poniedziałek, 14 lutego 2022

Nie obchodzę walentynek, czyli obitowe walentynki



Tego dnia wstała lekko zestresowana. Dziś były ich pierwsze wspólne walentynki. Pierwszy raz w to święto miała partnera, którego kochała i któremu zależało na niej. Obito był jednak na tyle specyficzny, że nie wiedziała jak się na taki dzień nastawiać. Wiedziała już, że on romantyzmem nie grzeszy, ale również to, że jest nieprzewidywalny. Zawsze miał mało czasu, szczególnie ostatnio i trochę obawiała się, że tego dnia nie znajdzie go wystarczająco, aby spędzić ten dzień wspólnie z nią. Długo też zastanawiała się nad prezentem dla niego. Pierwszym pomysłem było coś słodkiego, dlatego postanowiła zamówić tort w kształcie serca. Miała go odebrać po pracy i nie wiedziała jeszcze czy będą wracać wspólnie, czy też może trafi jej zamówić taksówkę. Chociaż niespodzianka byłaby fajniejszą opcją, to gdyby udało jej się go przekonać do wcześniejszego wyjścia, mogliby spędzić wieczór wspólnie. Aby Obito był bardziej skory, do wcześniejszego powrotu do domu, założyła sukienkę. Tej sukience daleko było do wyzywającej kreacji, jaką kiedyś doradziła jej kupić Ino. Tamtego dnia nie osiągnęła tego co chciała, a przynajmniej tak jej się wydawało. Dopiero po czasie dowiedziała się, że i na brunecie zrobiła wrażenie swoim pojawieniem. Tym razem na zakupy poszła z Karin i była bardzo zadowolona z wyboru. Spojrzała na siebie w lustro, uśmiechając się promieniście do swojego odbicia. Mimo, że to dzień zakochanych, nie zdecydowała się na żaden odcień czerwieni. Czarny materiał zdobiły duże, białe kwiaty. Krój sukienki podkreślał jej kształty w subtelny sposób. Rękawy sięgały przed łokcie, delikatny dekolt ładnie uwydatnił smukłą szyję. Materiał kończył się tuż nad kolanami. Wyszła z sypialni, zerkając ukradkiem na zainteresowane spojrzenie Uchihy. Cel osiągnięty. Jego spojrzenie zdradzało zaskoczenie, a uśmiech zadowolenie. Nie skomentował jednak niczego. Gdy wyszli z domu w stronę samochodu, podszedł od strony pasażera, otwierając jej drzwi. Podziękowała mu, czując jak się czerwieni. Byli już ze sobą kilka miesięcy, a ona dalej nie potrafiła nad tym panować. Całe to podekscytowanie dzisiejszym dniem robiło swoje. To w końcu jej pierwsze walentynki z chłopakiem. Dużo tych pierwszych razów z nim zaliczyła i z całą pewnością mogła przyznać, że chętnie jeszcze zaliczy wiele kolejnych. Obito nic nie mówiąc wsiadł do auta i włączył silnik.

- Dużo masz dziś pracy? - Zapytała, chcąc wybadać sytuację.

- Tak jak zwykle.

Ta odpowiedź nie przypadła do gustu dziewczynie. Mogła sugerować, że nie będzie im dane spędzić wspólnie wieczór.

- Może moglibyśmy spędzić dziś trochę czasu po pracy. Co ty na to? - Denerwowała się pytając. Wiedziała jak bardzo on poświęca się temu, co robi i że pewnie zarwie kolejną nockę, jeśli dziś będzie z nią świętował.

- Zobaczymy jak sytuacja się rozwinie, ok?

- Jasne. - Posmutniała, mimo tego starała się mu tego  nie pokazać. W końcu to tylko głupie walentynki i wcale nie muszą obchodzić tego święta. Równie dobrze mogliby spędzić ze sobą sobotę albo niedzielę, gdy już nie ma aż tyle roboty. - Gdybyś chciał, to mogę ci pomóc.

- Będę miał to na uwadze.

Reszta drogi minęła im w ciszy. Wchodząc do windy w budynku, gdzie było ich biuro, Obito przyciągnął ją do siebie, pochylając się do jej ucha.

- Pięknie dziś wyglądasz. - Wyszeptał, po czym pocałował ją najpierw w policzek, a później w usta, tak długo, aż drzwi windy się otworzyły na ich piętrze.

Hinata poczuła jak motylki szaleją jej w brzuchu. Od przeszło tygodnia nie mieli chwili dla siebie, dlatego każde jego spojrzenie, dotyk i pocałunek pobudzał większe pragnienia bliskości. Na miękkich nogach doszła do swojego biurka. Zdjęła płaszcz, odwiesiła na oparcie krzesła, po czym usiadła przed komputerem i spojrzała przez szklaną ścianę na swojego ukochanego. Pracowanie w tym samym budynku, na tym samym piętrze, w jednym dziale miało swoje plusy. Nawet jeśli on będzie miał dużo pracy, nie muszą być oddzielnie. Może na niego spojrzeć za każdym razem kiedy o nim pomyśli, a gdy już wszyscy sobie pójdą, przywiezie tort do firmy i tu wspólnie go zjedzą. Kiedy wrócą do domu, będą się kochać z okazji walentynek i to jej wystarczy. Nie potrzeba żadnych fajerwerków. Najważniejsze, że są razem szczęśliwi. Na monitorze pojawiło się powiadomienie, sygnalizujące, że przyszła wiadomość od Karin.

 

Karin:

I jak? Podobała mu się kiecka?

 

Hinata:

Tak. Powiedział mi, że pięknie wyglądam.

 

Karin:

A nie mówiłam? A tą seksi bieliznę też mu pokazałaś?

 

Hinata:

Spaliłabym się ze wstydu.

 

Karin:

Ale masz ją na sobie.

 

Hyuga nie odpisała. Zamiast tego, zastanawiała się nad zmianą tematu.

 

Karin:

Hinata!!! No nie wierzę, nie założyłaś jej. Powiedz chociaż, że ją masz przy sobie.

 

Hinata:

Karin, ja nie czułabym się dobrze w pracy, gdybym ją założyła. Może kiedyś to zrobię, ale jak będziemy w domu i jak okazja będzie odpowiednia.

 

Karin:

Dał ci coś? Zaprosił gdzieś?

 

Hinata:

Jest dziś zajęty.

 

Karin:

Jest twoim chłopakiem, więc to jego zasrany obowiązek coś ci dać.

 

Hinata:

Obito daje mi dużo każdego dnia.

 

Karin:

Jesteś zbyt wyrozumiała. Powinnaś od niego więcej wymagać.

 

Hinata:

Pogadamy na obiedzie, teraz mam sporo pracy.

 

Musiała zająć się czymkolwiek, aby nie myśleć zbyt dużo o tym, co niezwiązane z projektowaniem. To, że Obito z nią był, znaczyło dla niej więcej, niż kwiatek czy też czekoladki podarowane w święto zakochanych. Ona była dla niego ważna i na tym należało się skupić, chociaż w głębi serca pragnęła ten dzień spędzić wspólnie z nim, bez myślenia o innych sprawach.

Po czternastej Obito zebrał swoje rzeczy i wciągnął na siebie płaszcz. Kiedy stanął przed Hinaty biurkiem, ona ledwo zachowała spokój. Widziała, że gdzieś się wybiera, a to raczej niweczyło wszystkie wspólne plany na ten dzień.

- Mała, zbieraj się. Pojedziesz ze mną na budowę.

- Romantyzm przemówił przez Uchihę. Drżyjcie wszelacy bogowie, a szczególnie ty Amorze. - Karin odezwała się głośno i wyraźnie, a reszta osób uśmiechnęła się pod nosem.

Hinata zgromiła przyjaciółkę wzrokiem. Czerwonowłosa nic sobie z tego nie zrobiła. Hyuga nie miała przerażającego spojrzenia godnego Uchihy, ale nawet gdyby miała, to ona i tak była na taki wzrok odporna.

- Długo nam to zajmie? - Zapytała Obito, aby zatrzeć poprzednią wypowiedź koleżanki.

- Licząc czas w aucie i na miejscu, to pewnie do wieczora. - Odpowiedział spokojnie. - Poczekam na dole. Muszę jeszcze gdzieś zadzwonić.

Jak tylko wyszedł, Karin wstała i podeszła do przyjaciółki.

- Ja mu mogę przypomnieć co to dziś za dzień. - Zaciśniętą pięścią uderzyła w otwartą dłoń. - Zrobię to z wielką przyjemnością.

- Karin, proszę. Najważniejsze, że będziemy razem.

- Ty jesteś dla niego zbyt pobłażliwa. Są walentynki, a on cię będzie woził po budowie. Słowo daję, mógłby się bardziej postarać.

- Jestem pewna, że wszystko wynagrodzi mi w nocy. - Powiedziała na tyle cicho, aby inni nie usłyszeli jej słów.

- Bez szczegółów i tak cię już nie lubię za te wszystkie historie. Weź mi go wypożycz na jedną noc.

- Nie ma takiej opcji. Jest mój i z nikim się nie podzielę. To cześć wszystkim i do jutra.

Hinata wyszła szybkim krokiem, aby jak najszybciej znaleźć się w aucie. Wsiadła po cichutku, bo Obito jeszcze rozmawiał. Jak tylko odpalił silnik, telefon połączył się z radiem samochodowym i dźwięk rozbrzmiał w głośnikach auta. Obito omawiał problem z jednym z wykonawców. Lubiła słuchać takich rozmów, bo wtedy uczyła się czegoś nowego, a mianowicie co można, a czego nie należy mówić podczas takiej rozmowy. Słyszała też, że Obito jest dobrym negocjatorem i jak fachowo przedstawia pewne problemy, z którymi spotkają się na budowie w przypadku wybrania kiepskiego rozwiązania. W którymś momencie Uchiha stanął na parkingu. Nie wysiadał z auta, tylko dalej prowadził rozmowę, jednocześnie zdejmując swój krawat. Wiedziała, że go nie lubił, dlatego nie była zaskoczona. To nie była budowa, co sugerowało, że zaraz ruszą dalej. Kiedy zakończył rozmowę, uśmiechnął się łobuzersko do Hinaty.

- Bądź grzeczna, a będzie ci to wynagrodzone.

Wykorzystując zaskoczenie dziewczyny, wyciągnął obie dłonie i zawiązał jej oczy swoim krawatem.

- Co robisz?

- Porywam cię.

- Dlaczego?

- No jak to dlaczego? Aby cię wykorzystać. Nie trzeba było się tak seksownie ubierać, to by cię nikt nie uprowadził. A teraz bądź grzeczna, to nie skrępuję ci rączek ani nóżek, chociaż aż mnie korci, by skoczyć po kajdanki z futerkiem.

Gdyby to zrobił ktokolwiek inny, byłaby teraz śmiertelnie przerażona. Jednak skoro to zrobił jej ukochany, czuła podniecenie. Sama nie mogła uwierzyć w to jak jego słowa mocno na nią działały. Czy tak nieśmiała dziewczyna jak ona mogła troszeczkę tego chcieć? Czy fakt, że w ogóle o tym pomyślała, oznaczał, że była jakaś dziwna, albo coś dużo gorszego? Zagryzła wargę i zacisnęła uda.

- No proszę, chyba ktoś tu lubi jak się go porywa. Chętnie bym teraz poznał twoje myśli. Szczególnie te nieprzyzwoite.

Nie mogła pohamować uśmiechu, ani rumieńców na policzkach. Twarz ją paliła. Cokolwiek zaplanował Obito, prawdopodobnie nie jechali na budowę. Odwróciła od niego głowę, aby ukryć emocje wymalowane na twarzy. Mężczyzna położył dłoń na jej udzie, przesuwając ją delikatnie w górę i w dół.

- Wieczorem wrócimy do tej rozmowy.

Nie kontynuując zaczętego tematu, ruszył dalej. Jechali około piętnastu minut. Na miejscu pomógł jej wysiąść z auta, a następnie prowadził ją w sobie znane miejsce. Słyszała kroki innych ludzi, wyczuwała, że idą po chodniku. Obito trzymał rękę na prawym boku jej talii, jednocześnie przyciskając jej lewą stronę do siebie. To miało nie pozwolić jej na przewrócenie się. Gdy doszli do schodów, wziął ją na ręce i wniósł. Nie miała pojęcia gdzie ją prowadzi, ale była pewna, że to nie budowa. Było zbyt gwarno, a dźwięki przypominały centrum miasta. Cisza nastąpiła po wejściu do budynku. Szum miejski zastąpiła przyjemna, spokojna melodia.

- W czym mogę pomóc? - Rozbrzmiał przyjemny, kobiecy głos.

- Mamy rezerwację na nazwisko Uchiha. Tylko bez szczegółów proszę. - Obito wskazał na zawiązane oczy dziewczyny.

- Proszę tędy. - Dziewczyna poprowadziła ich korytarzem do prywatnej szatni. - Tu mają państwo stroje, szlafroki oraz ręczniki. Gdy będą państwo gotowi proszę wejść tutaj. Przekażę, że już państwo dotarli.

- Dziękuję.

- Życzę miłego pobytu. Poczęstunek do państwa dyspozycji. - Po tych słowach kobieta wyszła, a oni zostali sami.

- Czy teraz mogę już odkryć oczy.

- Ty nie. O takich rzeczach decydują porywacze, a nie porwani. - Po czym sam ściągnął z niej krawat.

Hinata rozejrzała się po szatni. Spokojna muzyka, piękny zapach kwiatów i czegoś słodkiego.

- Gdzie my jesteśmy?

- W szatni. - Uśmiechnął się, po czym zaczął rozpinać jej płaszczyk. - Teraz muszę cię rozebrać.

Gdy tylko rozpiął ostatni guzik, nachylił się i ją pocałował. Nie odrywając od siebie ust, zaczęli zrzucać z siebie ciuchy. Obito oderwał się od niej, kiedy Hinata dobrała się do jego paska.

- Dobra, czas to przerwać.

- Dlaczego? - Mała nie chciała nic przerywać. Zbyt dużo mogła sobie wyobrażać, kiedy miała zawiązane oczy i teraz jej zdrowy rozsądek był gdzieś daleko.

- Bo zaraz nie będę się mógł powstrzymać.

Odsunął się od niej w stronę szafki, gdzie były przygotowane stroje, czy raczej coś, co miało udawać stroje. Oboje mieli założyć gumowe stringi, to też oboje skrzywili się widząc ubogą bieliznę. Biustonosz dla Hinaty nadzwyczaj mało zakrywał zwłaszcza, że jej biust nie należał do małych.

- Obito powiedz, że nie muszę tego zakładać.

- To albo na golasa. - Zaśmiał się widząc jej minę. - Przyznaję, że tego nie przewidziałem. Zakładaj. - Podał jej strój dla niej i odwrócił się, by nie patrząc na nią, móc się przebrać.

Hinata była lekko zaskoczona jego zachowaniem i tym, że tym razem jej nie podgląda. Nie wstydziła się go, ani on jej. Mimo tego, zaraz po założeniu skromnej bielizny, nałożyła na siebie szlafrok. Obito poszedł w jej ślady, po czym oboje udali się za drzwi, gdzie czekała ją kolejna niespodzianka. Znajdowały się tam dwa łóżka. Kobieta i mężczyzna czekali w środku na nich.

- Witamy państwa. Czy zechcą państwo najpierw skosztować czegoś słodkiego?

- Ja zawsze chętny na słodkie. - Obito podszedł do dziewczyny i pochwycił z jej rąk elegancką filiżankę.

Chwilę oboje popijali gorącą czekoladę, po czym kazano im zdjąć szlafroki i położyć się na łóżkach. Niespodzianką, jaką zaplanował Obito, był masaż gorącą czekoladą. Po masażu, masażyści zawinęli ich ciała folią, przykryli ciepłymi kocami i zostawili na piętnaście minut samych.

- Nie sądziłam, że mnie zabierzesz w takie miejsce. - Hinata spoglądała w sufit, czując ciepło na sercu. Nigdy nie pomyślała, że walentynki mogą być takie fajne.

- Poniekąd, to zasługa Minoru. Przypomniał mi o tym dniu ze dwa czy trzy tygodnie temu, kiedy sam zrobił rezerwację do teatru. Trochę wypadłem z obiegu i sam pewnie ocknąłbym się dzień po. Nie myśl, że zawsze tak będzie. Nie jestem fanem tego dnia. Mój ojciec powtarzał, że mężczyzna powinien obsypywać kobietę kwiatami przez cały rok, a nie tylko w święta. - Zawahał się, ale kontynuował dalej. - Rin zawsze się na mnie wściekała, bo ja dawałam jej kwiaty dzień po i dzień przed, a w same walentynki nigdy z nią nie świętowałem.

- Dlaczego więc świętujesz je ze mną?

- Bo chcę. Poza tym, coś mi podpowiada, że dzięki temu to zarówno mój jak i twój pierwszy raz.

Hinata zaśmiała się.

- To prawda. Dałeś mi kolejny pierwszy raz. W sumie to więcej pierwszych razów. Nikt mnie nigdy nie prowadził po mieście w zawiązanych oczach, ani nie zabrał na masaż czekoladą. Pierwszy raz też jestem owinięta folią.

- Ja w sumie miałem na sobie kiedyś czekoladę, ale bez masażu.

- A folią ktoś cię kiedyś owinął? - Spojrzała na niego, korzystając z tego, że jedynie głową dało się ruszyć.

- No w tej kwestii zostałem rozdziewiczony już dawno temu.

- Twoje życie musiało być barwne i ciekawe.

- Oj było. Babcia od strony mamy mówiła, że na starość lepiej się wstydzić niż żałować. Ta dewiza przypadła mi do gustu i wcielałem ją w życie często i gęsto.

- Jest coś jeszcze, czego nie robiłeś i co mógłbyś zrobić pierwszy raz ze mną?

- No bez przesady, sporo jest tych rzeczy.

- To wymień kilka.

- Jak coś mi wpadnie do głowy, to ci powiem.

Drzwi się otworzyły i po chwili w pomieszczeniu pojawili się masażyści. Odwinęli folie z ich ciał, a następnie pomogli zmyć czekoladę z ciała. Kolejnym miejscem, jakie zaplanował Uchiha, była restauracja, gdzie zjedli obiadokolację. Mięli tu dużo czasu na rozmowę. Hinata opowiadała o wyjściach ze znajomymi. Obito opowiedział jej kilka zwariowanych historii ze swojego życia. Wspominali również wspólny wypad do kina, jeszcze z czasów, gdy nie byli parą. Kiedy wyszli na dworze było już ciemno. Tym razem, to Hinata zawiązała Obito oczy i kazała mu usiąść na siedzeniu pasażera. Podjechała do cukierni i szybko skoczyła po zamówiony tort. Brunet grzecznie czekał, nie podglądając, aby nie popsuć niespodzianki. Pozwoliła mu zdjąć krawat dopiero, gdy wjechali na swoje podwórko.

- O dom. No tego to się nie spodziewałem.

- Tak? - Hinata uśmiechnęła się z satysfakcją.

- No raczej. W nic nie uderzyłaś, nie przytarłaś auta ani nawet nikt cię nie strąbił. Jestem pod wrażeniem.

- Jesteś okrutny.

- Ależ ja jestem dziś słodki jak czekoladka. Będę twoją praliną tej nocy, a ty moją. Do rana zjemy się doszczętnie.

- Chyba powinnam zacząć się bać.

- Trzeba było wiać, jak tylko zawiązałaś mi oczy, teraz już za późno na ratunek.

- Nie pomyślałeś, że może mam coś, czym się uratuję? W końcu znam twoje zapędy.

- Nie ma niczego, co by cię uratowało.

- Zobaczymy.

Hinata wyszła z auta i zabrała karton schowany w bagażniku. Gdy przechodziła koło Obito, on już się uśmiechał, na widok logo na kartonie.

- Przebiegła lisica, ale pączkami mnie nie odciągniesz od swojego czekoladowego ciała.

W domu Hinata postawiła karton na stoliczku w salonie, po czym poszła po łyżeczki i talerzyki. Przed kartonem usiadł Uchiha. Chwile zastanawiał się, wyobrażając sobie, co może być w środku, po czym widząc, jak jego dziewczyna kiwa głową, otworzył pudełko. Wewnątrz znajdował się tort w kształcie serca i napisem kocham cię.

- To wolisz zjeść mnie czy torcik? - Zamachała łyżeczką przed nim.

- Tort czy czekoladowe cycuszki? Trudny wybór, ale chyba... - Uniósł brwi, gapiąc się na jej kształtne "oczy".

- Przypominam tylko, że byłam w  biustonoszu, to też moje piersi nie są czekoladowe.

- Dawaj tą łyżeczkę. - Złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie, aby usiadła mu na kolanie, po czym oboje, bez talerzyków, zabrali się na kosztowanie tortu. - O matko, jaki pyszny. - W krótkim czasie wciągnął ćwierć wypieku. - Dobra, nie za dużo, bo mam jeszcze coś do dokończenia.

- Co? - Hinata spojrzała na niego nieco zmieszana. Czyżby planował iść teraz pracować?

- Po pierwsze, od rana chcę z ciebie ściągnąć tą sukienkę. Po drugie, czas dokończyć, co zaczęliśmy przed masażem.

- Poczekaj!

- O nie, już się naczekałem. Moja powściągliwość jedzie na rezerwie.

- Daj mi pięć minut. Słowo, że zaraz wracam i zaspokoimy twoje potrzeby.

Niechętnie ją puścił. Hinata pobiegła do sypialni, a po chwili niosąc coś ukrytego w siatce, zamknęła się w łazience. Chłopak spojrzał na zegarek, zapewniając samego siebie, że po minionym czasie wkracza do akcji.

Hyuga czuła, że trzęsą jej się nogi i dłonie. Nie była pewna czy robiąc to, co robi, postępuje dobrze czy źle. Karin twierdziła, że to będzie najlepszy prezent, jaki może dać chłopakowi na walentynki, ale ona trochę się wstydziła. Z drżącymi dłońmi miała problemy, aby zdjąć sukienkę. Kiedy w końcu jej się udało, zaczęła wkładać seksowną bieliznę. Dół, to prawie sama koronka, góra składała się z siateczki i koronki. Nie czuła się ubrana, bo patrząc w lustro dokładnie widziała swoje piersi. Prześwitywało wystarczająco dużo, aby wątpić, czy da sie to nazwać bielizną. Zaczęła się zastanawiać, czy czasem nie zrezygnować z pomysłu, kiedy w drzwiach stanął Obito ze śrubokrętem w ręku, którym posłużył się do otworzenia drzwi.

- Pięć minut.... minęło. - Potrząsnął głową, jakby chciał  upewnić się, że to nie jego wymysł, a oczy go nie okłamują. - Wow! Wiesz co, od dziś będziemy świętować każde walentynki.

 

  

*****

No to mam nadzieję, że ten mały, lekki bonusik wynagrodzi wytrwałym moją długą nieobecność.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz