Cudowny dotyk, jakiego tak dawno nie doświadczył,
odebrał resztę rozumu. Naparł całym sobą na zawstydzoną dziewczynę. W kolejny
pocałunek przelał swoje pożądanie. Zaborczo atakował usta Hinaty, a ona starała
się dotrzymać mu kroku. Rozkoszowała się dłońmi sunącymi po jej ciele. Motyle
przecudnie łaskotały brzuszek, a tańczące dreszcze hasały po każdym kawałku
skóry. Niewerbalnie dawała mu pozwolenie na wszystko, za nic w świecie nie
chcąc pozbawiać się nowych doznań. Dłonie wsunęła pod jego koszulę, przesuwając
na plecy mężczyzny, by znaleźć się jeszcze bliżej jego ciała, chłonąc łapczywie
ciepło jego nagiej skóry. Właśnie wtedy to poczuł. Ciepłe, delikatne palce na
skórze, zamiast chłodnych i drapieżnych. Lawinowo wróciły zepchnięte w kąt
wspomnienia. Nie ten wzrost, długość włosów, zapach, dotyk na skórze, a nawet
smak. Nic się nie zgadzało. To nie była ta, którą pragnął trzymać w objęciach
do końca życia. Świadomość tego co robi, z kim i gdzie uderzyła w niego jak
kubeł lodowatej wody na przebudzenie. Oderwał się od Hinaty nic nie tłumacząc.
Ból w sercu ożył na nowo. Szybkim krokiem podszedł do szafki. Nie mógł spojrzeć
w oczy swojej pracownicy. Nie chciał, aby widziała go w stanie, gdzie
przeszłość powraca, a on rozpada się na tysiące drobnych fragmentów. Ściągnął
koszulę, rzucił na podłogę, a po chwili miał na sobie czarny podkoszulek. Ze
spuszczonym wzrokiem podszedł do biurka, usiadł w fotelu i zaczął kreślić w
notatniku coś, co wydało się wystarczająco sensowne i zajmujące.
Hinata obserwowała go, nie mogąc pojąc co właściwie
się stało. Mogłaby pomyśleć, że to sen albo jawa, ale czas płynął, a ona dalej
stała pozbawiona bluzki w gabinecie szefa. W głowie miała mętlik. Obwiniała się
o to, że przestał. Jedyne co szeptała głowa, to: Zrobiłam coś nie tak? Nie podobało
mu się.
- Ubierz się i idź już do domu. - Głos miał nadzwyczaj
obcy i chłodny. W tej chwili kompletnie nie przypominał siebie. Nie mógł też
unieść głowy, aby nie odkryć swoich lęków przed zaskoczoną kobietą.
- Ale...
- Zdecydowanie za dużo czasu spędzasz w pracy. Idź
już!
Hinata nie mogła pojąć, jak to możliwe, że jeszcze
chwilę temu Obito śmiał się, potem tak zawzięcie ją całował, a teraz nawet na
nią nie spojrzy. Ruchem podobnym do mumii schyliła się po bluzkę. Chciałaby
powiedzieć mu jak wiele dla niej znaczy, ale czy to cokolwiek by zmieniło?
Właśnie została odrzucona i choć dopiero to się stało, to już wiedziała, że
będzie jej jeszcze trudniej się pozbierać niż po Naruto. Pierwsze łzy pociekły,
gdy tylko odwróciła się od ukochanego. Przyspieszyła, by nie widział jak
zmienia się w fontannę. Niezgrabnie założyła płaszczyk i pędem ruszyła do
wyjścia. Nie usłyszała już jak z biurka szefa lecą wszystkie rzeczy znajdujące
się na drewnianym blacie, łącznie z laptopem. Wybiegła na dwór i tam pękła ostatnia
zapora trzymająca ją w pionie. Szlochała skulona przy ścianie budynku. Nie była
w stanie pójść dalej choćby o krok. Obwiniała się, przez co jeszcze trudniej
było jej się uspokoić. Po pewnym czasie poczuła czyjąś dłoń na ramieniu i
usłyszała swoje imię. Podniosła głowę spoglądając w czarne tęczówki. Z
przykrością stwierdziła, że nie w te oczy chciałaby teraz patrzeć.
- Chodź, odwiozę cię do domu.
Posłusznie pozwoliła prezesowi się podnieść. Nie
protestowała również, gdy objął ją ramieniem i poprowadził do swojego auta.
Pomógł jej wsiąść. Kiedy znalazł się za kierownicą, podał jej chusteczkę.
Przyjęła ją. Nie zapytał o adres. Sam sprawdził w telefonie gdzie mieszka, po
czym wpisał ulicę w GPS i pojechał zgodnie z instrukcją kobiety nawołującej z
urządzenia. Zaparkował, gdy z głośniczka padła komenda: Dotarłeś do celu.
Przekręcił kluczyk i spojrzał na zapłakaną kobietę.
- Czy ktoś cię skrzywdził? - Zaprzeczyła ruchem głowy.
- Możesz mi śmiało powiedzieć. W tej chwili pytam cię nie jako prezes, tylko
jako twój znajomy.
- Ja... - Otarła twarz i starała się ogarnąć na tyle,
ile była teraz w stanie. - Wszystko jest w porządku.
Czyny zaprzeczały słowom. Ponowny atak rozpaczy
wywołał nowy potok łez. Itachi odpiął pas i przysunął się do niej. Ramieniem
objął Hinatę. Nie protestowała. Pozwoliła sobie na skorzystanie z jego
wsparcia. W domu nie miała co liczyć na to, że ktoś ją przytuli albo pocieszy.
- Mogę z nim porozmawiać, jeśli chcesz. – Delikatny,
kojący głos przemówił bezpośrednio do jej ucha. Nie trudno było mu się
domyśleć, kto stoi za zachowaniem Hyugi.
- Nie. - Wyrwała się z prezesowych objęć. - Nic nikomu
nie mów, proszę. - Otarła policzki. - To jedynie nieporozumienie. Sprawa bez
znaczenia. - Spuściła głowę. - No i to wyłącznie moja wina.
- Hinata, wiem jaki potrafi być Obito. Znam go
wystarczająco długo.
- Dziękuję za podwiezienie.
Złapał ją za dłoń, gdy odpinała pas.
- Gdybyś chciała porozmawiać, albo się wygadać, to
zawsze możesz do mnie przyjść. Gwarantuję ci dyskrecję.
- Będę o tym pamiętać. Dobranoc. - Wyszła nie dając mu
okazji odpowiedzieć.
Itachi chwilę obserwował oddalającą się dziewczynę, po
czym odjechał do siebie.
Kolejny dzień wydawał się z pozoru taki jak każdy.
Obito przyszedł później, a razem z nim informatyk. Ustawiał mu wszystko w nowym
laptopie, bo ze starego wiele nie zostało. Na szczęście dokumenty z dysku udało
się uratować. W tym czasie, gdy odzyskiwano jego dane, on zajął się
sprawdzaniem projektów. Hinata obserwowała szefa, zastanawiając się jak teraz
będą wyglądały ich relacje. Liczyła na rozmowę. Chciała wyjaśnić, przeprosić,
ale Uchiha lekceważył wszystkich z nią na czele. Twierdząc, że jest zajęty,
odprawiał każdego, kto go niepokoił. Tak to wyglądało do końca tygodnia.
Odpowiadał wyłącznie na ważne pytania dotyczące wykonywanych projektów.
Pracownicy zastanawiali się co go ugryzło. W takich chwilach Hinata czuła się
jeszcze bardziej winna.
Kończył się kolejny tydzień, kiedy do biura weszła
uśmiechnięta, drobniutka, czarnowłosa kobieta. Głośno przywitała się ze
wszystkimi. Podała Hinacie rękę, przedstawiając się jako Junko. Radośnie
podskoczyła do stojącego już nieopodal Minoru i rzuciła się mu na szyję. Nie
zwracając uwagi na innych, dała mu szybkiego buziaka w usta. Było widać, jak
chłopak ucieszył się z jej obecności. Po chwili dziewczyna wyciągnęła z torebki
plik kopert i parka wspólnie zaczęła rozdawać każdemu po jednej, tłumacząc, że
to zaproszenie na ich ślub. Hyuga również otrzymała białą kopertę ze swoim
nazwiskiem. Nie spodziewała się zaproszenia, dlatego tym bardziej cieszył ją
gest ze strony przyszłego małżeństwa. Czuła wdzięczność w stosunku do Minoru,
za jego pomoc, wsparcie w pracy i z konfliktami z szefem, dlatego sumienie nie
pozwoliłoby jej odmówić. Od razu zadeklarowała, że przyjdzie, ale bez osoby
towarzyszącej. Na koniec parka weszła do pokoiku głównego projektanta. Hinatę
zaskoczyła scena, jaką dostrzegła za szybą. Junko wesoło podskoczyła do Uchihy
i objęła go mocno, a on odwzajemnił gest. Wydawał się również zadowolony z
odwiedzin. Hyuga widząc ich przywitanie, poczuła ukłucie w sercu. Ona teraz nie
miała co liczyć na taki gest ze strony szefa. On nawet nie chciał z nią
rozmawiać.
- Zgadnij co dla ciebie mam? - Junko uśmiechnęła się
do Obito, a on odpowiedział jej tym samym. Oboje bardzo się polubili od
pierwszej chwili, w której przedstawił ich sobie Minoru.
- Zaproszenie? - Jego uśmiech stał się większy, gdy
dostrzegł minę wesołej kobietki.
- Można powiedzieć, że jeszcze ciepłe. Przyniosłabym
je wcześniej, ale w poprzedniej wersji zrobili babola i musieli drukować
jeszcze raz. Myślałam, że ich rozszarpię.
- Spoko. Gest ważniejszy.
- Oczywiście przyjdziesz, prawda?
- Jasne. Chętnie popatrzę jak Minoru łapie panicznego
stresa. No i przypilnuję, gdyby chciał dać nogę.
- Nigdzie nie ucieknę. Za długo na to czekałem, aby
teraz stchórzyć. - Rudzielec był rozbawiony całą sytuacją.
- Prawidłowa odpowiedź. - Rozbrzmiał dziewczęcy śmiech.
- Obito, mamy do ciebie jeszcze jedną prośbę.
- No dajesz.
Junko ponagliła swoim spojrzeniem przyszłego męża. On
wyprostował się, spoważniał i przemówił.
- Chciałbym, abyś został moim świadkiem.
Uchiha utrzymał powagę przez kilka sekund, a następnie
parsknął śmiechem. Chwilę trwało zanim się uspokoił.
- To jakiś żart?
- Nie! Chcemy, abyś był naszym świadkiem na ślubie z
moją siostrą jako świadkową. - Junko mówiła pewnie i stanowczo.
- Nie ma takiej opcji. Wystarczy, że pojawię się na
weselu, to i tak popsuję wam atmosferę swoim wyglądem. Na wystawkę nie dam się
posadzić.
- To nie ładnie odmawiać. - Naburmuszyła się
najmłodsza z towarzystwa.
- Junko, nie ma takiej opcji. Żadną siłą, ani
argumentem mnie nie przekonasz. Nie bawię się w takie bzdury i nie
świadkowałbym nawet własnemu bratu, choćby mnie błagał.
- Obito... - Tym razem na jej twarzy zagościł smutek.
Nie lubiła, gdy coś nie szło po jej myśli i nie łatwo się poddawała, gdy
pojawiała się przeszkoda.
- No śliczną masz tą buzię, ale to na mnie nie działa.
Nie nalegaj, bo to nie ma najmniejszego sensu.
- Ale na ślub i wesele przyjdziesz i będziesz
uczestniczył w imprezie?
- Przyjdę.
- Obito, chciałem cię jeszcze o coś spytać. - Ponownie
głos zabrał Minoru. - Z Junko myśleliśmy o tym, aby zaprosić też Itachiego. Co
ty o tym myślisz?
- Jak chcecie, to czemu nie? To wasz ślub i weselisko,
a prezesik nadaje się na tego typu imprezy. - Pomyślał sobie, że młode
małżeństwo skorzysta dużo bardziej na jego obecności niż myśli. Jako Uchiha
oboje włożą konkretną gotówkę w koperty, tym bardziej że żaden nie będzie chciał
wypaść na sknerę przy drugim.
Junko jeszcze raz spróbowała przekonać bruneta do
bycia świadkiem, ale jej próby spełzły na niczym. Ostatecznie pożegnała się z
Obito i razem z Minoru poszła do biura prezesa.
Hinata postanowiła wykorzystać dobry humor szefa i w
końcu z nim porozmawiać. Poczekała aż wszyscy wyszli, by mieć szansę na
spokojną rozmowę. Niepewnie przekroczyła szklane drzwi. Poruszała się tak
cicho, że gdy Obito podniósł głowę i ją zobaczył, to podskoczył z zaskoczenia.
- Hyuga, skradasz się jak duch! Chcesz abym dostał
zawału?
- Przepraszam. - Wyszeptała cicho ze spuszczoną głową.
- Spoko, ale na drugi raz ostrzegaj. Masz jakiś
problem z projektem? - Zaprzeczyła ruchem głowy. - Więc w czym rzecz?
- Ja... - Od prawie dwóch tygodni zastanawiała się co
mu powie, kiedy w końcu nadejdzie ta chwila. W ostateczności wszystkie dobre
pomysły wydawały się teraz słabe. - Czy to co się stało... to, że ty i ja, że
my... Czy ja zrobiłam wtedy coś nie tak i dlatego zachowujesz się teraz
inaczej? - Serce jej łomotało jak szalone. W końcu zapytała. Stanęła przed nim
i zaczęła rozmowę. Trochę pokracznie, ale on zrozumiał.
- To co się stało, to była czysta chemia. Chwilowy
zawrót głowy. Ja już zdążyłem zapomnieć, że coś takiego w ogóle miało miejsce i
ty też powinnaś to puścić w niepamięć.
Nawet mu nie odpowiedziała. Kiwnęła jedynie głową.
Wstała i niepewnym krokiem wyszła z pomieszczenia. Widział jak wyciąga
chusteczkę i podnosi do twarzy. To że płakała było wyłącznie jego winą. Sam
siebie obwiniał. Chciał ją chronić przed złymi facetami, ale nie uchronił jej
przed samym sobą. Gdyby nie przypomniała mu się Rin, to posunąłby się zbyt
daleko, a czegoś takiego nie można już cofnąć. Nieświadomie to on stał się dla
niej zagrożeniem, dlatego postanowił uciąć zalążki tego, co się między nimi
rodziło. Musiał się od niej odseparować, aby już więcej nie powtórzyła się
podobna sytuacja. Musiał tak postąpić, bo po tamtym wieczorze stracił zaufanie
do samego siebie.
Od tego dnia Obito już nie zostawał do późnych godzin
w pracy. Wychodził podobnie jak reszta pracowników, z tą różnicą, że zabierał
ze sobą laptopa i pracował w domu. Jego efektywność nieco spadła, a nie będąc w
pracy tak długo jak kiedyś, nie był w stanie dopilnować wszystkiego. Kiedy
zorientował się, że termin na oddanie projektu minął, było już za późno na
uniknięcie kary. Pismo od inwestora trafiło na biurko prezesa. Itachi nie był
zły, a jedynie zaskoczony i zaniepokojony. Postanowił przejść się do kuzyna i
skontrolować sytuację. Było już dość późno, a większość pracowników wyszła.
Jedynie dwójka z nich siedziała na swoich miejscach, szef działu i jedyna
kobieta, która w ostatnim czasie również miała problemy ze skupieniem się na
pracy.
- Część. - Itachi przywitał się najpierw z Hinatą.
Obdarzył ją też ciepłym uśmiechem.
- Część. - Dźwięczny głos dziewczyny rozbrzmiał w
odpowiedzi.
Mężczyzna zapukał w szklane drzwi i nie zamykając ich
wszedł do środka.
- Zapracowany? - Młodszy Uchiha przyglądał się
kuzynowi. Starał się rozgryźć co ostatnio dręczy starszego z nich.
- Witaj, prezesiku. Coś cię do mnie sprowadza?
- Możliwe.
- Słucham. - Spojrzał na rozmówcę. Przypuszczał w
jakiej sprawie go przywiało, mimo tego ugryzł się w język, powstrzymując
złośliwy komentarz.
- Potrzebujesz więcej ludzi?
- Tylko mi nie mów, że znowu jakąś babę mi tu
przyprowadzisz. - Patrząc na mężczyznę w kitce pomyślał sobie, że po części to
on wpakował go w kłopoty. Gdyby w zeszłym roku przydzielił mu faceta, to cała
obecna sytuacja nie miałaby miejsca.
- Hinata się nie sprawdziła? Zdawało mi się, że jesteś
z niej zadowolony. - Itachi uniósł wysoko brwi. Biorąc pod uwagę słowa kuzyna i
zapłakaną Hyugę, którą spotkał jakiś czas temu, miał pewność, że problem jest
nieco bardziej złożony.
- Itachi! - Wypowiedział jego imię dość ostro.
Przejechał dłonią po włosach, po czym wyprostował się na krześle i surowym
spojrzeniem zmierzył kuzyna. - No dalej, mów co chciałeś mi powiedzieć i wracaj
do siebie. Mam sporo pracy, więc nie będę się z tobą bawił w podchody. Dajesz
młody!
- Dostałem pismo od twojego inwestora.
- Tak bardzo się tym przejąłeś, że aż musiałeś przyjść
osobiście? Wielkie mi halo. Wiesz jak mówią? Każdemu może się zdarzyć. Jak na
tyle lat pracy mam dobrą średnią, więc nie narzekaj. W innych działach mają
więcej opóźnień.
- Nie narzekam. Chcę tylko wiedzieć czy coś się stało?
Jeśli potrzebujesz więcej ludzi, to mów, a ja kogoś ci podeślę.
- Obejdzie się. Znam ciebie i te twoje pomysły. Znowu
podeślesz kogoś, bo masz jakiś w tym interes, albo zrobisz mi na złość.
Poczekam, aż stuknie rok od czasu gdy jest tu Hyuga i wtedy sam sobie kogoś
zatrudnię.
- Skoro się nie wyrabiasz, to czemu chcesz czekać
jeszcze cztery miesiące?
- Tak ci przeszkadza, że musisz zapłacić za tydzień
spóźnienia? Nie ma problemu. Pokryję to ze swojej kasy, a ty zejdź mi z oczu i
daj mi spokój.
- Wiesz że nie o to mi chodzi. - Itachi starał się
nieco opanować sytuację, ale widział, że Obito musi po prostu ochłonąć i
dopiero wtedy da się z nim pogadać normalnie. - Podeślę ci CV chętnych, a ty
sam sobie kogoś wybierzesz.
- Już ci powiedziałem, że nie potrzebuję nikogo w tej
chwili! Zajmij się swoją robotą i nie zawracaj mi dupy. Jestem ciekawy czy do
innych szefów też łazisz, kiedy nie wyrobią się z jakąś robotą. - Kamienna
twarz prezesa jasno dała do zrozumienia, że tak nie jest. - Coś jeszcze?
- Może wyskoczymy na drinka, co ty na to?
Obito zmierzwił swoje włosy. Wiedział jaki jest Itachi
i teraz zapewne chciał od niego wyciągnąć szczegóły jego zachowania. Co gorsza,
zdawał sobie sprawę z tego, że rodzinny geniusz mógłby dojść do prawdy, a tego
nie chciał. Spławienie go w zwyczajny sposób odpadało, bo by się nie dał.
- Dziś nie mogę, ale dam ci znać jak będę miał trochę
wolnego czasu.
- Znajdziesz go jeszcze w tym tygodniu?
- Może tak, może nie. - Obito silił się jak tylko
mógł, aby oszukać kuzyna. Rzadko się mu to zdarzało, ale nie było niemożliwe.
- Upomnę się jeśli za długo będziesz zwlekał.
- Nie wątpię.
- To cześć.
- Adijos, młodziaku.
Hinata słyszała większość rozmowy. Połączyła ze sobą
wszystkie fakty i wyszło jej, że to ona jest winna całej sytuacji. Po tym jak
się pocałowali Obito zaczął się dziwnie zachowywać, a teraz zawalił jeden z
projektów. W dodatku dalej nie jest zadowolony z obecności kobiety w dziale.
Podjęła decyzję, której nie da się cofnąć od tak. Spakowała swoje rzeczy,
wydrukowała wniosek, podpisała się i poszła do gabinetu szefa. Tym razem
zapukała, zanim weszła. Podeszła powoli do drewnianego biurka. Obito uniósł brwi,
czekając na to co ma do powiedzenia. Po wymianie zdań z Itachim nie miał ochoty
na kolejną trudną rozmowę, a jakoś mu się nie wydawało, że Hinata chce zapytać
o coś związanego z projektem.
- Mógłbyś mi to podpisać? - Zapytała, starając się
ukryć zdenerwowanie.
Taki był wymóg firmy, aby na podaniu podpisał się
przełożony, deklarując, że pracownik zdał wszystkie firmowe sprzęty.
- Jasne. - Odetchnął z ulgą czując, że to nie to czego
się obawiał.
Wziął od niej kartkę papieru, podpisał i już chciał
jej oddać, kiedy przeczytał nagłówek. Jego nadzieje na uniknięcie ciężkiej
rozmowy ulotniły się ekspresowo.
- Co to jest?
- Podanie.
- Chcesz odejść? - Przyglądał się jej próbując
zrozumieć czemu rezygnuje.
- Tak.
- Dlaczego? - Hinata stała przed nim ze spuszczoną głową.
- Hyuga, dlaczego chcesz odejść? - Uniósł nieco głos. - Źle ci się tu pracuje?
- Nie.
- Jesteś niezadowolona z pensji?
- Nie.
- Więc w czym rzecz?
- Nie nadaję się.
- Co ty pieprzysz?! Jesteś dobrym projektantem i na
pewno się nadajesz.
- Ale nie tu.
- Weź mnie nie denerwuj! Co to znaczy, że nie tu?
- Daj mi proszę ten papier. - Wyciągnęła dłoń, ale
Uchiha odsunął kartkę, by jej nie pochwyciła.
Obito wstał i stanął koło niej.
- Spójrz na mnie!
- Nie. - Bała się, że jeśli wykona jego polecenie, to
nie będzie w stanie pozostać przy swoim postanowieniu, a co gorsza może się
rozpłakać.
- Nie wiem co ci się ubzdurało, ale idź do domu,
odpocznij, weź długą kąpiel i przemów sama sobie do rozumu.
- Chcę odejść.
- Bo cię pocałowałem?
- Nie.
- Więc dlaczego? Co takiego się stało, że nagle z dnia
na dzień przynosisz mi wypowiedzenie z pracy?
- Ja muszę odejść. To jedyny sposób aby wszystko
wróciło do normy. - Kilka łez popłynęło po zaróżowionych policzkach. - Tylko
tak pomogę tobie i samej sobie.
- Hyuga, co ty sobie znowu ubzdurałaś? Koniec z tymi
dyrdymałami. - Pogniótł kartkę papieru i rzucił do kosza na śmieci. - Wracaj do
pracy, albo weź sobie urlop i odpocznij trochę. Więcej snu działa cuda.
Wrócił na swoje miejsce i spojrzał na laptopa, choć
nie bardzo mógł się teraz skupić. Hinata stała chwilę. Otarła twarz rękawem
bluzy. Serce waliło jej jak szalone. Zamknęła oczy, wzięła głęboki oddech.
Chwilę zastanawiała się co powinna teraz zrobić. Zacisnęła wargi i szybkim
ruchem podeszła do śmietnika, schyliła się do prawie że pustego kosza i
wyciągnęła jedyną kartkę papieru jaka się tam znajdowała. Obito zerwał się ze
swojego miejsca i złapał ją zanim zdążyła opuścił jego biuro. Jedną ręką
pochwycił jej ramię i szarpnął, a drugą zabrał jej papierową kulkę.
- Co ty wyrabiasz, do cholery?!
- Oddaj!
- Nie ma takiej opcji!
- Oddaj! - Spojrzała na niego srogo. Pierwszy raz ją
taką widział. Wcześniej nigdy mu się nie stawiała w taki sposób.
- Nie dam, chyba że dasz mi dobry powód.
- Oddaj mi tą kartkę! - Tym razem krzyknęła dość
głośno czym jeszcze bardziej go zaskoczyła.
- Oddam jeśli mi powiesz co jest prawdziwym powodem
tego, że odchodzisz! - Sam również uniósł głos, a jego mina odzwierciedlała
złość którą wręcz kipiał.
- Odchodzę, bo… - zawiesiła na chwilę swoją wypowiedź,
spoglądała jednak pewnie w rozgniewane tęczówki. Słabszym głosem dopowiedziała
resztę zdania. - …bo cię kocham.
Frustracja jaką odczuwał zagłuszyła rozumowanie. Stał
i przyglądał się kobiecie, która z każdą chwilą, w której jej wypowiedź
zaczynała docierać do niego, stawała się mu coraz bardziej obca. Nieświadomy
bezwładności swojego ciała, puścił ramię Hinaty. Tą chwilę wykorzystała
dziewczyna. Zabrała mu kartkę z dłoni i wyszła pośpiesznie. Zgnieciony papier
wrzuciła do torebki, zabrała niewielką siatkę ze swoimi rzeczami i wybiegła z
biura. Obito jedynie stał i spoglądał w stronę wyjścia, gdzie odeszła młoda,
rozkoszna istotka, która właśnie wyznała mu miłość. Podszedł do kanapy, usiadł,
pochylił się do przodu, spuścił głowę w dół, a ręce splótł na karku. To czego
się dowiedział było dla niego niepojęte. Prędzej mógłby spodziewać się
nienawiści, złości, ale na pewno nie wyznania miłości.
* * * * *
Trochę kazałam Wam czekać na ten rozdzialik. Mam nadzieję, że nikt nie czuje się rozczarowany. W zasadzie chyba nie zakładaliście, że będzie wyłącznie dobrze, bo trochę mnie już znacie i wiecie, że ja nie kroczę po prostej do celu.
Miałam taki mały plan, że uda mi się przyspieszyć z tą historią i w Dzień Kobiet wstawię ostatni rozdział. Jestem już trochę na siebie zła, że tak to się przeciąga. Dlatego teraz skupiłam się na tym opowiadaniu. Do końca dwa rozdziały, a może jeden, zobaczymy jak będzie mi szło pisanie.
Nie-na-wi-dzę Cię! Już nie pamiętam kiedy ostatni raz popłakałam się na jakimkolwiek opowiadaniu. Ryczałam już od momentu kiedy od niej odszedł. Cholera, nigdy nie przepadałam za Rin haha. Aaaa, żal mi Hiny, tak bardzo.
OdpowiedzUsuńTrochę mnie zaskoczyłaś faktem, że nie doszło do niczego więcej, może i dobrze, przynajmniej aż tak nie zranił dziewczyny.
oooo Itaś, kochany Itaś, jest taki słodki. Ale mądry człowiek, wie, że nie powinien się wtrącać i tak chyba powinno zostać.
Odejście Hinaty? Coś mi się zdaję, że Obito ( albo i nawet Itachi) nie zostawi tak tego. Mogłam się spodziewać, że tak zrobi, ale z początku myślałam, że zrobi to pierwszego dnia pracy. Więc następne (pozytywne) zaskoczenie.
Cóż, weselisko, co ? Coś mi się zdaje, że to zdarzenie wiele zmieni w ich życiu. No ale zobaczymy. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział i mam nadzieję, że nie skończy się na jednym :)
P.S. W końcu rozpoczęłam swój drugi blog, więc serdecznie zapraszam ;)
Chciałam zagrać na emocjach i ciekawa byłam czy mi się to wyjdzie. Przepraszam, że mi się udało :-P
UsuńItachi to wspaniały człowiek. Jest geniuszem, więc wie jak się zachować. :-)
Ponieważ uparcie twierdzę, że nie zdradzam swoich planów (choć czasem mi to nie wychodzi), to nie powiem nic, co mogłoby nasunąć dalszy rozwój wydarzeń. Co się stanie, okaże się w rozdziale nr 12 ;-)
No nie spodziewałam się tego. Opowiadanie super jak zwykle.😊 Długo na niego czekałam.
OdpowiedzUsuńTak wiem :)) oby kolejny rozdział pojawił się szybciej. Cieszę się, że dalej się podoba :))))
UsuńJakie wyłącznie dobrze... ;p. Tylko początek i w pewnym sensie koniec. Reszta jest smutna i przyprawiająca o dreszcze. Tak wgl BRAWO TY za wstawienie rozdziału Skorupy no po prostu nie wiem gdzie to napisać. Tyle czekania ;p. Hinata jaki bulwers... I odejście. W sumie ma racje. Nie potrafiłabym siedzieć w firmie gdzie szef i osoba z którą musiałabym prowadzić konwersacje co chwile i byłaby dla mnie osobą którą kocham i po takim przeżyciu... Dobrze robi. Po za tym może to chodź trochę go ruszy i zacznie myśleć nad sobą. Eh...
OdpowiedzUsuńCzekam na next.
hehe :)) w poprzednim rozdziale było dobrze ;P teraz czas na sztorm. Jednak po burzy wschodzi słońce, więc mogą nadejść jeszcze dobre czasy.
UsuńPoczątek kolejnego rozdziału już jest. Gdy mam czas, dopisuję kolejne zdania. Myślę, że następny rozdział pojawi się znacznie szybciej. :)))
Dlaczego mam wrażenie, że Obito się schleje i zrobi coś, o czym na trzeźwo by nawet nie pomyślał? (Tu dołacz głupkowaty uśmiech w moim wykonaniu) ;D
OdpowiedzUsuńDlaczego Rin?!!. No do jasnej cholery. Już na początku wiedziałam, że coś się z nią kroi, ale żeby w takim momencie? Czy Ty chcesz, żebym ją znienawidziła?
Co do Itasia to wiem, że on się w nie swoje sprawy zazwyczaj nie wtrąca, ale żeby tak nic nie zrobić też mi do niego nie pasuje. Coś mi tu śmierdzi. ;/
Jak Hinata wybiegła miałam nadzieję, że to Obito za nią ruszył, ale tu bum. Udało mu się tylko ropieprzyć laptop.:(
I teraz to ważniejsze BUM. Hinata w końcu!!! Już myślałam, że zanim ona się odważy na wyznanie miłości, on znowu będzie musiał nosić pieluchy :D Ale takie budowanie napięcia lubię więc nie narzekam. Chciałabym widzieć jego minę. To musiało wyglądać pięknie w twojej głowie.
Czekam na kolejny, bo chyba dostane tu kręćka. Najpierw Lustra, a potem Skorupa. Rozwalasz mi głowę. Oby tak dalej a umrę szczęśliwa ;D
Weny i czasu ;)
Pijany Obito? No bez wątpienia mógłby wtedy nieźle nawywijać :) Jednak mój plan jest inny :)) Może by go tak odrobinę ukarać? :DDD sesese (zacieram rączki) a poważnie, to oczywiście nic nie zdradzę. Lubię zaskakiwać. Wtedy historia jest znacznie ciekawsza :))
UsuńZa moją sprawą nie będziesz mieć ale do Rin :p To dobra dziewczyna, tylko... Sama się niedługo przekonasz ;)
Itachi :)))) Strzeliłaś w dziesiątkę. Nieskromnie przyznam, że uwielbiam tego geniusza :))
O tak!!! Szok na twarzy Obito, po miażdżącym wyznaniu Hinaty? Nie da się tego opisać słowami co widziała wtedy moja głowa, ale myślę, że wyobraźnia moich czytelników jest równie wielka :))
Tylko mi tu nie umieraj!! Nie pozwalam! Zapłakałabym się z rozpaczy. W końcu Skorupa napisała się za sprawą umowy z Tobą ;P Chcesz, abym nie dokończyła tego opowiadania? Ktoś od czasu do czasu musi mi dać kopa na zachętę, jak inne sposoby przestają działać ;P
Dobrze poczekam do końca. Postaram się nie zejść na zawał ;)))
UsuńTak coś czułam, że ostatecznie do niczego między nimi nie dojdzie :D
OdpowiedzUsuńNie powiem, zaczyna robić się bardzo fajnie! Najbardziej chyba spodobało mi się to porównanie Hinaty do Rin z początku rozdziału. To jest właśnie jeden z takich fragmentów, które się potem pamięta :-)
Wciąż nie lubię Hinaty, ale całkiem mi odpowiada, że jest ona taką królową dramatu. I nie, nie mam na myśli niczego negatywnego. Zawsze jak ktoś się obraża, płacze lub odstawia histerię, to jest to właśnie Hinata. Dodaje jej to trochę życia, bo ona taka nijaka do tej pory mi się wydawała. I niby potoku łez po Obito się nie spodziewam, a jednak przy jego charakterze jakieś dramy w jego wykonaniu również byłby możliwe :-)
Jestem coraz bardziej ciekawa, o co chodzi z Rin!
hehe :) Pierwszy raz spotykam się z przyrównaniem Hinaty do królowej dramatu :) i może coś w tym jest. Fakt faktem Hinatka z mangi, to taka mało ciekawa postać. Coś jednak w niej jest, bo biorąc pod uwagę, że na ogól jest bardzo wyciszona, to można o wiele łatwiej kształtować jej charakter niż osób, które mają silną i konkretną osobowość. Dlatego właśnie sobie ją upodobałam.
UsuńRin? A kto to jest Rin? :)) Nie, no sobie żartuję. Wszystko w swoim czasie. Na pewno i dla niej nie zabraknie miejsca.
Dzięki za komentarz :))