poniedziałek, 27 listopada 2017

Dzień w Raju - Rozdział 1


Młody szatyn, krótko obstrzyżony, na oko metr osiemdziesiąt pięć centymetrów wzrostu biegł skrajem lasu. Był w luźnych szortach w kratę, czarnej koszulce z krzykliwym żółtym napisem „Jestem gruby, bo mnie stać” i podobnie jaskrawymi butami. To był jego pierwszy poważny dzień zmagań z niechcianym tłuszczykiem wokół pasa. „Stawiaj sobie wysokie cele” głosiła broszura poradnika jak schudnąć dziesięć kilo w dwa tygodnie. Uwierzył bełkotowi ludzi, którzy żerują na takich jak on, wierzących, że są cudowne sposoby, aby w krótkim czasie dostać to czego się pragnie, pod warunkiem, że wykupi się ich produkt i będzie robić jak radzą. Po tygodniu brania podejrzanych tabletek, zamiast schudnąć połowę zakładanej stawki, przytył dwa kilo. Postanowił więc, sam ustalić sobie plan, gdzie ruch będzie stanowił podstawę wszystkiego. Jego pierwszy plan mówił o biegu do koła niewielkiego lasu na uboczu miasta. Jak się okazało, dystans znacznie przekroczył jego możliwości fizyczne. Lata spędzone przed telewizorem i komputerem z paczką chipsów, litrami coli i zamawianymi fast foodami odcisnęły na nim swoje piętno w postacie niekoniecznie chcianego ciała. Nie był jeszcze aż tak duży, aby nie mieścić się w drzwiach, czy też mieć problemy z poruszaniem. Postanowił wziąć się za siebie, po tym jak dostał zadyszki, biegnąc spóźniony na autobus. Nie zdążył na czas, przez co stał się obiektem drwin dziewcząt czekających na swój transport. Nie miał dobrej kondycji, nic więc dziwnego, że zaplanowany dystans pięciu kilometrów na pierwszy dzień walki o zdrowie okazał się kompletną klapą zaledwie po dwóch tysiącach metrów.
- Kretynie. - Ciężkim głosem odezwał się szatyn do samego siebie. - Wysokie cele? Mama ostrzegała, abym nie był taki łatwowierny, bo będę tego żałował. - Skarcił samego siebie, trzymając się za prawy bok, gdzie złapała go kolka.
Chciał wrócić jak najszybciej do auta i pojechać do domu. Nie uśmiechało mu się wracać tą samą drogą. Zamiast tego, postanowił przeciąć las, skracając sobie w ten sposób dystans. Również ta decyzja nie okazała się dobrą. Ta część lasu była mało odwiedzana. W porach deszczowych łatwo było zgubić tu buty w grząskim terenie, a odzyskanie ich często stawało się wręcz niemożliwe. Teraz było lato, a słońce przez ostatnie dwa tygodnie rozpieszczało  ludzi lubujących się w wysokich temperaturach.
- Kurna, jak tu cuchnie. - Mężczyzna zasłonił nos początkowo ręką, ale to nie pomogło ani odrobinę, to też uniósł rant T-shirta, aby odgrodzić się od niechcianego fetoru. Wdychał swój pot, o wiele bardziej znośny, niż smród dochodzący z zewnątrz. - Nic dziwnego, że każdy zapach leśny do aut wali jak szambo. Zachciało mi się świeżego powietrza. - Jego frustrację potęgowały drobne gałęzie, którymi usiana była ta część terenu. Od czasu do czasu wpadał na pajęczynę, machając rękoma, jakby chciał odgonić upartą muchę.
Zapach stawał się coraz bardziej intensywny, co doprowadziło do sytuacji, że oddychanie buzią było jedynym sensownym rozwiązaniem, aby uratować się przed zwróceniem całej zawartości żołądka. Plusem był fakt, że teren stał się łatwiejszy do przejścia pod względem zalesienia. Bagniste podłoże za sprawą upałów dawało szanse na przejście bez utraty obuwia. Szatyn przedarł się przez krzaki, lecz to co dostrzegł odbiło go niczym uderzenie wielkim młotem. Usiadł pupą na ziemi, a to co dostrzegły jego oczy z dołu, przeraziło go jeszcze bardziej. Zerwał się zbyt szybko, odwracając się jednocześnie. Wpadał na drzewo, ścierając sobie boleśnie brodę, ale nawet nie poczuł bólu. Nie czuł już nawet  też straszliwego smrodu, ani kolki w prawym boku, utrudniającej mu poruszanie. Adrenalina zrobiła swoje. Działał jak nakręcony, biegnąc w stronę, gdzie powinno stać jego auto. Potykał się i upadał co chwila kalecząc ręce, kolana, niekiedy inną część ciała. Za każdym razem podnosił się, jak gdyby to był upadek na miękką kanapę. W końcu dotarł do skraju lasu, tracąc siłę w nogach. Runął na kolana i zwrócił wszystko co miał w żołądku. W uszach mu szumiało. Dobiegło do niego dwóch ludzi, pytając się, co właściwie się stało, ale on nie był w stanie wypowiedzieć choćby jednego sensownego zdania. Zanim szatyn stracił przytomność, wypowiedział jedynie „na policję”. Czterdziesto trzy letnia kobieta wyciągnęła telefon, dzwoniąc po pomoc. Dopiero ratownik medyczny, dał radę ocucić mężczyznę, który spowodował tak wielkie zamieszanie. Policjant z drogówki, którego wysłano w to miejsce, nie ukrywał swojego niezadowolenia. Jak tylko zobaczył poszkodowanego, sam domówił sobie historyjkę, według której nic się właściwie nie stało. Facet na pewno zobaczył lisa i pewnie zrobił wielką aferę o nic. Pełno tu się tego kręci. Oczywiście on stwierdzi, że to był wielki wilk, który go gonił i chciał pożreć jakby był smakowitym czerwonym kapturkiem. Jego młodszy kolega, siedział w radiowozie, grając w gierkę na komórce. On również twierdził, że ich obecność jest tu zbędna. Ratownik medyczny zrobił wstępne rozpoznanie i stwierdzając, że stan pacjenta nie zagraża jego życiu, to też mógł zostać wstępnie przesłuchany przez funkcjonariusza, którego tak się domagał. Widząc mundur, szatyn od razu przypominał sobie to co widział, a jego ciało zaczęło drżeć.
- Ja… ja… ja… coś wi… wi… wi… widziałem. - Próbował wypowiedzieć.
- Pewnie wilka. - Zadrwił policjant, patrząc spode łba.
Poszkodowany zaprzeczył ruchem głowy.
- Dzie…. dzie… dzie… - Starszy aspirant już chciał zapytać czy chodziło mu o dzięcioła, kiedy mężczyzna dał radę dokończyć wyraz. - Dziecko. - Zasłonił usta, a z jego oczu poleciały kaskady łez. - Boże, co oni mu zrobili.
- Gdzie je widziałeś? - Rzeczowym i teraz już bardzo poważnym tonem zapytał policjant.
- W lesie. - Szatyn chciał wskazać w którym miejscu, ale uniósł dłoń i nie wiedział, gdzie to dokładnie było.
Starszy aspirant podszedł do ludzi, którzy zadzwonili po pomoc i zapytał skąd nadbiegł człowiek, któremu pomogli. Oni wskazali w miarę precyzyjnie miejsce. Zaczął więc iść we wskazanym kierunku. Również poczuł zapach, który tak odrzucał początkującego biegacza. On jednak wiedział, że ta woń nie ma nic wspólnego z lasem. Wiedział też już co znajdzie i bardzo żałował, że to on zgłosił się, kiedy w radiu kobiecy głos wzywał, aby dać zlecenie. Zbyt prosto przyszło mu znalezienie tego, co wypędziło biegacza z lasu.
- Centrala. - Wypowiedział do swojego radia. - Tu starszy aspirant Nabuo Rota. Jestem na skraju miasta w północnym lasku, koło drogi sześćdziesiąt trzy. Wyślij tu ekipę kryminalnych. W lesie są zmasakrowane zwłoki. - Nie dopowiedział, że prawdopodobnie należą do dziecka. Nie przeszło mu to przez gardło.
- Zrozumiałam, już kogoś wysyłam.

Zgłoszenie odebrał siwowłosy komisarz. Chwilę zastanowił się nad tym kogo wysłać. Dostał jedynie informację o zmasakrowanych zwłokach w lesie. Doświadczenie podpowiadało mu, że to jakaś błaha sprawa. Prawdopodobnie porachunki mafii, gdzie znalezienie dowodu na winę zabójcy będzie prawie nie możliwe. Może okazać się również, że to nieumiejętna próba zamaskowania zabójstwa, wtedy nie od razu, ale znalezienie winnego nie powinno stanowić większego problemu. Ostatnia, równie prawdopodobna opcja, to że ktoś spacerował po lesie i zasłabł, dostał zawału, bądź udaru. Na nieszczęście tego kogoś, jako pierwsze znalazły go wygłodniałe zwierzęta i stąd zmasakrowany wygląd. Gdyby tylko wiedział, że chodziło tu o dziecko, postąpił by zupełnie inaczej. Gwizdnął więc, na co cały dział zwrócił na niego uwagę.
- Mam coś dla was. - Głową skinął na dwóch nowicjuszy, którzy zaledwie trzy miesiące temu weszli do grona kryminalnych. To była dwójka zdolnych, palących się do pracy starszych przewodników. Marzył im się awans na młodszego aspiranta, to też przykładali się dużo bardziej niż inni. Zapisał więc im na kartce lokalizację i podał papier. - To nie szukanie kotka sąsiadki, tylko trup w lesie. Tylko nie zadepczcie śladów.
- Ale czad! Nasza pierwsza, poważna sprawa. - Ucieszył się pierwszy z nich.
- Choć głąbie, zanim szef się rozmyśli. - Drugi z nich pchnął przyjaciela przed siebie, wkładając drugą dłonią kluczyki od auta do kieszeni.



Kiedy dostali tą sprawę, czuli dumę i satysfakcję, mimo faktu co ich czeka. Zgłoszenie wydawało się dość proste i rutynowe. Znaleziono ciało w pobliskim lesie. Żadnych szczegółów, to też Kakashi wyznaczył ich do tego zadania. Czuli się ważni wchodząc na teren lasu, rozganiając innych po kątach, wydając polecenia, rządząc się jakby wszystkie rozumy pozjadali. Posługiwali się tekstami zasłyszanymi od starszych kolegów. Naruto rzucił nawet kilka grypsów zapożyczonych z filmów. Uchiha wyjątkowo go nie skarcił. On też czuł tą nutkę dreszczyku. Kiedy jednak ujrzeli to samo co pechowy nowicjusz biegania i doświadczony policjant, jadący do z pozoru nieznaczącego zadania, dreszczyk ekscytacji opadł. Nie byli gotowi psychicznie na to co ich czekało. Piekąca żółć podeszła obu wysoko do gardła. Ta sprawa odcisnęła na nich swoje piętno. Początkowo nie mieli pojęcia, czego w ogóle się złapać. Rozpoznanie zwłok nie było proste, przekazanie informacji rodzicom dziewczynki, co takiego spotkało ich małą córeczkę, było jeszcze gorsze. Koszmary przypominające o tym co widzieli przypominały im od czasu do czasu, jak niemiły wybrali sobie zawód.

***
(rok później)


Siedział przy barze od ponad pół godziny. Przyszedł do klubu wspólnie z kumplami, ale oni po pięciu kolejkach szotów ruszyli w tany. Każdy z nich próbował sobie przygruchać młode ciałko na noc, poza nim. On już dawno mógłby wyjść stąd w towarzystwie i to nie jednej młodej, napalonej dziewczyny, która tej nocy zrobiłaby wszystko czego by sobie zażyczył. Chętnych nie brakowało, a przez ostatnie pięćdziesiąt minut spławił tuzin takich desperatek. Kiedyś mocno go to wkurwiało. Z czasem zaczął lekceważyć niechciane fanki, a zaczynał reagować tylko i wyłącznie, gdy któraś przeszła do obłapiania go swoimi paluchami. Tego wieczoru miał ciężki dzień i dużo mniej cierpliwości dla takich kobiet. Od wielu tygodni usiłował rozwiązać trudną sprawę, ale ciągle brakowało mu dowodu na pogrążenie głównego winnego. Jego instynkt aż krzyczał, że mają w garści tego kogo trzeba. Ten psychopata rok temu wykorzystał i zabił małą dziewczynkę i jak tak dalej pójdzie, to im się wymknie, bo brakuje dowodu, który mógłby ostatecznie go pogrążyć. To była jego pierwsza tak trudna sprawa. Choć z zewnątrz zdawał się nieczuły i niewzruszony, a lodowatym spojrzeniem sprawiał wrażenie odpornego na jakikolwiek z bodźców, czy uczuć, to w środku prezentowało się to z goła inaczej. Pół dnia walczył sam ze sobą, aby nie zwymiotować na wspomnienie małej Niki. Najchętniej zatłukłby zwyrodnialca, który odebrał jej możliwość przejścia przez wszystkie etapy dorastania, pierwszych miłości, szalonych wyjazdów ze znajomymi, pójścia na studia, wyboru drogi na przyszłość, czy nawet biegania boso po śniegu. Jako policjant wiedział czym to by się skończyło, wymierzenie mu samemu sprawiedliwej kary. Samosądy nie są dobrze widziane w państwie prawa. Potrząsnął głową, aby wyrzucić z niej niechciane myśli. Swój wzrok ponownie skupił na dziewczynie siedzącej nieopodal. Obserwacja stała się dla niego zboczeniem zawodowym. Po minie każdej z osób wiedział, po co tu przyszła, poza tą jedną, jedyną osóbką. Odkąd ją spostrzegł, widział jak spławiła trzech kolesi próbujących podać jej drinka. Teraz swoich sił próbował czwarty, a ona wydawała się niezadowolona z towarzystwa. Nie chodziło więc o jednorazową przygodę, czy poszukiwanie miłości życia. Nie wyglądała też na osobę chcącą się upić. Od dwudziestu minut wypiła jedynie kilka łyków drinka, w którym od dawna nie pływała już żadna kostka lodu, a jedynie rozwodniony, wygazowany roztwór drinkopodobny. Już miał odwrócić wzrok na siedzącą koło niego dziewczynę i zgonić ją za dotykanie jego kolana, kiedy spostrzegł, że natręt wskazuje palcem w głąb sali. Kobieta powiodła wzrokiem za jego dłonią, a on tymczasem dosypał jej czegoś do szklanki. Reakcja bruneta była instynktowna. Zerwał się z miejsca i podszedł do mężczyzny. Unieruchomił go jedną ręką, a drugą docisnął głowę do lady. Barman spojrzał karcącym wzrokiem, a Sasuke kiwnął na niego by podszedł. Gdy się zbliżył, nachylił się do niego, tłumacząc sytuację i każąc wezwać ochronę. Kobieta spoglądała zaskoczona i nie wiedziała czy ma się odsunąć, czy pozostać na miejscu. Kiedy ochroniarze podeszli, Sasuke przekazał im cwaniaczka z przykazem, że mają się nim odpowiednio zająć. Znał ich, bo byli kiedyś kumplami jego brata, to też wiedział, że ten koleś przez najbliższe dni nie usiądzie prosto, a gdyby próbował wnosić skargę, to on się wtedy nim zajmie i dopilnuje, aby trafił do kicia na długo. Ten bar to było jedno z nielicznych miejsc, gdzie samosądy uchodziły na sucho, zniechęcając cwaniaczków do ponownego wkraczania na tą samą drogę. Kiedy sytuacja się uspokoiła, usiadł na miejsce odprowadzonego mężczyzny. Nie odezwał się słowem, po prostu siedział. Kobieta spoglądała na niego ukradkiem, zastanawiając się kim on właściwie jest i po co było to przedstawienie. Wzięła szklankę do ręki, a wtedy brunet wyrwał jej ją z dłoni, uniósł się wyżej i podał barmanowi, aby wylał zawartość. Rudowłosy mężczyzna błyskawicznie wykonał polecenie.
- Co ty wyrabiasz? Panoszysz się tak, jakby to był twój klub i wszystko było ci wolno. - Chciała wstać i odejść, ale poczuła mocne szarpnięcie za ramie. Odwróciła się zdenerwowana, a kiedy jej spojrzenie spotkało się z czarnymi oczami, straciła chwilowo swój animusz.
- Nie wiem czego dosypał ci ten palant, ale wątpię, abyś chciała to wypić. - Sasuke zmroził ją wzrokiem.
- Na koszt firmy. - Barman postawił przed nimi po drinku, po czym się oddalił.
Brunet puścił dziewczynę. Pochwycił swoją szklankę i upił jedną trzecią zawartości.
Kobieta spuściła głowę. Powoli zaczęła dochodzić do niej straszna prawda.
- On naprawdę mi czegoś dosypał? - Zapytała już dużo łagodniej. Sasuke tylko kiwnął głową, po czym dalej ją lekceważył. - W takim razie dziękuję za pomoc.
- Nie musisz mi dziękować. Nawet po służbie obowiązują mnie pewne zasady.
- Jesteś policjantem? - W jej głosie dało się dosłyszeć zdziwienie.
- Taa. - Odpowiedział z lekką rezygnacją. Niektóre kobiety, gdy tylko słyszą jak zarabia na życie od razu pytają czy ma mundur i czy by go założył dla nich.
Podniosła wzrok i spojrzała na niego tak niezrozumiale. Na jej twarzy malowała się wdzięczność, ale w perłowych oczach widział smutek. Coś nie grało, a on odczuwał coraz większą ochotę, aby odkryć co. Widział, że chciała coś powiedzieć. Ostatecznie zacisnęła usta i odwróciła się od niego. Sasuke wypił do końca swojego drinka. Barman podszedł, a on zamówił jeszcze raz to samo. Zdziwił się widząc, że dziewczyna koło niego poszła w jego ślady. Wypiła prawie na raz zawartość swojej szklanki, po czym krzyknęła do barmana te same słowa jakie niedawno wypowiedział brunet. Siedzieli koło siebie w milczeniu przez kilka minut. Nie przeszkadzała im cisza. Po tym jak zachował się Sasuke, ludzie dali im spokój. Potraktowali to jako interwencję zazdrosnego chłopaka. Kiedy ktoś inny chciał im przeszkodzić, od razu znalazł się uprzejmy człowiek, który powiedział, aby od tej dwójki trzymać się z dala. Taka sytuacja im odpowiadała. O dwudziestej czwartej w klubie zaczęła się atrakcja wieczoru. Większość osób skupiła się w sali głównej, przez co w innych miejscach zrobiło się luźniej. Perłooka dziewczyna trzymała w lewej dłoni szklankę, a prawą mieszała słomką kruszony lód.
- Może masz ochotę na moją specjalność? - Usłyszała przyjemny głos zza baru.
- Co masz na myśli? - Zapytała na tyle głośno aby ją usłyszał.
- Coś czego jeszcze nie ma w menu. Mam teraz mniej klientów, więc mogę przygotować jeśli respektujesz. To jak? - Rudowłosy uniósł brwi, a ona przytaknęła. - Ok, a ty Sasuke też chcesz? - Zwrócił się do bruneta siedzącego obok.
- Niech będzie. - Odburknął wzdychając zauważalnie. Miał coraz bardziej dość tego dnia i zaczynał poważnie zastanawiać się nad powrotem do domu.
Kobieta uniosła wzrok i przyjrzała się policjantowi koło niej. On spojrzał jedynie kątem oka, po czym zaczął obserwować zegarek, jakby błagał go, by szybciej odliczał czas.
- Ja mam na imię Hinata.
Tym razem ich wzrok spotkał się na dłużej. Chwila zdawała się przeciągać do momentu, kiedy na ladzie stanęły dwa kieliszki od szampana, każdy ozdobiony połową truskawki, z czerwonym płynem w środku. Barman ustawił je na jednej tacy, na której znalazły się dodatkowo płatki róż.
- Co to ma być? - Sasuke zapytał z jawną irytacją.
- Drinki dla zakochanych. Tobie zrobiłem kwaśniejszą wersję, bo wiem jak reagujesz na cukier.
- Wal się. - Burknął niezadowolony na barmana. Do głowy przyszło mu, że może czas zmienić lokal w którym się pije, bo tu zbyt dużo osób zna.
Do ich uszu dotarł delikatny śmiech dziewczyny. Nadąsany policjant tak ją rozbawił, że nie mogła się powstrzymać. Dodatkowo barman przypadł jej bardzo do gustu.
- To jak to działa? Gdy się napiję i spojrzę na kogoś, to się w nim zakocham? - Alkohol jaki miała w sobie zaczynał działać
- Dokładnie tak jak mówisz. - Rudowłosy zlekceważył niezadowolenie bruneta i skupił swoją uwagę na klientce.
- To na kogo mam patrzeć? - Pochwyciła w dłonie kieliszek i przystawiła do ust.
- Najlepiej na mnie. - Dziewczyna upiła łyka i skupiła swój wzrok na barmanie. - Jestem Sasori. Lepiej żebyś wiedziała jak nazywa się mężczyzna, którego od dziś będziesz kochać do szaleństwa.
- Dobrze wiedzieć. Choć chyba czegoś zapomniałeś dodać Panoramiksie, bo jakoś nie czuję motylków, gdy na ciebie patrzę.
- To może z nim zadziała. - Sasori wskazał na Sasuke.
Hinata odwróciła się w stronę bruneta, wypiła drinka do końca, po czym uśmiechnęła się i ponownie zwróciła do barmana.
- No niestety, z nim jest tak samo, ale za to drink smakuje za jeszcze.
Sama nie mogła uwierzyć w to, jak dobrze się czuła. Chciało jej się śmiać i miała niewyobrażalnie dobry humor. Na chwilę zapomniała o wszystkim, co ostatnio odbiło na niej piętno. Wiedziała, że na drugi dzień to i tak wróci, ale tego jednego wieczoru mogła się odciąć od reszty świata.

* * * * *

Bardzo Was przepraszam, że dopiero dziś wstawiam i to jeszcze tak późno :(( Niewiele mam na swoją obronę, poza stałymi tekstami, więc w razie pretensji, przyjmę je z pokorą. Tekstu nie jest za dużo, ale to ma być krótkie opowiadanie, więc tak czy siak się szybko powinno skończyć.
Od czasu do czasu obserwuję Wasze głosowanie. Dla osób, które głosują na Muspelheim, myślę, że to co właśnie się pojawiło, może być interesujące. Choć niestety, tu nie będzie takiego humoru jak w tamtym opowiadaniu. W ogóle to chyba częściej powinnam dać Wam wybór tego co mam pisać, bo przyznaję, że o wiele bardziej mnie to motywuje, niż moje osobiste ustalanie za co się teraz biorę. To też powstało trochę tekstu do dwóch opowiadań. Zobaczymy co ostatecznie wyga i które z opowiadań 24 grudnia doczeka się nowego rozdziału :)
Kolejny rozdział Dzień w Raju pojawi się prawdopodobnie w mikołajki :)
Pozdrawiam wszystkich czytelników, którzy dalej tu zaglądają :)



15 komentarzy:

  1. Kocham to! Uwielbiam to! Nie mogę se doczekać następnej części! Zaskoczyłaś mnie i to bardzo. Święty początek!
    Pisz szybko bo już nie mogę się doczekać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow. Takiej realizacji się nie spodziewałam. Cieszy mnie, że Ci się spodobało. Ciekawe czy kolejne rozdziały również przypadną Ci do gustu.
      Dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  2. Sasuke <3 <3 <3
    Dobra, ale może od początku. Czuję się zaintrygowana, choć prawdę mówiąc sam początek mnie znudził. Wydaje mi się, że tam jest za dużo informacji, które właściwie niewiele wnoszą, żeby nie mówić, że nie mają znaczenia. Życie faceta, który znalazł zwłoki, wyobrażenia policjanta, przemyślenia Kakashiego. Same w sobie nie są złe, ale w takiej ilości w tak niewielkim fragmencie mnie jednak nieco zmęczyły. I wiem, że strasznie marudzę, ale te wyobrażenia o wielkim wilku i Czerwonym Kapturku były zabawne i rozproszyły całą powagę sytuacji :D ten fragment zamiast dramatyczny i przejmujący w ostatecznym rozrachunku okazał się luźny i momentami zabawny. No, tak czy owak, nie czułam tej grozy z powodu znalezionych zwłok.
    Żeby jednak nie było, że marudzę, choć marudzę, to muszę napisać, że mi się podobało. Akcji w barze nie mam nic do zarzucenia, była ciekawa, interesująca i ładnie rozegrana. No i Sasuke <3 :D
    Podsumowując: będę czytać!
    A, mam jeszcze pytanie. Zamierzasz może kiedyś napisać jakąś historię, w której nie będzie Hinaty?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe :) ja nie odbieram tego jako marudzenie. To Twoja opinia, a ja ją szanuję :)
      Mimo, że wydaje Ci się początek bez znaczenia, nie planuje nic zmieniać. Tak miało być. Gdybym chciała uzyskać wyłącznie grozę, to nie wstawiłabym tekstów mogących rozluźnić atmosferę. W tym opowiadaniu jeszcze wrócę do historii, która zaczęła całą opowieść, dlatego wspomnienie jedynie o niej byłoby uproszczonym skrótem, a późniejsze zachowanie niektórych z bohaterów mogłoby być niezrozumiałe.
      Odpowiadając na Twoje pytanie. Do Trzech Razy Sztuka jest opowiadaniem bez Hinaty, ale nie ma tam żadnej z postaci z Naruto, więc nie wiem czy Ci będzie to odpowiadać :)) Co do innych historii, to jakoś nie szczególnie widzi mi się pisanie o innej dziewczynie z Naruto. Jakoś nie do końca mi podchodzą, a jak już nie raz pisałam w odpowiedziach na komentarze, Hinata jest osobą, którą można najlepiej przekształcać, bo nie wiadomo co się kryje pod jej nieśmiałością, więc wystarczy ją pokonać i zrobić z niej postać jaka nam odpowiada. Mogłabym oczywiście wstawić swoją własną postać z charakterem jaki tylko bym chciała, ale uważam, że to trochę pójście na łatwiznę w przypadku jednego z głównych bohaterów. Nie sztuką jest wykreowanie kogoś nowego, tylko wykorzystanie już istniejącej osoby, z nadaniem jej nowych cech, ale tak, by nie zatracić całkowicie charakteru pierwotnego. No ale to oczywiście moje zdanie, z którym nie musisz się zgadzać :))
      Dziękuję za komentarz :))

      Usuń
    2. Aaa, no skoro to ma jakieś znaczenie, to co innego :-) myślałam, że ten początek jest po prostu bez znaczenia dla późniejszej fabuły, ale skoro nie, to zmienia postać rzeczy.
      Chodziło mi o opowiadanie z postaciami z 'Naruto' bez Hinaty. Choć akurat w tej kwestii się z Tobą nie zgodzę, bo moim zdaniem wykreowanie nowej postaci tak, by miała ręce i nogi jest znacznie trudniejsze niż korzystanie z gotowców. Nawet jeśli nadajemy jej nowych cech i pilnujemy, by była to wciąż ta sama osoba, starania, jakie musimy włożyć w to, by przekonać do niej czytelników nie jest tak duże, bo postać jest już im doskonale znana i korzystamy z ich sympatii, którą wynieśli z mangi/anime. Przy własnych bohaterach tego nie ma, wszystko jest nowe, trzeba mocno utrzymać postać w ryzach, by otrzymać właśnie taką osobę, jaką chcieliśmy i postarać się, by czytelnicy to kupili.
      Weny i do zobaczenia ;-)

      Usuń
    3. Nie zgadzamy się ze sobą nie pierwszy i na pewno nie ostatni raz :) Jak to mówią, ile ludzi, tyle opinii. Mi się dobrze pisze o postaciach stworzonych przeze mnie, bo są moje, mają cechy nadawane przeze mnie i nie muszę się nikim wzorować. Przykładem żeńskim jest Ivi i Mad z Pośród Gwiazd. Uwielbiam ten duet, choć jeszcze nie pokazały dziewczęta wszystkiego. Męskie też bym mogła wymienić z tego opowiadania, bo tam była potrzeba wprowadzenia dużo większe ilości osób. Może kiedyś napiszę coś, w czym nie będzie Hinaty, ale póki co trochę się to by ze mną kłóciło. Jako kogoś dodatkowego, mogę wziąć każdego, ale na postać główną ciężko byłoby mi kogoś takiego wstawić. Choć mam kompletny pomysł na opowiadanie, w którym mogliby wystąpić bracia Uchiha, a niestety Hinata nie nadaje się na główną bohaterkę :) Może kiedyś spis rozwinie się w opowiadanie :) Najpierw przynajmniej połowa z zaczętych musi się skończyć :)
      Dzięki, wena zawsze przydatna :)

      Usuń
    4. Nie twierdzę, że wymyślenie własnej postaci jest trudne, tylko że przekonanie do niej czytelnika może nie być tak łatwe jak się wydaje. Szczerze mówiąc nie jestem w stanie ocenić, jak Ci wyszli tamci bohaterowie, bo opowiadania nie czytałam, ale wciąż uważam, że to trudniejsze, bo pisząc o postaciach zaczerpniętych skądś tam, żerujesz na sympatii , którą już ludzie darzą damą postać. I wtedy nawet jak bohater nie jest tak do końca dobrze prowadzony, charakter nieidealnie oddany, a motywacje nie dość jasne, czytelnik i tak będzie zachwycony, bo to przecież ten ktoś, kogo tak lubi. I dopowie sobie, czemu zrobił tak a nie inaczej, bo przecież w tym anime/mandze/czymkolwiek innym, postępował podobnie. Już na starcie będzie miał swoją opinię i wyobrażenie o tej osobie i nawet jeśli historia nie będzie osadzona w danym tworze, a w innym świecie i realiach, on będzie łączył obie te rzeczy, jakby były na swój sposób nierozerwalne. A bohaterów własnych można stworzyć pozornie dobrych, ale w rzeczywistości papierowych, nierzeczywistych. To tak, jakby kształtować nowe życie, a nie korzystać z już istniejącego (jak poetycko xD). Nikt tych postaci nigdy wcześniej nie widział i tylko Ty jedna wiesz, jak wyglądają naprawdę i jak chcesz ich przedstawić :-)
      No ale nie wiem po co to piszę, bo i tak Cię nie przekonam :D. I zgadzam się, to zapewne nie ostatni raz, kiedy się nie zgadzamy. Cieszę się jednak, że możemy miło podyskutować i wymienić się opiniami, więc nie narzekam :D. Czekam na kolejną okazję do rozmowy :D
      To raz jeszcze weny, a co xD

      Usuń
    5. A, zapomniałabym! Co do Hinaty, to rozumiem, bo ja nigdy jeszcze nie napisałam czegoś bez Sasuke i sobie tego nie wyobrażam :D. Pytanie było zadane z czystej ciekawości :-)

      Usuń
    6. Myślę, że to temat rzeka. Obie mamy swoje racje i coś mi się wydaje, że istota leży w postrzeganiu postaci tworzonych przez autora. Kto wie, może kiedyś obie spróbujemy czegoś innego. Jakimś cudem Ty zaczniesz pisać o Hinacie, a ja stworzę opowiadanie, w który Sasuke będzie z kimś innym, kogo sama wymyślę. Wtedy ponowie wrócimy do tego tematu, aby porównać doświadczenia :))
      Okazja będzie niedługo. Dziś mam w planach coś innego, ale możliwe, że w weekend zasiądę do rozdziału, który chyba Ty pisałaś o ile dobrze kojarzę :) O ile nic mi nie wyskoczy :)
      Miłej nocki :)

      Usuń
  3. Nowe opowiadanie, co? Hmm...
    Muszę przyznać, że na początku podchodziłam do niego dość sceptycznie i nadal jestem trochę podejrzliwa. Ale nie oznacza to wcale, że nie chcę go czytać, o nie!
    Po pierwsze, czy mogłabyś zdefiniować co rozumiesz przez słowo "melodramat"? Bo mi pierwszym co przychodzi na myśl to hiszpańskie telenowele, trzy pięciokątny miłosne na krzyż. Potem sprawdziłam co oznacza to słowo, historię przesadnie sentymentalną i egzaltowaną, w tym wypadku. I jakoś żadne z tych wyjaśnień nie za bardzo mi odpowiada.
    Po drugie nie przepadam za parą SasuHina. Nie mam ku temu żadnych powodów, po prostu według mnie nie za bardzo do siebie pasują. No, ale w końcu to Twoje opowiadanie, Twoja Hinata i Twój Sasuke. A ja jestem naprawdę ciekawa jak to się dalej potoczy, co tam sobie wymyśliłaś.
    Bardzo mi się podoba, ukazanie sytuacji z kilku perspektyw. Dziki temu możemy lepiej zrozumieć co się dzieje i dokładniej poznać świat, osoby, zdarzenia. Chciałabym się też zapytać czy inspiracje, aby zrobić coś takiego zaczerpnęłaś z Wiedźmina?
    Ostatnio zastanawiałam się też kiedy napiszesz opowiadanie kryminalne, w którym postacie z Naruto wcielają się w rolę policjantów. Szczególnie, że właśnie takie opowiadanie od niedawna chodzi mi po głowie.
    Sasuke nie wydaje mi się osobą, która poprosiła by Hinatę o numer lub kolejne spotkanie tylko dlatego, że pili razem w barze. Dlatego pierwszym co przyszło mi na myśl to to, że będą razem pracować razem nad sprawą, i naprawdę nie wiem z jakiego powodu pierwszym co sobie wyobraziłam to Hinata jako młoda pani psycholog. Chwilę później odrzuciłam te opcje, potem odrzuciłam możliwość dołączenia Hinaty do wydziału kryminalnego. Wymyśliłam kilka możliwych rozwiązań, wynajdywałam argumenty za i przeciw. Ostatecznie doszłam do wniosku, że i tak jestem skazana na twoją łaskę i muszę czekać do 06.12..
    Nie mogę się też doczekać innych opowiadań. Szczególnie LL, które całkiem niedawno przeczytałam jeszcze raz. Jestem tez zainteresowana bonusem Skorupy, mam nadzieję, że nie zabraknie w nim Herbatki ;-D.
    Życzę dużo wspaniałych, długich i ciepłych wieczorów przy herbatce i żeby reszta doby była równie miła.
    Lisek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, mam nadzieję, że żadna telenowela mi z tego nie wyjdzie :) To też nie do końca będzie melodramat. Po prostu chciałam, aby po tytule nikt nie czuł się rozczarowany, bo może się on okazać nietrafiony. Zasugerowałam jedynie, że historii bliżej będzie do tego gatunku, niż do innego. Nie chcę aby opowiadanie było przesadnie sentymentalne czy egzaltowane, choć trochę takie może być. Nie spisałam jeszcze całości, więc nie wiem jak to mi wyjdzie. Mogę tylko coś sobie ustalić, ale słowa finalne powstają podczas pisania i to jakie będą, dyktuje chwila.
      Wiedźmin? Owszem znam, poza Sezonem Burz, ale nie inspirował mnie do tego opowiadania. Niestety muszę przyznać też, że nie bardzo wiem o co pytasz. Czy chodzi o fakt, że opisałam to jak przypadkowy mężczyzna znalazł ciało w lesie?
      No popatrz, jakie ciekawy zbieg okoliczności. Nie jestem fanem opowiadań kryminalnych. Wpadł mi jednak taki pomysł do głowy i przykleił się jak rzep do psiego ogona. Może podświadomie przesłałaś mi sygnał, abym coś takiego zaczęła :)
      Zgadzam się z Tobą w kwestii Sasuke. Ja też jakoś sobie nie wyobrażam, aby on poprosił dziewczynę o numer telefonu, czy też zainicjował kolejne spotkanie, na podstawie jednego wspólnego wieczoru w barze. Nie przeszłoby mu to przez gardło, bo nie jest przyzwyczajony, że to on ma wykonywać pierwszy krok. To też pytanie czy w ogóle się jeszcze spotkają? Jak to dobrze, że do 6 grudnia nie zostało zbyt wiele czasu, prawda? :)
      Co do tej herbatki, to może jej zabraknąć. Widząc to jakim powodzeniem się cieszy ta propozycja, zaczęłam coś klikać. Sapkowski na jednym z polkomów powiedziała fajny tekst. Pisząc ma się sporo pomysłów, które czasem są w głowie, czasem się spisuje, ale ostatecznie się odrzuca, aby historia nie była przesadnie długa. Jeśli dobrze pamiętam, to powiedział, że kończąc książkę ma tyle materiału odrzuconego, co starczyłoby na 75% kolejnej książki. Ja podpisuję się pod tym obiema rączkami. Mogłabym z samych bonusów, napisać drugą historię. Nie tyczy się to każdego opowiadania. Cudownie pisze mi się Skorupę, bo w końcu mój ulubieniec gra w niej pierwsze skrzypce. No i tak powstało trochę tekstu, który jest jeszcze przed herbatką. Dojdziemy jednak i do tego, jeśli nie teraz, to następnym razem.
      Dziękuje za komentarz i całą resztę :))

      Usuń
    2. Z Wiedźminem chodzi mi o to, że często występuje tam opis z różnych perspektyw. Na przykład najpierw mamy opis jakieś sytuacji z perspektywy Geralda, a potem relacjonuje to ktoś inny wzbogacając / wypaczając o swój komentarz lub opinie ogółu.
      Najlepszym przykładem jest opis bitwy pod Brenną, którą można by streścić w trzech zdaniach, mimo to jej opis zajmuje dużo, dużo więcej. Możemy zobaczyć jak bitwa wyglądała z perspektyw wielu osób, dowódców obu amii, kilku żołnierzy walczących w niej, medyka, wiemy też co o tej biwie będzie się sądzić za wiele lat. Dzięki takim zabiegom mamy pełniejszy obraz sytuacji, lepiej możemy to sobie wyobrazić.
      Bardzo mi się podoba taki opis, ponieważ dzięki niemu znam sytuacje lepiej niż gdyby była ona przedstawiona tylko z perspektywy jednej osoby. Na przykład gdyby to Gerald opisywał bitwę pod Brenną to jej opis na prawdę zająłby kilka zdań, ponieważ on nie brał w niej udziału i nie maiła ona dla niego samego jakiegoś ogromnego znaczenia.
      Lubię też to, że raz spotkane postacie często pojawiają się wiele razy, mimo że autor po ich jednorazowym wykorzystaniu mógłby je "wyrzucić". Dzięki temu Wiedźmin ma bardzo wiele ważnych trzecioplanowych postaci, których losy się ze sobą przeplatają.
      A ja to uwielbiam! Dlatego mam nadzieje, że będziesz nadal pisać w takim stylu.
      Mam nadzieje, że dostatecznie jasno wytłumaczyłam o co mi chodzi.:-P
      Zamierzasz jeszcze kiedyś napisać jakieś opowiadanie z Obito i ile będzie bonusów Skorupy?
      Weny i wszystkiego co najlepsze!
      Lisek

      Usuń
    3. hehe, fajnie, że Ci się to spodobało. Ponieważ ja nie mam jeszcze spisanej tej historii, to możliwe, że zrobię coś w ten deseń. W końcu lubię różnorodność i dogadzać swoim czytelniczkom/czytelnikom. Ja osobiście uwielbiam zagłębiać się w lekturze w narracji pierwszoosobowej, gdy opisywane są wszystkie emocje, odczucia i doznania bohatera. Najlepszy przykład: Igrzyska Śmierci. Dlatego nie bardzo wiedziałam o co chodzi z Wiedźminem. Dziękuję jednak za wyjaśnienie.
      Chciałabym coś jeszcze napisać z Obito, ale jest jeden problem. Nie mam pomysłu na dobre opowiadanie z nim. Poza Skorupą narodził się pomysł tylko na jedną historię, której raczej nie napiszę, bo jest słaba. Może kiedyś znowu ruszę do Pośród Gwiazd i dojdę do momentu, w którym mój ukochany Obito się pojawi i obdarzy wszystkich swoim poczuciem humoru. Ja mam już sporo scen z nim spisanych, tylko to się nie pojawi, zanim nie spiszę tych które są pomiędzy :))
      Ilość bonusów do Skorupy zależy od zainteresowania takimi postami. Jak na razie nie mam problemów z wymyślaniem dalszych losów tej dwójki. Pomysły same się cisną do głowy. Zasiadłam do spisywania takiego posta i już widzę, że to co chciałam muszę podzielić, bo znowu zrobiło się tego za dużo, a w międzyczasie pojawiło się kilka nowych scen, które też się kiedyś mogłyby pojawić. Choć nie wiem ile takich by się mogło pojawić, to wiem jak chciałabym zakończyć ich pojawianie się.

      Usuń
  4. Spodziewałam się raczej kontynuacji któregoś z rozpoczętych dzieł, a nie całkiem nowego; cóż, wszystko zależy od weny ;P
    Nie powiem, że mi się nie podoba, ale moja ciekawość, co do dalszych losów innych opowiadań jest tak duża, że czuję się nieznacznie zawiedziona. A z drugiej strony, historia zaczyna się naprawdę fajnie i widzę, że ma szanse trafić na listę moich ulubieńców. Dodatkowy plus za moje ukochane Uchiha x Hinata <3.
    Czekam na dalszy rozwój akcji i c.d. pozostałych!

    Pozdrawiam cieplutko! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to fakt. Nie powinna dodawać czegoś nowego, tylko pisać to co już zdecydowałam się publikować. Z drugiej strony jest ankieta, która spowoduje, że na pewno pojawi się coś z trwających historii. Chyba, że jakimś cudem wygra niespodzianka, ale skrycie liczę że nie. (Tylko ja to sobie mogę, to nie zależy teraz ode mnie)
      Historia pisana pod nazwą Dzień w Raju nie będzie jakoś szczególnie długa, to też szybko powinna dojść do końca. Cieszę się, że zaczęłam ją pisać, bo dzięki niej ruszyłam też z innymi opowiadaniami.
      Dzięki za komentarz :)

      Usuń