wtorek, 13 września 2016

Labirynt Luster - Rozdział 34



Zrezygnowałam z wizyty w schronisku. Przebrnęłam przez naukę z Yukari. Nawet starałam się być dla niej miła, ale każdego poważnego tematu unikałam i nie wdałam się w rozmowę nie dotyczącą szkoły. Gdy byłam już wolna, wyciągnęłam kopertę z szuflady. Ponownie przeczytałam treść zagadki.
“W gospodarstwie rybnym znajdują się trzy stawy. W pierwszym hoduje się szczupaki, w drugim sandacze, a w trzecim szczupaki i sandacze. Przy każdym znajduje się tabliczka informacyjna o hodowanych gatunkach ryb. Złośliwy rybak pozamieniał w nocy tabliczki, tak że żadna się nie zgadzała.
Jak przy wyłowieniu tylko jednej ryby z jednego ze stawów z powrotem pozamieniać tabliczki informacyjne?”
Starałam się coś wymyślić, ale nie szło mi. Pewnie mój braciszek wiedziałby jak rozwiązać zagadkę. Ja mam czarną dziurę w głowię. Nie dane mi było się nad tym zastanawiać dłużej, bo Neji zaciągnął mnie do sali kinowej. Wspólnie spędziliśmy czas śmiejąc się z komedii wybranej przez niego. Poczułam się jak za dawnych czasów. Nawet udało mi się namówić Nejiego, aby dziś spał w moim pokoju. W łóżku udało mi się wyciągnąć to co go gryzło. Rozmawialiśmy do północy. Ja również podzieliłam się z bratem swoimi wątpliwościami i problemami. Przyznałam się nawet do tego jak poznałam Uchihę. Pominęłam tylko fragment dotyczący mojej nagości i sexu. Neji nie był zadowolony moim zachowaniem. Najbardziej zabolało mnie, gdy sam stwierdził, że cieszy się iż nawet w takim stanie i okolicznościach nie pozwoliłam się wykorzystać. Przed zaśnięciem pocałował mnie w czoło i powiedział, że jutro wszystko się ułoży.
Dopiero w piątek rano zrozumiałam słowa brata i to jak działa Szef. W nocy ktoś włamał się do naszej szkoły i nieco ją zdewastował, choć niektórzy postrzegali to z goła inaczej. Z dachu zwisał wielki baner na którym pokazano jak drużyna Akatsuki niszczy swoich dzisiejszych rywali. Na oknach widniały namalowane, bądź przyklejane czerwone chmury w białej otoczce - symbol Akatsuki. Znalazło się też graffiti na ścianie zewnętrznej z nazwą zespołu. Całość wyglądała fajnie, choć bez wątpienia, to mogło się podobać wyłącznie uczniom. Dyrektorka zapewne była bliska zawału, gdy weszła na teren szkoły. W niektórych miejscach leżały ulotki, bądź plakaty. Możliwe, że było ich więcej, ale ktoś już część pozrywał. Każdy o tym mówił. Na zajęciach przez radio węzeł, pan Kakashi wezwał całą swoją drużynę na dywanik dyrektorki. Podobno, to ona kazała im to uprzątnąć, inaczej odwołałby mecz. Reakcja innych uczniów była zadziwiająca. Dołączyło do koszykarzy tak wiele osób, że momentalnie jedynym śladem było graffiti na ścianie. Ponieważ kibice nie zgadzali się z reakcją dyrekcji, po szkole, z każdą przerwą coraz więcej osób chodziło z chmurami na policzkach i czole. Nie mówiło się o niczym innym. Temat dzisiejszego meczu pochłonął całą szkołę, a ja tego dnia ponownie byłam niewidzialną Hinatą. Momentami czując wielką ulgę na sercu, nie potrafiłam przestać się uśmiechać. Ani jednego złego spojrzenia w moją stronę! Ciekawe, czy będzie tak samo w przyszłym tygodniu? Mam nadzieję, że tak, a jeśli nie, to poproszę Kacpra, aby znowu coś wymyślił. Jedyną osobą, która pamiętała o mnie, był Sasori. Ponownie dopominał się swojej wygranej. Dziś nie przesiadywał przy mnie tyle co poprzedniego dnia. W końcu on też dzisiejszego dnia wychodził na boisko. Jedyne co Sakura od niego wyciągnęła, to że teraz mają przechlapane u trenera, bo on też ich podejrzewa o ten czyn. Tym jednak się nie martwią. Wiedzą co mu kupić, aby wcisnął nos w książkę bądź czasopismo i zapomniał, że jest zły. Nie powiedział nam co to za rodzaj literatury, ale Sakura od niego to wyciągnie, jeśli bardzo będzie chciała.
Pech chciał, że mój w-f, to początek meczu. Zamiast zajęć, mieliśmy kibicować. Ja nie chciałam być na sali i oglądać Akatsuki w akcji. Wyciągnęłam kartkę i zaczęłam pisać wiadomość dla Sasoriego. Nie chcę mu przeszkadzać i tłumaczyć całej historii, jak to jest ze mną i Nejim. Szczegóły wyjaśni mu Sakura o ile będzie chciał je poznać. Ja ograniczę się wyłącznie do kartki.

“Nagroda z zakładu
Oto odpowiedź na twoje pytanie. Między mną i Nejim jest przyjaźń, której nikt nie rozerwie. Są też więzi krwi i chodź jest jedynie moim kuzynem, to ja traktuję go jak brata, a on mnie jak siostrę.
Przepraszam, że kazałam ci czekać tyle czasu na moją odpowiedź. Wiem jak chcesz ją wykorzystać, dlatego zwlekałam i myślę, że ty powinieneś zaczekać chociaż do końca meczu. To dobrze, że on dowie się prawdy od ciebie, a nie od obcej osoby. Przy okazji możesz mu powiedzieć, że gdy do mnie dzwonił, to słyszał głos mojego ojca. Możesz, ale nie musisz. Tak naprawdę mówiłam ci już, że dla niego ta informacja jest bezwartościowa, bo wspólnie podjęliśmy decyzję, jakie relacje mają teraz między nami być i nic już tego nie zmieni.
Hinata”

Nie wiedziałam czy dobrze robię. Z drżącymi nogami przekroczyłam próg sali sportowej. Pierwszy skład rozgrzewał się na boisku. Sasori też tam był, a z nim Itachi, Yahiko, Deidara i jakiś ogromny chłopak z niebieskimi włosami, którego jeszcze nie znałam. Nie mogłam tak po prostu do niego podejść, by nie wzbudzić podejrzeń Uchihy. Na moje szczęście, koło mnie przechodził Hidan. Chciał mnie wciągnąć na salę. Podobno Yahiko faktycznie zaklepał dla mnie miejsce. Poprosiłam go o przysługę, w przekazaniu listu Sasoriemu i wytłumaczyłam, że sama nie mogę tego zrobić, bo idę już do domu. W końcu mi odpuścił i poszedł prosto do kolegów. Ja nie czekając, wyszłam ze szkoły i kierowałam się w stronę bramy. Neji był przed szkołą, więc dołączył do mnie. Gdy otworzyłam drzwi od auta, spojrzałam w stronę szkoły. We wejściu stał Itachi i patrzył na mnie, a może mi się wydawało. Mogłabym się założyć, że trzymał w ręku mój list do Sasoriego. Czyli już wiedział. Rozzłościło mnie, że Akasuna po prostu dał mu to przeczytać, zamiast powiedzieć. Moja rola skończyła się tego dnia. Wsiadłam i zatrzasnęła za sobą drzwi. Nawet nie spojrzałam, czy on dalej tam jest. Moje serce wystarczająco mocno waliło, by skupić swoją uwagę, na próbie opanowania go nieco. Itachi wie - huczało w mojej głowie - i co teraz? Zaproponowałam Nejiemu, abyśmy cały weekend spędzili w rezydencji, a swój telefon na wszelki wypadek wyłączyłam. Napisałam tylko do Sakury, tłumacząc jej całą sytuację i obiecując, że zadzwonię w sobotę, aby umówić się na kino.
Nie było innej rady. Basen to pierwszy punkt jaki zaliczyłam. Na początku musiałam się uspokoić. Woda wycisza mnie jak nic i nikt na świecie. Na tą krótką chwilę osiągnęłam stan spokoju wewnętrznego. Później moje myśli powędrowały do zagadki. Udało się. Rozwiązałam ją! Szczęśliwa wyszłam z wody, aby zapisać to co przyszło do mojej głowy.

“Wyławiamy rybę ze stawu przy którym jest tabliczka "Szczupaki i sandacze", jeśli złowimy szczupaka to w tym stawie są tylko szczupaki, w stawie oznaczonym jako sandacze są obydwa gatunki ryb, a w trzecim tylko sandacze.
Jeśli natomiast złowimy sandacza to w tym stawie są tylko sandacze, w tym oznaczonym jako szczupaki są obydwa gatunki ryb, a w trzecim tylko szczupaki.”

Neji spoglądał na mnie zdziwiony, gdy prosiłam o kopertę i kazałam mu nie podglądać. Na koniec dałam ją bratu, aby przekazał Szefowi. Wypytałam się też o to czego ma mnie nauczyć Yukari. Z ust brata wszystko lepiej się prezentowało. Dzięki zajęciom z nią miałam być bardziej czujna, spostrzegawcza, lepiej ukrywać prawdę i sprytnie przekonać innych do tego, że nic nie łączy mnie z rodziną Hyuga. Myślę, że zgodzę się na jej wykłady, choć musimy dogadać się co do szczegółów. Jedyny mój warunek był taki, aby Neji był przy mnie. On zna mnie na tyle dobrze, że sam lepiej będzie wiedział co jest mi potrzebne, a co zbędne.
Przed zaśnięciem rozmyślałam o Itachim. Zastanawiałam się jak mu poszedł mecz i nie tylko. Nie mogłam się wyzbyć tej głupiej ciekawości. Ostatecznie koło północy włączyłam telefon. Jedyny sms jaki dostałam był od Sakury. Akatsuki wygrali, ale Itachi zszedł z boiska w drugiej połowie. Nie napisała dlaczego. Miałam nadzieję, że to nie za sprawą kontuzji. Podobno był dobrym koszykarzem. Może jeszcze kiedyś będę miała okazję się o tym przekonać, choć teraz to pewnie mało prawdopodobne. Miałam do niego żal, że nie dał mi niczego wyjaśnić. Myślałam... W sumie to sama nie wiem, co sobie myślałam. W liście dałam jasno do zrozumienia, że teraz to kim jest dla mnie Neji, nie ma już żadnego znaczenia w naszych relacjach. Mimo moich słów, jego widok przed wejściem szkoły wywołał we mnie przeczucie, że to jeszcze nie koniec. Dlatego wyłączyłam telefon. Nie byłam gotowa na jakąkolwiek rozmowę z nim. Skoro nie odezwał się w piątek, to miałam nadzieję, że w sobotę będzie podobnie.
Spało mi się kiepsko. Poranek przyszedł za szybko. Neji zbudził mnie na śniadanie. Starałam się, aby nie dać po sobie poznać niewyspania. Miałam jednak wrażenie, że braciszek czytał ze mnie jak z otwartej księgi. Komentarze zatrzymał dla siebie, za co byłam mu wdzięczna. Ten dzień cały był dziwny. Nie potrafiłam się skupić. Myślami błądziłam gdzieś daleko. Pewnie nikt nie miał wątpliwości, że jestem nieobecna. Każdy jednak zachowywał uwagi dla siebie. Mój durny telefon milczał jak zaklęty. Na ca ja liczyłam? Kiedy w końcu zadzwonił, chwyciłam go szybko i nie patrząc od razu odebrałam.
- Słucham. - Powiedziałam nieco nerwowo. Dopiero po tych słowach pacnęłam się dłonią w czoło, zastanawiając się co ja robię.
- Ale szybko. Chyba czekasz na mój telefon od rana. Jak chciałaś pogadać, to trzeba było dzwonić. Wiesz przecież, że na mnie zawsze możesz liczyć. - Odetchnęłam z ulgą, słysząc głos Różowej Burzy.
- Oczywiście, że wiem. To działa również w drugą stronę. - Kolejny głęboki wdech, a na mojej twarzy pojawił się nawet uśmiech.
- Tak? No to masz okazję mi to udowodnić. Zbieraj się, bierz kuzynka i zapylaj do mnie. Musicie mnie wyciągnąć z domu, bo zwariuję tutaj. Matka ględzi mi nad głową od rana. Miałam już poważną rozmowę z ojcem i chyba nie wytrzymam kolejnej.
- Coś się stało? - Zapytałam nieco zaniepokojona.
- Opowiem ci jak przyjdziesz. Czekaj! - Wykrzyknęła tak, że bębenki aż mnie zabolały. - Będziesz z Nejim, więc wtedy nie da się pogadać. No to tak w telegraficznym skrócie. Sasori chciał poznać więcej szczegółów, więc zaprosił mnie jako swoją osobę towarzyszącą do klubu, gdzie obchodzili zwycięstwo drużyny. Trochę sobie pogadaliśmy i takie tam. On postawił mi drinka, może kilka więcej. Później odprowadził mnie do domu. Ja po drodze złamałam obcas, więc kuśtykałam, to też on kawałek drogi niósł mnie na rękach, a to niestety widziała moja matka. Tak sobie dopowiedziała, że zrobiła mi pogadankę. Ojca nabuntowała i zrobił mi wykład o antykoncepcji, niechcianej ciąży, zniszczonych planach na przyszłość i nie wiem czym jeszcze, bo przestałam słuchać po tym jak wyciągnął kondona. Całe szczęście, że nie zrobił pokazu w zakładaniu, bo bym się chyba porzygała. Cholera wie jak to weszło na temat moich stopni. Nie ważne, że tylko z matematyką sobie nie radzę, a z reszty jestem powyżej średniej klasowej. Wrrrrrrrr! - Po szybkim wypowiadaniu zdań zawarczała. Oj była bardzo, ale to bardzo zła. - To za ile dasz radę dotrzeć? Może grają jakiś dobry film wcześniej. Przyjdź i zabierz mnie stąd, bo tylko z tobą mnie puszczą.
- Nie ma sprawy. Zaraz pogadam z Nejim i będziemy u ciebie najszybciej jak to możliwe.
- Dzięki ci moja wybawicielko. Czekam, całuję i wielbię.
- Do zobaczenia. - Rozłączyłam się.
Czułam zadowolenie. Sakura poprawiła mi humor. Cieszyłam się, że spotkam się z nią wcześniej. Dzięki temu ona i mój braciszek będą mogli się lepiej poznać. Neji nie widział problemu w przyspieszeniu wyjścia. Poinformował ochronę i po chwili byliśmy już w aucie, które miało nas bezpiecznie odtransportować w miejsce, nie wzbudzające żadnych podejrzeń.
Odnosiłam wrażenie, że dwójka ważnych dla mnie osób podpisała jakiś pakt. Dogadywali się rewelacyjnie i nie dali mi okazji na wspominanie ostatniego ciężkiego tygodnia. Sakura, sporo się już wygadała przez telefon, nie wracała do tematu, który popsuł jej wczorajszy powrót i dzisiejszy czas do południa. Ona potrafiła odciąć się od tego co ją drażniło i denerwowało. Od samego początku bardzo chciałabym się tego od niej nauczyć. Ja dłużej nosiłam w sercu ból związany z rozczarowanie, stratą, i… Jak nazwać to co łączyło mnie z Itachim? Czy w ogóle można by powiedzieć, że cokolwiek nas łączyło? Gdyby ktoś się mnie zapytał kim on dla mnie był, to nie byłabym w stanie odpowiedzieć. To mój pierwszy „chłopak”, choć nigdy nie byliśmy razem. Ten, który zaliczył wiele baz, choć niewiele z tego pamiętam. Ten, którego usta chciałam czuć na swoich wargach i zatracać się w pocałunkach z nim. Ten, który przyczynił się swoim zainteresowaniem moją osobą, do tego, że spotkała mnie wielka podłość ze stroni Tsukino, a później większości osób ze szkoły. Kim był dla mnie ten mężczyzna? Nie wiem.
W momentach, gdy nie rozpamiętywałam ostatnich wydarzeń, bawiłam się rewelacyjnie. Kino, gorąca czekolada, zdziwienie Nejiego na reakcję Sakury, spacer po sklepach na poprawę humoru, kwaśna mina braciszka i masa innych rzeczy działających cuda. Poszliśmy nawet na mini golfa. Oczywiście Neji był najlepszy, a Haruno rozwaliła kij, po tym jak nie trafiła do dołka i zbyt mocno uderzyła trzymanym elementem w podłoże. Rączka nie wytrzymała i strzeliła. Braciszek poszedł to załatwić. Jestem pewna, że po prostu zapłacił za szkodę i dlatego dostał drugi. W sumie to myślę, że byłaby z nich fajna para, gdyby nie to, że Różowa Burza świata nie widzi poza Sasuke. Może jakoś dałoby się jej wybić z głowy tego przerażającego typa. Choć jest jeszcze Sasori. Chyba nie zaprosił mojej przyjaciółki tylko dlatego, że chciał się dowiedzieć więcej szczegółów o mnie i Niejim? Pamiętam słowa Itachiego, gdy mówił, że jego przyjaciel dużo smsował na lekcji i podejrzanie się uśmiechał. Tylko czy aby mogę wierzyć w jego słowa? Nie było co uprzedzać faktów. Jeśli coś miało między nimi być, to oni sami powinni się o to postarać. Ja uważałam się za beznadzieją swatkę, dlatego nie planowałam się wtrącać.
Odstawiliśmy Sakurę do domu wieczorem. Szkoda mi było, że nie mogłam jej zabrać do rezydencji. Kiedyś na pewno ją zaproszę, tylko najpierw muszę uzbierać w sobie wystarczająco dużo odwagi, aby się przyznać kim jestem.
W domu czekała mnie jeszcze jedna niespodzianka. W moim pokoju, na stoliczku, oparta o lampkę była koperta. Podeszłam powoli i wzięłam ją do ręki. Nie było żadnej informacji od kogo to jest i dla kogo. To jednak był mój pokój, więc otworzyłam ją. Wyjęłam niewielką karteczką ze środka i przeczytałam.

„Czekam na Ciebie w ogrodzie, koło fontanny. Jeśli chcesz odebrać nagrodę za rozwiązanie zagadki, to przyjdź.
Cień”

Tekst oczywiście drukowany, abym nie mogła połączyć charakteru pisma z osobą Szefa.
Nie byłam pewna czy chcę się z nim spotkać. Neji i Sakura poprawili mi humor, a Kacper mógł mi go szybko i łatwo popsuć. Byłam jednak ciekawa nagrody. Dlatego wzięłam głęboki wdech, wstałam i poszłam na spotkanie z szefem ochrony, moim cieniem. Na dworze było szaro, ale nie ciemno tak jak ostatnio kiedy się widzieliśmy. Podchodząc widziałam sylwetkę osoby siedzącej przy fontannie. Mężczyzna był w czarnym stroju ninja. Jego twarz skrywała kominiarka, która nie odkrywała nawet rąbka ciała. Nie wątpię, że dawała mu możliwość oddychania, skoro nie wykazywał oznak uduszenia.
- Jednak przyszłaś. - Odezwał się, gdy byłam jeszcze dość daleko. Ciekawe, w którym momencie wyczuł moja obecność. Starałam się iść najciszej jak się da, ale nie wyszło.
- Dlaczego miałabym nie przychodzić? - Udawałam, że nawet nie przeszła mi taka myśl przez głowę.
- Przeczucie podpowiadało mi, że będziesz się wahać. - Odpowiedział nad wyraz spokojnie.
Czy ja jestem aż tak przewidywalna czy on jest taki dobry?
- Jednak jestem. - Wypowiedziałam pewnie, nie zdradzając swojej niepewności.
- Usiądź. Tak będzie nam lepiej rozmawiać.
Wykonałam jego polecenie. Neji twierdził, że Kacper jest w porządku. Ze względu na jego słowa ja spróbuję jeszcze raz dać szansę człowiekowi, który dba o moje bezpieczeństwo.


* * * * *

Jest zaskoczenie? Kto się spodziewał, że będzie teraz LL? :) Nadzwyczaj naszła mnie chęć na pisanie tego opowiadania. Rozdział się dokończył, wstawił, a może i coś dalej powstanie. Choć szczerze, to pewnie kolejny rozdział za szybko się nie pojawi.



13 komentarzy:

  1. Wchodze przez przypadek patrzę a tu Labirynt. Meeega niespodzianka. Musze powiedzieć, że nie wiem, czy po prostu lubię takie zagadki ale była łatwiutka :D No jestem ciekawa kim jest Kacper. Nie będę już nawet zgadywać, bo to nie ma sensu. mam nadzieję, ze niedługo następny rozdział się pojawi a ja oczywiście czekam na Skorupę :D
    Dużo weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama siebie zaskoczyłam tym rozdziałem. W sensie, że w końcu go napisałam. W mojej głowie wreszcie ułożył się plan, jak to powinno być, aby było tak jak chcę. No i dzięki temu jest rozdział. Skoro przełamałam ten kryzysowy moment, to możliwe, że kolejne rozdziały będą się jakoś sensownie pojawiały.
      Skorupa oczywiście się pisze i pojawi się NA PEWNO w tym roku. Może nie miesiącu, ale sama nie chcę tego już przeciągać. Dlatego zakończenie zbliża się wielkimi krokami.
      Dzięki za komentarz :)

      Usuń
  2. Witam!
    Zagadka faktycznie dosyć prosta. Lubię takie zabawy, więc jestem ciekawa, co będzie dalej :D poziom trudności wzrasta! Wysilanie mózgu podczas czytania jest wskazane, ale jak nie ma motywacji, to czasem z tym krucho ;p więc proszę, dostarcz mi jej ;-)
    Szkoda, że rozdział taki króciutki. Miałam nadzieję, że będzie więcej Itachiego i akcja coś w końcu ruszy do przodu, no ale trudno. I tak zamierzam liczyć na to, że coś się wkrótce pojawi ;p
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcę wypalać od razu z mega trudną zagadką. Najpierw rozgrzewka :D a później zobaczymy :D (zaciera rączki)
      Zastanawiam się jak mogę dostarczyć Ci motywację. Masz coś konkretnego na myśli? Bo ja się muszę przyznać, że nie do końca załapałam jak się odnieść do Twojej prośby. :D
      Długie rozdziały powstają jedynie w Skorupie Żółwia i Poświęceniu. W reszcie opowiadań są krótsze, bo inaczej nie dałabym razy pisać w miarę regularnie. Już teraz mam z tym problem i nie w każdym tygodniu się coś pojawia.
      Dziękuję za komentarz :)

      Usuń
    2. Brawo dla mnie za spostrzegawczość, bo dopiero zauważyłam odpowiedź na swój komentarz! Niezaprzeczalnie medal się należy.
      Z tą motywacją chodziło mi o te zagadki, chociaż faktycznie napisałam to w taki sposób, że sama bym się nie domyśliła, co miałam na myśli. Nieważne. Chodziło o to, że chociaż bardzo lubię takie zabawy, to raczej sama sobie ich nie funduję i dopóki nie zobaczę takiej zagadki, to nie zaczynam myśleć (dobra, to lekka przesada), ale jak już zobaczę, to dopóki jej nie rozwiążę, nie potrafię odpuścić. Chyba. Tak czy siak, stąd prośba o więcej :D
      Za Skorupę miałam się nawet kilka razy zabrać, ale ten Obito mnie trochę odstrasza. Nie lubię go, wybacz. Ale może się jeszcze przemogę, nic nie jest przesądzone :-)
      Pozdrawiam!

      Usuń
    3. Nic takiego się nie stało :-) Ja w zasadzie prawie zawsze odpisuję na komentarze swoich czytelników.
      Planuję jeszcze kilka zagadek wprowadzić, to też dam poćwiczyć szare komórki dla chętnych.
      Z Obito to tu często bywa tak, że go się nie lubi, ale po przeczytaniu Skorupy Żółwia zmienia się zdanie i zaczyna się go uwielbiać. Wszystko przez to, że ja go uwielbiam i chętnie zarażam tym podejściem innych, o ile zdecydują się przebrnąć przez to opowiadanie.
      Pozdrawiam ;-)

      Usuń
  3. Nie wiem co napisać xd Cieszę się, że w końcu jest kolejny rozdział, choć jest on jaki jest, czyli krótki, przez co mało treściwy. Szkoda, że zakończyłaś w takim momencie, bo mam wrażenie, że ta rozmowa wnosi więcej do fabuły. No, ale co się odwlecze, to nie uciecze ;)
    Pozdrawiam i życzę dużo, dużo weny! (bo czekam: na Labirynt, na Skorupę, na Monsun *wylicza na palcach*) ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wredne zakończenia to jedna z moich specjalności :) A poważnie, to masz rację z tym, że coś ta rozmowa powinna wnieść, choć jak to będzie, to się okaże. Następny rozdział pokaże.
      Wena się przyda, bo czasem z nią krucho. Na domiar złego, gdy jest, to wtedy czasu brakuje :(
      Dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  4. No nie wierze. Labirynt... Aż musiałam to o tej godzinie przeczytać, a miałam już komputer gasić. :D Takie miłe zaskoczenie. Akcja cały czas trzyma w napięciu, ale prawie zapomniałam co było w poprzednim rozdziale, tak długo czekałam na ten dzisiejszy. Brak Itachiego już od tylku rozdziałów powoduje "pulsującą" niczym z anime żyłkę na moim czole. "Ja ciem Itasia" . Na Skorupę też czekam cierpliwie, ale powiem ci że na chwilę obecną najbardziej ciekawi mnie Muspelheim. Nie wiem, może dlatego że pokładam w nim jakieś takie moje nadzieje :D. W każdym bądź razie, pozdrawiam i czekam na rozdział. Nie ważne czego wszystko dobre :D Byle by czytać :D.
    Papa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba samą siebie zaskoczyłam tym rozdziałem. Przerwa faktycznie nieco przydługa i teraz pewnie też będzie większa. Czas pozakańczać niektóre z historii. Wtedy wezmę się za te dłuższe :)
      Skorupa powinna pojawić się niedługo, za to co do Muspelheim to pewnie nie będzie zbyt szybko :(
      Dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  5. Jak zobaczyłam na blogerze Labirynt Luster to o mało nie spadłam z krzesła. Zaraz po tym się wkurzyłam, bo nie mogłam go akurat czytać i tak odkładałam i odkładałam, aż udało mi się go przeczytać.... w zeszłym tygodniu. A że co chwile nie miałam czasu na komentarz, musiałam go sobie dziś odświeżyć.
    I pierwsze co, to fajna zagadka :D Prosta, ale zajmująca na chwile mózg, dzięki czemu mój się ruszył i mam ochotę na pisanie ;D
    Szkoda tylko, że tak mało, bo akurat tutaj chciałoby się więcej i więcej, a kto wie kiedy przyjdzie ci wena na kolejny.
    No i jestem spragniona Itasia. Nie dość, że są pokłóceni to jeszcze tak mało go dałaś (ryczy).
    No co właściwie mogę napisać. Rozdział bardzo fajny (choć trochę krótszy od poprzednich) i na kolejny będę czekać z utęsknieniem (szczególnie na rozwój relacji Sasori&Sakura ;P). Życzę dużo weny i pozdrawiam :D

    PS.Wiem, że trochę chaotycznie. Wybacz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samą siebie zaskoczyłam, gdy zabrałam się za pisanie Labiryntu. To chyba dlatego, że wreszcie ułożył mi się plan w głowie jak powinny wyglądać najbliższe dni dla tej parki.
      Z tymi zagadkami to nie przypuszczałam, że tak przypadną do gustu :)
      Tekstu wcale nie było tak mało. Czasem po prostu się tak wydaje. Chyba, że porównywać go ze Skorupą albo Poświęceniem, no ale to inna historia :) Poza tymi dwoma opowiadaniami raczej piszę średniej długości rozdziały ;))
      Itaś :))) To minus, gdy od początku wiadomo wokół jakich osób kręci się historia. On nie może się tak po prostu pojawić, podejść, powiedzieć sorry i wszystko znowu jest piękne. To co powiedział mu Neji ma tu też dużą rolę i dało poważnie do myślenia koszykarzowi. Co on teraz wymyśli? :D Wredna ja ma plan, ale milczy. Czy mu wypali? Wredna ja nie powie, ale Itaś mimo swojej wielkiej inteligencji, ma spore problemy z przewidywaniem zachowań Hinaty. Co z tego wyjdzie? HeHe!! :D Kogiel-mogiel, bo przecież ja to ja :))
      Za bardzo się rozgaduję, więc pozwolę sobie już zakończyć :)
      Dzięki za komentarz :))

      Usuń
    2. No i co ja mam teraz zrobić? Teraz tylko powiększyłaś mój apetyt na dalsze rozdziały.
      Ano przypadły bo fajne ;P
      Możliwe, że nie mało, ale jak idzie o Labirynt Luster to każda ilość jest niewystarczająca ;D
      Wiem oczywiście, że to nie takie łatwe i mój mózg zazwyczaj przyjmuje logikę takich wydarzeń, ale co zrobić, gdy w proces przetwarzania informacji wciska się tęsknota za Itasiem i można by rzec moje serduszko, (lub uzależnienie od tej parki, które mówiąc nawiasem spowodowałaś własnie ty ;P - zwał jak zwał) spragnione ich rozmowy, pogodzenia, kłótni czy czegokolwiek innego, żeby tylko zamienili choćby słowo.
      To opowiadanie okazało się dla mnie nałogiem, za którym cholernie tęsknię i dlatego mam nadzieję, że jak najszybciej najdzie cię ochota na spisanie kolejnych rozdziałów :D
      Czekam z lornetką w oknie i wypatruję na horyzoncie tego kogla-mogla ;D

      Usuń