Hrabia nie mógł się zjawić. Jest pochłonięty rozmową
z pani ojcem. - Na słowa Hafa, blondynka odpowiedziała śmiechem.
- Och Haf! Czemu oszukujesz to biedne dziewczę. Gaara
taki po prostu jest. Pewnie jutro podczas przyjęcia zaręczynowego poznasz
mężczyznę, z którym będziesz dzielić łoże. Jeśli liczyłaś na wielką miłość,
romantyczne chwilę i pełne pasji pocałunki, to możesz wybić to sobie z głowy.
On jest obdarty z wszelkich uczuć. Na marne też szukać w nim czegoś na kształt
empatii i troski. Nie zależy mu, aby cię poznać, bo nic go nie obchodzi z kim
się zwiąże. Liczy się jedynie kontrakt podpisany z twoim ojcem.
- Temari, nie strasz jej. - Kankuro był rozbawiony
minami nastoletnich panienek. - Nie taki diabeł straszny, jak go malują. Z dala
od zrzędzącej siostry, może stanie się przyjaźniejszy dla innych.
Rodzeństwo Godaime przedstawiło się również Hanabi.
Temat rozmowy zszedł na bardziej neutralny. Nie trwało to zbyt długo, bo służba
wezwała Hinatę do ojca. Dostała wykład na temat swojego zachowania. Musiała
podpisać umowę przygotowaną przez Hiashiego i Gaarę. Nie pozwolił jej nawet
przeczytać. Na ten czas pojawił się w pomieszczeniu Haf. Gdy Hyuga czuła
się jak w potrzasku, kiwnął głową, dając
jej znak, aby podpisała. Nie znali się aż tak dobrze, ale jego uspokajające
spojrzenie, pomogło jej zaufać przygotowanemu dokumentowi.
Temari miała rację. Gaara nie interesował się przyszłą
żoną. Swój wolny czas spędził samotnie bądź w towarzystwie Hafa. Późnym
wieczorem, Hanabi przekonała Hinatę do wymknięcia się z pałacu. To była
ostatnia noc przed zaręczynami i przedostatnia kiedy ona nosiła tytuł
panienki. Przebrały się w męskie szaty. W umówionym miejscu łuczniczka i
tropiciel czekali z osiodłanymi końmi. Wyruszyli w czwórkę. Noc była spokojna,
ciepła i nadzwyczaj cicha. Księżyc jasno święcił. Na ten krótki czas wszystkie
zmartwienia pozostały daleko, za galopującymi czterokopytnymi. Obie panienki
przysięgły nie zapominać o przeszłości i zrobić wszystko, by ich więź nie
straciła na sile za sprawą ślubu. Po czterech godzinach cała czwórka wróciła do
pałacu. Asasin osobiście odprowadził panienki do siebie. Gdy żegnał się z Hinatą,
pochwalił jej odwagę. Przytuliła go mocno. Dzięki niemu czuła się lepiej. Nie
krytykował decyzji, którą podjęła. Sam sądził, że to był jedyny sposób, aby
siostry nie zostały rozdzielone.
Przyjęcie zaręczynowe trwało do późna. Hyuga w końcu
poznała mężczyznę któremu sprzedał ją ojciec. Gaara praktycznie z nią nie
rozmawiał. Odzywał się tylko wtedy, kiedy musiał. Jego czerwone włosy bardzo
rzucały się w oczy. O ile tak kontrowersyjny kolor już na starcie wzbudzał
odczuwalny respekt, to grobowa mina i przeszywająca zieleń tęczówek budziły
lęk. Większość czasu Hyuga siedziała jak na szpilkach. Osoby obecne na
przyjęciu podchodziły i składały gratulacje. Gaara jedynie kiwał głową, a
Hinata dygała jak na damę przystało. Do stołu, świeżo upieczone narzeczeństwo, udało
się dostojnym krokiem. Gaara podał dłoń Hyudze, a nawet pomógł jej usiąść.
Ewidentnie wiedział jak należy się zachować. Jedynie jego obcość wzbudzała
obawy. Godaime nie odprowadził hrabianki do pokoju. Nawet nie pożegnał się z nią jak
należy.
Dzień ślubu okazał się totalnym szaleństwem. Cała
służba w popłochu. Wszyscy biegali, aby przygotowania dopiąć na ostatni
guziczek. Główna uroczystość miała zacząć się w południe. W pokoju Hinaty
panował gwar. Najpierw kąpiel, później nacieranie ciała specjalnymi olejkami.
Gdy w końcu została ubrana w pierwszą warstwę ubrań, w pokoju pojawiła się
młodsza panienka. Dostrzegła minę siostry i wygoniła całe towarzystwo. Dała jej
łyka nalewki. To miało pomóc jej się uspokoić. Kiedy nerwy spuściły z tonu,
odczuła silny głód. Hanabi przyniosła śniadanie. Hinata, by móc zjeść,
poprosiła siostrę o poluźnienie gorsetu. W końcu służba powróciła. Hanabi nie
wyszła, aby wspierać siostrę. Miała również okazję podziwiać finalny efekt.
Nikt nigdy nie wątpił w urodę panienki. W pięknej, białej sukni ślubnej bez
wątpienia podbiłaby serce każdego. Choć w pałacu znalazła się jedna osoba
nieolśniona urodą hrabianki. Ten jeden, jedyny mężczyzna, dla którego były
wszystkie starania, stał niewzruszony i obojętny. Na widok narzeczonej nawet
nie drgnął. Zgromił jedynie wzrokiem swojego brata, który klepiąc go po
ranieniu, coś tłumaczył.
Ślub minął bez problemów. Choć wydawało się, że
najgorsze za młodymi, to dopiero sala balowa stała się prawdziwym wyzwaniem.
Pierwszy taniec, zgodnie ze zwyczajem, należał do młodych. Gaara poprowadził
żonę na parkiet. Aura bijąca od niego niosła niechęć, obcość i aż mroziła skórę
na karku. Nie mogła uciec, ani nikomu tego powiedzieć. Za takie słowa
wytykano by ją palcami, uznając za wariatkę. Dopiero w objęciach Kankuro i
kuzyna Nejiego poczuła radość z tańca. Ani ojciec, ani teść nie wzięli udziału
w balu. Siedzieli jedynie przy stole i rozmawiali o interesach. W ogólnym
zamieszaniu czas minął szybko. Poza pierwszym tańcem młodzi nie trafili w swoje
objęcia. O północy bal dla Gaary i Hinaty się skończył. Oboje udali się do
swoich komnat, aby przygotować się do ostatniego obowiązku zawarcia małżeństwa.
Służki pomogły jej zdjąć piękną, balową suknię.
Została z nią jedna z nich, którą przyniosła cienką koszulkę. Hinata zgodnie z
tradycją musiała zdjąć wszystko. Cienki materiał na ciele prześwitywał na tyle
mocno, że czuła się jakby była naga. Bała się bardzo, lecz mimo to pamiętała
jaką złożyła przysięgę. Jej oddanie i bezgraniczne posłuszeństwo mężowi, w
zamian za wolność siostry.
- Zaboli tylko dzisiaj. Każdy następny raz będzie
lepszy, a z czasem zacznie się pani podobać.
Słowa otuchy, wypowiadane przez dziewczynę młodszą od
hrabianki, nie zadziałały tak jak chciałaby tego każda ze stron. Hinata
zadrżała na myśl, co ją spotkało zanim trafiła na dwór, a może dopiero tutaj
wpadła w ręce jakiegoś ważnego mościa.
Służąca wyszła, zostawiając świeżo upieczoną pannę
młodą samą ze swoimi obawami. Miała siedzieć na szczycie łóżka i czekać na
przybycie męża. Zanim się pojawił, zdążyła zmarznąć. W końcu Gaara stanął w
drzwiach z lodowatym spojrzeniem. Zamknął drzwi i przekręcił klucz w zamku.
Wiadomo było, że teraz gdyby nawet głośno krzyczała, to nikt jej nie usłyszy.
Jeśli jej głos miałby kogoś przyciągnąć, to najwspanialszy wybawiciel nie
będzie w stanie sforsować solidnych drzwi. Siedziała ze spuszczoną głową. Pokój
rozświetlały różnobarwne lampiony. Gdyby nie sytuacja, z zachwyceniem
podziwiałby powstały klimat. Gaara zdawał się lekceważyć wszystko, łączenie z
nią. Podszedł do małej sofy w rogu pokoju. Zrzucił dostojny płaszcz, a w ślad
za nim powędrował pas podtrzymujący broń. Cały czas stojąc tyłem do Hyugi
zabrał się za rozpinanie koszuli. Buty z łoskotem opadły na podłogę. Pozostał
wyłącznie w spodniach i bieliźnie. Nieśpiesznie podszedł do żony. Stanął przed
nią, a nie uzyskując kontaktu wzrokowego, poczuł irytację.
- Wstań! - Jego głos zabrzmiał jeszcze bardziej
lodowato, niż kiedykolwiek wcześniej.
Bezgranicznie posłuszna mężowi! Powtarzając sobie w
myślach to jedno zdanie, podniosła się. Czuła się naga. Choć dłonie i stopy
zmarzły jej okrutnie, to strach rozpalił do czerwoności twarz i rozpędził serce
na największe możliwe obroty. Gaara pochwycił palcem wskazującym materiał na
dekolcie cienkiej koszulki. Dziewczyna z trudem powstrzymała jęk
niezadowolenia. Jeśli zrobiłaby teraz coś nie tak, to naraziłaby się mężowi i nie
wiadomo jak słono przyszłoby jej za to zapłacić. Mężczyzna wyciągnął drugą dłoń,
szarpnął, a biała, cienka szmata zsunęła się z ciała nosicielki.
- Połóż się na łóżku.
Dygocząc wykonała polecenie. Leżała naga,
przestraszona i piekielnie zawstydzona. Zamknęła oczu, a kiedy poczuła, że
materac ugina się od dodatkowego ciężaru, zacisnęła zęby. Nie była gotowa na to
co miało nadejść. Jeszcze gorzej zrobiło się, gdy rozsunął jej uda i ulokował
się pomiędzy nimi. W myślach zaczęła wątpić w samą siebie. Skupiła się na tym,
by nie pozwolić łzom oznaczyć policzki. Zaciśnięte oczy odgradzały ją ciemną
kurtyną od świata. To dlatego wzdrygnęła się, gdy znaczył jej ciało pocałunkami.
Nie odczuła przyjemności. Rozpacz wzbierała w niej, szukając zawzięcie ujścia.
Kiedy zagryzł brodawkę, ciało panny młodej przeszył wstrząs. Po serii kolejnych
pocałunków oderwał się od niej. Usłyszała brzdęk klamry i wtedy właśnie
otworzyła szeroko oczy. Gaara rozpinał spodnie, lecz gdy ich wzrok się
skrzyżował, zamarł w bezruchu. Spoglądali na siebie, aż w końcu on złapał za
jej nadgarstki i przycisnął do łóżka. To co zobaczyła w jego oczach,
ostatecznie przelało czarę goryczy. Jest zdana na jego łaskę. Czerwonowłosy
puścił ją i wstał. Była w takim szoku, że nie poruszyła się nawet o milimetr.
On tymczasem podszedł do swoich rzeczy, pochwycił jeden z przedmiotów i razem z
nim udał się do stolika z przygotowaną wodą. Obmył przedmiot trzymany w dłoni i
wrócił do łóżka. Nie pytając, ani nie ostrzegając, dłonią przesunął po
najwrażliwszym z miejsc dziewczyny. Odruchowo chciała zacisnąć uda, więc je
przytrzymał. Ponowił gest, a gdy odnalazł to, czego szukał, wsunął w nią
rękojeść sztyletu. Krzyknęła czując nieprzyjemny ból. Widząc krew, zabrał
sztylet, obmył i schował w swoje miejsce. Ubrał się i wyszedł z pokoju,
pozostawiając Hinatę samej sobie. Leżała tak kilka minut, aż w końcu zdrętwiałą
dłonią, złapała za róg kołdry i okryła się po czubek nosa. Czuła się potwornie.
Myśl o tym, co jeszcze może się zdarzyć, mroziła krew w żyłach. Płakała tak
długo, póki nie zasnęła.
Po pałacu jak tornado, przetoczyła się informacja o
krwawej pościeli. Wielkie echo, z byle jakiego powodu. Ewidentnie służba miała
zbyt mało tematów do plotek, skoro ten błahy fakt tak bardzo poruszył
wszystkich. Asasin również usłyszał plotkę, ale on choć miał ochotę powiesić
hrabiego za tknięcie jego małej dziewczynki, to wiedział, że to dobra plotka.
Dzięki niej nikt nie śmiałby podważyć czystości hrabiny.
Hinata niechętnie pokazywała się w pałacu.
Uczestniczyła w posiłkach, oraz wychodziła na spacery do parku. Przez niemal
tydzień, ani razu nie spotkała męża. Było to o tyle dziwne, że służki zarzekały
się, iż jej mąż będzie teraz odwiedzał ją regularnie, aby zaspokoić swoje
potrzeby. Ciężko było trwać z myślą, że ma obowiązek oddawać mu się zawsze
kiedy będzie tego chciał. Choć w teorii to ona jest panią tych ziem, to
praktycznie stała się niewolnicą mężczyzny, którego kompletnie nie zna. Gaara nawet
nie próbował dać im szansę na zawarcie znajomości. Był obojętny na swoją żonę w
każdej sytuacji.
Najbliżsi towarzysze hrabianki oraz jej siostra nie
nękali młodej mężatki pytaniami. Każdy zdawał sobie sprawę z nieśmiałości
kobiety oraz zażenowania, jakie odczuwała na samą wzmiankę o wydarzeniach z
nocy poślubnej. W końcu jednak ciekawość młodszej Hyuga zwyciężyła. Zarzuciła
siostrę setką pytań, nie zwracając uwagi na obecność Asasina w komnacie.
- Hanabi, to dla mnie zbyt krępujące i zawstydzające,
aby o tym rozmawiać. Proszę, nie pytaj mnie o więcej. Gdy wybierzesz sobie
męża, sama przekonasz się jak to jest. - Chciałaby dodać, że powinna wstrzymać
się najdłużej jak to możliwe, ale nie mogła. To co się wtedy stało, było czymś
tak abstrakcyjnym, że nawet nie wiedziała jak opisać noc, której podobno stała
się kobietą.
- Skoro nie chcesz gadać, to dowiem się od kogoś
innego. Albo wiesz co? Sama spróbuję i wtedy nie będę musiała się już o nic
pytać!
- Hanabi!
Odpowiedziało jej trzaśnięcie drzwiami.
- Nie przejmuj się nią. - Asasin przystanął koło niej
i pokrzepiająco poklepał po ramieniu. - Jest tak niedotykalna, że prędzej
wielbłąd przejdzie przez ucho igielne, niż wprowadzi w życie swój plan. Gdyby
to ona została żoną Gaary, pewnie poderżnęłaby mu gardło za to, że próbowałby
ją pocałować.
- Pewnie masz rację. - Uśmiechnęła się blado do niego.
- A teraz powiedź co się stało. Nie uwierzę, że nic,
bo widzę po tobie strapienie. Skrzywdził cię?
Mogłaby iść w zaparte i udawać, że wszystko jest w
porządku. Chciała jednak poznać choć część odpowiedzi na swoje pytania, a
nikomu nie ufała tak jak opiekunowi. Pociągnęła go za rękę, aby usiedli na
sofie.
- Na czym dokładnie polega noc poślubna?
- Co takiego? - Zdziwił się pytaniem.
- No co dokładnie się robi?
- Pieprzy. - Widział, że nic nie rozumie. - No wiesz,
bara-bara, patataj. Chodzi tylko o to, aby mąż żonę wychędożył, bo bez
konsumpcji nie ma małżeństwa.
- Czyli co dokładnie?
- Hinata, po pałacu szybko rozeszła się wieść, że
krwawiłaś. Czyli wiesz na czym to polega, więc po co te pytania?
- Wszystko ci wyjaśnię, ale najpierw odpowiedź mi, jak
to powinno wyglądać, proszę.
Podrapał się po głowie.
- Kompletnie cię nie rozumiem, ale dobrze. Facet ma
fujarę, a kobieta szparę. Jak facet widzi ładną kobietę, szczególnie jej ciało,
to ta fujara pęcznieje i wtedy ją wkłada w tą szparę.
- A co to jest ta fujara i szpara?
- No nie, no! Załamujesz mnie! Ty poważnie się pytasz,
czy sobie ze mnie żartujesz? - Zaprzeczyła, a on widział dezorientację w jej
oczach. - Nie wierzę, że ci to mówię. Szparę masz tam, skąd krwawisz. Fujara,
to penis. Facet ma wajchę do sikania i to nią wkłada, no wiesz.
- Małżeństwo jest ważne tylko wtedy, gdy w ten sposób
małżonkowie postąpią?
- No tak.
- A gdyby włożyć coś innego?
- Hinata, o czym ty gadasz? Na mózg ci padło, czy co?
Co ten twój mąż nosi w spodniach, że zadajesz tak głupie pytania?
- Nie wiem. Nie ściągnął ich przy mnie.
- Ale przecież... krwawiłaś! - Wykrzyknął, a ona
zatkała mu usta.
- Obiecasz mi, że nikomu nie powiesz? - Pokiwał. -
Gaara wsunął we mnie rękojeść sztyletu. Nie wiem co to znaczy i dlaczego tak
się zachował. Czy można uznać, że nasze małżeństwo zostało przypieczętowane?
- Twój mąż to straszny perwers. Może ma dziwaczne
upodobania seksualne albo jest impotentem.
- Ja myślę, że coś go powstrzymało. Gdy zaczął
rozpinać spodnie, spojrzałam na niego, a on przestał się poruszać. Później
złapał mnie za nadgarstki i docisnął do łóżka. Widziałam jego wzrok, bałam się
go. Miał w spojrzeniu coś na kształt pogardy. Przez chwilę odniosłam wrażenie,
że patrzy na mnie coś nieludzkiego. Czułam się jak sparaliżowana. Zostawił mnie
tylko na chwilę, gdy wrócił, wbił we mnie trzonek sztyletu i wyszedł. Od tamtej
pory go nie widziałam. Unika mnie, albo to ja jestem przewrażliwiona.
- Dziwak i perwers. Strach pomyśleć, co jeszcze siedzi
w jego głowie. Lepiej dla ciebie, aby cię unikał, zanim wymyśli coś gorszego.
- To nie jest czas na żarty. Boję się go.
- Mi też się nie podobał od samego początku. Nie chcę
cię martwić, ale wydaje mi się, że jest zdolny do gorszych rzeczy.
- Proszę, nie mów tego nikomu.
- Powinienem z nim porozmawiać.- Dłoń zacisnął na
mieczu.
- Błagam cię, abyś nic nie robił. Pamiętaj, jak wielka
jest cena mojego posłuszeństwa. Jeśli postawisz się Gaarze, stracę ciebie, a za
moje nieposłuszeństwo odpowie Hanabi. Za jej wolność i spokój zapłacę każdą
cenę.
- Pamiętaj tylko, że wszystko ma swoje granice. Jeśli
Gaara je naruszy, zabiorę was obie w bezpieczne miejsce.
- Dobrze, ale obiecaj mi, że zrobisz to tylko wtedy
gdy ja podejmę taką decyzję.
- Dobrze.
- Dziękuję, tato. - Przytuliła się do niego mocno.
Lubił, gdy tak go nazywała, choć w rzeczywistości nie łączyły ich więzy krwi.
- Moja mała. Robisz to, chociaż wiesz, że Hanabi nie
poświęciłaby się aż tak bardzo dla ciebie.
- Oby nigdy nie musiała się dla kogokolwiek poświęcać.
- Oby. - Asasin pokrzepiająco ścisnął dłoń hrabiny.
Nie wiem jak to ubrać w słowa ale ty wspaniale pokazałaś postaci w zupełnie innej rzeczywistości a jednak wszystkie zachowały swoje unikalne charaktery i to najbardziej lubię w twoich opowiadaniach. To z krwią i pościelą kojarzy Mi się trochę z obrzędami dawnych Słowian ale z tekstu nie sposób wydedukować ani miejsca ani czasu akcji (znaczy kraju i dokładnej daty po wiadomo że wieki temu nie jest zbyt dokładnym określeniem). Opowiadanie bardzo Mi się podobało i to nie tylko dlatego że byłam po trosze pomysłodawcą. Szczerze powiedziawszy to z początku myślałam że Gaarą był ten pijak który zrobił aferę w klasztorze a potem że wzięłaś sobie moje słowa do serca i zrobiłaś z niego kapłana. Oczywiście chwała Ci za dokładne opisy nocy poślubnej według Asasina które miło całego dramatu i nieszczęścia Hinaty rozbawiły mnie do łez. Nie mogę doczekać się kolejnej części i mama nadzieję że nie będę jej jedyną czytelniczką. życzę dużo weny :)
OdpowiedzUsuńCzekałam na Twoją opinię najbardziej ze wszystkich. Łatwo się domyślić, że głównie dlatego, że opowiadanie bazuje na Twoim pomyśle. Podobało Ci się = KAMIEŃ Z SERCA :) Skoro udało mi się (póki co) dobrze rozwinąć wątek Hinaty i Gaary, mam nadzieję, że nie skopię nic w dalszej części.
UsuńStaram się jak mogę, aby nie rozbudować fabuły zbyt mocno :))
Dziękuję za pochwałę. Aż chce mi się usiąść i pisać dalej :))
Gdybym miała internet wzięłabym udział w ankiecie... Ale pomysł Cyan Hotel bardzo mi się spodobał! Uwielbiam czytać książki których fabuła rozgrywa się w czasach średniowiecza czy baroku. Nie spotkałam się ani razu z FF Naruto w takich klimatach więc to dla mnie nowość którą bd się szprycować dniami i nocami. Jeśli chodzi o paring to GaaHina jest jak najbardziej na miejscu! Gaara idealnie pasuje na wyniosłego szlachcica ale jako kapłan sprawdziłby się jeszcze lepiej!! [mam trochę spaczoną psychikę po kilku razowym przeczytaniu "Ptaków ciernistych krzewów" gdzie kardynał Ralph miał romans z dużo młodszą od siebie Maggie]. Upierałabym się przy tym duchownym aż do zakończenia ankiety i ciekawa bym była co byś z tym fantem zrobiła xd No ale mniejsza już o to...
OdpowiedzUsuńHiashi w roli złego ojca - i to mi się podoba! Nie mogę się przyzwyczai do tych ciepłych kluchów jakie przedstawiłaś w LL xp Tutaj wysłał swoje córki do klasztoru i wezwie dopiero kiedy będa mu potrzebne. Normalna rzecz tamtych czasów :D
Postać Asasina od razu skradła moje serce. I szczerze wierzyłam, że jedna z dziewcząt będzie mieć z nim romans. Wychowywały się z daleka od domu, potrzebowały kogoś na kształt ojca. Chciały zaznać odrobinę tej rodzicielskiej miłości. Zrodziła sie dziwna więź między młodszą z dziewcząt a podstarzałym mężczyzną.[przypominam iż w tamtych czasach ludzie żyli o wiele krócej niż dzisiaj a młode panny zostawały żonami juz w wieku 14lat]. Wpierw było między nimi trochę jak w "Leonie zawodowcu" ale potem przerodziło się w cos wiecej [tak jak w polskim filmie "Sara"]... Niestety moje marzenia legły w gruzach ponieważ Hanabi jest cholernie niedotykalska i pewnie jeszcze długo pobędzie starą panną.
Trenował je przez 10lat, to kupa czasu. Musiały mieć dobrze wyrobione mięśnie a to przeciez nie przystoi damom. Ja nie wiem jak Gaara się nei skapnął podczas nocy poślubnej, że z jej ciałem jest coś nie tak... no bo przeciez Hinata była drobna a taki trening musiał się na niej jakoś odcisnąć...
Chyba pokocham Asasina :D jest takim dobrym człowiekiem xp Przypomina mi on trochę postać Haymitcha... Taki człowiek po przejściach, szorstko nastawiony do świata ale z dobrym sercem. Dobrze, że to on i pozostali eskortowali dziewczyny do ojca, strach pomyśleć co by było gdyby puścili je z tymi chłopcami w rajtuzkach.
"Był on ich jedyną rodziną za pośrednictwem więzów krwi" NIE BĘDZIE NEJIEGO.?! CZEMU.?!?!?! :o :(( oo
"Przybył ze mną, by spośród jednej z was wybrać żonę dla swojego pana" w tym momencie coś mnie pierdolnęło w twarz. A myślałam, że będzie się coś dziać na zamku ich ojca... a tu tak szybko małżeństwo... Ja to bym najpierw córki wprowadziłą w towarzystwo, niech każdy się nimi pozachwyca a potem neich się zabijają o nie proponując coraz to lepsze umowy... No ale zapewne Hyuga nie miał innego wyjścia.
Hanabi <3 nie zawiodła mnie ^^ musiałą wygarnąć staremu co leży jej na sercu, ale oczywiście ten starzec jest powalony i zamiast jej wytłumaczyć to ja olał! no kurwa -,-'
UsuńHinata dobry człowiek, gotowa zawsze się poświęcić... Co ona najlepszego zrobiła.?! Zapewne posłaniec jak już to i tak by ją wybrał no a Hanabi tak czy siak, predzej czy później będzie musiała się ohajtać. Ja wiem jaka jest umowa ale jeszcze coś będzie, że niby Hinata się sprzeciwiła mężowi więc to jest postrzegane jako zerwanie umowy także Hanabi wraca pod skrzydła ojca i on zaraz ja hajta z jakimś przybłędą tak za kare [a przecież ona kocha Asasina i to z nim miał się ohajtać...]...
Scena w której Hinata poznawała rodzeństwo swojego nażyczonego był takim momentem gdzie musiałam się chwilkę zastanowić "Czy aby na pewno mia wyjść za rudego?! A może to jednak jest Kankuro? Może ma wyjść za niego? Może potem pozna młodszego brata i się w nim zakocha i będzie mieć z nim romans??" Zatrzymałam sie wtedy bo moja wyobraźnia zaczynała wariować... Na szczęście wzięłam się za resztę i na spokojnie wyrzuciłąm z głowy wszystkie podejrzenia.
"Nie zależy mu, aby cię poznać, bo nic go nie obchodzi z kim się zwiąże. Liczy się jedynie kontrakt podpisany z twoim ojcem." i takie historie są najlepsze!! Cieszyłam się jak głupia, że będziesz pisać coś tak odmiennego...
"Hyuga w końcu poznała mężczyznę któremu sprzedał ją ojciec." brzmiało to trochę jak z jakiegoś opowiadania o arabach "ojciec sprzedał ją za stado wielbłądów" hahahhahaha :D:D:D:D chociaż w sumie jest to bardzo podobna transakcja
Miałąm nadzieję, że jakoś bardziej rozpiszesz ten cały ślub. Albo chociaż opiszesz jak bardzo Gaara nei umie tańczyć i poteptał biednej żonie drobne stópki xd Modliłam się w duchu abyś nie zrobiłą tego samego z nocą poślubną. Jednak to co tam się zdarzyło, przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
WSADZIŁ W NIĄ RĘKOJEŚĆ SZTYLETU.!! Przecież nie musiał się bawić w te drętwe pocałunki tylko unieruchomić ją jakos i zwyczajnie wyruchać. To byłoby już bardziej ludzkie od tego sztyletu. Ja wiem, że to Gaara i samo to wiele tłumaczy ale cholera jasna!! nie można być aż tak chorym!! Może gdyby ona na niego nie spojrzałą to by to się potoczyło "normalnie"...[?]
"Chodzi tylko o to, aby mąż żonę wychędożył" hahahah :D po moim wielkim wzburzeniu ze sceny nocy poślubej, w tym momencie cały czas się śmiałam przez całą ich rozmowę a teksty Asasina rozwalały xp
"- A gdyby włożyć coś innego?" w tym momencie przypomniała mi się gimnazjalna lekcja WDŻwR gdzie pani katechetka mówiłą nam, że "wkładanie sztucznych przedmiotów do pochwy jest grzechem, ale wiele samotnych kobiet tak robi ponieważ sprawia im to dużą przyjemność" i zaczęłam mieć rozkminę czy może Gaara jest człowiekiem pokroju Greya, zboczony koleś który nie lubi się normalnie bzykać tylko używa różnych dziwnych rzeczy a wiadomo przecież, że kiedyś mieli mniej gadżetów xd
Wgl dziwi mnie fakt, że nikt Hinacie nie wytłumaczył wcześniej na czym polega współżycie. Ja wiem, ze wychowywały ją zakonnice ale powinny przygotować dziewczynę do czegoś takiego, przeciez ona była już (jak na tamte czasy) dorosła! Jej psychika bardziej ucierpiała na tej niewiedzy -,-'
Jestem zachwycona nowym opowiadaniem! Poczekam na kolejny rozdział ale puki co chyba podoba mi się bardziej niż Skorupa, Monsun a nawet LL. To jest to czego potrzebowałam - postacie z Naruto w realnym świecie historycznym. <3
Jestem dziwna, wiem... lubię czytać o skandalach z księżmi oraz o romansach czterdziestoletnich facetów z szesnastolatkami... Cóż, córunia tatunia xd
ps. dalej mam malutką nadzieję, że zesfatasz Hanabi z Asasinem XD <3 <3
bd czekać, bd czytać, całusy ;3
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńGaara kapłanem? Myślę, że miałabym z tym problem. W mojej głowie stworzył się obraz, do którego idealnie wpisał się Gaara jako nieczuły i wyniosły hrabia. W tej historii nie mógłby być kapłanem, bo... haha! Jasne, że nie powiem dlaczego. Nie byłabym sobą, gdybym nie wprowadziła chociażby małej tajemnicy. Czas wszystko wytłumaczy :))
UsuńGaara nie zwracał uwagi na kobiety, a przed Hinatą nie miał żadnej, więc nie wie jak powinno wyglądać ciało standardowej kobiety. Możemy więc uznać, że nawet gdyby zauważył jakąś nieprawidłowość, to i tak by go to obeszło. Dziwne? Możliwe, ale do czasu ;)
O tak! Asasin to anioł stróż głównie Hinaty, bo to ona znalazła się teraz w gorszej sytuacji. Będzie zawsze ją chronił, nawet gdyby na szali miał postawić swoje życie :)) Myślę, że porównanie do Haymitcha jest bardzo trafne :)
Nie będzie Nejiego. Może czasem się pojawi, tak jak na weselu, ale żadnej znaczącej roli nie odegra.
Wiedziałam, że nie uda mi się napisać one shota, bo wszystkie moje próby nie wypalają, ale chcę by ta historia toczyła się dość szybko. Dlatego też nie było mowy o rozpisywaniu przyjazdu hrabianek, ani nie chciałam zagłębiać się w przebieg wesela.
Wiem, że potrafię być wredna. Specjalnie pisałam tak, aby czytelnicy nie mieli pewności jaka męska postać zagra pierwsze skrzypce. Na początku chciałam, aby pod wątpliwość poszedł fakt, czy to aby na pewno będzie Gaara, a może jednak Sasuke. Pojawienie się rodzeństwa Godaime miało wprowadzić w chwilę refleksji nad tym czy Kankuro nie zostanie mężem Hinaty. Widzę, że nie tak źle mi to wyszło, z czego jestem bardzo zadowolona :)))
Zastanawiałam się, czy za opis nocy poślubnej nie zostanę zwyzywana na czym świat stoi. Mimo tego, nie zdecydowałam się na zmianę na lżejszy tekst. Ten co wymyśliłam wcześniej, było słabe i nie spełniało moich oczekiwań. Zastanawiałaś się, czy byłoby normalnie, gdyby Hinata na niego nie spojrzała. Odpowiedź brzmi tak :))
Co do niewiedzy Hinaty, to wierz mi, albo nie, ale kiedyś nie mówiło się o takich rzeczach. Pamiętam jak rozmawiałam z moją prababcią i ona opowiadała mi, że za jej czasów nikt nic nie mówił nawet o tym, że dziewczynki mają okres. Kiedy jej starsza siostra zaczęła miesiączkować, to jej tłumaczyli, że się skaleczyła i stąd ta krew. Dopiero, gdy sama dostała okres, to mama jej wytłumaczyła o co chodzi. Nam się to wydaje dziwne i niezrozumiałe, ale kiedyś tak było. W sprawie seksu, to podobno też się dowiadywano nieco od innych po ślubie. Choć pewnie niektórzy, sprytniejsi wcześniej się osłuchali, bo dzieciaki bez ślubu też się rodziły :)))
Odp na PS. Raczej nie zeswatam Asasina z Hanabi, ale postaram się zrobić tak, abyś była choć odrobinę zadowolona ;)
Baaaardzo mnie cieszy, że to opowiadanie zyskało tak duże zainteresowanie :) Teraz tylko niczego nie zpiepr.... i będzie zajebiście :)))
No fajnie no XD nie mam dziś ochoty na długie komentaże, ale chce żebyś wiedziała że to co piszesz jest czytane i wiedziałem że trzeba pisać dalszą część XD a ostatnio nie mam weny na komentarze. Puki co historia kojaży mi się smutno, że to będzie jakąś tragedia czy coś. Bardzo mi się do podoba, takie spokojne opowiadanie o ludzkiej tragedii. Pewnie potem się pozmienia, ale pułk co jest tak fajnie smutno XD i tekst o perwersie po prostu umarła XD i nadal czekam na dalszą część Pośród Gwiazd, tęsknie :C pozdrawiam
OdpowiedzUsuń~Eri
O tak! Chyba za dużo opowiadań piszę na raz :) przez to cierpi moja pierwsza historia. Dlatego choć miałam w planach dodać coś jeszcze, to się wstrzymałam i zrobię to dopiero, kiedy zakończę ze dwa z aktualnie pisanych.
UsuńDzięki za komentarz, zwłaszcza, że nie miałaś ochoty na pisanie :) Nigdy nie zamierzałam tworzyć czegoś z działu GaaHina, dlatego obawiałam się, że nie uda mi się tej historii sprzedać czytelnikom. Choć to początek i sporo może się jeszcze zmienić, to dobrze wiedzieć, że chętni na czytanie są :)
PS. W mojej głowie cały czas jest świadomość tego, że Pośród Gwiazd też czeka na rozdział. Bez względu na opóźnienia, coś się w końcu pojawi.
Wow, naprawdę świetne! PO pierwsze wielki plus dla osoby, która wymyśliła motyw :) Też kiedyś próbowałam swoich sił w przerobieniu na czasy księżniczek itp ( ale tobie to wyszło zdecydowanie lepiej niż mnie haha) . Cóż, cieszę się, że mimo, że motyw jest inny to pozostawiłaś charaktery bohaterów, w czym jesteś mistrzem ! Aaaa, właśnie kim jest Asasyn ? ( pewnie były w opowiadaniu wskazówki, ale jak to ja, jesteś na nie ślepa :) ) Opowiadanie super, tym bardziej, że bardzo nietypowa para. Lubię Gaarę, więc proszę, nie spraw abym go znienawidziła :D Cóż czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńP.S. U mnie może pojawi się nowy rozdział jeszcze dzisiaj, więc zapraszam :D
Zanim cokolwiek napiszę, staram się wczuć w sytuację i to jak myślą moje postacie. Zgadnij kto jest teraz na tapecie w moim telefonie. :))) No oczywiście, że Gaara z tak mega zajebistym wzrokiem. W ten sposób złożoność jego osoby kształtuje się w mojej głowie. Czy przestaniesz go lubić przez mnie? Nie wiem. Pewnie nie spodoba Ci się jeszcze kilka momentów, za to podejrzewam, że przy jego przejawach człowieczeństwa będziesz usatysfakcjonowana :))
UsuńAsasin był głównym strażnikiem dziewczynek, gdy trafiły do klasztoru. To on, w początkowej scenie, rzucił w pijanego awanturnika sztyletem. Później szkolił Hinatę i Hanabi. Teraz jest z nimi w pałacu, bo bardzo się zżył z hrabiankami i patrzy na nie jakby były jego córkami.
Fajnie sie czytało. Takie inne. Do póki nie padły imiona Temari i Kankuro nie wiedziałam czy to Sasuke jest tym hrabią czy Gaara... ;)...
OdpowiedzUsuńCzekam na kontynuację ;P
Specjalnie to tak napisałam. Chciałam, aby zbyt wcześnie nie wydało się kto jest głównym bohaterem. Fajnie, że udało mi się wstrzymać czytelników w niepewności :))
UsuńKontynuacja oczywiście będzie :))
Super rozdział. Kocham ten paring,niestety mało jest takich opowiadań. Czekam na next
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Ci podpasowałam. Choć tak naprawdę, to zasługa Cyan Hotel, bo gdyby nie ona, to ja pewnie sama z siebie nie zaczęłabym pisać o tej dwójce :)
Usuń