Hotel, to pierwsze co mnie
rozczarowało. Obsługa przeciętna, pokój bardzo skromny, brak klimatyzacji.
Przez chwilę myślałam o powrocie. Możliwe, że bym wróciła, ale wyszłam na
balkon i wszystko się zmieniło. Widok zachodzącego słońca na tle morza w
połączeniu z najcudowniejszym powietrzem, jakim dane mi było oddychać.
Pomyślałam, że po powrocie porozmawiam z tatą, czy nie kupiłby mi jakiegoś domku,
gdzie będzie taki widok. Wzięłam szybki prysznic i zeszłam na drinka. Wypiłam
jednego, po czym postanowiłam przejść się na plażę. Po drodze natknęłam się na
plakat z informacją o imprezie na przywitanie lata. Czemu nie skorzystać?
Zapytałam o drogę jedną z osób. Szybko dotarłam na miejsce. Obca mi kapela
grała na scenie. Młode dziewczęta rozdawały naszyjniki zrobione z płatków
kwiatów. Ja również go otrzymałam. Tylko ja byłam sama, ale nie przeszkadzało mi
to. Obserwowałam innych. Impreza była na plaży. Nie mogąc się oprzeć zbliżyłam
się do wody. Wsłuchałam się w szum fal. Grupka osób siedziała nieopodal.
Mężczyźni żartowali i popychali się. Nie interesowało mnie, co robią i mówią.
Jeden z nich zaczął uciekać, a drugi go gonić. Pierwszy przebiegł koło mnie,
ale drugiemu się nie udało. Oboje znaleźliśmy się na piasku. Nakazałam mu, aby
ze mnie zszedł. On był zbyt pijany, by posłuchać. Bełkotał coś od rzeczy, a
jego ręce zaczęły sunąć po moim ciele w taki sposób, że ręka zaczęła mnie świerzbić.
Mało brakowało, a bym mu przywaliła, nie patrząc, w co celuję. Ktoś go złapał
za fraki i szybkim ruchem ściągnął ze mnie. Widziałam rękę wyciągniętą w moją
stronę, ale nie miałam ochoty korzystać z pomocy. Podniosłam się sama.
- Przepraszam za kumpla. -
Mój wybawiciel przemówił miłym głosem.
- Obejdzie się.
Otrzepałam się z piasku. Nie
miałam ochoty dyskutować z kimkolwiek. Chciałam odejść.
- Przyjechałaś tu na
wakacje? Może przyłączysz się do nas?
- Nie sądzę.
- Poczekaj! - Podbiegł i
stanął przede mną, zastępując mi drogę. - Tak bardzo się złościsz za ten
incydent?
- Rudy, wracaj! - Jeden z
mężczyzn zawołał natrętnego chłopaka.
- Chwila! - Wykrzyknął do
znajomych. - To jak, idziesz ze mną?
- Jestem zmęczona. Nie chcę
też wylądować z jakąś kontuzją pierwszego dnia wakacji, a z wami to możliwe.
Dobranoc.
Usłyszałam jak życzy mi
słodkich snów oraz liczy, że następnym razem zrobią lepsze wrażenie. Nawet mu
się nie przyjrzałam. Nie interesował mnie żaden mężczyzna. Bycie niezależną
singielką mi odpowiadało.
Plaża przypadła mi do gustu.
Wynajęłam leżak, a za dodatkową opłatą młody chłopak sam miał mi go zanosić na
plażę i ustawiać parasol, którym będę mogła osłonić się od słońca, gdybym
chciała poczytać. Z zadowoleniem korzystałam z kąpieli słonecznych. Drugiego
dnia zdecydowałam się na wejście do wody. Była ciepła jak na wodę morską.
Niedaleko stała budka ratowników. Dobrze wiedzieć, że ktoś czuwa nad
bezpieczeństwem pływających. Po dwóch dniach usłyszałam, jak jeden z ratowników
wołał Rudego. Zastanawiałam się czy jest możliwe, że to ten sam, którego
spotkałam pierwszego dnia. Moja ciekawość była zbyt słaba, aby spróbować go
zlokalizować. No i praktycznie nie widziałam jego twarzy, bo stał pod światło,
więc i tak bym go nie rozpoznała.
Można powiedzieć, że tylko początkowe
dni zleciały mi tak jak planowałam. Pod koniec pierwszego tygodnia wakacji,
pewien arogancki gość wprowadził chaos do mojego ułożonego życia.
- Obawiam się, że będę
musiał panią wyprosić z tej części plaży. - Szybko zorientowałam się, że mówi
to do mnie.
Pół nagi męzczyzna w czerwonych szortach z symbolem takim samym jak na budce ratowników, stał przede mną rzucając cień na moje nogi. Był nadzwyczaj pewny siebie, co czuło się w jego postawie. Czarne, krótko ostrzyżone włosy i ciemne oczy mocno kontrastowały z białymi zębami. Tak się szczerzył, że mało co a dostrzegłabym nie tylko jego siekacze, ale i trzonowce.
Pół nagi męzczyzna w czerwonych szortach z symbolem takim samym jak na budce ratowników, stał przede mną rzucając cień na moje nogi. Był nadzwyczaj pewny siebie, co czuło się w jego postawie. Czarne, krótko ostrzyżone włosy i ciemne oczy mocno kontrastowały z białymi zębami. Tak się szczerzył, że mało co a dostrzegłabym nie tylko jego siekacze, ale i trzonowce.
- Co proszę? - Słowo daję,
że miałam go ochotę posłać do diabła, nie czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia.
- Pani obecność
rozprasza mojego kolegę, a on musi się skupić na swojej pracy, inaczej może
dojść do tragedii. - Cieszył się jak małe dziecko, choć nie wiedziałam z
czego. - Jest jednak sposób. Jak się pani z nim umówi, to on przestanie bez
przerwy wzdychać.
- To problem pana kolegi,
nie mój. - Szok opadł. Takie głupie zagranie mnie nie rusza. Odkąd przestali
mnie interesować mężczyźni, słyszałam różne sposoby na podryw i ten jest baaardzo
do bani.
- Nie przejmuje się pani
losem innych? Cóż za nieczuła kobieta.
Posłałam mu jedynie szelmowski
uśmiech, założyłam okulary na nos i zlekceważyłam jego obecność.
- Bury, co ty tu robisz? -
Koło niemiłego mężczyzny pojawił się drugi ratownik.
- To jest właśnie wspomniany
kolega. - Klepnął go w plecy. - Kobiety zwą go James, jak James Bond. To ja was
zostawiam. Możecie obgadać szczegóły waszej randki. Tylko nie spieprz tego,
Rudy!
Chłopak stojący przede mną
okazał się zupełnie inny, niż mogłabym przypuszczać. Jako ratownik był dobrze
zbudowany, wysoki, baaardzo opalony, umięśniony w apetyczny sposób, bez
przesadnej rzeźby i masy. Oczy w kolorze ciemnej czekolady. Włosy nieco
dłuższe, z cięciem kojarzącym mi się z Facundo Arana, gdy grał w Zbuntowanym Aniele,
w kolorze ciemny blond z jasnymi refleksami. Ciężko było określić jego wiek.
Jeśli był starszy ode mnie, to niewiele. Pojęcia nie mam, czemu kolega nazywał
go rudym.
- Ponownie przepraszam za
kolegę. - Jego wypowiedź sugerowała, że jest dobrze wychowany. Może faktycznie
taki był, ale ja już od dawna nie wierzyłam w dobre intencje innych. Nie ciężko
było również stwierdzić, że to ten sam koleś, który zdjął ze mnie swojego
naprutego kumpla. Chcąc, nie chcąc dowiedziałam się też, kto próbował mnie
obmacać. Pewności nie miałam, ale przeczucie podpowiadało mi, że to ten
arogancki typ, którego nie polubiłam od pierwszego wypowiedzianego zdania.
- Za co dokładnie
przepraszasz? - Nie byłam zbyt miła. Zsunęłam okulary z nosa, aby na niego
spojrzeć. - Za to, że zasłonił mi widok, zakłócił spokój czy może chodzi o to,
że mam wynieść się z tej plaży jeśli się z tobą nie umówię?
Widziałam jak się zmieszał.
Kiedy stałam się taka bezczelna? Mój ojciec nie pochwaliłby mojego zachowania,
ale ja nie miałam zamiaru udawać miłej przed takimi typami.
- W tej sytuacji muszę
przeprosić cię za wszystko.
- Nie musisz, jest wręcz
przeciwnie. Nie powinieneś, bo przepraszanie za innych nic nie zmienia. Jeśli
to wszystko, to powinieneś wrócić do pracy. W końcu jesteś tu po to, aby nie
doszło do tragedii, czyż nie?
Odszedł w ciszy. Po drodze
gburowaty kolega coś do niego mówił, ale Rudy posłał go na łopatki podcinając
mu nogi. Wszedł do budki ratowników, po czym za pomocą lornetki obserwował
pływających. Przez pół godziny odczuwałam lekkie poczucie winy. Później
dostrzegłam jak inne kobiety kręcą się koło niego i wdzięczą. Nie nazwałabym go
super przystojniakiem. Raczej gustuję w innym typie męskiej urody. Nawet ten
jego gburowaty kolega był przystojniejszy od niego. Jedyne co musiałam
przyznać, to że na tej plaży poza tą dwójką, nie było w czym wybierać.
Widziałam też jak niektóre z kobiet kombinują by zwrócić uwagę, rzekomo mojego
adoratora. Jestem pewna, że lepiej trzymać się od niego z daleka. Mężczyzna
mający takie powodzenie u kobiet, nie poprzestanie na jednej. Bo co siedzi w głowie takiego ktosia?
„Monogamia? Nie po to spędziłem tyle czasu na siłowni, aby takim ciałem
cieszyła się tylko jedna kobieta.”
Obiadokolację zjadłam w
hotelu. Drugi dzień postanowiłam spędzić inaczej. Zwiedziłam wszystkie
interesujące mnie sklepy. Po obiedzie odwiedziłam SPA. Dzień zleciał mi szybko.
Przyzwyczaiłam się do samotności do tego stopnia, że nie brakowało mi
towarzystwa.
Kolejny dzień pływałam jachtem.
Na tą wycieczkę namówił mnie portier. Przewodnik opowiadał o historii okolicy.
Przyznaję, że bardzo mi się podobało. Po powrocie chciałam się przejść brzegiem
plaży. Stałam już przy wejściu na moje ulubione miejsce, ale w ostatniej chwili
zdecydowałam się na sprawdzenie innych części plaży. Do nocy spacerowałam
mocząc nogi we wodzie. Nie żałowałam przyjazdu tutaj.
Rankiem wróciłam na wynajęte
miejsce. Tym razem chciałam oddać się lekturze. Leżak zasłoniłam wielkim
parasolem, na małym, rozkładanym stoliczku postawiłam lemoniadę, a w rękę
pochwyciłam książkę. Byłam w zwiewnej sukience, idealnie nadającej się na
upały. Na głowę założyłam kapelusz z dużym rondlem. Lubię ładnie wyglądać.
Nigdy nie żałuję sobie na ciuchy i kosmetyki. Wczorajszy spacer wykluczył zmianę
plaży na leżakowanie. Tu było najładniej. Nie minęło dużo czasu od mojego
pojawienia, gdy natrętny koleś ponownie się pojawił. Ratownik rzucił się na
piasek koło mojego leżaka. Chciał wiedzieć czy gniewam się na niego, za
ostatnie. Dąsał się, że przez ten incydent Rudy dalej ma na niego focha, a ja
mogłabym go nieco udobruchać. Nie miałam ochoty na dyskusję z nim. Powiedziałam
mu, aby dał mi spokój. Tym razem przyszła po niego ratowniczka. Bury dąsał się,
ale poszedł. Pojawił się jeszcze później i zaproponował abym wybrała się z jego
paczką na imprezę wieczorem. Odmówiłam. Podobnie wyglądał dzień następny. Muszę
przyznać, że uparta z niego bestia. Zaskoczenie przyszło kolejnego ranka. Bury
przyniósł sobie leżak i rozłożył koło mnie. Miałam nadzieję, że to żart i
szybko się ulotni, ale nie dawał za wygraną. Ratowniczka próbowała go zabrać,
ale chłopak uparcie się trzymał. Gdy odeszła wyciągnął telefon i zadzwonił do
Rudego. Zastrzegł, że jeśli nie przyjdzie, to powie jakieś kompromitujące go
informacje. Rudy pojawił się błyskawicznie. Kulturalnie się przywitał, po czym
kazał koledze jak najszybciej ruszyć dupę i iść na miejsce pracy. Bury
spokojnie stanął i zaczął swoją przygotowaną mowę.
- Skoro jesteśmy w
komplecie, to ja wam coś powiem. Po pierwsze, przepraszam panią za moje
zachowanie. - Skłonił się niczym posłaniec przed swoją królową. Komiczny gest i
w żaden sposób nie działający na mnie. - Chciałem dobrze, ale może trochę
przekombinowałem.
- Idziemy! - Drugi chłopak
chyba obawiał się słów kumpla.
- Posłuchaj! - Bury zwrócił
się bezpośrednio do mnie. - Rudy to fajny gość. Podobasz mu się, więc myślał
nad tym aby cię gdzieś zaprosić.
- Idziemy! - Wspomniany
kolega złapał go za ramię i próbował zaciągnąć jak najdalej.
- Puszczaj! - Natręt wyrwał
się jakoś, podbiegł do mojego leżaka i klęknął. - Proszę, porozmawiaj z nim
chwilę, a ja przestanę ci przeszkadzać.
Co ten gościu miał w głowie?
Nie mogłam uwierzyć w całą dziwną sytuację. Pierwszy raz coś takiego mnie
spotkało. Zapytałam, aby upewnić się, czy na pewno da mi spokój. Przysięgał,
więc się zgodziłam. Bury popchnął Rudego i posadził go na swoim leżaku.
Stwierdził, że w ten sposób będzie miał widok na morze i jak coś to szybko
będzie mógł zareagować. Ulotnił się, a my chwilę siedzieliśmy w idealnej ciszy.
Raczej ci dwaj nie są do siebie podobni. No może poza apetyczną budową ciała i
czerwonymi szortami.
- Bury to strasznie zakręcony
człowiek. - Usłyszałam jego ostrożny głos. Przytaknęłam mu. - Przeprosiłbym cię
za jego zachowanie, ale nie chcę cię ponownie denerwować.
- Pewnie z nim nigdy się nie
nudzisz.
- Nigdy. - W tej wypowiedzi
zadźwięczał wesoły ton. - Mam nadzieję, że dotrzyma słowa i nie będzie ci
więcej przeszkadzał.
- Skoro nawet ty nie masz
pewności, to mam złe przeczucia. - To była prawda. Zaczęłam wątpić czy uda mi
się w spokoju spędzić resztę wakacji.
- Porozmawiam z nim i
postaram mu się wytłumaczyć, że ma sobie odpuścić.
- Fajnie. Rzadko spotykam
takich ludzi. Pewnie będę o nim pamiętać do następnych wakacji. - Z tym
ratownikiem dało się normalnie rozmawiać, dlatego pozwoliłam sobie na jako-taką
konwersację.
Rudy przestał obserwować
morze. Zwrócił się w moim kierunku. Musiał się denerwować, bo wyłamywał sobie
palce. Co było trochę dziwne, bo nie sprawiał wcześniej wrażenia nieśmiałego.
- Zwiedziłaś już okolicę?
Jeśli chcesz, mógłbym ci pokazać kilka fajnych miejsc.
- Posłuchaj. - Usiadłam tak
by patrzeć mu prosto w oczy. Chciałam zakończyć całą dziwną sytuację z nim i
jego kolegą. - Przyjechałam tu na wakacje. Nie planuję nawiązywać żadnych
znajomości z innymi ludźmi. Dziękuję za propozycję, ale nie skorzystam. Będzie
lepiej jeśli przekonasz swojego kolegę, aby i on odpuścił sobie swatanie nas ze
sobą. Rozumiesz?
- Jasne. Miłego wypoczynku.
Wstał i już odchodził, gdy przypomniałam
mu o leżaku Burego. Miał problem z jego złożeniem, więc ostatecznie niósł takiego
jakim zostawił go jego kolega. Może bym skorzystała z propozycji, ale po
ostatnim chłopaku jakiego miałam, nie byłam gotowa na inny związek. Rudy był mi
obcy. Nic o nim nie wiedziałam i choć stwarzał wrażenie miłego gościa, to bałam
się ponownie zostać skrzywdzona. Tak miało być lepiej.
Kolejne dwa dni były
zaskoczeniem. Nikt mnie nie niepokoił. Nawet Bury dał mi spokój. Czasem ukradkiem
obserwowałam co robią dwaj ratownicy. Bardziej roztrzepany chłopak zagadywał
plażowiczki i wyraźnie próbował którąś z nich poderwać, co wyjątkowo łatwo mu
przychodziło. Drugi z nich obserwował pływających. Ratowniczka wieszała się na
jego ramieniu. Pewnie on się jej podoba. To oznacza, że chętnych do pocieszenia
mu nie brakowało. Widziałam też jak mnie obserwuje i nawet mi się to podobało.
Nie jestem specjalnie wysoka, raczej niska, może nieco za chuda, nie mogę
powiedzieć, że mam czym oddychać, bo mój biust łapie się na miseczkę A, a mimo
tego mam w sobie coś, co spodobało się takiemu facetowi jak Rudy. Jak tylko
zakładałam okulary i kapelusz, nie mogłam się oprzeć. Ciekawiło mnie czy on na
mnie patrzy. Za każdym razem, kiedy starał się to zrobić niepostrzeżenie, a ja
go przyłapałam, czułam dziką radość.
* * * * *
Planowałam dziś wstawić Pośród Gwiazd, ale wczoraj zasnęłam i nie dokończyłam rozdziału. Dlatego dziś nowe opowiadanie, a jutro postaram się ogarnął historię z mojego pierwszego bloga :))
Takie pytanie ode mnie do czytających:
Czy to opowiadanie zainteresowało Was na tyle, aby dalej je publikować?
Więc wróciłam nadrobiłam i teraz mogę skomentować.
OdpowiedzUsuńO prologu nie moge za dużo powiedzieć. Prolog jak prolog opowiada trochę historię samej bohaterki co się ceni ale nie zdradza co się stanie w przyszłości ( no i nie trwa 20 rozdziałów, co się ceni :P )
Jeśli chodzi o ten rozdział, to z początku trochę mnie irytowało, że tak szybko opisywałaś każdą z sytuacji, ale szybko zrozumiałam, że to twój zabieg ukazujący, że te wydarzenia są wydarzyły się i nie mają zbyt dużo do opowiadania, ale są potrzebne do powiedzienia, aby zrozumieć ciąg dalszy. I to mi bardzo pasuje.
Jeśli chodzi o samą bohaterkę. To muszę przyznać, że rozpieszczone i naburmuszone dziewczyny mnie wnerwiają. Rozumiem biedactwo przyłapało chłopaka na zdradzie i co z tego. Bywa, takie życie. Ale to nie znaczy, że ma zachowywać się jak Nazifeministka i uwarzać że bez faceta jej życie jest lepsze.
Mogę jeszcze zrozumieć jej reakcje na Burego ( chociaż jak chętnie bym się z nim zaprzyjaźniła ( może nie od razu, po tym wydarzeniu na plaży ) ale fajny z niego gościu ) ale Rudy? Rudy wydaje się miły i mogła przynajmniej dać mu szanse. Nie musiała być tak niemiła. Na dodatek ta jej satysfakcja z tego, że biedaczek cały czas ją obserwuje. Niech się zdecyduje czy chce być obiektem westchnień czy nie.
Cóż jak widzisz mam wiele emocji jeśli chodzi o to opowiadanie a dopiero się zaczyna, więc bądź pewna, że z chęcią będę je czytała.
Sceny erotyczne ? Phi, proszę cię, nie mogłaś mnie bardziej zaciekawić ( o nie zboczona Miśka wychodzi :P haha)
Pisz pisz, ale nie zapomnij o bohaterach Naruto ( a tym bardziej o kochanym Obito )
Faktycznie główna bohaterka wywołała wiele emocji w Twoim przypadku, aż sama jestem zaskoczona :)
UsuńJa to już kiedyś pisałam, ale chętnie się powtórzę. W moich opowiadaniach nie ma ludzi idealnych, bo tacy nie istnieją, a każdy popełnia błędy. Skoro mamy do czynienia z jedynaczką, córusią tatusia, która ma problemy w kontaktach międzyludzkich i pieniądze na każdą z zachcianek, to nic dziwnego, że potraktowała obu ratowników z góry. Jej reakcja to głównie brocha Burego, który irytuje ją swoim zachowaniem, a Rudy na tym cierpi. To, że sprawia jej przyjemność, gdy widzi jak Rudy ją obserwuje, to chyba nic dziwnego. Każda z dziewcząt lubi być adorowana, kiedy adorator nie jest nachalny, tylko miły i ma coś w sobie. No przynajmniej takie jest moje zdanie :)) ale liczę się z tym, że mogą się inni ze mną nie zgodzić :D
O Obito to oczywiście, że nie zapomnę. Za bardzo go lubię :D Jak nic nie pokrzyżuje moich planów, to teraz będzie Skorupa Żółwia. Obawiam się tylko, że ilość pracy jaka mnie czeka i kolejny zawalony weekend mogą nieco popsuć moje plany. No ale bądźmy dobrej myśli :))
Dzięki za komentarz :)
Zaciekawiło wystarczająco. ;) Nadal mało wiemy :). Szybko go pochłonęłam i mam niedosyt ;). Czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńW pewnym sensie to super, że czujesz niedosyt i fajnie by było, gdyby każdy z rozdziałów takie uczucia wzbudzał :) Nie wiem tylko kiedy następna notka. Może to będzie moja rezerwa na wypadek, gdy zabraknie mi innego materiału do publikacji.
UsuńDzięki za komentarz :)
O też oglądałaś Zbuntowanego Anioła? ;) no spoko się tu dzieje. Widać chłopak nieustępliwy i ma strasznie natrętnego kolegę. Nie, no ale serio temu jego koledze to bym usta taśmą zakleiła i przygwoździła do leżaka. Sorry, ale denerwują mnie tacy ludzie którym tłumaczyć coś piąty raz a jak grochem o ścianę. Nie zgadam się z opinią Mi śki,mówiącą o tym, że bohaterka zareagowała niewłaściwie i błędnie jest uważać, że bez faceta życie jest lepsze. Jakby nie było wiele kobiet tak uważa i mam sporo koleżanek które 20 parę na karku i w życiu partnera nie miały. To nic dziwnego, nienaturalnego i nie niepokojącego. W rodzinie też mam kilka kobiet po 40, samotnych i w panieństwie a biorą z życia pełnymi garściami.Jestem ciekawa jak tam sobie niezależna bohaterka poradzi. No i racja, nie ma to jak adoracja. Zawsze miło kobiecie, kiedy nawet obcy facet na ulicy je skomplementuje czy obejrzy się za nimi.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak to się potoczy dalej, czy Rudemu uda się wyciągnąć bohaterkę na randkę.
No i nie byłabym sobą jakby drobnej uwagi nie było. Trochę za szybko po przeskakiwałaś, w pewnym momencie aż zgubiłam się z czasie, nie mogąc określić co się kiedy dzieje, a jakim dniu. Łapię, że nie chce się czytać ani pisać nudny opisów niewnoszących nic, ale tutaj by się coś lekko przydało pomiędzy przeskokami, aby nie pogubić się.
Ogólnie jestem ciekawa co będzie dalej.
Pozdrawiam i weny ;)
No jasne, że oglądałam, choć szczerze to nie wiem dlaczego skojarzył Ci się ten serial przy czytaniu mojego opowiadania. Chętnie bym się tego dowiedziała, bo bardzo mnie to zaintrygowało.
UsuńJa łatwo mogę wyjaśnić to skakanie :D To była moja kolejna próba napisania one shota :D Jak na razie wszystkie szlag trafił. Tu była ta sama historia. Przy 20 stornach sama przed sobą przyznałam, że nie da się tego zakończyć jako jednopartówki o rozsądnej długości, bo ja nawet do połowy nie doszłam. Słowo, że później czas już tak nie pędzi (w większości). Jednak dalej staram się spinać, aby za bardzo tego nie rozpisać :D
Dzięki za komentarz :)
No jak to, jak mi się skojarzył. Piszesz o tym, że Rudy przypominał "Facundo Arana, gdy grał w Zbuntowanym Aniele".
UsuńNo i spoko, też czasami nie mam miejsce w rozdziale a koniecznie trzeba przejść do akcji dalszej po gdybanie o zielonych liściach paprotki nic nie wnosi ;)
hehe :D no faktycznie :D mój błąd, a raczej zaćmienie pamięci :D
Usuń