piątek, 18 grudnia 2015

Labirynt Luster - Rozdział 13



Całą niedzielę się uczyłam. W poniedziałek na każdej przerwie szłam do biblioteki, aby dalej wbijać materiał do głowy, aż do lekcji matematyki. Czy było warto? Po klasówce miałam wrażenie, że nie ważne, czy posiedziałabym cały weekend, tydzień, czy też dwie godziny, to i tak poszłoby mi beznadziejnie. Sakura miała podobną minę do mnie. Tak się zdołowałyśmy, że nie miałyśmy ochoty na nic. Różowa Burza wymyśliła coś na poprawę naszych wisielczych humorów. Więc od dwóch godzin łazimy po mieście i się wygłupiamy. Zaliczyłyśmy już tonę niezdrowego żarcia, kilka kompletnie niepotrzebnych zakupów. Przymierzałyśmy przepiękne sukienki balowe, udając, że za kilka miesięcy musimy coś mieć, bo nasi chłopcy zabierają nas na swoje bale. Miałyśmy niezły ubaw. Sakura podkreślała, że powinnam mieć sukienkę ze złotymi dodatkami, aby idealnie komponowała się ze złocistymi włosami mojego chłopaka, no i oczywiście najlepiej aby była w kolorze nieba. Idąc tym tropem myślowym, dla Sakury rozglądałyśmy się za czarną sukienką z czarnymi błyszczącymi dodatkami. Różowa Burza w pewnym momencie zaczęła się śmiać, że będzie czuła się jak na pogrzebie. Po drodze mijałyśmy salon sukni ślubnych. Moja przyjaciółka od dziecka marzy o swoim wielkim weselu i pięknej sukience, w której będzie wyglądała jak prawdziwa księżniczka. Mało co nie przykleiła się do szyby, za którą na wystawie była jej zdaniem idealna kreacja. Ja tego nie rozumiem, bo nie myślę o takich rzeczach. Pewnie kiedyś tam wyjdę za mąż, ale póki co moja wyobraźnia nie działa tak daleko. Na koniec Sakura chciała mnie zaciągnąć i namówić na zrobienie tatuażu. Oj to jest szalone dziewczę! Itachi ma fajną wronę na plecach, ja też mogłabym sobie coś fajnego wytatuować gdzieś, ale nie teraz, gdy się ukrywam. Będąc Hyugą mogłabym niechcący zdradzić jego posiadanie, a wtedy wieść, że go mam obiegłaby cały świat. Taka sytuacja jest równoważna z moim zdemaskowaniem. W ostateczności poszłyśmy do kobiety, która malowała ludzi specjalnymi farbami do skóry. Każda z nas sobie wybrała wzorek i miejsce. Tym oto sposobem Sakura ma czerwonego smoka ziejącego ogniem na brzuchu, z ogonem sięgającym na plecy i kończącym się na pośladku. Tak właściwie, to pomysł na tego zwierzaka wziął się ode mnie. Uwielbiam zwierzęta i kocham wodę. Chcąc to połączyć wymyśliłam dla siebie wodnego smoka. Artystka, która malowała nasze ciała była zachwycona. Już ją denerwowało ciągłe malowanie kwiatków, serduszek, pluszowych miśków i wypisywanie imion chłopców, w których były zakochane jej klientki. Nie wzięła od nas pieniędzy, w zamian za możliwość zrobienia zdjęcia i wywieszenia jako reklamę. Każda z nas przez godzinę siedziała na stołku. W ogóle nam się nie nudziło, bo z otwartymi buziami obserwowałyśmy jej pracę. Mój smok był na plecach. Gdy farba dokładnie wyschła, poszłyśmy na zdjęcia. Jej znajoma fotograf miała swoje studio zaledwie dziesięć metrów dalej. Krępujące było to, że musiałyśmy się nieco rozebrać. Dziękowałam samej sobie, że mój malunek jest na plecach i że właścicielem aparatu jest kobieta. Fotograf znalazła dla mnie sukienkę wiązaną na szyi z całymi odkrytymi plecami. W niej porobiła mi kilka fotek dla mnie. Na reklamę musiałam jednak ją zdjąć. W spodniach stałam tyłem do niej. Zasłaniałam się swoją bluzką, a włosy miałam z przodu, aby nie przeszkadzały. Sakura była dużo bardziej odważna. Zasłoniła piersi dłońmi i pozwoliła zrobić sobie zdjęcie. Kilka miała też z tyłu aby widać było ogon smoka. Nie odsłoniła pośladków, choć fotograf ją próbowała namówić. Dziewczyna, która nas malowała ponownie zapytała, czy się zgadzamy aby mogła tych zdjęć użyć do reklamy swojego sklepu. Mi to nie przeszkadzało, a gdy tylko obiecała, że mojej twarzy nikt nie zobaczy, to stwierdziłam, że może je wykorzystać. Nie zależy mi na sławie, czy rozgłosie, ale ta dziewczyna naprawdę miała talent. Jeśli to miało jej pomóc lepiej zarobić i udowodnić jej wartość, to czemu nie? Sakura była prze szczęśliwa. Ona poleciła się na przyszłość i stwierdziła, że w razie czego, to może ponownie dać się pomalować. Całą drogę piszczała mi do ucha abyśmy zostały fotomodelkami. Sesję wykorzystałyśmy na maksa. Robiłyśmy sobie razem zdjęcia. Głównie ubrane, ale mamy jak na przykład, jedna lekko podciąga bluzkę drugiej, aby podejrzeć, co to za smok się tam schował. Gdyby z nami była Hanabi to by się dopiero działo! Ona uwielbia sesje zdjęciowe, a obiektyw ją kocha.
Na początku naszej zabawy czułam się winna, że wagaruję. Pewnie tata będzie mną rozczarowany. Teraz jestem szczęśliwa, że dałam się namówić. Potrzeba mi było takiego relaksu. Nie jest tak jak z Hanabi, bo przy niej nie muszę udawać Terumi, tylko mogę być tym kim tylko zechcę, ale też jest fajnie. Lubię moją różową wariatkę. To dzięki niej we wtorek poszłam do szkoły uśmiechnięta od ucha do ucha. To w ogóle mój ulubiony dzień tygodnia. Nie mam wtedy ani matematyki, ani w-f’u. Na domiar tego szczęścia od dziś mam dodatkowe zajęcia z chemii. Już się nie mogę doczekać końca dnia, aby całość ukoronować zabawą z moim pupilem.
- Cześć. - Z przyjemnego transu wyrwał mnie Itachi. Mam tak cudowny humor, że nawet on nie jest w stanie tego popsuć.
- Cześć. - Odpowiedziałam mu cały czas się uśmiechając.
- Zdradzisz mi sekret? - Zapytał unosząc jedną brew i bacznie mnie obserwując.
- Jaki sekret?
- Twojego dobrego humoru.
Więc to by chciał wiedzieć. Też mi sekret!
- Odpowiedź jedno ma imię.
- Itachi? - Zaśmiałam się na jego sugestię kręcąc głową na nie. Chciałby!
- Sakura.
- W takim razie muszę ją podpytać jak tego dokonała.
- Nawet jeśli zdradzi ci swoje sposoby, to i tak nie będziesz zainteresowany skorzystaniem z jej pomysłów.
- Skąd ta pewność? Może też bym chciał spróbować wywołać uśmiech na twojej twarzy.
No i chcąc, nie chcąc wyobraziłam sobie jak Itachi biega ze mną po sklepach, zachowując się jak Sakura. Czyli z wielkim entuzjazmem przegląda sukienki, przymierza je i gapi się na wystawę sukni ślubnych. Parsknęłam śmiechem nie mogąc się uspokoić. Co by ludzie o nim pomyśleli? Dodajmy do tego jeszcze obrazek, jak on je czekoladę wydając z siebie dźwięki rozkoszy. Musiałam pohamować swoją wyobraźnię, zanim posunę się o krok za daleko i ujrzę swoimi wewnętrznymi oczami Uchihę w różowych włosach.
- Oj uwierz mi, że nie chciałbyś, a przynajmniej nie w taki sposób jak ona.
- Jeszcze bardziej mnie zaciekawiłaś. Teraz nie będę mógł spać po nocach, próbując domyślić się, co takiego robiłyście.
Nie potrafię wytłumaczyć dlaczego, ale miałam nieodpartą ochotę się z nim podroczyć. Powiedzieć mu coś co jeszcze bardziej go zaintryguje i sobie odejść. Nie powinnam, ale nie byłam pewna czy jestem w stanie się powstrzymać.
- Mogę ci tylko powiedzieć, że zrobiłyśmy sobie wczoraj wagary. Reszta to tajne przez poufne. - Udałam, że zasuwam sobie usta na suwak, zamykam na kłódkę i wyrzucam kluczyk. Zaśmiał się kręcąc głową z niedowierzaniem. Pewnie tak właśnie się na mnie patrzył na betonowym placyku, gdy ja gadaniem głupot wywoływałam w nim niedowierzanie i kupę śmiechu.
- Znajdę sposób i wyciągnę od ciebie te informacje.
- Jasne! - Wypowiedziałam to z jawnym niedowierzaniem. - Póki co ja się zmywam. - Nie pozwolił mi odejść, tylko pochwycił mój nadgarstek, aby mnie zatrzymać.
- Pójdziemy dziś razem do schroniska? - Miał ładne oczy, gdy pytał. Chwilę zapatrzyłam się na niego, nim odpowiedziałam.
- Umówiłam się już z Kibą. - Dalej się uśmiechał, ale błysk w jego spojrzeniu przygasł. - Od dziś oboje chodzimy na dodatkowe zajęcia z chemii. Przyjdziemy razem jak się skończą. - Pokiwał mi głową, że rozumie.
- W takim razie do zobaczenia.
Puścił moją rękę, a ja mogłam się również pożegnać i odejść.

Dzisiejszy dzień mogłabym określić jednym trafnym wyrazem, który podłapałam kiedyś od Sakury: Zajekurkabiaszczo!!! Wszystko układa się doskonale. Razem z Kibą dotarliśmy już do schroniska, śmiejąc się całą drogę. Chemia to jednak piękny przedmiot. Czemu matematyka nie może być taka prosta i przyjemna?
- Shino, żałuj, że się z nami nie zapisałeś na chemię! Normalnie mówię ci, ubaw po pachy! - Kiba wykrzyczał jak tylko nasz kolega do nas podszedł. Ja cały czas chichotałam nie mogąc się uspokoić.
- No to mów co mnie ominęło, to się może jeszcze zastanowię. - Shino chciał poznać naszą historię, a Kiba wręcz nie mógł się powstrzymać, by jej nie opowiedzieć.
- Sprzątaliśmy w schowku. Tsunade wyszła, a my mieliśmy wszystko uporządkować. - Kiba opowiadał żwawo gestykulując przy tym. - Rin przesypywała resztę nadmanganianu potasu do drugiego słoiczka, w którym była ponad połowa. Seiji się potknął i wpadł na nią, więc ona zamiast do słoika to wysypała na podłogę. Chłopakowi tak się głupio zrobiło, że zaczął od razu przepraszać i zapewniać, że on to posprząta. No mówię ci, co za kretyn!
- Bo chciał posprzątać? - Shino trochę się zdziwił.
- Nie! Dobrze chciał, tylko nie wiedział jak się za to zabrać. Zamiast zebrać miotełką, to złapał mokrą szmatę i próbował wytrzeć. - Teraz ja opowiadałam, a Kiba rechotał. - Efektem czego była wielka fioletowa plama na podłodze i ubrudzony zlew. Jego ręce się kiedyś domyją, ale nie prędko. Seiji panikował, gdy go uświadomiliśmy co zrobił.
- Ale to nie było najlepsze! Kabuto to zauważył i zaczął się śmiać, że lepsza plama, niż ognisko. Jak go przycisnęliśmy, to nam powiedział, że da się zapalić ogień za pomocą nadmanganianu potasu i cukru. - Inuzuka ponownie się wyrwał z tekstem. Oboje mieliśmy problem z mówieniem. Ciężko było się przestać śmiać przypominając sobie cały przebieg wydarzeń.
- Jak to zrobić? - Padło pytanie od naszego rozmówcy.
- Trzeba zmieszać i pocierać. - Odpowiedzieliśmy zgodnie chórem.
- I to działa? - Shino spojrzał nie dowierzając.
- Działa! Teoria sprawdzona! - Powiedziałam z dumą, tak jakbym to ja sprawdzała. - Kiba miał przy sobie cukier z baru, a Rin podpuściła Kabuto i on udowodnił swoją teorię. Szkoda, że nie widziałeś miny Tsunade, gdy wróciła jak się jeszcze paliło. Ciężko powiedzieć, co ją bardziej zdenerwowało, eksperyment czy plama na podłodze, ale obiecała sobie i nam, że więcej nas nie zostawi samych.
- Zgadnij na kogo zwaliliśmy ugłaskanie Tsunade. - Kiba ponownie się wyrwał, a ja szturchnęłam go łokciem w żebra.
- Na kogo? - Shino pytał już tylko z formalności. Znał nas na tyle dobrze, że domyślał się jaka jest odpowiedź.
Kiba stanął za mną i palcami wskazującymi od obu rąk pokazywał na mnie.
- Ej!!! - Chciałam mu zatkać usta, żeby nic więcej nie mówił. Czemu musi być silniejszy ode mnie i wyższy? To takie niesprawiedliwe!
- Żałuj, że tego nie widziałeś! - Moje próby uciszenia go na nie wiele się zdały. - Jak zaczęła swoją przemowę z tymi oczkami, to ledwo daliśmy radę się powstrzymać. Kabuto momentalnie przybrał barwę buraka od wstrzymywania śmiechu, a Rin udała, że pilnie musi do łazienki i jak tylko wybiegła, za drzwiami rechotała na cały korytarz. Finalnie każdy z nas dostał karę w postaci jakiegoś zadania do wykonania. Hinata ma nas przypilnować i jest odpowiedzialna za ich poprawne wykonanie.
- Co wam kazała zrobić? - Shino na koniec chciał dowiedzieć się jak wyglądają te kary.
- Nie wiem. Ponieważ zaczęło się od Seijiego, to on ma wszystko zrobić za nas, a Rin się zgłosiła, że tego dopilnuje.
- No tylko mi nie mów, że on sam się zgłosił na ochotnika. - Shino, aż nie dowierzał temu co słyszy. Choć prawie zawsze zachowuje spokój, to tym razem się śmiał głupkowato, tak jak my.
- A gdzie tam! Próbował się stawiać, ale został przegłosowany trzy do dwóch i nie ma wyboru.
W trójkę się śmialiśmy z całej sytuacji. Gdy spojrzałam w stronę Kiby, zauważyłam, że mamy jeszcze jednego słuchacza. Itachi stał oparty o ścianę i również był rozbawiony tym co opowiedzieliśmy. Nawet nie wiem od kiedy tu jest. Znam go już na tyle, że przypuszczam co myśli. Ten jego uśmiech i lekki ruch głowy oznacza, że ciężko mu w to uwierzyć. Pewnie gdybym ja mu to powiedziała, to usłyszałabym: "Rozbrajasz mnie niewidzialna dziewczynko".
Przeprosiłam towarzystwo i poszłam się przebrać. Nie chciałam iść do Rambo z zapachem chemicznych roztworów. Zawsze mam koszulkę w swojej szafce. Szybkim krokiem poszłam do naszego pokoju. Jak tylko wyjęłam zapasową bluzkę, zrzuciłam tą którą miałam na sobie. Ubrałam się i odwróciłam. W drzwiach stał Itachi. Chyba sam był zaskoczony tak jak i ja, bo spoglądał z szeroko otwartymi oczami i lekko rozchylonymi ustami. Mogę się założyć, że mam rumieńce. Czy on bezczelnie mnie podglądał? Jak spuściłam głowę i lekko odwróciłam w bok, przemówił.
- Chciałem cię poprosić o pomoc przy… - ręką wskazał w stronę, gdzie prawdopodobnie mnie potrzebuje.
- Dobrze. - Zażenowana podeszłam do niego. - To prowadź.
Szliśmy w milczeniu. Coś, a raczej ktoś, był jednak w stanie naruszyć mi idealność dzisiejszego dnia. Pomogłam mu. Gdy odprowadzał mnie w kierunku mojego pupila, było widać, że i on jest lekko zmieszany tym co się stało. W którym momencie przyszedł? Widział mnie w bieliźnie? Wiem, że oglądał mnie już w stroju kąpielowym i jeszcze ta nasza wspólna noc. O zgrozo!! Przecież on prawdopodobnie widział mnie nago! Nawet jeśli założę, że było na tyle ciemno, że nie mógł dostrzec dokładnie moich kształtów, to nie da się zaprzeczyć, że mnie dotykał. Biaaałoooo...

Obudziły mnie krzyki. Kiba się na kogoś wydzierał. Ma biedaczek pecha. Rozbawiła mnie ta myśl. Pierwszą osobą jaką zobaczyłam była Mika. Jak zwykle roześmiana.
- No nareszcie, bo już ciężko było wytrzymać z wrzaskami tego narwańca.
Mika miała rację. Słyszałam go dopiero od kilkunastu sekund, a już chciałam aby się przymknął. Ofiarą nad którą się pastwił był Itachi. Kiba oskarżał go o moje zasłabnięcie. Wszystko ucichło gdy Uchiha zauważył, że jestem przytomna i torując sobie przejście podszedł do nas. Inuzuka powędrował od razu za nim. Mój przyjaciel chciał wiedzieć co się stało i dlaczego zemdlałam. No przecież mu nie powiem prawdziwej przyczyny. Zawstydzona, z sobie tylko znanego powodu, powiedziałam, że chyba zapomniałam o jedzeniu. Mika mnie wyśmiała, Kiba nawrzeszczał, a Itachi tylko uniósł wysoko brwi. Po chwili trzymałam jakiegoś batona w ręku i pod bacznym wzrokiem wszystkich musiałam go zjeść. Myślałam, że każdy kęs mi w gardle stanie. Znowu nie mogę spojrzeć w czarne oczy bruneta. Nie po tym co sobie uświadomiłam!
- Ja pójdę już do domu. Jutro mam klasówkę z biologii, więc powinnam się pouczyć. - Trochę skłamałam. Faktycznie ją mam, ale już dawno wszystko wiem co jest mi potrzebne.
- Odprowadzę cię do domu. - Itachi odpowiedział od razu.
- Nie ma takiej potrzeby. - Jego obecność nie jest mi na rękę.
- Nalegam. To tak na wszelki wypadek, abyś bezpiecznie dotarła i nie padła po drodze. - Brunet nie dał za wygraną. Uparta Bestia!
- Nie ma mowy!!! Przy tobie mdleje! Ja ją odprowadzę! - Propozycja Kiby bardziej mi odpowiadała. Kiwnęłam więc głową i ciepło uśmiechnęłam się do mojego przyjaciela. - Super! Przyniosę nasze rzeczy. Zaraz wracam.
Wybiegł, tak jakby bał się, że się rozmyślę. Ach Kiba, ty wariacie! Trochę przypomina mi Naruto. Kluczowym słowem jest w tym zdaniu: TROCHĘ. Wszystko dlatego, że Naruto jest wyjątkowy i nie ma drugiego takiego jak on.
- Ja też się już zbieram. - Itachi nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy.
- Ty też? Jak wszyscy się ulotnicie, to będzie nudno. - Mika zawsze lubiła, gdy w schronisku kręciło się więcej osób.
- No niestety. Jestem umówiony, więc muszę już lecieć. Trzymajcie się dziewczęta. - Machnął nam ręką i odszedł.
Pewnie umówił się z Tsukino, a jeszcze przed chwilą chciał mnie odprowadzać do domu. Czyli ich romans dalej trwa. Zresztą, to mnie w ogóle nie powinno obchodzić. Niech robi co chce, byle się trzymał ode mnie z daleka! Ja kocham Naruto i żaden inny facet mnie nie interesuje!

 * * * * *

Ekipo czytająca - Mam nadzieję, że się podobało :))

Do świąt zostało bardzo mało czasu. Nie będę jeszcze składać życzeń, bo planuję coś wstawić przed Wigilią. Zastanawiam się tylko, czy ktoś będzie odwiedzał mój blog w czasie świąt. Dlaczego? Bo jeśli znajdą się takie osoby, a ja będę o tym wiedzieć, to może coś dla Was wymyślę ;))



4 komentarze:

  1. Cudny rozdział! Życzę dużo weny ale nie przemęczaj się przed świętami ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :) Zawsze cieszę się, gdy się podoba :))
      Zastosuję się do Twojej rady i postaram się na tyle wypocząć, aby w święta nikogo nie straszyć worami pod oczami.

      Usuń
  2. Hehe zupełnie nie wiem dlaczego tak długo odkładałam ten rozdział. Normalnie znowu mi się morda nie może przestać uśmiechać ;D To kòłko chemiczne jest po prostu genialne. Sama na takie chodziłam w gimnazjum i uwierz, że sporo to się od tego nie ròżniło :D Szkoda że tak już pòźno bo więcej dzisiaj nie poczytam, a jutro moge nie znaleźć wolnej chwili :( No nic chociaż się postaram. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie wiem dlaczego :)) Najważniejsze, że tu dotarłaś i się podobało. :)))

      Usuń