Kiba odprowadził mnie do
domu. Po drodze zadawał wiele pytań. Jakoś udało mi się zmienić temat. W domu
wspólnie z Kurenai upiekłyśmy ciasto. Właściwie, to ja jej tylko trochę
pomogłam, bo większość miała już zrobione, gdy przyszłam. Moja opiekunka
wypytywała mnie o szkołę. Opowiedziałam jej wszystkie przyjemne wydarzenia.
Pominęłam historię o Itachim. Podejrzewam, że tata już wie o jego pojawieniu
się w moim życiu, ale nie chcę dać po sobie poznać, że ma to dla mnie
jakiekolwiek znaczenie. Wieczorem odwiedził nas Neji. Miał nosa kiedy przyjść.
Zajadając się wypiekami Kurenai, rozegraliśmy trzy partie w scrabble. Wygrałam
dwa do jednego. Przy kuzynie zapomniałam o wszystkim. Lubię spędzać czas z
Nejim. Prawie całe wakacje spędziliśmy wspólnie na wyspie. Dużo rozmawialiśmy,
śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Zastanawiam się, czy pytania Kurenai i
odwiedziny Nejiego nie są nieprzypadkowe. Czy mój szef ochrony, którego tato mi
nigdy nie przedstawił, czasem nie ma swojego człowieka w schronisku? Jest to
bardzo prawdopodobne, w końcu ma mieć mnie na oku dwadzieścia cztery godziny na
dobę.
Następnego dnia ponownie
wprowadziłam w życie plan unikania Itachiego. Nie było to takie trudne, bo on
też szczególnie nie szukał kontaktu ze mną. Może w końcu sobie odpuścił. Och
jak jeden wieczór potrafi namieszać w życiu. Jedna głupia decyzja i takie
konsekwencję. Czy on się na mnie obraził? Przecież ja nic takiego nie zrobiłam.
W środę uświadomiłam
sobie coś, co bardzo mnie zaniepokoiło. Patrząc na Naruto podczas jego treningu
piłki nożnej, nie czułam tego co na początku roku. Dalej mam o nim bardzo dobre
zdanie i uważam, że jest przystojny, ale nie wywołuje we mnie już takiej
fascynacji. Gdy podszedł do mnie i Sakury po treningu, nie byłam zawstydzona
tak jak zazwyczaj. Nawet wzięłam udział w rozmowie. Chyba go zaskoczyłam, bo
przyglądał mi się bacznie. Kto by pomyślał, że wystarczy włączyć się do
rozmowy, aby i on przestał się zachowywać jakbym była niewidzialna. Fajny z
niego kumpel. Zaprosił nas obie do klubu na tańce w najbliższą sobotę. Różowa
Burza od razu zapytała czy Sasuke też będzie. To nie spodobało się Uzumakiemu.
Zapytał się jej, co jeśli go nie będzie. Haruno odpowiedziała, że wtedy ona nie
idzie. Tak też dowiedziałyśmy się, że młody Uchiha również pojawi się w klubie.
Miałam pewne opory czy iść i dalej mam, ale to było miłe, gdy Naruto zwrócił
się bezpośrednio do mnie prosząc, abym się zastanowiła i przyszła razem z
Sakurą.
Moja przyjaciółka całą
drogę do domu piała ze szczęścia. W głowie układała plan na sobotę. Naruto zdradził,
że mają już zarezerwowany stolik. Sakura chwaliła mnie, że nie jestem już taka
nieśmiała i że nie czerwienię się przy blondynie, tak jak kiedyś. Próbowałam
się wykręcić z tej imprezy. Dlaczego? Moje postanowienie było proste: Nigdy
więcej nie chodzić na imprezy z Sakurą! Nie pić alkoholu! Trzeciej zasady nie
muszę sobie przypominać, bo nie ma bata, abym ponownie wylądowała w łóżku
jakiegoś obcego kolesia. Z Naruto też nie wyląduję. Po pierwsze dlatego, że on
nie jest mną zainteresowany, a po drugie, to teraz nie jestem pewna czy ja bym
tego chciała. Nic pochopnie. Mam czas do soboty, aby wymyślić wymówkę i
wykręcić się z wizyty w klubie.
NIE NA WIDZĘ
MATEMATYKI!!! Jak mogłam być tak głupia i pozwolić zapisać się na profil
matematyczno-fizyczny? Co ja tu w ogóle robię? O zgrozo!!! Pała z klasówki!
Ojciec mnie zabije jak się dowie, że sobie nie radzę. Najgorsze jest to, że
równo za tydzień w czwartek muszę to poprawić. Takie głupie zasady ma nasza
nauczycielka. Sakura dostała dwóję, więc ona jest bezpieczna, ale ja będę
musiała ponownie się z tym zmierzyć. Skoro teraz nie dałam rady, to jak mam to
ogarnąć w tydzień? Byłam tak przybita tym faktem, że dziś nie miałam ochoty na
nic. Sposób z książką zadziałał i wszyscy dali mi spokój. Sakura wiedziała, że
lepiej dać mi czas, aż jakoś to sobie przyswoję. Jestem jej wdzięczna, bo nie
dopuściła do mnie nikogo chętnego dowiedzieć się co mi się stało. Do schroniska
weszłam z posępną miną. Musiałam odwiedzić Rambo. Tylko on mógł poprawić mi
humor. Kiba zaatakował mnie i chciał wiedzieć czemu jestem smutna. Zanim dałam
radę cokolwiek powiedzieć, on już wyciągnął błędne wnioski, że to pewnie przez
jakiegoś chłopaka i że mam powiedzieć przez kogo, to on się z nim rozprawi. Nie
chciało mi się nic tłumaczyć i zapewniać, dlatego wyciągnęłam swoją klasówkę i
mu podałam. Powiedziałam tylko, że idę do Rambo i odeszłam. Pół godziny
wspólnej zabawy dało dobry rezultat. Ponownie się uśmiecham i prawie
zapomniałam co mnie czeka za tydzień.
- Wiesz dlaczego Rambo
nie jest lubiany przez inne psy? - Za moimi plecami zabrzmiał męski głos.
Odwróciłam się i ujrzałam uśmiechniętą twarz czarnookiego bruneta. Nie wyglądał
jakby był na mnie obrażony.
- Bo Rambo jest za
bardzo bojowy. - Też mi pytanie, wszyscy to wiedzą i on już dawno powinien się
tego domyślić.
- Wszyscy jesteście w
błędzie. Są zazdrosne, bo Rambo najfajniejszą wolontariuszkę zagarnął tylko dla
siebie.
Rozśmieszył mnie swoim
tokiem myślowym. Zbliżył się do nas. Stanął koło mnie, niespodziewanie kucnął i
wyciągnął rękę do psa. Przestraszyłam się tym co chce zrobić. Byłam pewna, że
zaraz powtórzy się sytuacja z jego pierwszego dnia w schronisku. Chciałam go odciągnąć,
ale on nie potrzebował mojej ingerencji. Razem z Rambo szarpali jego gryzak.
Pies wyraźnie był zadowolony z jego obecności. Stałam zaskoczona, nie mogąc
uwierzyć w to co widzę.
- Jak to możliwe? -
Zapytałam zdezorientowana. Itachi podniósł na mnie wzrok.
- O co dokładnie pytasz?
- O was. - Lekko się
zaśmiał. No dobra, może moje pytania są słabo precyzyjne. Już widzę, że dałam
mu kolejny powód do naśmiewania się ze mnie. Ponieważ Itachi puścił gryzak, to
Rambo też przestał się nim interesować i zaczął obwąchiwać Uchihę. - Przecież
cię ugryzł i miałeś się od niego trzymać z daleka.
- Gdybyś poszła ze mną
na randkę, to byś wiedziała co planuję. - No nie wierzę! Wytknął na mnie język!
Otworzyłam buzię chcąc coś mu na to odpowiedzieć, ale nic sensownego nie
przyszło mi do głowy. On nie przestaje mnie zaskakiwać. - Jak cię nie ma, to
zawsze próbuję się wkupić w jego łaskę. Mamy taki układ, że jak mnie polubi, to
szepnie ci dobre słowo na mój temat.
Rozbawił mnie tym
tekstem. Rambo wyraźnie odnalazł coś w jego kieszeni, bo próbował się tam dokopać, a że sam nie dawał rady, to zaszczekał prosząc o dobrowolne oddanie
mu smakołyka. Itachi wyciągnął to co miał i mu podał. Pies szybko zjadł i nim
chłopak zdążył wstać, wylizał go po twarzy. Itachi podniósł się, a Rambo stając
na dwóch łapach, oparł się na niego i dalej obwąchiwał w poszukiwaniu czegoś
dla siebie.
- Mówił ci może już coś?
- Zapytał mnie. Zaśmiałam się ponownie. Naprawdę cieszy mnie, że Rambo ma
nowego przyjaciela. Nie spodziewałam się, że to będzie Uchiha, ale ja nie mogę
mu wybierać z kim ma się bawić.
- Jak na razie
powiedział tylko, że ładnie pachniesz.
- Dobre i tyle na
początek. No Rambo, zasłużyłeś na coś wyjątkowego. Gdzie ja to mam? - Zaczął
oklepywać się po wszystkich kieszeniach, aż ręką wyczuł coś w tylnej kieszeni
spodni. Wyciągnął i podał mojemu pupilowi. - Grzeczny piesek. - Potarmosił mu
czuprynę i ponownie zwrócił się do mnie. - Myślałem, że jesteś kiepska tylko w
kosza, ale widocznie matematyka też ci nie leży.
Wmurowało mnie w
podłogę! Skąd on to wie?! O koszu mówiłam mu jako Niewidzialna, ale czy to
oznacza, że on zna prawdę? No chyba, że widział jak gram, albo Sasuke mu
powiedział. Zapytałabym go, ale co jeśli zacznę temat na który nie chcę
rozmawiać? Może lepiej to przemilczeć. A matematyka? Czy Itachi ma jakiegoś
informatora w mojej klasie? Jestem głupia! Sasuke pewnie mówi mu wszystko. Są
braćmi i wyraźnie łączą ich dobre relacje. Tylko jeśli on mu o mnie powiedział,
to czemu Sasuke pytał czy coś między nami jest?
- Widziałem twoją
klasówkę. - Sam mi odpowiedział na pytanie, którego głośno nie zadałam.
Widocznie mam bardzo wymowny wyraz twarzy. - Leży na stoliku w pomieszczeniu
gospodarczym.
- Nie wierzę. -
Zasłoniłam twarz dłońmi i spoglądałam na niego pomiędzy palcami. - Zabiję Kibę.
To wywołało jego śmiech.
Pewnie by się bardzo ucieszył gdybym naprawdę to zrobiła. W końcu ta dwójka się
nie lubi. W życiu bym nie pomyślała, że Kiba znienawidzi Uchihę tak bardzo za
nazwanie Akamaru kundlem. Już dawno powinno mu to przejść.
To moja kolejna
kompromitacja przed Itachim. Co on sobie o mnie pomyśli? Jestem chodzącą ofiarą
losu.
- Kiedy masz poprawę?
- Skąd wiesz, że ją mam?
- Opuściłam dłonie. On mnie chyba dziś nie przestanie zaskakiwać.
- Ja też mam matmę z
Marchewą, więc wiem jakie są jej procedury.
Zdecydowanie za dużo
wie!
- Za tydzień w czwartek.
- Jeśli chcesz, to mogę
ci pomóc się przygotować do poprawy.
- Dziękuję za chęci, ale
poradzę sobie sama.
- Jeśli zmienisz zdanie,
to przyjdź do mnie. Nie mam certyfikatu nauczyciela, ale jestem pewny, że
potrafiłbym ci pomóc.
- Będę o tym pamiętać. -
To miłe z jego strony, że chce pomóc. Problem w tym, że ja nie chcę by mi
pomagał w czymkolwiek. Chcę go widywać jak najmniej i nie przebywać z nim sam
na sam.
- Hinata, idziemy już? -
Kiba stał przy wejściu do boksu dla Rambo.
- Tak, daj mi chwilę. -
Itachi spoglądał zaskoczony to na mnie to na mojego przyjaciela.
- A ty czego tu stoisz?
Nie miałeś czasem nakarmić kotów? Chcesz, żeby ten dzikus znowu dziabnął ci
łapę? Lepiej uważaj, bo jak ci ją odgryzie, to więcej nie wystąpisz w koszulce
Akatsuki, a wtedy przestaniesz być taki popularny. - Na jego słowa Rambo
zawarczał.
- Kiba! Dałbyś już
spokój. Razem pracujecie i powinniście się dogadywać, zamiast warczeć na siebie
jak psy.
- To on zaczął! - Kiba
się wydarł.
- Co ci takiego niby
zrobił? Już dawno powinieneś puścić to w niepamięć. - Dobrze wiem, że w jego
mniemaniu obraził Akamaru, ale może jeśli sobie uświadomi, że przesadza, to
przestanie dla niego taki być.
- Nie masz tu czego
szukać, Uchiha! Nie dla psa kiełbasa!
- Nie ty o tym
decydujesz. - Itachi odpowiedział mu z równie zaciętą miną.
O co im chodzi?
- Chodźmy już! -
Odciągnęłam Kibę, bo napięcie tylko wzrastało. - To cześć. - Pożegnałam się z
Itachim i ciągnąc Kibę, zabrałam go do budynku.
Schowałam moją
upokarzającą klasówkę. Kiba jeszcze przed zajęciami uparł się, że dziś też
odprowadzi mnie do domu. To było dobre rozwiązanie, lepiej nie zostawiać ich
obu sam na sam.
Kiba czasem przypomina mi Boksera. Jest
skłonny do zabaw, wygłupów i serdeczny dla swoich ludzi. Potrafi jednak
nieustannie stawiać czoło intruzowi. Takim intruzem dla niego jest Itachi.
Uchiha natomiast jest jak Rottweiler. Pewny siebie, odważny i szybko
działający. Nie da się sprowokować byle gestem i reaguje adekwatnie do sytuacji.
Chwała mu za to, bo już dawno by się zagryźli z Kibą. Dwa typowo obronne, silne
zwierzęta mogą być bardzo niebezpieczne, gdy się je zamknie w jednym
pomieszczeniu. Trzeba jakoś zażegnać ich spór, bo to się może źle skończyć.
Tylko jak to zrobić i czy aby wyłącznie chodzi o określenie “kundel”? Może
poszło im o coś innego? Kiedyś muszę się przypytać ich na osobności.
Swoją drogą jeśli jeden z nich to Bokser, a drugi Rottweiler, to do jakiego zwierzaka mogłabym porównać siebie? Ciężko powiedzieć, ale najbardziej przechlapane miałby króliczek.
Swoją drogą jeśli jeden z nich to Bokser, a drugi Rottweiler, to do jakiego zwierzaka mogłabym porównać siebie? Ciężko powiedzieć, ale najbardziej przechlapane miałby króliczek.
* * * * *
Życzę sobie i Wam aby dalsze moje wymysły nie rozczarowały nikogo.
Chciałam dać Wam coś wyjątkowego na święta. Z przykrością muszę stwierdzić, że nie dałam rady czasowo. Nie mniej przed Nowym Rokiem coś dodam :))
Pomyślności!!!
Chciałam dać Wam coś wyjątkowego na święta. Z przykrością muszę stwierdzić, że nie dałam rady czasowo. Nie mniej przed Nowym Rokiem coś dodam :))
Pomyślności!!!
Niewiedza Hinaty czasami mnie dobija... Teraz jestem praktycznie pewna że Kiba coś do niej ma tylko ciężko stwierdzić czy po prostu chodzi mu o opiekę nad nią czy coś głębszego ( stawiam na to 2). Miło że coś napisałaś po świątecznym obżarstwie co na pewno było ciężkie (dowleczenie się do kompa z pełnym brzuchem to mordęga). Rozdział jak zwykle świetny! Życzę dużo weny i wesołych spokojnych świąt! ;)
OdpowiedzUsuńW moich opowiadaniach nie ma ludzi idealnych, to też Hinata ma swoje wady :)
UsuńO tak! Święta są trudnym czasem szczególnie dla brzuszków, ale mimo tego coś dla swoich czytelników piszę i mam nadzieję, że uda mi się tyle napisać, aby móc wstawić. Dziękuję za komentarz. Już myślałam, że nikt tu nie zagląda :))
Oj Hinata czasem załamuje. Naprawdę trudno ogarnąć o co im chodzi? Zaskoczyłaś mnie trochę z Rambo. Narazie to Uchiha wydaje mi się bardziej fałszywy, chociaż Kiba święty też nie jest. Lece do kolejnego rozdziału, zobaczyć jak się dalej potoczyła akcja :)
OdpowiedzUsuń